SZTUCZNY SKANDAL WOKÓŁ BISKUPA WILLIAMSONA

Gdyby ktoś upierał się, że Sowieci wiosną 1940 r. mordowali polskich jeńców w Katyniu (i kilku innych miejscach) nie za pomocą strzału w tył głowy, lecz przy użyciu gilotyny, to czy byłby to akt "antypolonizmu"?

Nie, byłby to akt dziwactwa, jak jest nim Towarzystwo Płaskiej Ziemi. Jednak ani pamięci ofiar mordu, umownie zwanego katyńskim, ani dobrego imienia narodu polskiego ten akt dziwactwa nie naruszałby. Gdyby zaś ów akt dziwactwa uznać za "antypolonizm", za przejaw szerzenia wrogości wobec narodu polskiego, to autor takiego zarzutu sam naraziłby się nie tylko na opinie "dziwaka", ale także "wariata".

Czy gdyby ktoś twierdził, że Czerwoni Khmerzy mordowali mieszkańców Kambodży za pomocą zakopywania ich żywcem w ziemi, nie zaś uderzeniami pałek albo zawiązywaniem na szyjach worków foliowych, uprzednio zarzuconych na głowy ofiarom, to czy byłby to jakiś akt poniewierania pamięci ofiar tego ludobójstwa albo akt niszczenia dobrego imienia narodu khmerskiego? Również nie. Z powodów analogicznych.

Tymczasem ci "negacjoniści", którzy nie negują hitlerowskiego ludobójstwa, a tylko jego narzędzie (komory gazowe), są oskarżani o "antysemityzm". Ostatnio takie zarzuty skierowano pod adresem biskupa Williamsona, a rykoszetem on ma godzić również w papieża Benedykta XVI.

Gdyby wyżej opisany fikcyjny przykład kłamstwa katyńskiego (istnieją rzeczywiste przykłady kłamstwa katyńskiego, mówiące o tym, że owi jeńcy: * uciekli do Mandżurii, * zostali wymordowali przez Niemców, * zostali wymordowali przez Sowietów, ale zasłużenie...) zaistniał, należałoby go (w ślad za autorami zarzutu "antysemityzmu" pod adresem biskupa Williamsona) potraktować jako okazję do tego, aby owym kłamcom katyńskim zarzucić "antyslawizm", a nie tylko "antypolonizm". (A to dlatego, że "Semici" to RODZINA nawzajem spokrewnionych ze sobą narodów, podobnie jak "Słowianie" to RODZINA innych, również wzajemnie pokrewnych, narodów. Toutes proportions gardées!)

Pod adresem papieża Benedykta kierowano także ostrzeżenia albo groźby, że zdjęcie ekskomuniki z owego biskupa uniemożliwi "dialog" "judaizmu"* z katolicyzmem, a także wizytę papieża w Ziemi Świętej.

Ekskomunika zaistniała jednak z przyczyn nie mających nic wspólnego z tak zwanym "negacjonizmem", toteż samo wiązanie jednego z drugim świadczy o nielogiczności tych, którzy owe ostrzeżenia albo groźby kierowali.

Skoro partner ewentualnego dialogu okazuje się na tyle nielogiczny, to NIECH LEPIEJ ŻADNEGO DIALOGU Z NIM NIE BĘDZIE! Wszak nie bez powodu wyrazy "logika" i "dialog" są spokrewnione (poprzez greckie słowo "logos").

Zaś bez papieskiej wizyty w Ziemi Świętej świat (w tym Kościół) obywały się przez kilkanaście stuleci, toteż po paru takich wizytach z ostatnich czasów na razie nie musi być o tym mowy.

*Co to w ogóle za nazwa: "judaizm"?! Istnieje "Związek Religijny Wyznania Mojżeszowego" (tak w każdym razie mnie uczono w szkole). Skoro przymiotnikiem DEFINIUJĄCYM to wyznanie, odróżniającym je od innych, jest wyraz "mojżeszowy", to odpowiedni "-izm" nazywa się "mozaizm". Zastąpienie tego wyrazem, pochodzącym od nazwy etnicznej albo geograficznej, jest niechlujstwem myślowym i nacjonalizowaniem religii. Zastępowanie wyrazu "mozaizm" wyrazem "judaizm" jest takim samym dziwolągiem, jakim byłoby nazywanie (odpowiednio): religii starożytnych pogańskich Greków — "hellenizmem", islamu — "arabizmem", szintoizmu — "japanizmem", wyznania ewangelicko-augsburskiego — "germanizmem", a obrządku "greckiego" w Kościele Katolickim — "ukrainizmem".

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010