NOCNY STRÓŻ BEZ PŁASZCZA

Dlaczego rząd liberalno-chłopski, pomimo wszelkich znaków na ziemi i niebie, nadal tkwi w ślepym uporze udawania, że kryzys światowy nie dotyczy Polski? Ze strachu. Premier Donald Tusk, najinteligentniejszy członek tego rządu, jest człowiekiem niedojrzałym intelektualnie, społecznie i politycznie. Jego wizja nowoczesnego państwa, jako „nocnego stróża", to mit tak naiwny, że już kompromitujący. Rząd stoi oko w oko z rzeczywistością, której nie jest w stanie zrozumieć. Gdy wydarzenia przekraczają możliwości pojęciowe, pozostaje ucieczka w tępe zapewnianie, że nam nic się stać nie może. Ten optymizm wkrótce okaże się tylko drugą stroną paniki.

Polska, jak cały świat, potrzebuje teraz nie pustych bajań liberalnych wesołków, a jak najpoważniejszego zastanowienia się nad stanem rzeczy. Wysiłek analityczny i prognostyczny musi być jak najdalej idący, nawet gdyby okazało się, że kryzys nie doprowadzi do globalnej katastrofy porównywalnej z tą, która zaczęła się w r. 1929. Już tylko to, co się stało dotychczas, musi wytworzyć konsekwencje zmieniające zasadniczo obecną postać nie tylko gospodarki, ale również kultury, obyczajów, relacji społecznych i, oczywiście, polityki.

Największym niebezpieczeństwem nie jest ani stagnacja, ani recesja, ani stagflacja, ani nawet bezrobocie. Tym co może zagrozić znanemu nam porządkowi społecznemu i geopolitycznemu jest ożywienie ekstremizmów. „Dziś uwodziciele ludu znów są w gotowości" - trafnie ostrzegł wybitny niemiecki ekonomista Hans-Werner Sinn, a Niemców w tej mierze należy uważnie słuchać.

Ponieważ kryzys wybuchł w trakcie amerykańskich wyborów prezydenckich, powstało wrażenie, że „rewolucja" wyborcza, skutkująca czarnym prezydentem, jest odpowiedzią na załamanie systemu bankowego w tym sensie, że doprowadzi do rewolucji społecznej. Alterglobalistka Nami Klein głosi: „Zderegulowany kapitalizm pogrążony w kryzysie wskaże wreszcie drogę opinii publicznej. Musimy zrozumieć, że jedyną rzeczą, która może nas dziś uratować., jest przeciwstawienie się hegemonii bogatych przy pomocy masowego oddolnego ruchu".

Wydaje się, że nadzieje lewicy są całkiem próżne. Po ludobójczym doświadczeniu Związku Sowieckiego i krachu komunizmu z powodu jego niewydolności gospodarczej, „proletariusze wszystkich krajów" tym razem nie dadzą się nabrać nowym Leninom czy Trockim. Ale tak, jak komuniści niemieccy przygotowywali i wzmacniali nazizm, tak aktywność uwikłanych w lewicowość elit intelektualnych Zachodu może paradoksalnie wzmocnić ten szczególny rodzaj socjalizmu, jakim był faszyzm i przygotować jego powrót w zmodyfikowanej postaci.

Ślady tęsknoty za wypracowaniem nowej umowy społecznej z konstytutywnym (ale nie anarchosyndykalistycznym) udziałem związków zawodowych widać już dość wyraźnie. Nie chodzi w nich jednak o to, co ideowo niosła ze sobą nasza Solidarność, a o powrót do sterowanego solidaryzmu społecznego. Liderów konceptów mających doprowadzić do zbudowania systemu zapewniającego wzajemną lojalność bankierów i pracowników dzięki wymuszeniu jej przez ośrodek centralny i służby specjalne można widzieć w osobach Berlusconiego i Putina.

Choć nie może się dziś powieść proste naśladowanie Mussoliniego, to wyraźnie też już słychać ostrzeżenia ze strony Żydów. Odnotowuje się, że w czasie, gdy światowy kryzys finansowy się pogłębia, Internet jest zalewany teoriami o spiskach żydowskich, oskarżającymi finansistów pochodzenia żydowskiego o kierowanie ekonomią światową w taki sposób, by wszechstronnie podporządkować ją interesom syjonizmu. Rosyjska Pravda News miała donieść, że przywódcy Francji, Niemiec i Włoch wpłacają okup na rzecz żydowskich rodzin bankierskich, przywołując w tym kontekście nazwisko Rotszyldów. Hiszpańskie portale miały twierdzić, że kryzys został wykreowany „mastermind" przez okrutny kapitalizm syjonistycznych uczniów Miltona Friedmana. Liga Przeciw Zniesławieniu ogłosiła swoje zaniepokojenie: "Wiemy ze współczesnej historii, że po każdym globalnym kryzysie finansowym następuję przypływ antysemityzmu i świadkami tego samego zjawiska jesteśmy obecnie. Odwieczne opowieści o Żydach i pieniądzach są w takich przypadkach na podorędziu."

Z tego punktu widzenia Polska rzeczywiście jest i pozostanie oazą spokoju. Polacy wydają się być dobrze zabezpieczeni przed niebezpieczeństwami zaburzeń społecznych. Ale grozi nam coś dużo gorszego - wystawienie Polski na międzynarodowy przetarg polityczny w momencie, gdy rządzi nią facet, który z góry oddał wszystkie guziki, a chce oddać i płaszcz.

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010
Źródło
http://wyszkowski.eu/