OPOZYCJONISTA TEŻ CZŁOWIEK

Niechętnie przystępuję do napisania czegokolwiek na temat spotkania opozycji wielkopolskiej w dniu 12 stycznia br. z Tymczasowym Zarządem Regionu Wielkopolska NSZZ "Solidarność", które odbyło się z inicjatywy tego ostatniego. Niechętnie gdyż nie uważam, aby należało pisać cokolwiek więcej niż te parę słów zawartych w komunikacie oficjalnym z omawianego tutaj spotkania.

Zasadniczo przyczyny są dwie. Po pierwsze spotkanie nie wniosło niczego nowego, tym bardziej budującego do obrazu poznańskiej opozycji. Po drugie mógłbym napisać tylko uwagi krytyczne i mało konstruktywne, co jak wiadomo, w dzisiejszych czasach jest wielce niepożądane. Niestety niezbadane są koleje losu.

Otóż któregoś wieczoru zabrałem się do czytania zebranej ostatnio prasy niezależnej. przeglądam, przeglądam i wreszcie do rąk biorę 90-ty numer "Solidarności-Poznań, a w nim znajduję relację reportera tejże gazetki ze wspomnianego wyżej spotkania. Czytam i jakbym obuchem dostał, gdy z lektury dowiedziałem się, iż najważniejszą z moich wypowiedzi (bo jedyną zamieszczoną) było – cytuję: "Przedstawiciel LDP"N" prosi o uściślenie formuły spotkania, jego zdaniem powinniśmy sprecyzować stanowisko w sprawach ogólnych. Co do Komitetu Obywatelskiego uważa, że powinien on stworzyć platformę współpracy dla wszystkich organizacji politycznych".

Tak łatwo jednak nie dałem się sprowokować. dla własnego zdrowia psychicznego zaistniały fakt wytłumaczyłem sobie bardzo szybko i bardzo prosto, poza tym złość ulatuje ze mnie dość łatwo. Widocznie dla reportera "S-P" ważniejsza była moja prośba o uściślenie formuły i o wypowiadanie się na tematy ogólne, aniżeli to co powiedziałem na zaproponowany temat od siebie, jako przedstawiciel LDP"N" na to spotkanie. (Założywszy nawet, że miał on absolutne prawo tak myśleć, fakt ten budzi we mnie nadal kontrowersje).

W odniesieniu do mojej rzekomej wypowiedzi dotyczącej Komitetu Obywatelskiego pomyślałem, że dla osoby dobrze zorientowanej, a tym bardziej czytającej "Głos Poznańskich Liberałów" (i nie tylko) wydać się musi podejrzane, że oficjalny przedstawiciel LDP"N" mógłby sobie pozwolić na wypowiadanie podobnych poglądów. Szczególnie ja, jako najbardziej zsubordynowany członek partii, znający przy tym nieomalże na pamięć treść komunikatu w sprawie powołania KO przy Lechu Wałęsie, podpisanego wspólnie z Solidarnością Walczącą w W-wie 30.12.88 r. nie mogłem czegoś takiego powiedzieć.

Wszystko skończyłoby się dobrze i nie "popełniłbym" tego artykułu, ale moja żądza wieści z regionu spowodowała, że przeczytałem krótką notkę pod tytułem "Solidarność Walcząca znowu walczy z Solidarnością" i na koniec list "Do redakcji Solidarności-Poznań i nie tylko". List, poparty konkretami, zawiera zarzuty nierzetelności i nieścisłości. Redakcja w uzupełnieniu do listu obiecuje poprawę, a ja w duchu szczerej chęci współpracy chciałbym jej w tym zamierzeniu dopomóc i zwrócić uwagę na kilka rzeczy dotyczących zamieszczonych materiałów o tym samym spotkaniu w dniu 12.01 br., choć nie tylko.

Ad rem. W notatce "SW znowu walczy z S" czytamy: (...) Przestańmy tracić energię, czas i papier na podszczypywanie się. Właśnie po to, żebyśmy się lepiej poznali zrozumieli i zrobili coś wspólnie – zwołane zostało to spotkanie. (...) Zresztą nie tylko wg reportera (czy może redakcji "SP" – brak podpisu pod notatką), ale również wg W. Chossy (TZR) temu celowi miało służyć to spotkanie. Odnoszę wrażenie, że aby się lepiej poznać czy też zrozumieć nie trzeba organizować takich spotkań, wystarczy chyba bacznie obserwować poczynania organizacji czy partii i wnikliwie czytać jej prasę.

Ktoś może powiedzieć, że ta prasa nie dociera do wszystkich w należytym stopniu, to prawda, ale takie spotkanie to nie miejsce na omawianie problemów kolportażu. Poza tym (nie chciałbym być uznany za uszczypliwego) osobom będącym swego rodzaju elitą opozycji powinno zależeć na znajomości różnych opcji politycznych. Dla zapoznania się z kondycją "Solidarności" w regionie powinno wystarczyć przejrzenie kolejnego numeru "S-P" i przeczytanie tam ile jest komitetów organizacyjnych, ilu członków itd., itp. Powtarzam ponownie, spotkanie całej regionalnej opozycji nie może służyć takim celom. Co do innych zarzutów zawartych w 2/22 nrze SW HCP P-ń stawianych TZR-owi to zgadzam się się z nimi w dużej mierze. ciekawi mnie tylko, czy redakcja "S-P" przez kumoterstwo z TZR-em nazywa je pustymi epitetami, czy też...?

Co prawda, ja osobiście pewnie nie wymyśliłbym tak wykwintnego określenia na nasze przemiłe zgromadzenie w stylu "konferencja Urbana", ale jakby się bliżej przyjrzeć to kto wie, kto wie?

