1. XYZ - DLACZEGO KRYTYKUJEMY?

Stado Baranów kierowane przez wilka jest groźniejsze niż stado wilków kierowane przez barana. Red. „Jestem odpowiedzialny nie tylko za taką czy inną decyzję, ale również za niepodjęcie decyzji ?” Zb. Romaszewski Od pierwszego numeru naszego pisma ostro krytykowaliśmy postawę tych kilku działaczy „Solidarności”, którzy siłą ciężkości /a raczej bezwładności/ stanowią podziemną część władz ”S”. Doszliśmy jednak do wniosku, że nasza krytyka nie odniesie nigdy skutku, bowiem wymaga od krytykowanych zmiany nie poglądów lecz charakterów, a tych zmienić nie można, bowiem są wrodzone. Trzeba jasno sobie uświadomić, że czas wojny wymaga innego typu przywódców, niż okres pokoju. Ludzie, którzy byli najlepsi w poprzednim okresie teraz powinni odejść, jeśli nie mogą sprostać stojącym przed nimi zadaniom. Tak samo w przyszłej Wolnej Polsce, dzisiejsi rewolucjoniści /np. piszący te słowa/ będą musieli ustąpić przed kompromisowo i ugodowo nastawionymi parlamentarzystami, działaczami samorządowymi, społecznikami, menedżerami, itp. Bezkompromisowość, wola walki, odwaga w podejmowaniu ryzyka, tak cenne kiedy chodzi o obalenie komunizmu, w przyszłości będą przeszkodą; największą wartością stanie się natomiast umiar i dążenie do ugody między różnymi grupami społecznymi i reprezentującymi ich interesy partiami politycznymi. Nie uważamy, że „S” nie można krytykować, ponieważ jest ona symbolem oporu wobec władzy. Pogląd taki obowiązywał przez cały okres „odnowy” i nie wyszedł związkowi na dobre. Pamiętajmy, że formuła: „nihil nisi bene” - (nic, jeśli nie dobrze) dotyczy mówienia o ... zmarłych. Powodem naszej krytyki nie jest niechęć do osoby p. Zbigniewa Bujaka i Kulerskiego lub innych przywódców lecz całkowity brak koncepcji walki z komunizmem, jaki oni wykazują. Podziemne kierownictwo odrzuca koncepcje Polskiego Państwa Podziemnego, gdyż obawia się, że jej przyjęcie uniemożliwiłoby porozumienie z komunistami; w zamian jednak nie oferuje żadnej innej koncepcji. Idea PPP jest spójna, logiczna i dwukrotnie została zrealizowana (1863 – 1864, 1939 – 1945). Być może w obecnych warunkach jest zła, ale by się o tym przekonać, trzeba spróbować ją zrealizować. Na początek choćby tworząc polityczne władze regionalne. Podsumujmy po raz ostatni nasze zarzuty, które mają charakter ogólniejszy - Niepodejmowanie decyzji – Podejmowanie decyzji jest nie tylko prawem ale i obowiązkiem przywódców. Jeżeli są do tego niezdolni, to powinni ustąpić (jeśli odpowiedzialność przerasta ich możliwości). Rozterki moralne nie mogą usprawiedliwiać braku decyzji, uciekania od odpowiedzialności, skoro się piastuje właśnie odpowiedzialne stanowisko. Takie zachowanie powoduje zazwyczaj jeszcze więcej ofiar i to w dodatku bezsensownych. Dziwnym trafem śmierć zakatowanego za ... noszenie znaczka „S”, nie obciąża sumienia takiego przywódcy, natomiast obciąża je śmierć tego samego człowieka od kuli. - Blokowanie działań podejmowanych przez innych – chodzi nam o blokowanie przez kilka miesięcy akcji mającej na celu powołanie nowego kierownictwa ruchu oporu na wszystkich szczeblach, pod pozorem, że „S” ma już swoje kierownictwo wybrane demokratycznie na I KZD. Owszem istnieje takie kierownictwo, ale w więzieniach, a więc jest pozbawione jakiegokolwiek wpływu na działania opozycyjne, nie ma władzy. Postawa tak krytykowana sprowadza się więc do uniemożliwienia powstania nowego centrum decyzyjnego ruchu, a więc do jego dalszego rozproszkowania, zaniku. - „Wykrwawienie” ruchu w działaniach pozorowanych, fikcyjnych i bezsensownych typu; noszenie znaczka, pisanie listów /szkoda, że nie bezpośrednie do komendantów ZOMO/, strajk minutowy itp. Działania te nie przynoszą żadnych lub minimalne