1. XYZ - UWOLNIMY LECHA WSADZIMY WOJCIECHA?

Na początku czerwca TKK i RKW Mazowsza, zagrożone utratą wiarygodności, zaczęły zastanawiać się nad możliwością przeprowadzenia jakiejś sensownej akcji, np. strajku powszechnego. Ponieważ RKW będzie jeszcze się bardzo długo zastanawiał, zużywając swą energię, jak można się domyślać na tworzenie konspiracyjnych klubów dyskusyjnych – dla władzy nieszkodliwe, a dla przywódców potrzebne jako alibi, że coś się jednak robi – rozważmy i my, zanim zaskoczą nas te wszystkie wypadki, dwa przeciwstawne warianty taktyki. Taktyka świadomego męczeństwa – Apel o strajk powszechny. Jednodniowy lub dłuższy, słabo przygotowany, bez systemu łączności i obrony zakładów pracy, a za to z klubami dyskusyjnymi. Dotychczasowa, półroczna taktyka oparta na wykazywaniu braku woli walki, działaniach pozorowanych i wyciąganiu ręki do okupanta ostatecznie przeżyła się w dniach 1 – 3 maja. Żywiołowe (niestety) manifestacje postawiły podziemne kierownictwo „S” wobec faktów dokonanych. Nie mogło ono dalej nic nie robić (poza proponowaniem władzy kompromisu), na co zmarnowano 6 miesięcy. Musiano, co najmniej, przyłączyć się do społeczeństwa, by nie stracić swej pozycji i kontroli nad ruchem. Stąd apel o strajk 13 maja. W dużej mierze nieudany i akurat 13 maja niepotrzebny, bo ogłoszony w momencie odpływu energii społecznej po 3 maja, całkowicie nieprzygotowany (w skali kraju, co nie wyklucza przygotowania w kilku zakładach), a co najgorsze – kosztowny. Znów musimy ponosić koszty (zwolnienia z pracy najlepszych działaczy), a komunistom nie zaszkodziliśmy. O ile lepiej było wezwać do strajku 13 czerwca – mobilizacja przed obchodami czerwcowymi – zachowując do tej pory spokój. A tak nieprzygotowany strajk stał się tylko okazją dla władz do pacyfikacji, zwłaszcza mniejszych zakładów. Większe akcje, które zakończyły się powodzeniem (zwłaszcza manifestacje 3 majowe) miały charakter żywiołowy, a już na pewno nie przygotowywało ich podziemne kierownictwo „S”, co mu chluby nie przynosi i dowodzi kompletnego braku sprawnej struktury organizacyjnej. Oczywiście można nadal czas tracić na kluby dyskusyjne, zamiast tworzyć aparat organizacyjny, ale wówczas należy też przygotować sobie ciepłe walonki i liczyć się z rychłym umieszczeniem w obozie pracy na czas nieokreślony.(1) Comiesięczne strajki, każdego 13-tego, 15 minutowe lub nawet godzinne, doprowadzą jedynie do oczyszczenia zakładów pracy z … działaczy „S”. Na dobrą sprawę już dziś można by zamknąć połowę fabryk z braku surowca i zwolnić ich załogi. Okupant boi się jednak takiego rozwiązania, wolałby zwalniać ludzi stopniowo. Strajki 15 minutowe przychodzą mu z pomocą, może wyrzucić za bramy najaktywniejszych przeciwników, najlepszych ludzi zastraszyć resztę. Z naszej strony jest to samobójcza taktyka i kierownictwo chyba uświadamia sobie jej niebezpieczeństwa. Coś jednak trzeba robić. Trzeba dostarczyć ludziom jakieś formy działania, by nie odeszli lub sami nie podjęli bardziej radykalnych kroków (to zaś spowodowałoby utratę kontroli kierownictwa „S” nad ruchem). Manifestacje nie wchodzą w grę, bo należałoby wówczas opowiedzieć się za utworzeniem grup samoobrony, a ciężar decyzji jest za wielki, żeby podjęli go ludzie chorzy na brak wyobraźni. Nie jest również brane pod uwagę tworzenie podziemnego aparatu władzy, silnych struktur organizacyjnych z zawodowymi konspiratorami jak za zaborów lub poprzedniej okupacji (zaplecze, łączność, hierarchia, administracja itp.). Każdy taki aparat zacząłby żyć własnym życiem, tj. uzyskałby pewną autonomię działania ... do realizacji własnych celów, w tym wypadku