PANIE JACKU, KWITY NA STÓŁ...

Mniej więcej w 2006 roku usłyszałem tę informację po raz pierwszy. Jeden z szeroko opisywanych w książkach historycznych emerytowany funkcjonariusz SB, jakich w Sopocie pełno posprzeczał się z Jackiem. Sprzeczka z Jackiem zbiegła się w czasie z dwoma wydarzeniami - z wydaniem książki Sławomira Cenckiewicza "Oczami bezpieki", oraz zakrętem biznesowym władającego siecią trzynastu sopockich sklepów byłego SBka w wolnej Polsce.

Ów esbek nie był postacią anonimową ani tym bardziej mało znaczącą. Przez całe lata 80 zajmował się bowiem inwigilacją dwóch zasadniczych obszarów życia społecznego lat 80 na wybrzeżu - Ruchem Młodej Polski (Jacek z tego środkowiska i większość obrońców Jacka z tego środowiska), oraz gdańskim kościołem (arcybiskup Gocłowski w pierwszej linii obrońców JK, ksiądz prałat Jankowski, ksiądz Cebula, ksiądz Zbigniew B. znany ze sprawy Stella Maris). Departament, w którym pracował ów esbek zajmował się środowiskami na tyle wpływowymi w latach 80, aby dawać nadzieję na to, że w latach 90, dwutysięcznych i następnych to właśnie te środowiska będą stanowiły elity władzy, elity biznesu i w pewnym szerokim sensie - również elity społeczne.

Funkcjonariusze nie pomylili się. Przygotowania do znalezienia cichej i ciepłej przystani rozpoczęły się wraz z nastaniem "ostatniego komunistycznego rządu Tadeusza Mazowieckiego". Kiedy ruszyła fala weryfikacji SBków (Film "Psy", 1990 - "-W Łodzi ta pieprzona komisja wywaliła 20% składu - Za to w Krakowie kurwa 80"), cały depratament o którym mowa, wraz z aktywami w formie sieci agenturalnej wywodzącej się z lat 80 zagnieździł się przy ulicy Niepodległości w Sopocie. Tam bowiem mieściła się Komenda Miejska Policji w Sopocie. Oficerowie, którzy nie zostali zwolnieni ze Służby Bezpieczeństwa - znaleźli się na oficerskich stanowiskach kierowniczych w tej instytucji.

Mniej więcej w tym czasie w sopockim magistracie pojawia się Młody Zdolny, syn działacza komunistycznej spółdzielni mieszkaniowej, członek Ruchu Młodej Polski, prawicowiec co się zowie Jacek Karnowski. Ojciec Karnowskiego włada co prawda największą spółdzielnią mieszkaniową w Sopocie, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Karnowski zostaje wiceprezydentem, nie ma jeszcze 30 lat. Jego przełożonym zostaje w końcu Szef Wszystkich Szefów - Jan Kozłowski, do dziś najbardziej wpływowa osoba na Pomorzu. Kozłowski staje się prezydentem, Karnowski jego zastępcą a Tomasz Tabeau, obecny prezes Centrum Haffnera Przewodniczącym Rady Miasta. Ten ostatni tworzy hasło, które do dziś obowiązuje: "Miastem rządzę ja, Jan i Jacek".

To w wyniku takiego paradoksu historii mogło powstać kilka zupełnie przemilczanych opracowań, jak choćby bardzo interesująca praca magisterska, obroniona na moim wydziale na Uniwersytecie Gdańskim, z której wynika, że w przez całe lata 90 "85% składu osobowego wyższej kadry oficerskiej w Komendzie Miejskiej Policji w Sopocie to wysocy funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa". Autor pracy magisterskiej przypłacił swoją żyłkę badacza dwuletnim pobytem w Zakładzie Karnym, oraz prowokacją policyjną wymierzoną w niego. W końcu był uczciwym policjantem...

Przykładów jest więcej, wiedzy na ten temat bardzo dużo. Ostatnio pokazany w TV film Sylwestra Latkowskiego pokazuje mniej więcej o jakich dzielnicach Sopotu mówimy. Latkowski pokazuje ex oficera CBŚ o ksywie Majami, który wskazuje sopocki budynek, jaki Donald Tusk chciał zaadaptować na swoją letnią rezydencję. Majami mówi do kamery to, co w Sopocie mówią wszyscy - Rezydencja przy Sępiej to niegdyś dziupla II Zarządu Sztabu Generalnego. To tutaj miał spotykać się Mazur ze Słowikiem, to tutaj rezydowali "honorowi konsule Grecji", to niezbyt daleko znajdują się wille Jana Kozłowskiego, jego rodziny, oraz bardzo wpływowych i bardzo cichych i bardzo niebezpiecznych ludzi.

To tak zwany "Zamek". Najdroższa, ale najmniej widoczna część Sopotu. Jacek Karnowski nie dostąpił zaszczytu wprowadzenia się na "Zamek". Mieszka trzysta metrów niżej, w niewielkim domu na "podzamczu". To oddaje prawdziwy układ sił w Sopocie.

Rozmowa pomiędzy wspomnianym esbekiem a Jackiem podobno odbyła się w gabinecie Jacka. Podobno padł argument: "Wiesz, skoro opisali Cię w ksiązce, to moze powinienes sie na jakis czas wycofac z biznesów w Sopocie...". Czy Jacek spowodował, że esbek wycofał się z interesów w Sopocie? Nie wiem. Ale wiem jak esbek się nazywa i kogo wskazał jako oficera prowadzacego.

* * *

Wczoraj w czasie rozprawy w sądzie w Gdańsku Jacek Karnowski uzyskał od sądu zgodę na przejrzenie skrzynki pocztowej Jakub Swiderskiego. Jakub Swiderski złozył w sądzie wniosek o wystąpienie do Instytutu Pamięci Narodowej, aby ustalić czy Jacek Karnowski był Tajnym Współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Trudno powiedzieć, czy trafił. Natomiast Jacek Karnowski natychmiast użył argumentu znanego z ust Lecha Wałęsy czy Aleksandra Kwaśniewskiego - "Mam status pokrzywdzonego". Panie Jacku, kwity na stół.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010