13. Za granicą: Słabość i siła

ZA GRANICĄ...

________________________________________________________________

ALAIN BESANCON

SŁABOŚĆ I SIŁA

ZSRS widziany oczami zachodnich obserwatorów, prasy i sowieckich oficjeli przedstawia obraz przyspieszonego rozkładu. Ruina gospodarcza, rozpad społeczny, pełzająca anarchia, bezsiła państwa - wszystko to wydaje się powiązane ze sobą i prowadzi do przekonania o rosnącej słabości ZSRS. Ta dezorganizacja obejmuje też wojsko. Sporządzone ostatnio studia, których autorami są tak wybitni specjaliści jak generał Laurent we Francji czy Odon w Stanach Zjednoczonych, ukazują nam armię wstrząsaną konfliktami narodowościowymi, spadkiem dyscypliny, nędzą korpusu oficerskiego, rozpaczliwą sytuacją żołnierzy, protestami części kadry zawodowej. Armia ta redukuje swą liczebność i wysyła na złom część swego sprzętu.

Nie budziłoby to żadnych wątpliwości, gdyby inne fakty nie przeczyły temu obrazowi. Sowieci co sześć tygodni spuszczają na wodę nowy atomowy okręt podwodny, produkują trzy tysiące czołgów rocznie, czyli o 20 proc. więcej niż pięć lat temu. Przypomnijmy, że Francja ma około tysiąca czołgów i to o mniejszej sile ognia...

W tajnym przemówieniu, wygłoszonym do pracowników jednej z fabryk czołgów 27 kwietnia 1990 roku, tegoroczny laureat pokojowej nagrody Nobla ujawnił, że w ciągu pięciu lat jego rządów sowiecka produkcja zbrojeniowa wzrosła o 45 procent. Oświadczył też, że w roku 1986, kiedy perspektywy zapoczątkowanej przez niego pieriestrojki rysowały się jeszcze różowo, liczył na wzrost produktu narodowego o 21 procent, a wydatków wojskowych - o 45 procent, ale ze względu na katastrofę gospodarczą musiał ograniczyć ich wzrost do 3 proc. rocznie, zamiast przewidywanych dziewięciu. Za rządów Gorbaczowa Związek Sowiecki wyprodukował 590 między- kontynentalnych pocisków balistycznych, podczas gdy Stany Zjednoczone - 68. W samym tylko roku 1989 proporcja ta wyniosła 140 do 12. Szewardnadze przyznaje, że wydatki wojskowe wynoszą 25 procent produktu narodowego ZSRS; zdaniem sowieckich ekonomistów - znacznie więcej. Mógłbym przytoczyć inne podobne liczby. Pochodzą one z Pentagonu, CIA i nie mam żadnej możliwości ich sprawdzenia, ale wszystkie wskazują na tę samą tendencję i jeśli są prawdziwe, wymagają wyjaśnienia.

Do przyjęcia jest interpretacja narzucająca się najłatwiej, a mianowicie, że te gigantyczne ilości broni są nadal produkowane, ponieważ system sowiecki jako taki nie potrafi wytwarzać niczego innego. Że w obecnym chaosie nie wiadomo co zrobić z kompleksem militarno-przemysłowym i że nie sposób przekwalifikować lub zwolnić z pracy milionów jego pracowników. Innymi słowy nadprodukcja zbrojeń jest specyficznym absurdem stanowiącym część ogólnego absurdu sowietyzmu. Cała ta broń byłaby przeznaczona na złom, podobnie jak nieustannie psujące się traktory i telewizory, które eksplodują po ich włączeniu.

Jest to całkiem możliwe, ale mimo wszystko kryje się w tym pewna tajemnica. W jaki sposób waląca się gospodarka może produkować stale rosnącą ilość sprzętu mogącego konkurować z zachodnimi systemami broni, a czasem wręcz je deklasować? Jedynie siłą bezwładu? Na to pytanie nikt nie potrafi udzielić jasnej odpowiedzi.

Siła zbrojna jest groźna tylko wtedy, gdy służy agresywnym zamiarom. Otóż, tłumaczy się nam, że Związek Sowiecki nie ma już takich zamiarów. Albo też, dodaje się, co wygląda bardziej wiarygodnie, że kryzys polityczny zaszedł już tak daleko, iż nikt we władzach sowieckich nie ma dziś możliwości podjęcia tak skomplikowanej i ryzykownej decyzji jak rozpoczęcie jakichś działań zbrojnych.

Być może, ale niezależnie od woli samych aktorów, może powstać sytuacja, że taka właśnie akcja wojskowa stanie się możliwa lub wręcz pożądana. Można sobie na przykład wyobrazić rozbrojoną Europę, wycofanie się Amerykanów do domu i reżym sowiecki przyparty do muru i widzący jedyny ratunek w ucieczce do przodu, której ryzyko jest niewielkie, a ewentualne korzyści mogą być ogromne. Masy sowieckie, znajdujące się w stanie kompletnego upadku materialnego i moralnego, łatwo dałyby się pociągnąć wizją obrabowania bogatego Zachodu. Zmodernizowana armia, o zmniejszonym liczebnie, ale lepiej wyszkolonym składzie osobowym, jaką się obecnie buduje, bardziej nadawałaby się do osiągnięcia tego celu niż obecny kolos na glinianych nogach. W takim wypadku zasługę całkowitego nieprzygotowania Zachodu należałoby przypisać "maskirowce", ważnej broni w sowieckiej doktrynie wojskowej.

Nie należy dać się ponosić historycznemu fantazjowaniu, ale tego rodzaju scenariusz, dziś mało prawdopodobny, jutro może okazać się znacznie mniej nierealny, zwłaszcza jeśli głęboko zakorzeniony pacyfizm demokracji zostanie odczytany jako odrzucenie a priori konfliktu i zbrojnej obrony. Z tego punktu widzenia, kryzys w Zatoce zostanie na pewno potraktowany przez Sowietów jako test.

Dziś na terytorium Niemiec znajdują się dwie armie o równej mniej więcej sile: ich własna oraz sowiecka armia okupacyjna; obie utrzymywane i opłacane przez Niemców. Można to wytłumaczyć: jest to cena, jaką Niemcy płacą za zjednoczenie. Trudniej jest wy- tłumaczyć. dlaczego Francja ofiarowuje 5 miliardów Gorbaczowowi, żeby mu ,.dopomóc" i zrobić przyjemność zwierzchnikowi sowieckich sił zbrojnych, laureatowi pokojowej nagrody Nobla.

Tłum. A. Arciuch

Autor publikacji
Orientacja na prawo 1986-1992