zyski, a za to mnóstwo strat. Powstały przy tym szum umożliwia ukrycie faktu, że istotnych działań się nie podejmuje. Przejdźmy teraz do sytuacji w Regionie i naszych propozycji: Sytuacja w Regionie, a akcja scalenia – nasze propozycje: Regionalna struktura „S” rozpadła się w dniu 13 grudnia; obecnie istnieją Regionalna Komisja Wykonawcza i szereg organizacji, które powstały na miejsce dawnej „Solidarności”. Piszemy „dawnej”, bowiem sam fakt, iż np. na terenie zakładu X istnieją cztery organizacje należące do różnych porozumień międzyzakładowych i uważające się za „Solidarność”, oznacza, że owej „Solidarności” nie ma, natomiast wiele tych związków chciałoby uchodzić za jej kontynuację. Taka sytuacja w naszym Regionie jest bezpośrednim wynikiem polityki Bujaka i Kulerskiego. Wobec niepodejmowania żadnych działań odgórnych, zaczęto organizować się od dołu, skutkiem czego jest kilka „Solidarności” w Regionie. Nie istnieje również tzw. Region, tylko siatka kolportażu Tygodnika Mazowsze (wie o tym policja, tylko jak zwykle nie wiedzą mieszkańcy Warszawy). RKW jak dotychczas tkwi zawieszona w powietrzu, nie ma bowiem do dyspozycji żadnej organizacji, co najwyżej niektóre grupy popierają określone osoby w RKW, np. TM – Bujaka, MKK Wola – Bujaka i Kulerskiego (przynajmniej w przeszłości), MRKS zdaje się udzielać poparcia Romaszewskiemu. Jest to jednak poparcie z zewnątrz, bowiem każda z organizacji warszawskich ma swe własne władze. Romaszewski pisze optymistyczne w TM, że owe porozumienia międzyzakładowe „wszystkie są gotowe podporządkować się RKW”. Na razie jednak tego nie widać, wymagałoby to bowiem rozwiązania samodzielnych władz wszystkich porozumień (MKK Woli, MRKS - u, VIS - a, MKW - u itp.). Nie mają one wbrew zapewnieniom wszystkich uczestników charakteru koordynacji terenowej, skoro obejmuje ten sam obszar (na terenie Huty tak koordynuje się 5 porozumień). Zastrzeganie się zaś, że ich kierownictwo tylko koordynuje, a nie kieruje oznacza naiwność lub złą wolę. Poza tym dwie największe organizacje: MRKS i MKK Wola wypowiadają się za całkowicie przeciwstawnymi programami. Na dziś RKW reprezentuje władzę symboliczną, gdyż nie ma podporządkowanej sobie hierarchii organizacyjnej. Możliwe są dwa rozwiązania: 1. Ubecja rozbija słabsze i gorzej zorganizowane porozumienia, rozbitków natomiast i mocniejsze grupki wchłonie najsilniejsza struktura, najprawdopodobniej MRKS. 2. Wszystkie porozumienia stworzą „wspólne władze”. Nie do pomyślenia jest jednak by nowe kierownictwo składało się z przedstawicieli wszystkich zakładów. Tak rozumiana demokracja prowadzi tylko prostą drogą pod pałki na Rakowiecką. Istnieje zatem konieczność powołanie szczebli pośrednich w terenowej strukturze władzy: dzielnic i okręgów. W obu przypadkach trzeba też zdać sobie sprawę, że może dojść do konfliktów między RKW a kierownictwem MRKS - u lub „wspólnymi władzami”. Aby temu zapobiec należy uzupełnić skład RKW o grupę najzdolniejszych działaczy porozumień międzyzakładowych, a z reszty stworzyć władze dzielnic i okręgów. Wraz z rozwojem organizacji owe kierownictwa dzielnicowe będą z konieczności miały do spełnienia coraz więcej zadań politycznych i mogą przekształcić się w rzeczywistą władzę na danym terenie. Uzupełnieniem związkowej i narodowej zarazem egzekutywy (władz wykonawczych) powinna być, na początek – Reprezentacja Polityczna. Weszliby do niej przedstawiciele zakładanych bądź już istniejących partii politycznych. Wobec słabości tej struktury na razie miałaby ona jedynie funkcje doradcze lub symbolizowałaby niezależność państwowość. Z czasem mogłaby stać się namiastką regionalnego parlamentu, a w czasie strajku generalnego reprezentacje polityczne mogłyby łącząc się utworzyć Radę