POLSKA Z TARCZĄ LUB NA TARCZY - polemika z artykułem K.Plechickiego

Żyjąc w USA od 40 lat mam inne wyobrażenie niż Pan Plechecki. Z jego artykułem trudno dyskutować gdyż przedstawione w nim poglądy odpowiadają raczej polityce i sytuacji XIX i początku XX wieku i cechuje je obsesja podziału na lewicę i prawicę, na Tyranów Wschodu i Zachodnią Demokrację.

Pan Plechecki buduje psychozę zagrożenia militarnego przez Rosje i Chiny i przedstawia wojskową i gospodarczą wszechpotęgę USA jako barierę dla dominacji totalitaryzmu i terroryzmu.

Dzisiejsze mocarstwa już nie są zależne od ilości rakiet i broni atomowej, ale od swej mocy gospodarczej. Chiny dzisiaj nie potrzebują mocnej armii aby rzucić Amerykę na kolana. Wystarczy że rzucą na rynek międzynarodowy nagromadzone zasoby dolarów i spowodują inflację w takim stopniu, że dolarami będziemy mogli sobie tapetować ściany. Nierozważna agresja spowodowana przez Izrael albo USA w stosunku do Iranu spowoduje podskoczenie baryłki ropy o 100 albo 200% powodując tragiczne dla amerykańskiej i europejskiej ekonomii skutki. Dla wywołania katastrofy nie potrzeba irańskich rakiet. Wystarczy zablokować cieśninę Hormuz przez zatopienie w niej kilku statków. Ameryka mimo wielu ostrzeżeń o zbliżającej się katastrofie energetycznej obudziła się dzisiaj z ręką w nocniku, nie mając ekonomicznych małolitrażowych samochodów, bez zastępczych źródeł energii , a nawet bez planów dla następnych elektrowni atomowych.

W USA grupa neo- konserwatystów, uważających się za intelektualistów, wymyśliła sobie, że na skutek czasowego bezkrólewia po upadku ZSSR, Ameryka przejmie władzę nad światem, a Ameryka będą właśnie kierować oni, Superintelektualisci. Ta koncepcja nie jest zupełnie nowa. Podobnie było w roku 1917 w Rosji, kiedy to „ intelektualiści ”, w postaci Trockiego, Lenina, Radka i Dzierżyńskiego, marzyli o globalnym komunizmie z nimi u steru.

Wojna w Iraku okazała się zimnym prysznicem na ich „intelektualne” zapędy i dlatego neo-konserwatywna grupa w postaci Paula Wolfowitza, Richarda Perle i kilku innych „myślicieli” szybko wycofała się z rządu i nierządu, a ich nazwiska nie uwidzisz dzisiaj na szpaltach amerykańskich dzienników, skąd kiedyś głosili swój „demokratyczny”, globalny mesjanizm. Uciekli z tonącego okrętu, opuszczając swego ulubionego Prezydenta bez steru, kompasu i żagla, a naiwną gawiedź, czyli amerykańskich obywateli z opadającymi, dziurawymi gaciami. Przepraszam, zostawili mu jednak Stary Testament i kilka kartek z Nowego Testamentu z przepowiednią, mego imiennika, Św. Jana Ewangelisty, o zbliżającej się Globalnej Apokalipsie.

Pan Plechecki wspomina o „złym wrażeniu” jakie robi na amerykańskich sojusznikach polityka Tuska w sprawie „Tarczy”. Ja bym się tym nie przejmował. Sojusznicy mają raczej gruba skórę. Polakom chodzi o wrażenie, a Amerykanom o pieniądze i ropę naftową.

Poglądy Pana Plecheckigo, zresztą wspólne dla większości Polaków w Polsce, zakładają że Stany Zjednoczone są krajem dżentelmenów, którzy odwzajemniają się z nadwyżką za gesty przyjaźni, jak np. wysłanie wojsk do Iraku lub Afganistanu. Amerykańscy politycy wywodzą się z biznesu i dbają o swe własne, wąskie i natychmiastowe interesy. Nie należy ich za to winić, natomiast Polacy winni się od nich tego uczyć.

