W SPRAWIE MACKIEWICZA, JÓZEFA!

Józef Mackiewicz jeden z naszych największych prozaików i publicystów XX wieku zmarł 31 stycznia 1985 roku (ur. 1 kwietnia 1902 r.). Tak więc rok, w który weszliśmy, jest rokiem jubileuszowym – 25-lecie jego śmierci. Rocznica ta jest dobrą okazją do przypomnienia jego twórczości, osoby, ale i do postawienia pytania o dzisiejszą kondycję jego dzieła.

Odpowiedź tu musi zabrzmieć bardzo krytycznie. Jest z tym gorzej aniżeli w latach stanu wojennego. Pisałem o okolicznościach powstania tej tak niedobrej sytuacji w swej książce Pisarz dla dorosłych. Próbowałem ustalić konkretne środowiska, osoby za to odpowiedzialne. Wśród tych ostatnich za kluczową uznałem p. Ninę Karsov-Szechter, właścicielkę wydawnictwa „Kontra”, a ostatnio, dzięki wyrokowi sądu warszawskiego, także i praw autorskich do spuścizny Mackiewicza. Wspominałem także dziwne zachowania osoby podobno przyjaznej dla autora „Karierowicza”, prof. Włodzimierza Boleckiego. Autora niewątpliwie pionierskich, ważnych książek poświęconych Mackiewiczowi. Niestety, mocno przesadziłem ograniczając się do tak skromnego opisania jego osoby.

Dziś, wchodząc w jubileuszowy rok, jestem pewien, iż warto go rozpocząć swoistym remanentem, rozpoznaniem właściwej sytuacji na froncie wojny o Józefa Mackiewicza. Np. ustalić kto jest kto? Kto wrogiem, a kto tylko przeciwnikiem. Kto przyjacielem, a kto udaje tylko takiego.

Spośród wielu maili jakie otrzymałem na adres podany na okładce swego Pisarza…, zacytuję jeden, podpisany A. Friend. Autora zainteresowało zachowanie Niny Karsov-Szechter, szukał w tym jakiejkolwiek logiki:

Trudno mi uwierzyć, że ktoś tak skutecznie i przez długie lata blokujący z zagranicy wydawanie książek (lub nawet fragmentów książek), nie mógłby równie skutecznie egzekwować umów z krajowymi wydawcami, np. w kwestii tego jak dokładnie ma wyglądać książka i jej promocja (…) Dlatego skłonny jestem przyznać rację tym, którzy widząc stanowczość p. Karsov w egzekwowaniu swoich praw, skutkujących „masową nieobecnością” J.M. w Polsce po ’89, uznają, że to po jej stronie leży wina za obecną sytuację (…) Sprawa spadkobierców nie ma według mnie przełożenia wprost na wcześniej omawiane kwestie. Gdyby p. Karsov jednocześnie zapewniła masowy druk J.M. w Polsce, oraz nawet i brutalnie walczyła o swoje prawa spadkowe, to powiedziałbym trudno. Mógłbym współczuć rodzinie, ale widziałbym w tym tylko kolejną smutną historię, w której mieszają się uczucia wzniosłe i niskie. Jednak p. Karsov wykorzystała „swoje” tak, że skutek jest wiadomy.(…) Pamiętam jak w ’89 do punktu, gdzie sprzedawano jawnie nielegalną literaturę, podszedł znany wtedy i dziś publicysta/naukowiec. Na widok książek J.M., wyłożonych pomiędzy prasą niechętną okrągłemu stołowi, powiedział z niesmakiem: „co wy byście zrobili bez Mackiewicza?” No właśnie, co…? (…)

P. Bolecki potwierdza, że p. Karsov przyjęła w '89 złą (jak się okazało) postawę opartą na (a) wątpliwościach politycznych oraz (b) braku orientacji, komu w Kraju można zaufać a komu nie. Szczerze mówiąc oba argumenty wydają mi się, delikatnie mówiąc, niemądre. Jeśli rodząca się III RP nie była Polską wolną, to właśnie d l a t e g o należało umożliwić druk każdemu, kto drukowałby książki J.M. bez komentarza i zmian - tak jak było przed '89. Jeśli zaś Ktoś, kto tyle lat spędził w Londynie i (m.in.) wydawał książki docierające do Polski, twierdził, że nie wie komu ufać i jak weryfikować, czy aby jakiś gnój nie udaje życzliwego wydawcy, to znaczy, że ktoś inny temu Komuś sączył jad wątpliwości. Jestem pewny, że w '90 były dziesiątki sposobów na weryfikację wydawców (choćby via SW) - lekarstwem byłaby niemożliwość uzyskania praw do druku na wyłączność. Powtarzam - nie twierdzę, że łatwo było to wszystko zrobić - mam szacunek dla p.Karsov - ale pamiętam też, że boom na J.M. był wówczas faktem oczywistym, co dobrze wróżyło profesjonalnym wydaniom. Okazja minęła i żaden z przytoczonych przez p. Boleckiego argumentów tego nie uzasadnia.

