PAMIĘCI PIOTRA SKÓRZYŃSKIEGO

Nie potrafię godzić się na nikczemnienie świata - napisał w liście pożegnalnym, przed popełnieniem samobójstwa Piotr Skórzyński. Był zdecydowanym konserwatystą, antykomunistą, a przede wszystkim wybitnym publicystą i analitykiem rzeczywistości społeczno-politycznej; w Jego artykułach nie sposób znaleźć płytkich, powierzchownych pseudoanaliz ani pisania "ku pokrzepieniu serc".       Poniżej publikujemy artykuł napisany w roku 2002, w którym Ś.P. Autor przedstawił rzeczywistą sytuację polityczną w Polsce: genezę, prawdziwy charakter oraz kierunek rozwoju Platoformy Obywatelskiej (jako partii obrońców interesów komunistów) oraz przyczyny klęski PiS (czy szerzej - obozu antykomunistycznego). Artykuł - naszym zdaniem - nader aktualny i dziś (niestety...).

Redakcja abcnet

No i obejrzeliśmy sobie w Brukseli pierwszy pokaz Państwa Europejskiego w działaniu: rozbicie pokojowej demonstracji chrześcijan i angostyków przestraszonych szybką islamizacją Europy /na razie zachodniej/. Bardzo trafne było uzasadnienie zakazu manifestacji: obawa przed wybuchem przemocy. I rzeczywiście: wybuch był. W wykonaniu policji, co prawda, ale to już szczegół.

  Władimir Bukowski powtarza uporczywie od lat: lewica musi stosować przemoc, bo bez niej nie może utrzymać „władzy utopii”. Tak samo będzie w UE. Wielu uważało, że przesadza. Wygląda na to, że jednak nie.

  Tymczasem u nas elegancki /podobno/ p. Rokita stał się na parę dni tematem nr 1 dla prasy; ciekawe jednak, że nikt z elokwentnych komentatorów nie przypomniał jak to elegancko zakończył swoje rządy w 1993 r. gdy przydzielił sobie i kolegom po sto milionów /ówczesnych/ zł. na odchodne. Dziś schował się w strefie cienia, razem ze Śpiewakiem: udowadniając, że tzw. skrzydło konserwatywne w PO było tylko medialnym wymysłem /o czym napisałem tu już zresztą pół roku temu/.

  Prawo i Sprawiedliwość nie wejdzie oczywiście w sojusz z ludźmi układu mostowego - i wielu innych układów, o których media ciągle boją się pisać - więc Platforma będzie skazana na to, co zostanie z tzw. lewicy. /Wystarczyło, że Lepper rzucił niegdyś Platformie jedno słowo - „złodzieje!” - a tak szumnie ogłoszona wówczas wojna z nim... po cichutku zgasła./ Wygląda na to, że PO pozostało już tylko zakwestionowanie prawidłowości wyborów. Tylko czy „Fred” się nie wystraszy?

  Cały ten zgiełk nasunął mi wspomnienia z lat 1987-1988. Wolna Europa miała już w Polsce parunastu w miarę regularnych rozmówców, których jakoś się SB nie czepiała. Dostarczali oni informacji, niekiedy dodając krótki komentarz. Spośród nich wyróżniali się dwaj młodzi interlokutorzy. O ile inni, choć koherentni, byli w jakiś sposób przejęci tym, co relacjonują - ci dwaj zadziwiali absolutnym dystansem do przekazywanych treści, jakby pojawili się z innego kontynentu, jeśli nie z jakiejś innej cywilizacji.

  Nazywali się Donald Tusk i Jan Rokita.

  Rokity prawie nie mogłem słuchać, bo miał przy tym afektowany głos, przywodzący na myśl pewne, hm, odchylenie. W dodatku ich wiadomości rzadko były ciekawe. Jednak z jakichś powodów stale do nich dzwoniono.

  Dlaczego ?

  Dobre pytanie. Zadałem je kiedyś w „Opcji” i opisałem bardzo dziwny życiorys Marka Łatyńskiego, ówczesnego dyrektora Rozgłośni. Po przejściu na emeryturę resztę życia spędził w Szwajcarii; kraju, gdzie życie bynajmniej nie jest tanie. Cóż, żadnych dokumentów nie widziałem. Po prostu wiedząc co nieco o żenującej niekompetencji CIA w tym okresie, a także o lewicowo-liberalnej opcji tam wtedy dominującej - zob. świadectwa Richarda Pipesa, Duane’a Clarridge’a i Richarda Bahra - dopuszczam możliwość, że p. Łatyński kierował się innymi motywami niż jego poprzednicy; by tak to łagodnie ująć. /Dokładny opis totalnego upadku RWE tamtego czasu znajduje się w pierwszym numerze „Kontry” z wiosny 1989 r./

  W blogosferze można teraz często przeczytać, że PiS już wygrał. To niebezpieczne wishful thinkinkg. Żeby wyrwać Polskę z postkomunizmu, trzeba zmienić sądownictwo - a do tego trzeba zmiany Konstytucji. Czyli 308 posłów. A siły stojące na straży status quo są potężne: nieformalna korporacja b. członków tajnych służb, prywatne telewizje, „Gazeta Wyborcza” i RFM, klepotokracja kontrolująca najróżniejsze rady nadzorcze, Monika Olejnik... i co najmniej cztery bogate partie. Żałosne coś nazwiskiem Kurtyka wolało złamać ustawę niż im się narazić. Można rzec, państwo prawo w działaniu.

  Jeśli nie przepełnia mnie optymizm to także dlatego, że nie dostrzegam większego poruszenia wśród społeczeństwa. Zdaje się nadal dominować wyobrażenie, że to nasi „spece” od spraw publicznych uporają się z nimi za nas, a my, zwykli ludzie, możemy nadal zajmować się sprawami prywatnymi. Być może zwiększoną aktywność można zauważyć wśród internautów, ale nikt nie wie, jak to się u nas przekłada na realną politykę. Na razie żyjemy na ziemi niczyjej, gdzieś między nieśmiałą nadzieją a cynizmem... z oferowanymi przez media pigułkami Murti-binga w najróżniejszych postaciach, kolorach i smakach.

  I z młodzieżą, która ucieka nawet do Nowej Zelandii...

  Nadzieja Układu na przetrwanie bierze się z poglądu, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma żadnych wpływów w mediach, raczej odwrotnie. Każdy już chyba widzi, że to TVN, Polsat, i „Gie-wu” z przystawkami w rodzaju „Tygodnika Powszechnego” stanowią prawdziwą opozycję - a politycy PO to tylko kukiełki w tym reality show.

  Jeśli nie uda się ich pokonać - Polska pogrąży się w apatii i beznadziei. A wtedy to dziedzice właścicieli PRL, jak prognozował niegdyś w „Życiu” Krzysztof Kłopotowski, utworzą silną formację... „nowoczesnych konserwatystów”.
 

 

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010