SOS - homo-primitiwikus u władzy!!!

Dzień dobry wojno
Dzień dobry.

Tak oto jesteśmy na wojnie. Co prawda jeszcze ze niezupełnie wiadomo na jakiej.

Co to jest za wojna? Gruzińsko-osetyjski konflikt zbrojny, rosyjsko-gruziński czy amerykańsko-rosyjski? Czy też jest to zupełny mix?

Od tej wojny zależy nie tylko to, kto pozostanie przy władzy w Gruzji, ale również to, co będzie się działo w najbliższym czasie na całym terytorium byłego ZSRS a w szczególności w Rosji. Antygruzińska kampania wojenna może Rosję drogo kosztować, zwłaszcza w przypadku, jeżeli siły gruzińskie zostaną rozbite na głowę, narodowego sprzeciwu nie uda się zdławić.

Gruzja może przekształcić się w drugi Afganistan i w drugą Czeczenię… I ona, prędzej czy później, może znaleźć swoje «żądło». Czy to jest Rosji potrzebne? Komu w Rosji jest to potrzebne?

Mieszkańcom Rosji? Społeczeństwu rosyjskiemu jako takiemu? Jasne, że nie. Najbardziej rosyjskim strukturom siłowym, kompleksowi wojskowo-przemysłowemu i tym politykom - «chłopakom-jastrzębiom», którzy siłą inercji próbują zachować swoje pozycje skupiając uwagę rosyjskiej opinii publicznej na zagadnieniach zewnętrznych.

Ich zadaniem jest rozwijanie obrazu «kraju-postrachu», którego należy bać się zamiast go szanować. i nie jest to dla Federacji Rosyjskiej sprawa bezpieczeństwa narodowego ani bezpieczeństwa obywatelskiego, lecz bezpieczeństwa unikalnego politycznego reżimu, który jest trudno jednoznacznie identyfikować z jakimś typem władzy politycznej.

Jest to potrzebne politykom, którzy nie potrafili godnie określić nowej misji i roli Rosji w szybko zmieniającym się globalnym świecie. «Gazowym chłopakom», których nie niepokoi los Rosji. Dla nich podstawowe są interesy – kapitał, który nagrabili i nie zamierzają go komukolwiek odstępować. I właśnie za ich kapitał będą ginąć żołnierze i oficerowie męczeńskiego «świątobliwego rosyjskiego wojska».

Przedstawiciel FR w ONZ – Czurkin złożył genialne oświadczenie – «Rosja to tradycyjny gwarant bezpieczeństwa narodów Kaukazu». Pełny cynizm. Polityka Moskwy to zagrożenie dla bezpieczeństwa całego Kaukazu. Dla całego świata. Dwa lata temu prezydent Putin, zadowolony z własnych barbarzyńskich operacji w Czeczenii, w żartobliwej formie zaproponował Gruzji skorzystanie z rosyjskich doświadczeń w uregulowaniu problemów separatyzmu. W Gruzinach, mimo tego wszystkiego co się dzieje, nie ma nienawiści ani do Osetyńczyków ani do Abchazów. Nie ma nienawiści do Rosjan. Jest nienawiść i pogarda dla Kremla i dla jego podłej polityki.

Czy ta wojna jest potrzebna Saakaszwilemu i władzy politycznej w Gruzji? Chyba, że po to aby podnieść poziom swojej legitymizacji, nadszarpnięty po wydarzeniach z listopada ubiegłego roku i niezbyt demokratycznych wyborach prezydenckich w styczniu oraz parlamentarnych w maju, które poddały w wątpliwość stopień legitymizacji władzy politycznej. Ale, niby i bez wojny miał szansę umocnić swoją pozycję w kraju na tle tej słabej opozycji, nie zdolnej do rozumnego, efektywnego i konstruktywnego postępowania w polityce. Ani źródło analityczne, ani dyplomatyczne nie były przez niego wykorzystywane w dostatecznym stopniu. W ciągu całego czasu od początku działań zbrojnych na ekranie telewizyjnym nie pojawił się wcale minister obrony i prawie wcale nie pojawiał się minister spraw wewnętrznych. 90% czasu to Prezydent rozmawiał z narodem. (Zresztą, na krytykę władz Gruzji jest wiele czasu i znajdzie się wielu chętnych, w tym ja).

I moskiewscy, i tbiliscy politycy nie umknęli przed prymitywną polityką tworzenia w swoich krajach obrazu wroga. W Rosji – Gruzji, a w Gruzji – Rosji.

A jest to wbrew strategicznym interesom i narodu gruzińskiego, i narodu rosyjskiego.

Czy ta wojna była potrzebna reżimowi Kokojty? Chyba, że po to aby utrzymać monopol na promoskiewską, marionetkową, etnokratyczną władzę w tym byłym sowieckim obwodzie autonomicznym. I czy ta ambicja jest warta tamtych ludzkich ofiar i nowej fali okaleczonych ludzkich losów? Czyżby nie można było podzielić się władzą z tą częścią społeczeństwa, która jest przeciwna separacji? I którą w ciągu tych dni w efekcie wygnano z tych terytoriów. Nie, nie można, ponieważ ta rasa polityków należy do kategorii ekstremistów, gotowych przelewać krew współobywateli z powodu swoich ambicji politycznych. Demokracja to nie dla nich. Im jest potrzebna etnokracja. Im potrzebna jest autokracja. Oni zostali stworzeni w warunkach sowieckiego posttotalitaryzmu. Rasa z uszkodzoną mapą mentalną. I ta choroba dominuje nie tylko w Cchinwali, ale i w Tbilisi, i w Moskwie. Takie odczucie, że te współczesne prostaki polityczne noszą «etniczne maski przeciwgazowe» i odbierają świat tylko przez pryzmat etnonacjonalistyczny.

Więc chce się krzyczeć na cały głos – «Ostrożnie ludzie - homo-primitiwikus u władzy!!!».

Czy ta wojna jest potrzebna USA? Chyba, że po to aby wzmocnić swój wpływ i ambicje na Kaukazie Południowym. A w rezultacie co? Wybuchy rurociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan. Wyprowadzenie gruzińskiego kontyngentu z Iraku (a jest to 2000 ludzi). Część z nich już jest w Tbilisi. Bombardowanie baz, w które Amerykanie wkładali miliony. Choć niektórzy eksperci nie przestają sądzić, że istnieje jakiś rozsądny plan i USA korzystają z niego. Niektórzy nie wykluczają i tego, że może istnieć jakiś plan «Ribbentrop-Mołotow dla Gruzji», przewidujący podział tego kraju na strefy wpływów.

Gruzję, jak niegdyś, bombarduje rosyjskie lotnictwo.

Dobranoc pokoju.

Aleksandr Ruseckij

Archiwum ABCNET 2002-2010