Jak widać, niepokoje wobec p. Boleckiego nie tylko po mnie krążą.

Chodzi przecież nie tylko o jego współudział w dwuznacznych grach rynkowych p. Niny Karsov – Szechter. Chodzi też np. o jego dziwną obronę, nie-obronę autora Nie trzeba głośno mówić przed największym, najgroźniejszym zarzutem, tj. kolaboracją z Niemcami.

Bolecki swe zastanawiające wywody zawarł już w debiutanckiej Sprawie Józefa Mackiewicza, ale i w najważniejszej pracy tj. Ptaszniku z Wilna (II wyd, rok 2007).

W roku 1991 pisał, jakoby;

Józef Mackiewicz sam dorzucił do tej lawiny [oskarżeń – uw. G.E.] najcięższy głaz oskarżeń. Jego publikacje w „Gońcu Codziennym” w ciągu czterech miesięcy 1941 r. nie były wymysłem jego przeciwników – nie były faktami wymyślonymi przez ideologicznych przeciwników. Były faktem. I jest faktem, że J.M. nigdy się do tych publikacji nie przyznał

Bolecki po 16 latach dorzucał:

Nie o treść chodzi, lecz o miejsce publikacji. Jakkolwiek trafne byłyby polityczne oceny Mackiewicza i jakkolwiek prawdziwe byłyby jego relacje o sowieckiej okupacji Litwy, to w prasie okupanta pisać nie należało. Żadnego okupanta. To jest poza dyskusją

I jeszcze raz dokładał:

Co do artykułów Mackiewicza w „Gońcu Codziennym”: pisarz nigdy nie przyznał się otwarcie do publikacji tych tekstów. A nawet ich istnieniu zaprzeczał. W moich oczach to go najbardziej obciąża

Minęło lat 16 od pierwszej pracy przeznaczonej przez Boleckiego osobie J.M. Owe lata to – m.in. - czas zaistnienia dziesiątków, setek prac przedstawiających na nowo czas II wojny, okupacji sowiecko-niemieckiej. Tytuły te, w swej sporej części, powinny być znane badaczowi, który - choćby tylko na ich podstawie - powinien dawno stwierdzić, iż autor „Kontry”, właśnie! nie miał do czego się przyznawać!

W tym momencie, pozwolę sobie postawić tzw. retoryczne pytanie: czy ktoś kto dałby wtedy ogłoszenie do „Gońca…” o treści „szukam świadków bestialstw popełnianych przez sowietów na mieszkańcach Wilna i okolicy”, też zostałby dziś nazwany przez prof. Boleckiego kolaborantem...? Bo i merytorycznie, takim ogłoszeniem były omawiane teksty J.M.

I jeszcze szczegół; Bolecki stwierdza w Ptaszniku…, iż J.M. współpracował z „Gońcem” do późnej jesieni 1941 roku. „Późna jesień” to prawie początek zimy. Przypomnę, iż zima rozpoczyna się 22 grudnia, a ostatni tekst Mackiewicza ukazał się w „Gońcu” na początku października. Czyli do owej „późnej jesieni” były jeszcze ponad dwa miesiące. Niby drobiazg. Przecież takimi drobiazgami buduje się atmosferę tekstu, buduje swą wiarygodność, oraz taki a nie inny portret bohatera opowieści. Czyli, Józefa Mackiewicza.

