POŻEGNANIE

Choć od momentu emisji ostatniego z imponującej serii odcinków upłynęło już kilka długich miesięcy, mimo to niezliczone rzesze wiernych telewidzów, nie zważając na okoliczności, o określonej porze, z równym jak zwykle zapałem, nadal ochoczo zasiadają przed ekranami swoich odbiorników. Kinematografia brazylijska pobita została na głowę. Apogeum popularności i sławy, niespotykanych w historii propagandy. Dopiero skoczne takty profanowanego w wieczór utworu przywracają poczucie rzeczywistości. Minister Jerzy Urban dziś już nie wystąpi.

Dziwnym jakimś zbiegiem najprzeróżniejszych okoliczności z długoletnich bulwersujących i obrzydzenie wzbudzających wystąpień prasowego rzecznika rządu, w pamięci pozostają najchętniej te momenty, gdy notorycznie aroganckie odpowiedzi raczej śmiech wzbudzały, aniżeli dziką, nie pohamowaną żądzę odwetu. W najmroczniejszych nawet chwilach stanu wojennego Min. Urban nie był traktowany do końca poważnie. Trudno byłoby dziś stwierdzić, czy sposób w jaki zazwyczaj prezentowano stanowisko rządu wywołany był rodzajem percepcji programu przez szerokie kręgi telewidzów, czy raczej działo się tak dzięki przebiegłości i z woli samego rzecznika. Nie jest to zresztą aż tak istotne. Rzecz w tym, że z perspektywy lat o wiele lepiej skłonni jesteśmy pamiętać komiczną do granic absurdu sprawę komunistycznych śpiworów dla nowojorskiego marginesu aniżeli brutalne ataki na osobę księdza Jerzego Popiełuszki.

Osobie ministra Urbana niewątpliwie można przypisać bardzo wiele wielce negatywnych cech. Można to uczynić przy udziale obu rąk i z zamkniętymi oczyma. Nie można mu jednak w żadnym razie odmówić pewnej, powiedzmy, niezwykle wartościowej ludzkiej cechy – poczucia humoru. Może najpełniej ten właśnie, niewątpliwy walor rzecznika rządu ujawnił się z chwilą jego odejścia.

Prawdziwie niezwykłe wyczucie dopuszczalnych granic nonszalancji, arogancji i nie wiadomo czego tam jeszcze nie opuściło go i tym razem. Jerzy Urban atakuje, Jerzy Urban oskarża, Jerzy Urban w roli moralisty i prokuratora.

Zmagał się akurat wówczas w nierównej, wyborczo-plebiscytowej walce z maskotką opozycji ugodowej Andrzejem Łapickim. Minister rzecznik musiał wiedzieć, że w walce tej nie wygra, ale też z drugiej strony ta jakże smutna przypadłość losu, nie przesłoniła mu wielkiej rozkoszy zdeprecjonowania swojego rywala w możliwie obiektywnej opinii. Oto Łapicki ujawnił się nam niedwuznacznie w charakterze antysemity, w chwilę potem spostrzegamy, że w najmroczniejszym okresie komunistycznego terroru użycza jako lektor głosu komunistycznej propagandzie. W latach 70-tych regularnie i ochoczo wizytuje poligony, a należne sobie odznaczenia przyjmuje z rąk Edwarda Gierka. Andrzej Łapicki jest kandydatem niezależnym, popieranym przez Lecha Wałęsę. Od lat 45-ciu czuje się w tym kraju niemal jak w więzieniu.

Rzecz jasna Jerzy Urban nie dostrzega nic zdrożnego w 45-cioletniej posłudze komunistycznemu reżimowi, wskazuje jedynie chętnie na pewne rozdwojenie deklarowanego szczerze przywiązania do wolnościowych wartości i ideałów oraz wieloletniej służby dla rzekomo wrażej propagandy. Minister rzecznik nie bez niejakiej uszczypliwości musi przy tym stwierdzić, że w podobnym zestawieniu, jego polityczno-zawodowa przeszłość wzbudzać może nieporównanie mniejsze, etyczne wątpliwości. Nie można bowiem zaprzeczyć, że Jerzy Urban wolnościowych wartości w społecznej świadomości nigdy nie reprezentował.

Jerzy Urban był rzecznikiem stanu wojennego, był również rzecznikiem głębokich, strukturalnych reform, Jerzy Urban nie może wyjść z podziwu nad polityczną mądrością Wojciecha Jaruzelskiego. Nieskazitelnie czyste racje, w myśl których prowadził całą dotychczasową działalność, nie straciły nic ze swojej aktualności. Rzecznik prasowy rządu jest jednak osobą niepopularną. Ale też z drugiej strony rzekoma czy rzeczywista niepopularność nie może mieć większego znaczenia. Wojciech Jaruzelski, dla przykładu, zasłużył się,. Jak dotąd znacznie bardziej, a przecież żadnych większych przykrości ostatnio bodaj nie napotkał. Czyżby więc zemsta nazbyt często ośmieszanych zagranicznych korespondentów? Być może Póki co, rozsądniej skonstatować fakt nie ulegający wątpliwości – Jerzy Urban, minister, długoletni rzecznik prasowy rządu nie zabawia już telewidzów. Czy na długo, czy na zawsze, czy powróci, tego jaszcze nie wiadomo. Być może zresztą Jerzy Urban odnajdzie powołanie w innej najzupełniej roli.

H.

Głos Poznańskich Liberałów 1988-1989