Janusz Pałubicki np. na pytanie o zasady rozdziału środków materialnych, stwierdził że wymogiem sponsorów jest, aby były one przeznaczone na cele pozapolityczne. Albo zapomina o faktach, albo mówi półprawdy. Aby nie być ponownie posądzony o uszczypliwość zakładam, że zapomniał, np. o pieniądzach wyasygnowanych przez Kongres Stanów Zjednoczonych dla opozycji w Polsce. Tak, dla opozycji w ogóle, a nie tylko i wyłącznie "Solidarności". Zresztą zastanawiam się czy "Solidarność" nie traci swego opozycyjnego charakteru. Wielokroć Lech Wałęsa ostatnimi czasy, i nie tylko, mówi o wspólnej sprawie i wspólnej Ojczyźnie. Straciłem pewność czy dla niego i kierownictwa "S" (m.in. Janusza Pałubickiego) nie jest to przypadkiem wspólna sprawa i Ojczyzna społem z komunistami. Zakładając, że to właśnie komunizm lub tzw. realny socjalizm jest największym nieszczęściem tego kraju, misternie preparowana układanka zaczyna się rozsypywać. Co to za opozycja, która nie chce zmienić obecnego ustroju politycznego i społecznego, albo porządku prawnego PRL? Na straży tego porządku stoją komuniści, z nimi to właśnie chce się dogadać Lech Wałęsa i spółka (dla podkreślenia powtórzę do spółki należy również Janusz Pałubicki). Dobrze, teraz mogę być posądzony o uszczypliwość i złośliwe ustosunkowanie się. Owszem, ale ja nie mam zamiaru nikogo głaskać po głowie i chwalić, gdy się nie zgadzam z tym co robi. Nie na tym wg mnie polega polityka.

I dlatego uważam, że jest wiele racji w omawianej notatce z SW HCP.

Powracając do wypowiedzi Janusza Pałubickiego. O Grupie Roboczej KK powiedział, że "dla KKW jest to sprawa marginesowa, której wydźwięk jest głównie propagandowy". Zapomniał chyba o poparciu jakim cieszy się to ciało w kilku ośrodkach w kraju.

O "tajemnych" spotkaniach Wałęsy z Kiszczakiem i członków KKW z członkami BP KC PZPR wyjaśnił: "poza tymi, o których mówią komunikaty, nie było innych spotkań Wałęsy z Kiszczakiem. Istnieje kanał Stelmachowski-Ciosek wykorzystywany wyłącznie do przekazywania informacji związanych z terminami kolejnych spotkań przygotowujących okrągły stół". Aby nie być posądzonym o brak merytorycznych uwag, a także o to, że jestem osamotniony w swoim stanowisku, pozwolę sobie, w kontekście ostatniej wypowiedzi Janusza Pałubickiego, zacytować ustęp z artykułu zamieszczonego w CDN-GWR nr 254 z 16.01.1989 pt. "Co kombinuje Komitet Obywatelski" podpisanego – Śledź: "... od czasu powstania koncepcji «okrągłego stołu» we wrześniu, odbywają się regularne spotkania zainteresowanych. Ze strony rządu uczestniczą w nich przeważnie Rakowski i Ciosek, z drugiej Mazowiecki, Geremek, Stelmachowski, Szczepański. Także Wałęsa miał około 10 spotkań z Rakowskim i Cioskiem (pisano o 2) i tyle samo z Kiszczakiem. Na spotkaniach omawiano m.in. sprawę Komitetu Obywatelskiego".

Przewodniczący TZR na prośby o sprecyzowanie stanowiska w sprawach Komitetu Obywatelskiego oraz "okrągłego stołu" odparł, że TZR nie przystępuje do "okrągłego stołu" jako samodzielna organizacja, więc może się wypowiadać tylko jako członek KKW, a także wyjaśnił czym ma być lub czym jest Komitet Obywatelski w rozmyśle tworzących go osób.

Ja natomiast w swojej naiwności myślałem, że dowiem się od kogokolwiek z TZR-u jakie jest przeważające stanowisko szeregowych członków "Solidarności", których przecież gospodarze spotkania mieli reprezentować na zewnątrz związku i w jego kierowniczych gremiach. Brak jakiejkolwiek wypowiedzi w ty, kontekście może dobitnie świadczyć albo o nieudolności poznańskich władz związku lub też o tym, iż wiele racji ma "samozwańcza" – jak to określa redakcja "S-P" – GR KK, mówiąc o zaniku demokratycznych mechanizmów działania NSZZ"S".

Aby, jak radzi "S-P", nie tracić już więcej energii, czasu i papieru na podszczypywanie się jeszcze tylko jedna uwaga. Pod koniec spotkania dowiedziałem się pewnej ważnej rzeczy, tej mianowicie, iż jest to spotkanie jawne. Pocieszam się, że nie był wynik złej woli, ale tylko nie do końca przemyślany pomysł, czy niedopatrzenie. Czasem nie ma się co przejmować pozostawaniem niektórych w konspiracji, gdy o spotkaniu trąbi pół Poznania. Pocieszam się, bo gdyby to była zła wola oznaczałoby to brak elementarnej lojalności w stosunku do części opozycji.

Ale to tylko niedopatrzenie – ludzka rzecz.
Opozycjonista też człowiek.

Przedstawiciel WO LDP"N" na spotkanie opozycji wielkopolskiej w dniu 12.01.89 r.
[Grzegorz Berger]

PS. Dla ścisłości i rzetelności informacji, o którą prosił M. Kotwicz w liście do redakcji "S-P" chciałbym przypomnieć, że w spotkaniu brał udział także przedstawiciel MR"S".

Głos Poznańskich Liberałów 1988-1989