NADZIEJA ZWYCIĘSTWA I PEWNOŚĆ KLĘSKI

Cokolwiek by nie sądzić o chwili obecnej, optymizmem napawa bezsprzecznie dzień jutrzejszy. bynajmniej nie znaczy to rzecz jasna, aby gorzej już być nie mogło, bo owszem może i co więcej, dość powszechnie, choć zapewne niechętnie, zdajemy sobie raczej z tego sprawę.

Optymizm ów nie jest wynikiem braku rozwagi, nadmiernych a pobożnych życzeń, iluzji, samooszukiwań i wygórowanych ambicji, przeciwnie jest rezultatem racjonalnej, na faktach opartej, analizy politycznej i społecznej, głębokich przeobrażeń ideowych i etycznych, jest owocem samo dyscypliny społecznej, realizmu, rozumu i powagi.

Nie jest w żadnej mierze pokrętną funkcją dyskretnie i wstydliwie skrywanych nadzieji, a przeciwnie jest tych nadzieji pokarmem, pożywką i fundamentem.

W tym kontekście optymizm odgrywa najzupełniej niebanalną rolę. bez nadzieji bowiem, jak wiadomo, nie do pomyślenia jest jakikolwiek, choćby najdrobniejszy przejaw społecznej i jednostkowej aktywności, opartej na przekonaniu o możliwości zrealizowania czegokolwiek, osiągnięcia upragnionego, wymarzonego celu. Gdy nie ma nadzieji do głosu dochodzi apatia, zniechęcenie, rozpacz i wreszcie, gdy ciężar upadłej egzystencji staje się nie do zniesienia, przychodzi to najgorsze – zaślepienie.

Aby jakże cenną nadzieje przywołać wypada tchnąć w życie ludzkiej zbiorowości optymizm, wymanewrować społeczne oczekiwania w kierunku pozytywnym, nacechowanym dobrą wiarą i ufnością, twarzą do słońca. Należy społeczeństwo przekonać, zjednać i ukierunkować. Nie ważna jest przy tym racjonalna wartość optymizmu, realne szansę osiągnięcia postulowanego celu, bilans sił i słabości wobec nieuchronnych przeciwności losu. Wszystko to schodzi jakby na plan dalszy w obliczu fundamentalnej, dziejowej konieczności rozbudzenia społecznej aktywności.

Nadzieja jest przy tym narzędziem niezwykle niebezpiecznym. Jako bowiem stan jedynie emocjonalny nie może odgrywać jednocześnie roli trafnie odczytanej prognozy dominującego nad życiem społecznym kierunku przemian. Nie jest w żadnym razie konsekwencją racjonalizmu a przeciwnie, jej genezy należy raczej upatrywać w niepoprawnym idealizmie. Nadzieja nie wyraża bynajmniej faktycznego stanu rzeczy, nierzadko jest tego stanu zaprzeczeniem, zazwyczaj jest co najwyżej zdolna do formułowania mniej lub bardziej realnych postulatów. Tymczasem jednak chętnie przypisywane jej są funkcje o zgoła nieograniczonym zakresie i funkcje takie spełnia. Przestaje być wówczas po prostu niekontrolowanym stanem emocjonalnym, postulatem przyszłości, staje się aksjomatem chwili, determinantą historii, narkotyczną dewiacją rzeczywistości. Jako czynnik życia społecznego niesie za sobą widmo destrukcji.

Nadzieja jako zjawisko negatywne stanowi obecnie podstawowy element podbudowy społecznej aktywności. To ona właśnie odgrywa rolę naczelnego argumentu dzisiejszej racjonalnej myśli politycznej. W tym konkretnym znaczeniu nie jest ona bynajmniej rezultatem patologicznego stanu psychicznego społeczeństwa, jest natomiast owocem świadomie prowadzonej kampanii propagandowej nakierowanej na uatrakcyjnienie określonego programu politycznego, oraz na zainspirowanie wzrostu społecznych aspiracji.

Motywacje polityczne takiego stanu rzeczy są niezwykle klarowne i łatwo czytelne. Bywa tak zazwyczaj w przypadku działań w pełni racjonalnych, podejmowanych z oczywistą premedytacją. W naszym konkretnym przypadku motywacje te są skutecznie warunkowane obecną sytuacją polityczną.

