OJ, PRZYJDZIE DZIEGIELEWSKI I....

Na początku lat 60-tych z rodziną mieszkaliśmy w Łodzi na ul. Sienkiewicza 39 w typowej kamienicy - "studni". Oczywiście "podwórko" kierowało się wśród chłopaków z podstawówki swoimi prawami a głównym zajęciem było korzystanie z dóbr podwórkowych typu dachy komórek i trzepak. Środowisko kolegów w przeciętnym wieku 7-8 lat było bardzo zróżnicowane od dzieci robotników po inteligencje "wrzucona" w czynszowe (moi dziadkowie po powrocie z obozów niemieckich na zachodzie nie mogli wrócić do swojego domku z trudem wybudowanego tuz przed wojna na Radogoszczu - dziś zacna dzielnica Łodzi a dawniej - peryferie miasta).

Chłopaki jak to chłopaki ciągle coś tam kombinowali jak nie z "sąsiadami z drugiej bramy" to miedzy sobą. Punktem kultowym był oczywiście trzepak na którym toczyliśmy zawody typu kto dłużej będzie zwisał głową do dołu lub ile zrobi fikołków. Przez jakiś czas trzepak był dobrem ogólnym - wręcz neutralnym terenem takim, ze nawet dziewczyny mogły zen korzystać. Do czasu...

Kiedy skończyły się wakacje i zaczęła się szkoła, okazało się że część z kolegów "zakumplowała się" z "brama obok" czyli kolegami z sąsiedztwa. To spowodowało, że poranny skrót do szkoły - przez dachy komórek został skutecznie zablokowany i z tornistrami musieliśmy rano chodzić na około by uchronić się przed porannym mordobiciem. Ale wyłamowcom było mało i zaczęli sprowadzać kumpli na NASZE podwórko. A że byli trochę starsi od nas to szybko zaanektowali trzepak jako swoje terytorium... Wtedy atmosfera wspólnoty prysnęła z dnia na dzień i sytuacja wydawała się beznadziejna. Nam pozostało bawić się albo w kolarzyków, kapsle albo ulepszać zdezelowany jeden rower w postaci zamontowania na niego kierownicy od auta. Co prawda skończyło się to strupami na kolanach i łokciach ale cóż było robić kiedy trzepak stracił dla nas swoja ważną role...

Tego co działo się na podwórko na dłuższą metę nie wytrzymał dozorca Dziegielewski, który z nami się trochę wcześniej nawojował a teraz doszło mu towarzystwo z zewnątrz. Co swój wróg to swój a nie obcy mi tu będzie się rządził i... przepędził z trzepaka obcych i nas tez przy okazji...

I tak sobie myślę, że dzisiaj tym podwórkiem jest nasze Państwo a trzepakiem jego dobra. Widząc co dzieje się w relacjach "kumpli" i w przepychance o uprawnienia to żywo przypomniała mi się ta dziecinna historia. A ten trzepak to niczym samolot rządowy - nie dam bo nie, to my mamy swoje racje a jak trzeba to z kuplami z drugiej bramy...
A może o to właśnie chodzi, by udostępnić swoje "terytorium" kumplom z sąsiedztwa?

Oj przyjdzie Dziegielewski i w końcu pozamiata towarzystwo... a nam pozostaną strupy na kolanach i łokciach

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010