PREZYDENCIE, NIE JEDŹ!

Prezydent Lech Kaczyński nie powinien jechać do Moskwy 9 maja na obchody 65. rocznicy zakończenia II wojny światowej. I nie chodzi tu wcale o to, w którym rzędzie usadzi go Władimir Putin, ani czy w przemówieniu rosyjskiego przywódcy znajdzie się wzmianka o polskim wkładzie w walkę z hitlerowskimi Niemcami. Nieważne czy Kaczyński będzie musiał zdzierżyć obecność Wojciecha Jaruzelskiego w swoim samolocie, czy w której kolejności i jakiej liczbie obecne będzie polskie wojsko na defiladzie na Placu Czerwonym.

Polski prezydent nie powinien brać udziału w rosyjskiej propagandzie, która służy do zakłamywania historii. Faktem jest bowiem, że dla Polski „zwycięstwo nad faszyzmem”, które z wielką pompą świętuje co roku Kreml, nie było specjalnie radosnym wydarzeniem. W naszej części Europy nie oznaczało ono bowiem wcale wyzwolenia, czy wolności od zbrodniczego systemu i państwa. Doszło tylko to zmiany okupanta i jego metod. Zamiast państwa, które gazowało Polaków w obozach i rozstrzeliwało ich na ulicach, przyszło państwo, które strzelało Polakom w tył głowy, katowało w więzieniach, a za walkę z hitlerowcami „nagradzało” torturami, pokazowymi procesami, karą śmieci, czy w najlepszym wypadku przepadkiem majątku i skazaniem na ekonomiczny niebyt.

Prezydent Polski nie powinien brać udziału w moskiewskich obchodach, podczas których nie usłyszymy o prawdziwej historii zakończenia II wojny światowej i tego co się działo po niej, tylko będziemy słuchać o zbawiennych działaniach Armii Czerwonej oraz jej wkładzie w szerzenie pokoju w Europie.

Ku chwale "wyzwolicieli"

Data 9 maja jest rocznicą podpisania kapitulacji wobec Armii Czerwonej, która do Polski przyniosła śmierć, morderstwa i przemoc. Oczekiwanie, że Kaczyński weźmie udział w uroczystościach organizowanych przez polityków odwołujących się do metod i retoryki stalinowskiego Związku Sowieckiego, jest nieporozumieniem.

Nie rozumiem prawicowych polityków, którzy namawiają prezydenta do wyjazdu. Jak mówił ostatnio Marek Migalski, Kaczyński powinien jechać, bo tego oczekuje społeczeństwo. Rzeczywiście w sondażach społeczeństwo przyznało, że prezydent powinien jechać do Moskwy, ale sondaże nie powinny decydować o polityce najważniejszych urzędów w Polsce. Przecież taki argument wysuwają – skądinąd słusznie – koledzy Migalskiego krytykując zbytnie przywiązanie Platformy Obywatelskiej do badań opinii publicznej. Politycy nie są po to, by spełniać każdą wolę wyborców, tylko po to, by działać na rzecz Polski, a w sytuacji, gdy ich decyzje są wbrew opinii społeczeństwa, tłumaczyć swoje motywacje.

Drugim argumentem na rzecz udziału Kaczyńskiego w moskiewskich obchodach jest zdaniem Migalskiego fakt, że Polsce udział w obchodach się należy. Rzeczywiście Polska dużo ponad swoje siły włożyła w walkę z hitlerowskimi Niemcami i należy jej się szacunek i docenienie. Ale to nie zaproszenie Putina i Miedwiediewa powinno być dowodem na docenienie polskich żołnierzy walczących z III Rzeszą. Paradoksem jest to, że polskie wojsko biorące udział w defiladzie w Moskwie będzie paradowało przed potomkami tych, którzy mordowali i torturowali żołnierzy polskiego podziemia. Wszystko w ramach obchodów wspólnego „zwycięstwa nad faszyzmem”. Niech lepiej Kaczyński zostanie w Polsce.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010