PANIKA W WIELKIM PAŁACU

Zdaniem red. Gabriela z „Wprost” decyzja o nie stawieniu się na komisji śledczej została podjęta przez prezydenta w poniedziałek między godziną 16 a 18 min 30. Istnieją jednak przesłanki by to przypuszczenie zakwestionować. Decyzja zapadła o wiele wcześniej, a poniedziałkowe wydarzenia to po prostu teatr dla widzów i dziennikarzy.

Porucznik(?)-redaktor Janina Samocenzura Paradowska Zdaniem red. Gabriela z „Wprost” decyzja o nie stawieniu się na komisji śledczej została podjęta przez prezydenta w poniedziałek między godziną 16 a 18 min 30. Istnieją jednak przesłanki by to przypuszczenie zakwestionować. Decyzja zapadła o wiele wcześniej, a poniedziałkowe wydarzenia to po prostu teatr dla widzów i dziennikarzy.

Porucznik(?)-redaktor Janina Samocenzura Paradowska

W niedzielnej ”Loży prasowej” Małgorzaty Łaszcz znów zagościła Janina Paradowska, która zawsze pojawia się, gdy prezio jest w potrzebie lub niebezpieczeństwie, i oświadczyła, iż Aleksander Kwaśniewski nie powinien zeznawać przed Komisją. Był to więc klasyczny balon próbny, a decyzja została podjęta przed publikacją „Wprost”, co oznacza, iż Wielki Pałac znał jej treść, podobnie jak zeznania sobotnie Dochnala. Wniosek nasuwa się sam – WSI czuwa i ma swego informatora w redakcji „Wprost”. Radzimy więc ABW wzmóc czujność – redaktorzy „Wprost” do prześwietlenia. Zamiast zajmować się abcnetem, w końcu całkowicie nieszkodliwym i bez jakichkolwiek wpływów i pieniędzy, zajmijcie się lepiej sobą i to na poważnie.

Przypomnijmy, iż to Janina Paradowska lansowała Jolantę Kwaśniewską na kandydata w wyborach prezydenckich, a następnie zawsze brała udział w ważnych wywiadach prezia, np. ten w „Polityce”, u Żakowskiego itp., przygotowywanych przez Wielki Pałac. Również Janina Paradowska zwalcza systematycznie wszystkie komisje śledcze, a nawet ich ideę. Co więcej, gdy red. Mazurek ujawnił to zadanie Paradowskiej, natychmiast zniknął z „Loży Prasowej”. Widocznie ręce Wielkiego Pałacu i stojących za nim WSI są dłuższe niż opiekunów TVN24 i „Loży Prasowej”.

Od czasu gdy lista Wildsteina stała się powszechnie dostępna, również wersja z czterema kolumnami, dziennikarze doznali – jak zwykle w takich wypadkach – ataku ślepoty, amnezji i powszechnej głuchoty, tudzież całkowitego braku zdolności do kojarzenia, no ale kasa przede wszystkim. Wprawdzie sam tracę wzrok ale ostatkiem sił dostrzegłem zapisy przy nazwisku Janina Paradowska i nagle doznałem ataku pamięci, co rzecz jasna bardzo źle mi wróży na przyszłość, o ile w ogóle ją jeszcze posiadam.

Przy nazwisku Paradowska Janina na liście Wildsteina mamy trzy zapisy. Już pierwszy brzmi: IPN Biuro Udostępniać 00244/35, WSI, akta osobowe; dwa zera wskazują na kandydata na tajnego współpracownika WSI, co jeszcze nic nie znaczy, gdyż wytypowanie kogoś nie świadczy o jego zgodzie. Ciekawe jak to red. Janina dawała odpór komunizmowi w „Polityce”, bo na studiach nikt sobie jej jakiejkolwiek postawy opozycyjnej nie przypomina. Zapis: akta osobowe, jak nam w telewizorni wyjaśniono, oznacza jednak funkcjonariusza. Czyżby więc red. Janina Samocenzura Paradowska była funkcjonariuszem WSI działającym pod przykryciem? A zatem może powinniśmy tytułować Ją porucznik (może już kapitan) – redaktor?

Przypadkowo oczywiście tak się składa, że WSI stoją za preziem, którego również bez przerwy broni Janina Samoocenzura Paradowska jak niepodległości.

Późniejsze dwa zapisy brzmią: IPN BU 00328/512, jedynki akta i BU 001134/1294, jedynki MKF. Jeśli to ta sama osoba, to oznaczałoby przejście ze służby dla bezpieki cywilnej do wojskówki, ponieważ jak wiadomo WSI powstały po 989 roku z WSW. Piękna kariera jak na dziennikarza – laureata wielu nagród III RP. Ale czy w III RP ktoś inny mógłby być tak cenionym dziennikarzem, stosującym dodatkowo samocenzurę bez specjalnych poleceń?