Polskie pojecie honoru Amerykanie uważają za godne pożałowania frajerstwo. Polacy dostali od nich figę albo daktyla, kiedy domagali się kontraktów w Iraku, które przeszły w ręce amerykańskiej firmy Halliburton i jemu podobnych, bez przetargów do których Polska nie była dopuszczona. Nawiasem mówiąc, kiedyś, przed laty, przewidując kryzys olejowy, kupiłem akcje tej firmy olejowej i dzisiaj ze zdumieniem zauważyłem podwojenie ich wartości.

Czy wiecie, że połowa sil zbrojnych w Iraku składa się z prywatnych ochroniarzy płaconych około $400 000 rocznie. A jak jest płacony polski żołnierz w Iraku? Ponieważ polski żołnierz broni w Iraku polskiego honoru, więc ujmą by było domagać się zapłaty za ich poświęcenie dla obrony Chrześcijańskiego Przedmurza.

Takie zachowanie jest zgodne z polską tradycją z czasów napoleońskich, kiedy to ofiary polskiej krwi zostały spłacone w postaci ochłapu jakim było Księstwo Warszawskie z Niemcem z Saksonii, Fryderykiem Pierwszym jako królem.

Tarcza jest i była bzdurą, przynajmniej w ostatniej polskiej postaci. Tarcza w Polsce zostanie zlikwidowana w pierwszych 3 minutach wojny przez rosyjskie rakiety krótkiego zasięgu albo nisko lecące bomby rakietowe (cruise missails). Na Tarczę godził się Kwaśniewski, bo się spodziewał, także mylnie, że mu się Amerykanie odwdzięczą dając mu poczesne stanowisko w NATO albo w ONZ. Dostał kopniaka kiedy stał się nieprzydatny. Ostatnio jednak jakaś „charytatywna” organizacja Żydów europejskich mianowała go „komisarzem” do walki z europejskim antysemityzmem i rasizmem. Kwaśniewski na pewno pomyślał, że „lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu” i zaszczytną a jednocześnie dochodową nominację, przyjął. Jedyna korzyść z Tarczy czerpie amerykański przemysł zbrojeniowy, który jak się wydaje został jedynym, który się jeszcze liczy. Inne przemysły przeniosły się już do Chin i Meksyku a przemysł samochodowy jest na granicy bankructwa. Wartość rynkowa akcji General Motors, jest zbliżona do wartości łańcucha kawiarni, „Starbuks Cafe”. Na marginesie chciałbym dodać, chłodząc głowy wielbicieli amerykańskiej potęgi, ze udział przemysłu wytwórczego w całej gospodarce USA, czyli jej globalnego produktu (GNP), wynosi tylko 12%. Na resztę „produktu” składają się „produkty” banków, przedsiębiorstw ubezpieczeniowych, restauracje Mack Donald, szpitale, handel detaliczny a także fryzjerzy czyścibuci. No jest jeszcze Hollywood ze swą maszyną filmową i telewizyjną.

Niedawno biedna Polska kupiła złomowe samoloty F16 kiedy już USA zastępuje swoja flotę niewidzialnymi dla radaru samolotami F22. Ponad to po co Polsce samoloty szturmowe?. Polska nie będzie, albo nie powinna, nikogo bombardować. Polsce potrzebna jest obrona przeciwlotnicza, najlepiej własnej produkcji. Trzeba było władować te miliardy dolarów w badania naukowe i produkcję własnych rakiet „ziemia –powietrze” i przeciwczołgowych. Może Tusk winien poprosić nie o rakiety ale o licencję na produkcję rakiet Patriot?

Dziwnym trafem moje naiwne, cywilne i bezpartyjne poglądy są zbieżne z wypowiedziami i radami dla Polski profesora Zbigniewa Brzezińskiego, które można by streścić do powiedzenia :

” Kochajcie się jak bracia a liczcie się jak Żydzi”. Zapytacie się wiec Państwo, dlaczego ja, Amerykanin, jestem tak krytyczny w stosunku do kraju mego zamieszkania i obywatelstwa? Otóż właśnie dlatego, że jestem przekonany, że megalomania władzy nad światem, pod żadnym sztandarem albo pozorem, nigdy w przeszłości nikomu na dobre nie wyszła.

Czym prędzej takiemu pacjentowi poda się leki psychotropowe, tym większa jest nadzieja, że nie popełni zbiorowego samobójstwa.

Jan Czekajewski
Członek Polskiego Instytutu Naukowego w NY (PIASA)

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010