PO ŁAPACH: SZCZYTOWANIE PRAWYBORCÓW

Jak przykazano, w niedzielę o godz. 13tej wstrzymałem oddech i poszedłem poleżeć w wannie. Postanowiłem, że oglądanie tego wydarzenia jest ponad moje siły, i nie mogę sobie pozwolić aż na takie marnotrawstwo czasu. Ale poleżeć sobie w kąpieli, zrelaksować się i jednocześnie posłuchać warstwy audio tego epokowego wydarzenia leży w zasięgu moich możliwości. Decyzja, żeby jednak się poświęcić była trochę ucieczką w przód. Przywidywałem, że sytuacja będzie właśnie tak wyglądać jak dzisiaj - tylko jeden temat. Wszędzie każdy publicysta dzisiejszy chleb wypracował komentowaniem debaty.

Co było ciekawego? Ponoć nogi posłanki Muchy. Ale to akurat było do przewidzenia - co do sfery wizualnej podopiecznej Palikota nie ma różnic między prawicowcami, lewakami i Sławkami Nowakami. Różnice są jednak jeśli chodzi o całą resztę.

Słowo wstępne

Na początek "organizatorzy" dali bohaterom czas na "słowa wstępne". Słuchałem i nie wierzyłem. Zaczął Sikrad i deklamował. Deklamował gorzej niż ja na akademiach w szóstej klasie. To było strasznie słabe. Pięć minut melodyki jak ze szkolnego teatrzyku, kompletnie idiotycznych akcentów i czytania tekstu, który w treści był oczywiście bełkotem. Ja rozumiem, że on niczego odkrywczego, ani porywającego powiedzieć nie mógł. Ale byłem strasznie ciężko zaskoczony formą. To było naprawdę żenujące. Dawno nie słyszałem polityka, który wygłaszałby przemowę równie fatalnie. Jeśli to ma być ten sznyt, którym tak wielu się zachwyca, to ja wysiadam. Gdybym był członkiem Partii, to bym się na niego wkurzył - bo to, że nie umie avista wygłosić tekstu, jestem w stanie zrozumieć - nie jest geniuszem sceny, trudno, nie musi. Ale w takim razie trzeba się przygotować. Poświęcić na to trochę czasu. Inaczej taki "mówca" pokazuje słuchaczom, widzom, że ma ich gdzieś. kto nie widział, niech mi zaufa - to było na poziomie podstawówki - poważnie!

Bronisław "Przeciw rozwiązaniu WSI" Komorowski wypadł zatem na dzień dobry jak nauczyciel, przy tym uczniaku, który się do tego jeszcze wstydzi. Był o wiele bardziej rozluźniony, i zaczął luźnymi zdaniami, dopiero potem przechodząc do otrzymanego wcześniej tekstu, który w treści był oczywiście takim samym bełkotem jak ten Sikrada.

Runda pytań

Debata nic nie wniosła, bo nie miała nic wnieść. To był po prostu najważniejszy element całej tej szopki - darmowego sprawdzianu przedwyborczego. Sprawdzianu dla dziennikarzy, dla własnych prestidigitatorów (Sławku Nowaku jako odpowiedzialny za to wydarzenie - naciągane trzy z dwoma) no i na końcu dla tzw. elektoratu. Plus oczywiście wielki event wyborczy Partii pokazany przez wszystkie telewizje.

Prawdziwe prawybory?

Powtarzanie powodów, dla których nie są to prawdziwe prawybory, jest truizmem. Jeden wniosek z tego teatrzyku, który nam zafundowała Partia, jest wszakże znaczący. Obnażenie słabości i miałkości Sikrada. Słabości podwójnej. Po pierwsze, sam fakt, że dał się w to przez Don Tuska wmanewrować - jeszcze dwa miesiące temu byłem przekonany, że jest to polityk traktujący poważnie swoje ambicje, i swoją karierę, i że dobrze wie, że nie musi się spieszyć. Do tej pory dość spokojnie budował swoją pozycję. Kandydowanie na prezydenta, a ubieganie się o poparcie Partii tym bardziej, to jest decyzja z jednej strony ryzykowna, a z drugiej taka, która powinna przychodzić jako efekt długoletniej pracy "na niwie" państwowej, czy partyjnej. Sikrad jest w bieżącej polityce obecny de facto od 2005 roku. Trochę krótko. Drugi biegun słabości tego europejskiego polityka, to zestawienie go z Drogim Bronisławem II. Wygląda i zachowuje się przy Komorowskim jak dzieciak, który koniecznie coś chce, nie wie dlaczego to chce, i nie potrafi zrozumieć, że nie powinien jeszcze tego chcieć. Do momentu rezygnacji Don Tuska ze startu w wyborach Bronisław Komorowski wygrywał wszystkie rankingi bufonady w naszym kraju - jego zadęcie budziło niepohamowaną zazdrość nawet u takich zarozumialców jak Tomasz Lis. Zestawiony z Sikradem wygląda na człowieka skromnego i zdystansowanego wobec własnej osoby.

Oczywiście niektórym debata i całe prawybory się podobały, ale oni są z Gazety Wyborczej.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010