Jedności Narodu, która przejęłaby władzę w kraju, jako ciało ustawodawcze – Sejm. W prasie podziemnej pojawiają się ostatnio projekty własnego sadownictwa (KOS) lub wywiadu (bodajże na Woli). Ale autorzy nie rozumieją w jakich warunkach mogą takie instytucje powstawać i funkcjonować. Wywiad nie jest kwestią umówienia się Wacka z Powiśla z Frankiem z Woli, że pójdą do męża siostry Józka, który jest komendantem MO na Ursynowie i spiją go bimbrem. Jeszcze poważniej przedstawia się sprawa sądownictwa; nie można bowiem sądzić „w imieniu Solidarności z Ursusa” bądź „w imieniu KOS - a”, a tylko „w imieniu Rzeczypospolitej”, jeśli wyroki po wojnie mają być uznane za prawomocne, a nie za zwyczajną samowolę. Obie zatem instytucje wymagają wcześniejszego powołania podziemnych struktur państwowych, o czym była właśnie mowa. Na koniec chcielibyśmy zwrócić uwagę na rolę Biura Koordynacyjnego „S” za granicą. Jego powstanie w sposób bezmyślny opóźniano o 6 miesięcy (a może chodziło o to by na czele stanęła właściwa osoba) w myśl hasła: „Nie damy Solidarności wygrać za granicą, będziemy działali tylko tu, gdzie jesteśmy, tzn. w kraju”. Wreszcie gdy groziło powstanie niezależnych od siebie 30 biur zagranicznych, zdecydowano się. Czy jednak Biuro powinno ograniczyć się tylko do zbierania pieniędzy i akcji propagandowej? Naszym zdaniem NIE! Głównym jego zadaniem powinno być prowadzenie rozmów i rokowań, utrzymywanie kontaktów i zawieranie sojuszy z zagranicznymi partiami politycznymi, rządami i osobistościami życzliwymi Polsce oraz emigracyjnymi organizacjami uchodźców z krajów komunistycznych. Biuro powinno powoli przekształcać się w zagraniczną reprezentację polityczną Polaków przebywających w okupowanym kraju i na wychodźstwie by w sprzyjających warunkach odegrać rolę podobną do spełnionej w okresie I wojny światowej przez Polski Komitet Narodowy w Paryżu i Romana Dmowskiego. W świetle omawianych koncepcji spójrzmy jeszcze na ostatnie wydarzenia polityczne w Polsce. W lipcu odbyło się plenum mafii politycznej występującej pod nazwą PZPR. Zmiany zaszłe na tym spotkaniu są bez większego znaczenia, gdyż jedynie zamykają pewien proces – proces umacniania się we władzy ekipy Jaruzelskiego. Już w nr 1 „N” /8.01.1982r/ postawiliśmy tezę, iż Olszowski w praktyce został pozbawiony władzy i tylko kwestią czasu jest jego usunięcie; natomiast rzeczywistą władzę sprawuje triumwirat: Jaruzelski, Rakowski, Barcikowski. Okazały się również nieprawdziwe spekulacje na temat przejęcia steru rządów przez grupę Olszowskiego po spacyfikowaniu społeczeństwa przez Jaruzelskiego. Różnica między nimi sprowadza się do tego, że co Olszowski tylko obiecywał, Jaruzelski zrealizował. Moskwa wybrała pewniejszego (mniej ambitnego) wykonawcę swego planu zniewolenia Polski. Jedyny istotny wniosek jaki nasuwa się po obradach plenum, to teza o umocnieniu się wojskowej części kierownictwa PZPR. Można zatem wznosić o stopniowym wypieraniu z władz Kremla przedstawicieli aparatu partyjnego przez grupę wojskowo – policyjną, czemu zresztą sprzyja sytuacja międzynarodowa i wewnętrzna (rozpad gospodarki komunistycznej). Na marginesie zaznaczmy jeszcze, że został usunięty z Poltbiura również pajac polityczny H. Kubiak. Jego zadaniem było zbałamucenie elity intelektualnej (przekształcanie gnid w kolaborantów) w myśl hasła: „Popierajcie nas bo się za was weźmie Olszowski”. Rzecz się nie udała i la comedia e finita (komedia skończona) - błazen może odejść. Teraz będzie mógł najwyżej opowiadać kolegom: „Robiłem co mogłem, gdyby nie ja, to dopiero by było” lub „To przez was nauka polska poniosła najcięższą klęską od 1939 (bo mnie odstawili od żłobu)” itd. W galerii zdrajców narodu H. Kubiak zajął już jednak swe miejsce. A może teraz przejdzie do opozycji zgodnie ze słynnym powiedzonkiem Kisiela: Czym różni się jabłko od komunistycznego polityka? Jabłko jak dojrzeje to spada, a polityk na odwrót, jak spadnie, to dojrzeje. 