Ów czerwcowy czwartek

Nie zwykliśmy zamieszczać w naszym piśmie rocznicowych artykułów. Zbyt bowiem wiele jest w polskiej historii bolesnych dat i miesięcy. Tej rocznicy jednak nie sposób pominąć. Raz dlatego, ze dotyczy ona w sposób szczególny naszego rodzinnego miasta, dwa, że bardzo dużo wokół wydarzeń, które dziś po 33 latach wspominamy narosło fałszu i niedomówień.

W ów czerwcowy czwartek 1956 roku wołanie o chleb i wolność rozlegało się właśnie tu, na ulicach Poznania, dramatycznym krzykiem. Tym bardziej głośnym, że przyszło zań zapłacić jakże niejednokrotnie młodym życiem.

Nie chcemy dziś pisać o tych, którzy w tamtych dniach wiecowali, tworzyli delegaocje komitety, jeździli na rozmowy do Warszawy. Zwykle to właśnie im poświęca się najwięcej uwagi w historycznych opracowaniach. Zresztą oddajmy sprawiedliwość: chcieli dobrze, nie wiedzieli, że ta droga prowadzi donikąd.

Dziś swe głowy chcielibyśmy schylić przed tymi, którzy nie zawahali się chwycić za broń. Kim byli? Co myśleli? Ci, którzy szturmowali gmach UB na ul. Kochanowskiego, ci, którzy rozbrajali posterunki milicji w Kórniku, Swarzędzu, Kazimierzu... Kto dziś pamięta o tych studentach, którzy do ostatka bronili się w jednej z wieżyczek gmachu uniwersytetu na Pl. Mickiewicza (wówczas Stalina), póki nie zmiotła ich seria ciężkiego karabinu maszynowego z czołgu? Kto dziś pamięta o tych, którzy samotnie walczyli ostrzeliwując się ze strychów kamienic? Prawda, była ich garstka, ale to nie znaczy, że możemy pominąć ich milczeniem. Nikt nie wie ilu z nich zginęło. Ale o nich zwłaszcza pragniemy ocalić dziś pamięć. Uszanujmy ich śmierć. Są nam szczególnie bliscy, gdyż umierali nie z myślą o ludzkiej twarzy socjalizmu, lecz marzeniem o Wolnej i Niepodległej.

Cześć ich pamięci.

/kod/

Głos Poznańskich Liberałów 1988-1989