KILKA SŁÓW NA DZIEŃ ZWYCIĘSTWA (PYRRUSOWEGO)

Bohaterscy śledczy Związku Sowiec… znaczy się pardon! – Federacji Rosyjskiej ustalają aktualne wersje prowadzonego przez siebie śledztwa w sprawie „katastrofy” smoleńskiej. Nad czarnymi skrzynkami z rozbitego polskiego samolotu pracują tak intensywnie, jak ci śledczy archeologowie z CzeKa, którzy w znanym dowcipie zmusili mumię jednego z faraonów do przyznania się kim jest.

Czarne skrzynki zostają poddawane takim obróbkom, po których będzie można z nich usłyszeć chyba wszystko, łącznie z zarejestrowanym dźwiękiem należącym do pozaziemskiej cywilizacji. Polscy śledczy nie ustępują na krok swoim rosyjskim kolegom w bohaterskim dochodzeniu do prawdy o „wypadku” prezydenckiego Tupolewa. Można wręcz mówić o pełnym, profesjonalnym w każdym calu, polsko – rosyjskim pojednaniu ekspertów. Kolejne odsłony smoleńskiego dramatu, z których dowiadujemy się co dzieje się na miejscu „katastrofy”, jak walają się tam przedmioty należące do ofiar oraz ważne dowody rzeczowe (jak fragment urządzenia do wypuszczania podwozia, który też sobie tam jak gdyby nigdy nic zalegał)) można podsumować jednym zdaniem. To śledztwo to farsa! Przedstawienie dla ubogich! Na następnej konferencji prasowej prokuratora Seremeta i spółki, „nasi eksperci” mogliby się w ogóle nie wypowiadać tylko wpuścić na salę np. posła Palikota aby na oczach „niezależnych” mediów wyżłopał „małpkę” a potem zakąsił czymś odpowiednim. Wymowa takiego performance’u byłaby całkowitym odzwierciedleniem tego jak społeczeństwo (opinia publiczna) jest traktowane przez fachowców od katastrof.

Tymczasem dzięki inicjatywie klubu parlamentarnego PiS, który domagał się by sejm wysłał rezolucję do premiera aby Polska przejęła śledztwo od strony rosyjskiej, wiemy kto wśród zatrudnionych przez Polaków na Wiejskiej posłanek i posłów zakłada współczesną Targowicę. Tak bowiem traktuję głosowanie przeciwko zgłoszonemu przez klub Jarosława Kaczyńskiego projektowi. Jako akces do Targowicy! Wysłanie sygnału do Centrali – „Jestem z wami Towarzysze!”. Lista posłów głosujących przeciw polskiemu śledztwu powinna wisieć na słupach wyborczych z odpowiednią informacją.

Znicz na 9 maja

Z kolei w sieci wisi już inna lista, ale stworzona w tej samej sprawie. Wysłania sygnału (post)sowieckim towarzyszom o treści: „Jesteśmy przy Was! Pamiętamy!” Chodzi mi oczywiście o akcję palenia zniczy na grobach krasnoarmiejców 9 maja br. Lista „podpalaczy”, tzn. chętnych do zapalenia znicza, obfituje w znane autorytety ze świata kultury i nauki. W awangardzie „podpalaczy” jest m. in. dziekan Wydziału Historycznego Uniwersytetu Gdańskiego, pan prof. Zbigniew Opacki. Pan prof. zajmuje się historią Rosji więc nic dziwnego, że „pali się” do palenia. Dziwi mnie jednak to, że mówiąc (wypowiedź dla telewizyjnych wiadomości z 06.05. 2010) o końcowej fazie II wojny na ziemiach polskich, czyli drugim (po 17 września 1939 r.) wkroczeniu Armii Czerwonej na nasze terytorium używa terminu „wyzwolenie”. Czyżby nagła śmierć szefa IPN pod Smoleńskiem oznaczała nie tylko zmianę na stanowisku szefa tej placówki, ale także wymianę podręczników na nowe (stare), w których wracamy do sprawdzonej przez lata terminologii? Powrót w dawne koleiny wiedzy? Wydział Historyczny UG nie da sobie odebrać palmy pierwszeństwa w tym procederze. Może w ten sposób chcą Centrali wynagrodzić krzywdy, jakich doznała w wyniku haniebnej działalności pseudonaukowej różnych takich „Centkiewiczów”, ośmielających się pluć na najsłynniejszego (po Kozakiewiczu albo nawet przed nim!) skoczka, który nie używając tyczki, wziął i obalił…no darujmy sobie szczegóły znanej wszystkim hagiografii (dr Cenckiewicz jest z Gdańska i przez chwilę był zatrudniony na UG). A zatem prof. Opacki występuje w roli kapłana, który w geście zapalenia znicza przebłaga Bóstwo Naczelne i zapewni swemu akademickiemu ludowi spokój i bezpieczną pracę na rzecz polskiej nauki.

