MAJOWA JUTRZENKA W CIENIU DOKTRYNY BREŻNIEWA
Smutne były to obchody trzeciomajowego święta. Nie zobaczyliśmy Prezydenta. Nie usłyszeliśmy jego słów o Polsce i jej dorobku. Nie odznaczył już kolejnych bohaterów skazanych w III RP na ośmieszenie lub zapomnienie. Tragizm naszego obecnego losu uwidoczniło nam składanie wieńców na Grobie Nieznanego Żołnierza przez delegacje reprezentujące najważniejsze instytucje państwa. Nie było wśród nich tych, których pochłonęła ziemia smoleńska. Nawet niebo musiało zapłakać…
Tymczasem trwa kampania wyborcza. Jak gdyby nigdy nic, zastępy „drobnych”, „niskoprocentowych” kandydatów, koniecznie muszą zareklamować się przed elektoratem. Jak gdyby 10 kwietnia nic poważnego dla naszego państwa, dla jego „być albo nie być”, się nie zdarzyło. A to „wolnościowiec z misją”, a to obrońca życia nienarodzonych, a to rozczarowany prezydenturą śp. Lecha Kaczyńskiego Solidarnościowiec Walczący. Po prostu wysyp mężów stanu. Każdy z nich to najlepsze wyjście dla Polski. Długa kolejka chętnych do odbycia kolejnego lotu w kierunku Smoleńska…
No właśnie! Czy Panowie ci nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie niesie ze sobą prezydentura w naszym kraju. Czy 10 kwietnia nie jest dla nich znakiem? Czy, nawet jeśli nie obawiają się służb rosyjskich, to przynajmniej są gotowi na nagłą, poranną akcję „naszego rodzimego” ABW? Jak chcą samodzielnie rządzić naszym państwem w obliczu powrotu doktryny Breżniewa?
17 września 2009 r. Stany Zjednoczone dały nam do zrozumienia, że oddają nas w pacht Rosjanom. Wtedy dowiedzieliśmy się, że tarczy antyrakietowej „u nas niet”. Potem był haniebny dla świata zachodniego układ START 2, w wyniku którego USA rezygnuje z przewagi wojskowej w broni niekonwencjonalnej, niszcząc tym samym resztki reaganowskiego zwycięstwa nad sowietami. Ten sprzyjający dla Imperium czas został (zostaje) wykorzystany przez jego kolektywny zarząd do uporządkowania spraw w dawnym bloku. Natychmiast po katastrofie smoleńskiej spolegliwe służby lokalne szybko przystąpiły do akcji „zbierania materiałów DNA” z osobistych rzeczy tragicznie zmarłych urzędników państwowych. Z czego najlepiej zebrać DNA? Z laptopa rzecz jasna. Świat dostał jasny sygnał – wraca doktryna Breżniewa. Oczywiście zmodyfikowana, ale istota zostaje ta sama.
Szybko zrozumiała to rządząca Polską kasta. Do tej pory rządziła naszą ojczyzną „koalicja strachu” przed ujawnieniem wstydliwej przeszłości jej prominentnych uczestników. Teraz ta koalicja z jednej strony odetchnęła z ulgą – wszak aneks do raportu z likwidacji WSI we właściwych rękach a Janusz Kurtyka melduje się Marszałkowi w niebiańskich Oleandrach – lecz nadal strach jej nie opuszcza. Tym razem strach przed Centralą. Strach, który paraliżuje, odbiera swobodę itd. Wprawdzie Bronisław K. mówił coś dzisiaj, że po tragedii zdaliśmy egzamin jako państwo i tym podobne dyrdymały, ale coś przecież musiał powiedzieć. Chyba, że miał na myśli dobrze zdany egzamin przed sowiecką komisją. Tymczasem widać jak na dłoni (dla tych, którzy patrzą i widzą!), że nasze państwo jest w rękach wystrachanych „urzędniczyn” o charyzmie „mokrej ścierki” i wyglądzie…no nie obrażajmy urzędników bankowych.
W obliczu powracającej doktryny Breżniewa jako podstawy ustrojowej naszego kraju, każdy który chce zostać w Polsce prezydentem musi zając jakieś stanowisko w tej sprawie. Mówiąc krótko: „akceptuję rosyjską dominację nad sobą czy nie”. „Jestem gotów podjąć rzuconą przez Generała Mgłę rękawicę i walczyć o Niepodległość czy uklęknę przed nim i złożę hołd lenny” (monarchistom by się spodobało).
Kandydaci mieniący się prawicowymi muszą odpowiedzieć elektoratowi na to pytanie. Cóż nam po „wolnościowcu”, który nie wprowadzi żadnej wolności jak Kreml się nie zgodzi? Cóż nam po obrońcy życia nienarodzonych, jeśli Centrali nie zależy na podtrzymywaniu etyki katolickiej w Priwislańskim Kraju? Wszak Kościół to rozsadnik niebezpiecznych zachodnich idei z Watykanu. Jeszcze by tego brakowało aby w Polsze było więcej luda niż w Kraju Rad! Czy obrońca życia da radę realizować swą misję w objęciach doktryny Leonida B? Zwłaszcza jeśli „ich ludzie” w Polsce przystąpią do likwidacji „sekty wojtylian”? Znany podróżnik i jego cięty język nie wystarczą w tej batalii, nawet jeśli rzuciłby ekskomunikę na całe kremlowskie biuro polityczne. No i wreszcie czy legendarny Solidarnościowiec Walczący ma zamiar rządzić suwerennie naszą ojczyzną w konspiracji? No chyba, że Rosja to sojusznik w pansłowiańskim pochodzie ku powszechnej szczęśliwości.
Dużo pytań. Mało odpowiedzi. Ale przecież w USA nie będzie wiecznie rządził dowcipny pan, który publicznie lubi używać słów typu „fucking”. W końcu zastąpi go ktoś bez „sklepikarskiej” mentalności. Gotowy porzucić intratny handel z ludożercami. Musimy przetrwać aby doczekać nowego Napoleona.
Łukasz Kołak
Powiernictwo Polskie
http://blogpowiernika.blogspot.com/