Na początku istnienia komunizmu podstawowym dylematem społeczeństw zniewolonych był wybór postawy wobec tego zjawiska niezależnej. Do tej pory odszukano zaledwie dwa, najzupełniej alternatywne wobec siebie kierunki polityczne. Pierwszy z nich wskazuje na postawę niekonfrontacyjną, ugodową, mieszczącą się swobodnie w nakreślonych ranach ustrojowych, dającą jednak w rezultacie pewne profity, w postaci czy to spokojnej, bezkonfliktowej egzystencji-stabilizacji, czy też konsekwentnej eskalacji swobód przez społeczeństwo akceptowanych i postulowanych. Drugi, wychodząc z założenia niereformowalności podstaw ustrojowych oraz w szerokim kontekście ideowym negując możliwość współżycia i symbiozy z systemem, artykułuje przekonanie o konieczności podjęcia działań destrukcyjnych, zmierzających do obalenia istniejących realiów. Jedną z nielicznych, wspólną dla obu tych kierunków, cechą jest brak, jak do tej pory, przekonywujących dowodów własnej skuteczności, pomimo tego, że oba wielokrotnie już podejmowały próby samorealizacji.

Bilans atrakcyjności społecznej obu tych kierunków jest w sumie trudny do zestawienia. O ile bowiem za drugim przypadkiem przemawia, niewątpliwie korzystny, jasno określony, cel obalenia komunizmu, o tyle kierunek pierwszy zyskuje niepomiernie dzięki o wiele większej operatywności i koniunkturalności mieszczących się w jego ramach [...]. Jak się wydaje jest to aspekt o znaczeniu decydującym. Dotyka on bowiem bezpośrednio problemu związanego z obszarem politycznej i społecznej aktywności, który przesądza w znacznej mierze o zakresie wpływów i również chyba sympatii.

Ubezwłasnowolnione, zatomizowane społeczeństwo poszukuje nieustannie dogodnego dla realizacji własnych, niezależnych aspiracji kierunku działania. Kierunek pierwszy, ugodowy jest w tym wypadku niezwykle cennym, pożądanym zjawiskiem. Dzięki niewątpliwie znacznej aktywności dysponuje możliwością skanalizowania społecznej energii w pożądanym dla siebie kierunku. Niewątpliwie istotnym elementem przemawiającym również na jego korzyść jest znaczne, przynajmniej w niektórych momentach historycznych, poczucie bezpieczeństwa, zagwarantowanego stanowiskiem władzy. To wszystko nie wystarcza jednak, aby zagwarantować sobie rzeczywiste poparcie społeczeństwa. Wymagany jest bowiem jeszcze jasny, możliwie konkretny program wyznaczający sposób realizacji postulowanych zmian. W tym jednak przypadku kierunek ugodowy okazuje się równie bezradny, jak kierunek antykomunistyczny. Nadal nierozstrzygnięty pozostaje bowiem problem określony interesem komunistycznej władzy. W tym kontekście kierunek antykomunistyczny dysponuje o wiele bardziej wiarygodnym argumentem wyrażonym koniecznością obalenia systemu, a dodatkowo jest to, jak się wydaje, nadal argument dość mocno ugruntowany w społecznej świadomości. W istocie przecież idea reformowalności komunizmu nie wydaje się w odczuciu masowym szczególnie racjonalna. Nie dość rzadko chyba system ten przejawia skłonność do prowadzenia agresywnej, bezwzględnej walki w obronie reprezentowanych przez siebie wartości politycznych i ideologicznych, aby było go można w pełni własnej poczytalności podejrzewać o inklinacje do działań charytatywnych, czy tym bardziej aktów samobójczych. Za tym problemem postępuje nieuchronnie podstawowa trudność wylansowania określonej taktyki politycznej. Mogłoby się wydawać, że na tej trudności właśnie zamyka się burzliwy rozdział aktywności kierunku ugodowego. Polityczny realizm załamuje się wobec rzekomej imaginacji.

Okazuje się jednak, że jest to załamanie pozorne. Polityczny realizm bowiem wciąż dysponuje kardynalnym argumentem – nadzieją, która w rzeczy samej jest momentem szczególnie skutecznie paraliżującym wszelkie objawy i pozostałości racjonalnego wobec rzeczywistości stosunku. I tak, mimo nieodpartej świadomości przyszłej klęski, animatorzy kierunku ugodowego nieustannie obnażać mogą kolejne dowody społecznego entuzjazmu, ufności i przywiązania, sycąc przy tej sposobności obficie własne, nigdy nie zaspokojone pragnienie aktywnego współuczestniczenia w procesie patriotyczno-obywatelskich przemian.

H.

Głos Poznańskich Liberałów 1988-1989