Gwoli ścisłości należy uzupełnić, że jeszcze zanim wystrugano akcję „Znicz na 9 maja” grupa toruńskich luminarzy nauki (ale nie ze szkoły ojca Rydzyka tylko z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika) poparta przez posła Zbigniewa Girzyńskiego, wyszła z inicjatywą utworzenia w Smoleńsku uniwersytetu polsko – rosyjskiego im. Lecha Kaczyńskiego. Pomysł wytrysnął jeszcze przed pochówkiem pary prezydenckiej na Wawelu, ale potem jakoś ucichł. Można powiedzieć, że stado Filipów wyskoczyło z konopi (bardzo możliwe, że indyjskich) ogłosiło swój znakomity projekt, po czym, gdy euforia minęła a wizje się skończyły, schowało się znów w swoje konopie. No cóż, nawet jeśli publika „nie łyknęła” wiekopomnego pomysłu to sygnał do…wiedzą Państwo kogo, o treści… wiecie Państwo jakiej, został wysłany. No i pierwszeństwo przed „zniczowcami” się należy!

To żadne święto zwycięstwa

Na koniec trochę poważniej. Mamy rocznicę zakończenia II wojny światowej. Dla nas nie jest to żadne święto zwycięstwa. Chyba, że pyrrusowego. Ale jest to dzień zadumy nad losem żołnierza. Tego, który nie zajmując się wielką polityką, idzie walczyć za swój kraj. I ginie wierząc, że jego śmierć nie pójdzie na marne. Polscy żołnierze, którzy we wrześniu 1939 r. dostali karabiny i poszli bronić napadniętej przez dwóch agresorów Ojczyzny, wierzyli, że za tydzień, góra dwa, pokonają wroga i odbędą defiladę zwycięstwa w Berlinie. Nie zdawali sobie sprawy jak sytuacja się skomplikuje. Jak ich losy tragicznie się potoczą. W najśmielszych snach nie mogliby przypuszczać, że przyjdzie im lać krew na afrykańskiej pustyni, obok norweskich fiordów, pod klasztorem na Monte Cassino czy na rosyjskiej (nieludzkiej) ziemi. Że pływać będą po Morzu Śródziemnym, Atlantyku, latać i strącać niemieckie samoloty nad londyńskim niebem a ich Wódz Naczelny zginie w tragicznych okolicznościach pod Gibraltarem – gdzieś, gdzie kończy się Europa a zaczyna nowy świat. Nie zdawali sobie sprawy, że za 6 lat świat o nich zapomni a zachodni sojusznicy nie wpuszczą na swoją defiladę. Tym bardziej my pamiętajmy! Pamiętajmy o naszych bohaterach! Zapalmy znicze polskim żołnierzom! Odmówmy za nich modlitwę. Jeśli my o nich nie zadbamy, nikt tego za nas nie zrobi.

Łukasz Kołak
Powiernictwo Polskie

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010