KUROŃ i „BOLEK” – PIERWSZY „ZAMACH STANU”

Przed pięcioma laty młody historyk IPN-u Robert Spałek zamieścił w biuletynie „Pamięć i sprawiedliwość” (nr.2 (4) 2003r) interesujący artykuł pt. „Gracze” – Komitet Obrony Robotników w propagandzie PRL, stereotypach oraz dokumentach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych”. W oparciu o materiały z archiwum MSW, pozostałe po sprawie o kryptonimie operacyjnym „Gracze” – będące zapisem rozpracowania działalności Komitetu Obrony Robotników,
autor przedstawił historię tej organizacji od roku 1977 do chwili
oficjalnego rozwiązania w roku 1981.

Na stronach 102-103 tego opracowania możemy przeczytać o niezwykle interesującym wydarzeniu z roku 1980, które w kontekście zapowiadanej publikacji, na temat agenturalnej współpracy Wałęsy, nabiera szczególnego charakteru. Mowa o próbie pozbawienia Wałesy władzy nad NSZZ „Solidarność”. Zdarzenie to jest tym ciekawsze, że osobą, która opiera swój plan działania na przeszłości „Bolka” i chce dokonać „zamachu
stanu” jest Jacek Kuroń.

Spałek pisze:

I dalej: „Wpływ na podejmowane[przez kierownictwo „Solidarności”]decyzje KSS»KOR« zamierzazapewnićsobiepoprzezpowierzenie
B[ogdanowi] Borusewiczowi funkcji sekretarza NSZZ”. Podobna wiadomość dotarła do samych zainteresowanych. Wybuchła wielka awantura, Kuroń opisał ją we wspomnieniach. W czasie narady RMP Krzysztof Wyszkowski zadzwonił do Tadeusza Mazowieckiego z informacjà, że Kuroń z Borusewiczem przygotowują zamach stanu. „Ma on polegać na tym, że Borusewicz przejmie jako dyrektor»Solidarność« w Gdańsku”,a Kurońzostanie„szefemogólnopolskim,bo chodzi o to, by korowcy zostali dyrektorami”. To wywołało wielką wściekłość niedoszłego „dyrektora”. Publicznie, przy ludziach z RMP, dał temu wyraz. Wyszkowski zareagował zdziwieniem, a swoje postępowanie tłumaczył tym, że słyszał jak Kuroń mówił , iż „może Bogdan mógłby – z jego organizacyjnym talentem – zostać szefem komisji związków zawodowych”.

Robert Spałek, powołuje się na dokumenty z archiwum MSW:

AIPN, 0204/1205, t. 16, Konflikty i rozbieżności w łonie KSS „KOR”, 11 X 1980 r., k. 246

AIPN, 0204/1205, t. 16, Meldunek operacyjny..., [11 X 1980 r.], k. 251.

Wkrótce po tej publikacji, w nr.2(6)2004r.( str.401-407) tego samego biuletynu „Pamięć i Sprawiedliwość” Krzysztof Wyszkowski zamieścił sprostowanie do cytowanego powyżej fragmentu opracowania, twierdząc, że jego nazwisko znalazło się w pracy historyka w „fałszywym i uwłaczającym kontekście.” Z relacji Wyszkowskiego wyłania się inny scenariusz zdarzeń, związanych z „zamachem”:

Słusznie też Krzysztof Wyszkowski, jest oburzony tym fragmentem publikacji Roberta Spałka, w którym zwraca on uwagę na wykorzystywanie przez SB wewnętrznych konfliktów:

Nie ten jednak aspekt obu publikacji jest dla mnie najważniejszy.

Dowiadujemy się, bowiem, że już w roku 1980 istniało w środowisku ówczesnej opozycji przekonanie o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy. Było ono na tyle silne, że Jacek Kuroń nie wahał się wykorzystać tej informacji do odsunięcia Wałęsy od pełnienia funkcji związkowych i pozbawienia go wpływu na Związek. Jak wynika z relacji Wyszkowskiego, jedynie jego
reakcji zawdzięcza Wałęsa, że nie został wówczas ogłoszony agentem bezpieki.

