"OBOZY KONCETRACYJNE" - NIEMIECKIE CZY POLSKIE?

Światowe media wciąż posługują się skandalicznym sformułowaniem „polskie obozy koncentracyjne” czy „polskie obozy śmierci”. Dochodzi do nich, pomimo coraz częstszym i coraz bardziej zdecydowanym reakcjom: polskich służb konsularnych, środowisk polonijnych, czy wreszcie polskich mediów. Zastanawia zatem, skąd ten upór w zrzucaniu odpowiedzialności na Polskę, która jest największą obok narodu żydowskiego, ofiarą hekatomby, zgotowanej nam przez nazistowskie Niemcy. Niestety, to efekt zmasowanej nagonki na polskość trwającej latami, ale także braku polskiej polityki historycznej i przesadnej skłonności do kajania się i brania na siebie winy za czyny przez nas niepopełnione.  

Krzywdzące nas tezy o „polskich obozach koncentracyjnych” padają często w amerykańskich, brytyjskich i innych zachodnich mediach. Szczególnie bolesne jest jednak pojawianie się ich w mediach niemieckich. Ostatnio, „Nasz Dziennik” poinformował, że dopuściła się tego w swoim poniedziałkowym wydaniu, opiniotwórcza gazeta „Die Welt”, określając „polskim” obóz zagłady w Majdanku. Artykuł spowodował reakcję Ambasady RP w Berlinie. W odpowiedzi, niemiecki dziennik przeprosił dwa dni później na swojej stronie internetowej, a w dniu następnym wydrukował na stronie siódmej swojej gazety sprostowanie, to jednak samo tłumaczenie naczelnego tego pisma: „To dla mnie zagadka, jak do tego doszło” - jest mało wiarygodne. Zwłaszcza, że autorka tekstu Miriam Hollstein, jest osobą urodzoną w roku 1970, winna zatem mieć większe wyczucie empatii od swych starszych kolegów po fachu względem narodu polskiego. Zastanawia także, jak określana przez nią jako „niefortunna pomyłka wynikła z pośpiechu”, mogła się przedrzeć także przez kolejne etapy redagowania tekstu.  

Antypolska polityka informacyjna

Niestety, to nie pierwszy i nie jedyny przypadek podawania w mediach niemieckich dezinformacji na temat hitlerowskich obozów zagłady. Jak podaje „ND” można się o tym bardzo łatwo przekonać, wpisując do jakiejkolwiek internetowej wyszukiwarki słowa „Polnische Konzentrationslager”. W ciągu kilku chwil trafiamy na inne niemieckie strony. Tak jest na przykład na stronie „Deutsche Welle”, gdzie w życiorysie oprawcy Klausa Barbie, można przeczytać, że wysyłał on tysiące Żydów do „polskiego obozu koncentracyjnego”. W ślad za mediami idą również organizacje i politycy. Na internetowej stronie lewicowej „Links-jugend” z Saksonii, czytamy o planach „pięciodniowego wyjazdu młodzieżowej grupy naukowej do byłego polskiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz”.

W przeszłości, podobne haniebne określenia, pojawiały się także w innych niemieckich publikatorach. Takie informacje podawał m.in. hamburski tygodnik „Der Spiegel”, który w marcu 2006 roku, na swoich łamach pisał: że niejaki Aleksander Dolezalk, w Poznaniu oraz Łodzi spieniężył ubrania i inne wartościowe przedmioty pochodzące z „polskich obozów zagłady”. W podobnym tonie pisano w dziennikach: „Tagesspiegel”, „Tageszeitung”, „Muenchen Merkur”, „Rheinische Post” czy „Süddeutsche Zeitung”, który w styczniu 2006 roku podawał informację, że „w polskim obozie Chełmno” już pod koniec 1941 roku rozpoczęto masowe mordy.