Tak się też, oczywiście przypadkowo, składa, że Janina Paradowska jest żoną Jerzego Zimowskiego, prawnika ze Szczecina, wieloletniego członka PZPR (1964-1980), posła udecji, wypromowanego przez Milczanowskiego wiceministra spraw wewnętrznych (sierpień 1990 – 1996, z 6 m-czną przerwą w 1992 r.), a więc również za rządów postkomunistycznych, a obecnie z-cę dyrektora Instytutu Spraw Publicznych. Ciekawe kiedy dowiemy się, który to minister premiera Mazowieckiego nie był ani funkcjonariuszem, ani tajnym współpracownikiem bezpieki.

Zemsta zza grobu Leszka

Od dawna przewidywaliśmy, że Leszek nie daruje swojego upadku preziowi i pociągnie go za sobą do politycznego grobu i oto „Wprost” zadało śmiertelny cios. Dotąd tylko my pisaliśmy o powiązaniach tygodnika z każdorazowym kierownictwem ABW (UOP). Teraz dowiedzieliśmy się od prezia, iż „Wprost” to „ubecka gazeta”, a biedny prezio stał się ofiarą spisku „kolejnej mutacji Urzędu Bezpieczeństwa”. Jak rozumiemy chodzi o tę „złą ubecję” czyli nie kontrolowaną przez prezia. Liczymy, że „Wybiórcza” jak zawsze wyśmieje te rojenia o spiskach cyklistów. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Marek Król odebrał preziowi stanowisko sekretarza KC ofiarowane przez Rakowskiego.

No cóż, WSI nie stanęły na wysokości zadania. Przegrałeś Dukaczewski, trzeba było bardziej pilnować Barcikowskiego, przecież każdy wie, że to „człowiek Leszka”, i zmienić szefa ABW, gdy mianowaliście Belkę premierem. Tak się mszczą niedopatrzenia i lenistwo. A przecież ten dowcip o Iwanie Iwanowiczu, co to poszedł siedzieć za lenistwo właśnie, bo sąsiad wstał pierwszy, jest nadal aktualny w postkomunizmie.

Zobaczymy jaka teraz będzie odpowiedź ABW? Możemy jednak liczyć na kolejne sensacje. Nasuwa się pytanie: kto z dwu zapaśników – WSI czy ABW - jest gorszy z punktu widzenia interesów społeczeństwa. Trudno byśmy radzili leczyć dżumę cholerą. Im walka ostrzejsza, tym dla nas lepiej, aż do całkowitej eliminacji obu stron, pojawiają się jednak dwa problemy. Po pierwsze WSI jako instytucja, która nie przeszła żadnych zmian, mogła zachować swoje sowieckie kontakty. W tym kontekście należy też patrzyć na sprawę ORLENu i zarzuty wysuwane pod adresem prezydenta. A po drugie, to WSI kontroluje znaczną część gospodarki, zwłaszcza kluczowy sektor paliwowy, który służy Rosji do kontrolowania obszaru postkomunistycznego.

WSI (Polityka, Rzeczpospolita) contra ABW (Wprost)

Historia lubi się powtarzać, zwłaszcza gdy społeczeństwo nie istnieje, a polityka sprowadzana jest do walki klanów, gdyż inna po prostu w tej sytuacji nie jest możliwa. Jelcyn, chcąc pozbawić władzy Gorbaczowa, musiał najpierw zlikwidować Związek Sowiecki. W podobnej sytuacji jest teraz ABW. Jeśli ludzie Leszka chcą pokonać prezia, muszą zlikwidować III RP, której jest on razem z PeDecją zagorzałym obrońcą (jak to mówią od Sbecji przez Udecję do Pedecji), więc ujawnić agenturę w rządzie premiera Mazowieckiego i przy okrągłym stole. Muszą tak uczynić w interesie własnym – tej największej dźwigni ludzkiego działania, a nie z miłości do prawdy i Ojczyzny. To ich działanie leży jednak także w interesie społeczeństwa. Musimy bowiem pozbyć się tego państwa bezprawia i jego oszukańczej elity. Już słychać nieprzypadkowo pogłoski, że „Wprost” będzie co tydzień ujawniało kolejnych ministrów Mazowieckiego – tajnych współpracowników SB. Na tapecie ma się znaleźć wkrótce prof. Henryk Samsonowicz, minister edukacji u Mazowieckiego, oczywiście przypadkowo ten sam, który zezwolił komisji Michnika na dostęp do akt bezpieki. Jeśli to prawda, ujawniony w zeszłym tygodniu TW „Pedagog” czyli prof. Andrzej Garlicki („Wprost” oraz „Ludzie Ubekistanu” w dziale AON na abcnet) specjalista od opluwania marszałka Piłsudskiego, byłby tylko wykonawcą planów właściwej agentury trzymającej się w cieniu w Instytucie Historycznym UW.

