ROMANS Z JASIENICĄ W TLE

„Różyczka” w kinach

Na nasze ekrany wchodzi obraz opowiadający o sprawie wstrząsającej, tym jak głęboko SB manipulowało życiem swoich ofiar.

- Na pewno nie będzie to film o Pawle Jasienicy. Chciałbym, żeby nie budziło to żadnych wątpliwości. Owszem, jego historia była dla mnie inspiracją, która posłużyła jednak do stworzenia własnej opowieści – deklarował prawie dwa lata temu reżyser „Różyczki” Jan Kidawa-Błoński. Tych, którzy znają historię pisarza inwigilowanego przez ukochaną, słowa współautora scenariusza zainteresują i jego film obejrzą porównując do autentycznej historii. Dotknęło to i mnie.

W „Różyczce” zmieniono wiek bohaterów i szczegóły ich życiorysów. Młodsza TW ukochana miała zapewne zainteresować kinomanów brzydszej płci, szczególnie, że nie ukrywa przed nami zbyt wiele, a sceny jej nagości są chyba motywem przewodnim filmu. Historia sama w sobie też nie jest wiernym przedstawieniem autentycznego romansu pisarza z bezlitosną agentką. Do dzisiaj opinii publicznej nie są znane szczegóły związku Jasienicy (Lecha Leona Beynara) z O’Bretenny. Plusem „Różyczki’ jest właśnie próba pokazania, jak by to mogło być. (Uwaga, zdradzam szczegóły filmu.) Otóż zła pani, która uwiodła pana wcale nie była taka zła, po prostu zakochała się w przedstawicielu służby bezpieczeństwa i nie potrafiła odmówić. To jedna z hipotez stawianych przez Kidawę-Błońskiego.

Chwali się sam pomysł pokazania alternatywnego rozwiązania historii Jasienicy. Wykonanie jest już banalne. Wspomniana golizna ma przyciągnąć widza, łopatologicznie wykładane szczegóły z historii PRL-u ułatwić zrozumienie dzieła leniwym licealistom, a odcięcie się od prawdziwej historii romansu wygląda na spontaniczny ruch przeprowadzony podczas pracy nad scenariuszem. Mam wrażenie, że na początku miał być to projekt poświęcony autentycznemu Jasienicy (chyba, że taka była strategia twórców). Za dużo tu nawiązań do prawdziwej historii. Widocznie zrezygnowano z przyciągającego widza „oparcia na faktach”, na rzecz innych, atrakcyjnych zabiegów.

Pochwalić można ładną panią, która wspaniale zagrała naiwność, tyle, że jej postać gubi się, gdzieś w połowie filmu tracąc psychologiczną wiarygodność. Dobrze dobrano też aktora Więckiewicza, który i tym razem dał z siebie wszystko kreując postać taką samą jak zwykle. Na plan wkroczył też Seweryn, którego wybór do roli szacownego pana literata jest, bez ironii, strzałem w dziesiątkę. Jego powaga i doświadczenie doskonale pasują do analogicznych cech granej postaci.

Podsumowując, w kinie historycznym nic nowego. Aż dziwi fakt, że współautorem scenariusza jest niezaprzeczalny mistrz, Maciej Karpiński. A jeśli kogoś interesuje faktograficzne zaplecze zajmującego nas romansu, to lepiej obejrzeć dokumentalny mini serial „Polska Jasienicy”, odkrywający kilka mało znanych szczegółów z życia Lecha Leona Beynara. Autorzy filmu dotarli do kilku ciekawych osób, które mają coś do powiedzenia na temat działalności TW „Ewy”.

„Różyczka” reż. Jan Kidawa-Błoński, scen.; Maciej Karpiński i Jan Kidawa-Błoński, Polska 2010.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010