obalenia komunizmu, i jeśli przywódcy sprzeciwiliby mu się, to by ich wymienił. Pełną kontrolę nad ruchem sprawuje kierownictwo „S” dopóki samo jest zorganizowane, a między nim a masami związkowymi znajdują się jedynie krążące apele oraz wezwania. W rzeczywistości kierownictwo nie dąży ani do walki z okupantem, ani do obalenia jego władzy, gdyż nie wierzy w zwycięstwo. Powtarza się sytuacja z 1830 roku. Przywódcy powstania listopadowego m. in. dlatego przegrali je, ponieważ nie mieli odwagi zwyciężać, nie potrafili nawet myśleć o zwycięstwie, pochłonięci nierealnymi staraniami o kompromis z carem, przepuścili wielką szansę. Każdą, przez pomyłkę, wygraną bitwę traktowali jako fundament owego kompromisu, a nie zaś jako początek rozgromienia wroga. Konsekwencją była totalna klęska. Opór pozorowany (noszenie oporników, wypisywanie listów itp.) zostaje więc zastąpiony działaniami fikcyjnymi – tworzenie klubów dyskusyjnych (ludzie będą przez jakiś czas czymś zajęci, będą mieli co robić, nie tworzą niczego). Ponadto spełniają one jeszcze jedną bardzo ważną funkcję dla kierownictwa – pod płaszczykiem demokracji (wszystko trzeba przedyskutować, niech wypowiedzą się masy członkowskie, itd.) uwalniają od konieczności podejmowania samodzielnych decyzji, do podjęcia których przywódcy jeszcze nie dorośli. Zawsze się będzie można zasłonić wolą dyskutujących. A przy okazji przedyskutować w skali kraju datę strajku, wolę poszczególnych zakładów i grup, komendy i drogi, które należałoby zablokować, itp. Zupełnie tak, jakby Piłsudski przed bitwą warszawską 1900 roku przeprowadzał wśród żołnierzy referendum, czy uderzenie z południa jest najsłuszniejsze. Proponuję wnioski z dyskusji spisać i od razu przesłać do Pałacu Mostowskich, w ten sposób zaoszczędzimy czasu, pracy i pieniędzy, a wynik i tak będzie ten sam. TKK i RKW Mazowsza zdały sobie sprawę, że muszą jednak „coś” zrobić, i że owo „coś”, prędzej lub później, przybierze formę strajku powszechnego. Nie traktują go jednak poważnie – jako broni – a jedynie jako straszak na władzę, wstęp do kompromisu, niczym bitwa Grochowska w 1831 roku. Władza o tym wie, ustępować nie ma zamiaru, jeśli zaś się przestraszy, to po prostu przygotuje się lepiej i nas rozbije, my bowiem przygotowani nie będziemy wobec niechęci naszego kierownictwa do tworzenia podziemnych struktur władzy (Polskiego Państwa Podziemnego). Jak pisze Bujak, TKK powinna objąć kierownictwo strajku, który już wybuchł. A kto go ma w takim razie przygotować. Przecież to powinno być najważniejszym zadaniem właśnie TKK! Strajk taki jeśli ma się udać musi być połączony z obroną zakładów pracy, a więc jego warunkiem jest utworzenie grup samoobrony i przygotowanie fabryk do odparcia ataku ZOMO. Jest wojna, a to oznacza ofiary. Odwlekaniem decyzji, ucieczką od przyjęcia odpowiedzialności, rozmywaniem problemu, unikaniem mówienia prawdy, by nie być zmuszonym do wyciągania niepożądanych wniosków, nie zmniejszymy ofiar i cierpień. Wprost przeciwnie – zwiększymy je. Ofiary są nieuniknione, chodzi jedynie o to, by nie poszły na marne. Musimy mieć odwagę podejmowania kontrowersyjnych decyzji. Tak naprawdę przecież nie wiemy, które decyzje okażą się ostatecznie słuszne. Jak można się spodziewać, przywódcy nie chcą wziąć na siebie odpowiedzialności za nieuniknione ofiary, nie wezwą do obrony zakładów pracy i zorganizowania grup samoobrony. Nie zajmując stanowiska w tej sprawie, spowodują jeszcze większe straty w razie wybuchu strajku powszechnego. Izolowane grupy będą się broniły na własną rękę w niektórych fabrykach, bez pomocy, koordynacji oraz wsparcia innych zakładów zostaną