A tak na marginesie – dygresja. Moi informatorzy, w odróżnieniu od red. Nieskazitelnego, który ustami swego pełnomocnika prawnego zapewnia, iż teczek Drawicza i Fikusa nie czytał, są całkowicie wiarygodni. Kto zaś kłamał na oczach milionów telewidzów, zeznając przed komisją Rywina, wiarygodny nie jest, nawet jeśli nazywa się Michnik Adam.

Wracając jednak do meritum. Krytyczna postawa PO wobec prezydenta Kwaśniewskiego, może oznaczać, iść również I Departament w omawianym sporze stanie się języczkiem wagi i wesprze ABW.

Gdy obalimy III RP sytuacja się zmieni; wówczas społeczeństwo będzie zainteresowane by IV RP nie była budowana przy udziale agentury, natomiast służby, bez względu na to który ich klan wyjdzie zwycięsko z tego starcia, będą miały interes przeciwstawny. Do tego momentu pozostało jednak jeszcze sporo czasu.

Prezio przestał rozmawiać z żoną

Dawno minęły czasy, gdy Aleksander Kwaśniewski z Jolą wspólnie rozbijali spotkania opozycji, a później SKS-u na Uniwersytecie Gdańskim. Teraz już o niczym z sobą nie rozmawiają. Prezio nie wie z kim żona przebywa, rozmawia, a zwłaszcza co robi. Oczywiście Dochnala nie zna, ale jeszcze mniej wie cokolwiek o Fundacji żony, dlatego nie ma pojęcia, że Dochnal był w jej władzach przez półtora roku. Jolanta Kwaśniewska oczywiście spotkała sią z dochnalem tylko raz i nie wie, że wpłacił on na konto fundacji 700 tys. zł. Po prostu Dochnal kupił chleb i zostało mu trochę drobnych ciążących w kieszeni, nie wiedział co z nimi zrobić, a dźwigać się nie chciało, więc wpłacił na Fundację. Szkoda, że Dochnal nie przechodził obok Fundacji „Orientacja”, ale jakoś było nie po drodze.

Wierny Putinowi

Estoński komunista narodowy prezydent Rüütel – dawny sojusznik Jelcyna w jego walce z Gorbaczowem, nie czuje się lojalni wobec Rosji Putina i razem prezydentem Litwy Adamkusem odmówił wyjazdu do Moskwy na obchody porozumień Jałtańskich, inaczej rzecz jasna nasz „prezio”. Kluczową rolą w podjęciu decyzji o wyjeździe do Moskwy odegrał oczywiście doradca Ciosek. Sam prezydent tłumaczy nieudolnie, że pozostanie w Polsce byłoby pójściem na ręką tajemniczym spiskowcom, którzy chcą oskarżyć Polską o tworzenie bloku antyrosyjskiego. Rzecz w tym, że właśnie taki powinien być cel polskiej elity władzy, by nasz kraj stał się katalizatorem zjednoczenia krajów regionu zagrożonych wpływami rosyjskimi i sojuszem rosyjsko-francusko-niemieckim. Inny stanowisko mogą zajmować jedynie przedstawiciele orientacji prorosyjskiej, którzy chcieliby podporządkować nasz kraj temu właśnie aliansowi.

Obchody putinowskie w Moskwie pokazują dokładnie kto w Polsce znajduje się w obozie prorosyjskim a kto w polskim, środkowoeuropejskim i patriotycznym.

Prezio znalazł się między młotem i sierpem. Jeśli bowiem pod naciskiem opinii publicznej nie pojedzie do Moskwy, ryzykuje, iż na Kremlu odnajdzie się zakurzona stara teczuszka pt.: „Towariszcz Aleksandr”. Potem będzie ją można przypadkowo znaleźć lub kupić na bazarze.

Inne źródło informacji to raporty Grupy „Warschau” czyli delegatury Stasi w Warszawie. Dokumenty te znajdują się w instytucie Gaucka, a więc chyba nikt nie wątpi, że również są one w posiadaniu zachodnich wywiadów. Polski sąd lustracyjny, powołany do oczyszczania agentury, oczywiście ucieka od dokumentów z Instytutu Gaucka jak diabeł od święconej wody. Gdyby te dokumenty zostały wzięte pod uwagę w czasie procesu lustracyjnego, sąd nie mógłby uznać, że Aleksander Kwaśniewski został zarejestrowany jako tajny współpracownik SB ale nic z tego nie wynikało. Dokumenty Stasi mają jednak to do siebie, iż podobnie jak moskiewskie teczki, mogą się zmaterializować, wystarczy by odpowiednie osoby zwróciły się do Instytutu Gaucka. Kto się odważy.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010