PRZEKRĘT ZA NIEBEZPIECZNYM ZAKRĘTEM, DALEJ: URWISKO

Jeśli ktoś miał jakieś wątpliwości, że ostatnie wybory wygrała w Polsce "wojskówka", to już ich mieć nie powinien. To, co zostałoby zakamuflowane w czasie zarządzania wzrostem, wylazło w czasie kryzysu i łypie kaprawymi oczyskami nie próbując się już zbytnio chować za coraz smutniejszą twarzą premiera.

Premier zdaje się, że usiłował "fikać" w okolicach tygodnia wstecz, żeby użyć służbowej nomenklatury, dlatego służby wojskowe przydzieliły panu premierowi przybocznego w osobie posła Grasia.

Pan poseł Graś jest takim rzecznikiem rządu, jak kapitan Wachowski kierowcą Wałęsy. Jak zwykle w państwach rządzonych przez mafie, szefem okazuje się cieć, a nominalny pan domu figurantem.

Dzięki posłowi Grasiowi generałowie będą mieli szczegółowe codzienne raporty z premierowania pana premiera, a pan premier będzie musiał do końca dograć rolę, której nie przewidywał grać -kolejnego polskiego polityka, którego służby zgrały do politycznego zera.

Zadaniem Platformy Obywatelskiej - tworu założonego na zlecenie służb i firmowanego w okresie narodzin przez JAWNEGO byłego współpracownika służb wojskowych, było przejęcie władzy, to znaczy wygranie wyborów parlamentarnych, utrzymanie wysokiego poparcia dzięki wzrostowi gospodarczemu, wygranie wyborów prezydenckich i ponownych wyborów parlamentarnych, sojusz z lewicą postpezetpeerowską i uzyskanie większości konstytucyjnej, przejęcie kontroli nad państwowymi mediami w drodze prywatyzacji, na podobnych zasadach, na jakich miasto stołeczne buduje stadiony firmie ITI, słowem: restytucja władzy, tyle że z zamianą Ubekistanu na WSIoland.

Jednak nawet i w wojsku coś potrafi się pierdyknąć, a w zgodzie z prawami Murphy'ego, jak może, to pierdyknie.

Zamiast wieloletniego dojenia generałowie stanęli wobec zagrożenia szybkiego zgrania swoich pierwszoplanowych aktorów i wobec niebezpieczeństwa, że staną ponownie przed obliczem "szalonego Antka", a nie lubią przed jego obliczem stawać, bo to jedyny facet przy którym popuszczają w gacie (lata lecą).

Nie mają złudzeń i tym tłumaczę jawne wypowiedzenie wojny p.Antoniemu ustami rzecznika odbudowanych WSI... pardon, rządu.

Skoro nie można doić latami, trzeba wydoić szybko. Problemem jest tylko to, że obywatela doić się nie da wprost, bo w oczy zagląda strach przed kryterium ulicznym, a tego zabójcy nastolatków i księży bali się i boją, jak ognia.

Służby prasowe już podjęły się tworzenia nowego frontu informacyjnego wytwarzając szum: socjaliści - terroryści - pis - zamieszki - rozboje - solidarność walcząca - górnicy - wojna domowa - bankructwo, czego ostatni tydzień (również i w salonie) przykładem.

W niepamięć odeszły bezy, namioty i pielęgniarki, drugi Budapeszt, a nastroje społeczne próbuje się kupić za kwotę 500-1200 na łeb, co jest OBIETNICĄ w stylu Chaveza, choć w swojej przewrotności bije jego obietnice na głowę. Gdyby zrealizować scenariusz kolejnego ważnego delegata do rządu (tym razem nie z wojskówki, ale z ubolandu) - Michała Boniego, obywatele spłaciliby kredyty udzielone przez banki, a środki przez nich spłacone zostałyby natychmiast wytransferowane poza granice.
Ciekawe, że duża część z nich posłużyłaby ściągnięciu z rynku franka szwajcarskiego (!)

Ekipa, której twarzy tak nieroztropnie użyczył Donald, zmieniła
strategię z długofalowej na krótkofalową, a jej treścią: przewalić ile się da, najszybciej jak się da, figurantów zużyć, trudno.

Interes jest. Na świecie brakuje kapitału, więc instytucje finansowe są zainteresowane nie ekspansją na nowe rynki, ale dofinansowaniem starych i bezpiecznych centrów światowego handlu. Słowem: minimalizacją ryzyka inwestycyjnego.

Chyba, że coś uda się kupić za bezcen. Stara zasada: ocena ryzyka i zysku.

Jeden geszeft został już zrobiony. Stawiam orzechy przeciw (i tak coraz mniej wartym) dolarom, że Goldman z Sachsem nie przeprowadzili operacji osłabienia złotego bez wsparcia z wewnątrz.

Przekonały mnie do takiej tezy paniczne zachowania aktorów oraz akcja: "Isabel" przeprowadzona nachalnie we wszystkich zależnych od wojskówki mediach.

Wybrano metodę: "taki kretyn nie może przecież wyrządzić poważnej szkody, popatrzcie na tego błazna, czy on może być groźny?"

Akcja dosyć skuteczna, przyznaję, choć przegięta wierszami. Albo wam, panowie literat nawalił, albo nieopatrznie pozwoliliście wykonać zadanie osobiście figurantce.

No cóż, nie na wszystkim wojsko się zna, na poezji nie musi.

Minister Grad popędził do Londynu z ofertą sprzedaży fajnych firm, przy czym kluczowe dla negocjacji będzie ustalenie kursu wymiany walut na złotego, bo w tej walucie finansiści mają za nie zapłacić.

Minister Grad wykluczył stanowczo rozmowy z Goldmanem i Sacsem i słusznie, rozmawiał przed akcją, teraz kolej na inwestorów, którzy mają wymienić funta nie po 4,0 ale 5,3 złotego.

Jak ktoś ma jeszcze wątpliwości, to proszę się zastanowić, dlaczego p.Grad nie poczeka aż złoty się umocni, skoro twierdzi że niedoszacowany?

Wytłumaczenie pośpiechu, nerwowych, zakulisowych negocjacji o wiązaniu złotego z euro, a zwłaszcza sterowanych przecieków z tych niby-negocjacji, przy wiedzy, że Skrzypek nie pozwoli wysadzić się w powietrze, bo mu Donald obieca wycieczkę na Machu Picchu (innej klasy facet), pozwala domyślać się, że minister Rostowski już wie, kiedy, mniej więcej, pierdyknie.

A interesy można robić zanim pierdyknie, jeśli się wie, kiedy i trzyma się to wiedzę dla siebie.

Dlatego, drodzy rodacy, przy tych facetach trzymajcie się za portfele,dobrze radzę!

Pozdrawiam i powodzenia!

p.s.

Wszystkich delegatów do Salonu24 ze szlachetnych kręgów wojskowych i cywilnych zapraszam jak zwykle serdecznie do obszernego komentowania, dezawuowania i szumienia; wasze działania mogą być wzorem dla innych, bratnich służb naszego kontynentu!

Archiwum ABCNET 2002-2010