Bardzo ważnym zarzutem wobec Niny Karsov-Szechter jest niedopuszczanie przez nią do zaistnienia dzieła Mackiewicza w obcych językach. Rola obrońcy polityki wydawniczej uprawianej przez Ninę Karsov-Szechter, jaką wziął na siebie Bolecki, najpełniej ujawnia się – właśnie! - w sprawie tłumaczeń dzieł Mackiewicza. Tłumaczeń, do których Wydawca, po prostu nie dopuszcza. Nic to przecież nie przeszkadza prof. Boleckiemu, tuż po wyliczeniu wszystkich tłumaczeń książek J.M. na języki obce, stwierdzać (Ptasznik z…):

Nie byłoby tych książek w świadomości emigracji i nie dotarłyby do kraju, gdyby nie londyńskie wydawnictwo ‘Kontra’ założone przez Ninę Karsov i Szymona Szechtera (zm. 1984) [Szymon Szechter zmarł w roku 1983, dokładnie 1 czerwca – uw. G.E.]. Zdarza się, że tak wielu zawdzięcza tak wiele tak nielicznym

Nie, Bolecki nie kłamie, on jedynie, jak najlepszy pi’arowiec montuje! Mniej uważny czytelnik, zakoduje sobie mnogość tłumaczeń książek J.M. Listę tę będzie kojarzył z bardzo dobrą oceną wystawioną przez autora Wydawcy… I o to chodzi! Furda, że ostatnie z wymienionych tłumaczenie nosi datę 1962 roku! Furda, że za istnienia wydawnictwa KONTRA nie dokonano (nie dopuszczono do…) ani jednego tłumaczenia [O edycji w roku 2009 litewskiego tłumaczenia „Drogi donikąd” piszę w innym miejscu]! Nieuważny czytelnik, a takich wielu, ma zapamiętać, iż Nina Karsov wielka jest!

Rozdział tej tematyce poświęcony autor zatytułował: „Tłumaczenia i książki Mackiewicza w Polsce (po 1989 r.)”. Otwiera go kuriozalnym, jak na książkę naukową – acz nie obcym w swej książce – zapewnieniem, iż temat tłumaczeń wymaga jeszcze wielu szczegółowych kwerend, więc, przeprasza, ale „tej kwestii tu nie rozwijam”.

W tymże rozdzialiku, Bolecki potrafi westchnąć:

Wydaje się, że Mackiewicz jest dziś pisarzem jeszcze bardziej ‘kontrowersyjnym’ dla wydawców zachodnich niż przed laty. Mówiąc wprost, jego twórczość przegrywa w zderzeniu z polityczną poprawnością, regulującą nadal decyzje wydawców zachodnich w sposób niewyobrażalny dziś dla czytelnika polskiego

A więc, to ci wstrętni zachodniacy, poprawni politycznie nie chcą Mackiewicza! Może nikt nie zauważy, iż pisze on o zachodnich wydawcach, ponieważ argumentowanie poprawnością polityczną, akurat w ich przypadku, może zostać zaakceptowane przez – przepraszam, nieuważnego – czytelnika. Natomiast trudno byłoby Boleckiemu zachować wiarygodność gdyby to samo, czyli ową poprawność, wytknął wydawcom ze wschodu. Z takiej Litwy, Rosji, Ukrainy, Białorusi. A to przecież tamtejsi wydawcy głównie dobijali się do p. Karsov-Szechter z prośbą o zgodę na edycję konkretnych tytułów Mackiewicza.

Profesorska ekwilibrystyka faktami, cytatami, doprawdy, godna jest podziwu. W skrócie mówiąc, tekst Boleckiego ma przekonać czytelnika, iż nieuczciwym jest zarzucanie Ninie Karsov-Szechter, jakoby nie dopuszczała do tłumaczenia książek J.M. na inne języki. Nieuczciwe, ponieważ – według obrońcy - prawda jest taka, że Józefa Mackiewicza, po prostu… nikt tłumaczyć nie chce!

Jednym z poważnych zarzutów stawianych p. Ninie Karsov-Szechter jest, także, nie wyrażanie zgody na ekranizacje dzieł Mackiewicza. Bolecki ani razu do tego zarzutu nie nawiąże. Przecież czyni tak nie z niechęci do sztuki filmowej!

Tak, Bolecki to bardzo dziwny zwolennik Józefa Mackiewicza. Taki np., który udzielając w roku 2007 wywiadu prawicowemu miesięcznikowi „Nowe Państwo” potrafił przez bite sześć stron tekstu ani razu nie wymienić nazwiska, podobno bardzo przez siebie wyróżnianego twórcy, jakim ma być Józef Mackiewicz!

Ba, nawet na pytanie Czy panu profesorowi brakuje czegoś lub kogoś, w obecnie obowiązującym kanonie? Bolecki nie przypomniał sobie nazwiska autora Kontry! Pisarza, którego on, Bolecki, prawie, że jest oficjalnym ambasadorem, z pełnymi akredytacjami.