zmiażdżone. Więzienia wypełnią się tysiącami członków „Solidarności”. Rząd skorzysta z sytuacji i zwolni z pracy setki tysięcy ludzi. Kościół i kierownictwo „S” będzie ograniczało się do wezwań o zaprzestanie oporu celem uniknięcia dalszych ofiar itp. Milicja w poczuciu bezkarności, będzie zbierała owoce nieprzemyślanej, kunktatorskiej polityki. Strajk nie połączony z obroną czynną jest świadomym robieniem z ludzi męczenników przegranej sprawy. A przecież celem naszej wielkiej walki jest godne życie, nie zaś męczeństwo całego narodu. Zdajemy sobie więc sprawę, że za krytykowanie kierownictwa „S” zostaniemy posądzeni o działalność prowokatorską, wariacką, bądź w ogóle nie zauważeni. Wiadomo: pies szczeka, karawan idzie dalej, niestety – na cmentarz. Taktyka rewolucyjnego samobójstwa. 1. Zejście do prawdziwej konspiracji – chodzi nam o metody organizacji. 2. Przygotowanie podziemnych struktur władzy, w tym Rady Jedności Narodu, administracji, itp. 3. Przygotowanie w konspiracji, a nie na zebraniach dyskusyjnych, zakładów pracy do obrony, grup samoobrony (chodzi o obronę przed atakami ZOMO, a nie działania terrorystyczne lub wojskowe) prowadzenie działalności propagandowej w wojsku itp. 4. Wydanie rozkazu rozpoczęcia strajku generalnego, ogłoszenia przejęcia władzy przez RJN i mianowanie Rządu Narodowego. 5. Walki, rozpad wojska i władzy okupacyjnej, wkroczenie Rosjan. 6. Walki z Armią Czerwoną, hekatomba ofiar, początek konfliktu światowego w Europie. „Kto przeżyje wolnym będzie…” Widzimy zatem, że o ile taktyka pierwsza może przynieść tylko ofiary, bez nawet lokalnych sukcesów, o tyle druga jest przedwczesna. Nie idzie bowiem o to, by Rosja potknęła się o Polskę, ale by ugrzęzła, gdzieś w świecie i umożliwiła nam skorzystanie z dogodnej sytuacji. Musimy zatem realizując punkty 1 – 3 taktyki rewolucyjnej czekać na odpowiedni moment. Skierowując całą naszą energię na przygotowania, a nie na dyskusje. Owe przygotowania musimy podjąć sami tzn. w ramach zakładów pracy, nie czekając na decyzje RKW, których nigdy nie będzie, ale postawić kierownictwo wobec faktów dokonanych. Niestety nie możemy jedynie czekać, musimy również od czasu do czasu organizować wystąpienia tzn. strajki lub manifestacje. Opowiadamy się raczej za manifestacjami, bowiem wówczas represje okupanta trafiają najczęściej w próżnię. 90% aresztowanych po 3 maja nie miało nic wspólnego z demonstracjami. Manifestacje muszą jednak mieć swą obronę. Nie wolno bezbronnych ludzi wydawać na łup policji. Policja tylko wówczas nie będzie katowała, gdy sama będzie się bała. Przykład Krakowa z 13 maja powinien wszystkich przekonać (bezbronny tłum masakrowany przez bezkarne ZOMO). Nie sposób też przygotować udanego strajku generalnego przed uprzednim zneutralizowaniem donosicieli i kolaborantów. Czas, by się przekonali, że im wszystkim policja nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Na koniec akcent optymistyczny. Wykradzenie J. Narożniaka świadczyłoby, że kończy się okres czekania na zmiłowanie władz i bezpłodnego gadulstwa, a zaczyna się działanie, tworzenie organizacji. Przypis: (1) Naszym zdaniem bierność kierownictwa „S” nie wynika ze złej woli, lecz z niedostrzegania celu walki i obawy (słusznej) przed rosyjską inwazją. Nie zarzucamy przywódcom „S” złej woli lub zdrady, lecz brak programu politycznego, zagubienie w sytuacji politycznej, której nie przewidywali, krótkowzroczność itp. Mamy przecież prawo od przywódców narodu wymagać więcej niż od zwykłych działaczy pionu socjalnego, normalnych związków zawodowych.

Autor publikacji
"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983