Prawdy nie do przełknięcia

"The Economist", 5 sierpnia 1989 r.

"Poza szczerą wymianą zdań nie doszliśmy do żadnych wyników". No cóż, trudno o bardziej jasną wypowiedź. Tak pan John Kelly, urzędnik amerykańskiego Departamentu Stanu, skwitował dwudniowe rozmowy na temat Afganistanu, które prowadził w tym tygodniu w Sztokholmie z negocjatorem strony radzieckiej, Mikołajem Kozyrowem.

Rosjanie, którzy w ciągu pięciu miesięcy od wycofania z Afganistanu przesłali komunistycznemu reżimowi w Kabulu spore ilości broni (warte przeszło 200 mln dol. miesięcznie, jak twierdzi Kelly) zwrócili się do Ameryki o zgodę na obopólne wstrzymanie dostaw. Ale Amerykanie, mimo że nieefektywne poczynania antykomunistycznej partyzantki psują im szyki, postanowili dać mudżahedinom jeszcze jedną szansę na obalenie kabulskiego reżimu siłą. Z tego powodu dozbrajanie Afganów nie ustaje.

Szanse na zbrojne zwycięstwo są raczej nikłe. Wygląda na to, że rozpada się sojusz siedmiu partii mudżahedinów z bazą w pakistańskim. mieście, Peszawarze. W lipcu członkowie bardziej radykalnej grupy Hesb-i-Islami wciągnęli w zasadzkę i zabili 30 mudżahedinów należących do umiarkowanej partii Dżamiat-i-Islami. 2 sierpnia walka się wzmogła. Czterej członkowie Hesbu zginęli w ataku, o który oskarżono Dżamiat. A biorąc pod uwagę starą tradycję afgańskich waśni rodzinnych, jest mało prawdopodobne, by się na tym skończyło.

Różnice ideologiczne są tylko częściowo odpowiedzialne. Przywódca Hesb-i-Islami, pan Gulbuddin Heckmatyar, oskarża wyższego dowódca Dżamiatu Ahmada Szaha Massuda o pertraktowanie a prezydentem Nadżibullahem. Oskarżenie może być do pewnego stopnia słuszne. O wielu przywódcach mówi się, że zawarli lokalne porozumienia z komunistycznym reżimem. W zamian za wstrzymanie walki otrzymują broń i żywność.

Nie będzie łatwo nakłonić lokalnych przywódców, by wszczęli na nowo poważne działania wojenne. Zmusiwszy niewiernych Rosjan do odwrotu, niektórzy partyzanci nie wykazują zbytniej chęci na ryzykowanie życiem swoim bądź osób cywilnych. I chociaż odrzucają ideę Afganistanu rządzonego przez Nadżibullaha, wielu pociąga pomysł rozwiązania problemu drogą negocjacji.

W międzyczasie reżim Nadżibullaha nabrał pewności siebie. 2 sierpnia Mahmud Baryalai, jeden z wyższych przedstawicieli reżimu, wyrazi przekonanie, iż gdyby mudżahedini próbowali, wziąć Kabul głodem, armia afgańska ich pokona. Mudżahedini usiłują osłabić ducha w obrońcach miasta atakami rakietowymi. Możliwe jednak, że główny rezultat to osłabienie sympatii do mudżahedinów wśród ludności cywilnej.

Dla dziennikarzy obsługujących wojnę relacjonowanie tak trudnych do przełknięcia prawd staje się niebezpieczne. Wielu mudżahedinów rozgniewał prawdziwy, choć niepochlebny opis ich problemów w prasie zachodniej i programach BBC w Pusztu, i doprowadził do tego, że tradycyjnie gościnni Afganowie wysuwają pogróżki pod adresem odwiedzających ich kraj dziennikarzy.

dla GPL tłumaczył T.

Głos Poznańskich Liberałów 1988-1989