W Pisarzu… mówię też o zablokowaniu przez właścicielkę Kontry dostępu do zbiorów archiwalnych biblioteki uniwersytetu toruńskiego (stan ten trwa dotąd). A znajdują się tam setki listów Mackiewicza i p. Barbary pisanych do emigracyjnych przyjaciół. Trudno by szukać informacji o tym skandalu w pracach prof. Boleckiego. A przecież taki zakaz, akurat naukowca, powinien co najmniej irytować!

Innym unikiem profesorskim jest staranne pomijanie faktu wydania przez „Kontrę” (w roku 1988) książki Icchaka Rubina, w której autor pozwala sobie na bardzo ostre oceny – delikatnie mówiąc - osoby Józefa Mackiewicza i jego żony Barbary Toporskiej.

Boleckiego również nie interesuje fakt wydawania przez p. Ninę Karsov-Szechter pozycji poświęconych Mackiewiczowi z jednoczesnym zakazem kolportażu ich w Polsce. Jego po prostu nie interesują rzeczy, momenty niewygodne p. Ninie Karsov-Szechter, choćby i były najbardziej niechętne autorowi „Drogi donikąd” (symboliczna jest tu dla mnie obojętność Boleckiego wobec faktu zaistnienia w „Kontrze” pracy I. Rubina). Tu jeszcze dodam fakt, podobnej jak u p. Niny Karsov-Szechter, wyraźnej sympatii profesora dla postaci Dominika Horodyńskiego, kogoś obkładanego przez Mackiewicza najcięższymi epitetami.

Autor Ptasznika z Wilna potrafi natomiast napisać, tuż po omówieniu problemów wydawniczych książek Mackiewicza:

Na szczęście dzisiaj sytuacja jest całkowicie inna dzięki wieloletniemu wysiłkowi edytorskiemu wydawcy dzieł Mackiewicza, Ninie Karsov. Po kilkunastu latach mrówczej i najczęściej anonimowej pracy wielu współpracowników wydawnictwa „Kontra” (zwłaszcza Michała Bąkowskiego) udało się zidentyfikować wiele nieznanych wcześniej tekstów Józefa Mackiewicza, dzięki czemu mogły ukazały się [tak w oryginale – uw. G.E.] kolejne tomy wyboru jego publicystyki...

O tempie tych prac, ich jakości piszę w wielu miejscach swej pracy. Przypomnę, iż piszę bardzo krytycznie. Krytykę swą wspieram konkretnymi argumentami… Jego powyżej zacytowana opinia jest równie bezpodstawna jak bezpodstawnym było przyznanie KONTRZE - przez londyński Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie - nagrody za… osiągnięcia w zakresie edycji dzieł Mackiewicza!

Myślę, że najlepszym komentarzem do owego wyróżnienia będzie zacytowanie kilku fragmentów listu do Jury Nagrody Związku, listu z 13 marca 2009 roku autorstwa osoby często negatywnie obecnej na stronach mojej książki, p. Wacława Lewandowskiego. Jest to list gratulacyjny z powodu tak, podobno, trafnego wyboru:

Od lat obserwuję, z jakim pietyzmem, z jaką ofiarnością i poświęceniem, a zawsze z najwyższą odpowiedzialnością i na najwyższym poziomie, Nina Karsov prowadzi prace nad utrwaleniem i upowszechnieniem dorobku pisarskiego Józefa Mackiewicza. Od lat też, niestety, mam możność obserwować bezprzykładną kampanię podłości i nienawiści, jaka jest przeciw Ninie Karsov systematycznie prowadzona. Tę najlepszą z możliwych do pomyślenia opiekunkę spuścizny wielkiego pisarza lżono, oczerniano i pomawiano wielokrotnie, stawiając zarzuty „niszczenia Józefa Mackiewicza”, działalności przeciwko kulturze polskiej, wreszcie – działania w „obcym interesie”. Nie było oszczerstwa, którego by Ninie Karsov oszczędzono, nie było podłości, której by Jej pożałowano… Obserwując to, zbyt często w bezsilnej bierności, myślałem z odrazą o prowadzących tę kampanię(…) [Kapituła] Nagradzając piękną pracę opowiada się zarazem przeciw złu, przeciw podłości, przeciw łobuzom”…1

A swoją drogą, czy p. Lewandowskiego nie zastanawia istnienie podejrzanie licznej rzeszy osobników nazywanych przez niego np. podłymi, i to łobuzami…?

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010