Należy przy tym dodać, że żadne niemieckie medium nie pisze jednocześnie np. o austriackim Mauthausen, więc licznie pojawiające się tłumaczenia, że „chodzi jedynie o lokalizację” w odniesieniu do opisywanych „obozów” jest po prostu nieuzasadnione. Te wszystkie „niby” pomyłki składają się po prostu na antypolską politykę informacyjną. Jest to zatem celowa akcja mająca osiągnąć efekt propagandowy. Chodzi bowiem o to, aby w świadomości społecznej Europy Zachodniej oraz za oceanem utrwalić pogląd, że odpowiedzialność za obozy organizowane przez Niemców, w których dokonywali oni zbrodni ludobójstwa, ponosi strona polska. Pomija się zarazem zupełnym milczeniem fakt, że w większości z nich, eksterminowani byli również Polacy, jak chociażby w Auschwitz, gdzie pierwsze numery jenieckie należały właśnie do Polaków. Zupełnie zapomina się również o tym, że państwo polskie było w tym czasie pod okupacją niemiecką i to zupełnie inną, z jaką do czynienia miały podbite przez Niemców narody Europy Zachodniej.    

Polskie Centrum Martyrologii w Berlinie

Przy okazji ostatniego incydentu powrócił problem, jak polskie władze powinny reagować na podobne przypadki. Dobrze się stało, że polski rząd rozważa wytoczenie gazecie „Die Welt” procesu o duże odszkodowanie. Być może głośny proces i zasądzona, miejmy nadzieję, duża kwota odszkodowania np. na sfinansowanie leczenia ofiar nazizmu, wyczuliłyby inne zagraniczne media, że owo, tak często padające z polskim przymiotnikiem nieuczciwe sformułowanie, Polaków po prostu oburza. Znany berliński adwokat Stefan Hambura, podpowiada jeszcze inny pomysł, stworzenia w centrum Berlina – Centrum Historii i Martyrologii Narodu Polskiego. Wydaje się, że inicjatywa taka byłaby skutecznym lekarstwem na zanik niemieckiej pamięci w tej materii. Zwłaszcza, że Romowie mają już na terenie Niemiec w miejscowości Heidelberg swoje Centrum Dokumentacji i Kultury, Żydzi także mają swoje Centrum w Berlinie, a obie placówki są dotowane z budżetu oficjalnych niemieckich czynników państwowych. I tylko żałować należy, że władze Niemiec, tak nierówno traktują poszczególne narody, które tyle od nich wycierpiały, w niedalekiej przecież przeszłości.

Więcej wymagajmy także od samych siebie  

Samo przywrócenie, polskiej polityce historycznej, przed trzema laty, jej godności i znaczenia nie wystarczy. Prawdą jest, że teraz nasze placówki dyplomatyczne, reagują już częściej i bardziej skutecznie. Jednak sama reakcja nie wystarczy, gdy znowu, coraz częściej w stosunkach międzynarodowych, pojawia się ta dobrze nam znana polska słabość w akcentowaniu niezbywalnych praw narodu. Niedopuszczalnym jest choćby tak bulwersujące zaproszenie przewodniczącej Związku Wypędzonych do rady honorowej komitetu budowy „Kopca pamięci i pojednania” na terenie KL Auschwitz. Jak i zasiadanie w tej radzie tak wielu polskich parlamentarzystów, wspólnie z Eriką Steinbach, a więc z osobą, która całą swoją działalność publiczną ukierunkowała na pomniejszanie i relatywizowanie znaczenia zbrodni nazizmu niemieckiego. I jeszcze jedno. W tych dniach, pod informacjami na temat niestosownego sformułowania dziennika „Die Welt” na polskich portalach internetowych pojawiły się wpisy bagatelizujące sprawę lub narzekające na przesadne wyczulenie historyczne Polaków. Tymczasem, zbrodnia ludobójstwa dokonywana w obozach zagłady, zasługuje na traktowanie z najwyższą powagą. Jej bagatelizowanie, to jakby zaproszenie do wybielania się kata kosztem ofiary!!!

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010