21 lipca przyniósł klęskę dotychczasowej taktyce podziemnych władz „S” – taktyce niedrażnienia komunistów i trwania w bezruchu - celem nieustannej gotowości do ... kompromisu z Wroną. Zarzut trwania w bezruchu odnosi się nie do braku jakichkolwiek akcji, tych jest bowiem dużo /tu napis, tam balon z hasłem/, ale dotyczy konsekwentnego zwalczania przez nie koncepcji uznania oficjalnych struktur komunistycznych za okupacyjne. Dotychczasowa taktyka niepalenia mostów /w rzeczywistości zostały już dawno spalone przez samą Wronę/ miała rozszerzyć rządowi pole manewru, żeby mógł wybrać zarówno kij jak i marchewkę, i zachęcić do zaoferowania „S” tej ostatniej . Po decyzjach z 21 lipca dalsze pisanie i publikowanie w prasie podziemnej kornych próśb i namów do kompromisu, to już nawet nie głupota i starta papieru, ale drwiny z tysięcy aresztowanych i katowanych, to bezczelność granicząca ze zdradą. Cóż się bowiem okazało 21 lipca? Po pierwsze – w ciągu pół roku społeczeństwa nie spacyfikowano, więc ukarano je nie wpuszczając Papieża. Władza ma nadzieję, że w ciągu roku da sobie z nami radę, wtedy łaskawie pozwoli Janowi Pawłowi przyjechać. Po drugie – na razie nie udało się również zaprząc do polityki pacyfikowanej hierarchii kościelnej. Dalej niż w okresie maj – lipiec nie może się ona posunąć w postawie ugodowej i kompromisowości wypowiedzi, bez groźby buntu niższego duchowieństwa i laikatu. Mimo wyjątkowej miękkości dotychczasowa polityka prymasa zakończyła się również fiaskiem – Papieża nie wpuszczono, amnestii nie ogłoszono. Czego natomiast dokonano? 1. Zwolniono ponad tysiąc miejsc w obozach i więzieniach dla nowych internowanych i aresztowanych, w przewidywaniu demonstracji sierpniowych. Jest nawet sprytny pomysł – wsadzić każdego Polaka po kolei na trzy miesiące. Będzie czas na śledztwo, „ścieżki zdrowia”, itp. 2. Łagodzenie terroru przekazano w ręce wojewodów – jeśli np. w Grójcu ludność wyda w ręce MO lokalnego konspiratora, to w nagrodę będzie mogła zadzwonić do Londynu, by usłyszeć jak smakują kabanosy. 3. Jak nie będzie demonstracji, to Warszawiacy nie będą musieli chodzić na Świętokrzyską /poczta centralna/, żeby nadać paczkę. 4. Jak wszyscy będą grzeczni, to „socjalistyczne państwo odrodzi ruch związkowy”, a niektórych puści za granicę, by mogli się od tego państwa raz na zawsze uwolnić. Innymi słowy, jeśli sami będziemy zgłaszać się na komendy, przedtem jeszcze zakupując w Pewexie pałki dla MO, to nie będzie się nas tam doprowadzać siłą. Otóż nam się to nie kalkuluje i stwierdzamy, że jeśli wroniarze będą grzeczni, to w Wolnej Polsce otrzymają niższe wyroki za zdradę Ojczyzny. Teraz bowiem towarzyszu Jaruzelski i Kiszczak zapracowujecie sobie na ich wysokość. Wybór po 13 grudnia taktyki prowadzącej do kompromisu z komunistami, a w rzeczywistości ułatwiającej im rządzenie, okazał się błędem. Władze podziemne „S” stają zatem wobec konieczności zmiany taktyki na ofensywną (to nie znaczy, że ma się pojawić więcej napisów i balonów, ale rzeczywista narodowa władza) lub podać się do dymisji, o ile nie czują się na siłach prowadzić przygotowań do strajku generalnego (nie chodzi mówienie o nim, ale o działanie). W przeciwnym wypadku w ruchu „S” dojdzie do ostatecznego rozłamu i klęski samej koncepcji Solidarności jako organizacji narodowej Polaków pod okupacją komunistyczną. Rację ma bowiem Jaruzelski kiedy twierdzi: „Przyszedł czas wyboru między drogą do nikąd, a konstruktywnym działaniem”.

Autor publikacji
"Niepodległość" - miesięcznik polityczny 1982-1983