Niemniej interesująca jest postawa Jacka Kuronia, który proponując nocny „zamach stanu” chce przejąć władzę nad ruchem „Solidarności” i wepchnąć go w ramy struktur państwa komunistycznego. Rezygnacja z prawa do strajku i
innych uprawnień statutowych „Solidarności” oraz powołanie „rad
zakładowych” zmieniłoby związek na wzór leninowskich „rad
pracowniczych”. Jeśli weźmie się pod uwagę, że o planach Kuronia miał nie wiedzieć nestor KSS „KOR” prof. Edward Lipiński oraz sposób, w jaki Kuroń chciał dokonać puczu, można postawić zasadne pytanie o źródło inspiracji takich działań. Czy wynikały one wyłącznie z ambicji politycznych przejęcia przez KOR (Kuronia) władzy nad Związkiem, czy też były działaniami inspirowanymi z zewnątrz?

Doświadczenia kolejnych lat dowiodły, że aspiracje środowiska Jacka Kuronia, by przejąć rolę głównej siły opozycyjnej nigdy nie osłabły i znalazły swój punk kulminacyjny podczas przygotowań do obrad „okrągłego stołu”. Można powiedzieć, że plan Kuronia został zrealizowany w latach 1988-89, choć
wówczas zrezygnowano już z usunięcia Wałęsy, powierzając mu rolę
papierowego „przywódcy narodu”. Jeśli w roku 1980 Kuroń ograniczał swoje pierwotne plany do kwestii związkowych, pracowniczych, o tyle osiem lat później, jego środowisko zdołało narzucić całemu społeczeństwu polityczny wymiar „ugody okrągłego stołu” i przypieczętowało pakt z komunistami.

Interesujące jest, że do chwili obecnej, bohaterowie wydarzeń, z jesieni 1980 roku nie ujawniają jego kulisów. Krzysztof Wyszkowski w cytowanej publikacji wyjaśnia przyczynę swojego zachowania:

Przez lata uważałem, że sprawa puczu nie powinna zostać ujawniona, naiwnie sądząc, że władze (SB) nic o niej nie wiedzą i, kierując się obawą o możliwość wykorzystania tych brudów przez propagandę komunistyczną, nie mówiłem o niej publicznie. Dzisiaj natomiast, po prawie ćwierwieczu od
wydarzeń z września 1980 r.,powinno się je należycie zbadać i
wyjaśnić. Uczestnicy narady milczeli w trakcie omawiania spisku i
milczą aż do dzisiaj. To wieloletnie milczenie zrobiło wrażenie zmowy i Jacek Kuroń mógł myśleć, że nikt nie będzie chciał mojej relacji potwierdzić. Dzisiaj jestem przekonany, że historycy IPN, dysponując wiarygodnymi dokumentami i mając możność prowadzenia rozmów, są w stanie dokładnie sprawę przebadać i wykazać prawdę. Dlatego przekazuję swoje wyjaśnienia do sprawdzenia badaczom IPN i ich profesjonalnemu
warsztatowi. Swoim czynem nie chwaliłem się publicznie, ale też nigdy mi przez myśl nie przeszło, że znajdzie się polski historyk, który będzie potępiał mnie za to, z czego jestem dumny.”

Myślę, że dziś, dla większości społeczeństwa rzetelne wyjaśnienie wydarzeń związanych z „zamachem stanu” z roku 1980, nie byłoby rzeczą interesującą. Cóż, bowiem, powie ktoś, może mieć wspólnego ze współczesnością, epizod sprzed 28 lat? Czemu miałby być ważny, skoro nie wyjaśniono dotąd tyle ważniejszych zdarzeń najnowszej historii?

Gdy jednak przyjrzeć się pewnej logice zachowań ludzi, wywodzących się ze środowiska KOR, związanych z osobą Jacka Kuronia czy Adama Michnika, nietrudno dostrzec, że celem ich dążeń było przejęcie „rządu dusz”.
Michnik, na co wskazuje w swojej pracy Robert Spałek, choć zarzucał Kuroniowi „zapędy dyktatorskie”, określał go mianem „przywódcy narodowego na miarę Piłsudskiego, którego działalność ma charakter bezprecedensowy”. O postrzeganiu roli Wałęsy przez Michnika i Kuronia Spałek pisał:

R. Spałek . str.103

Osoba Lecha Wałęsy była i nadal jest traktowana przez środowisko
michnikowskiego „salonu” jako ‘użyteczne narzędzie”, przydatne o tyle, o ile służy celom, stanowionym przez te środowisko. Jak kukiełka w rękach sprawnego prestidigitatora, raz odgrywa rolę zdrajcy, by wkrótce pojawić się na scenie jako bohater. W roku 1980 dla Jacka Kuronia, przywódca strajku Lech Wałęsa był agentem bezpieki, którego należało się pozbyć, dokonując nocnego „zamachu stanu”.

W 28 lat później najbliższy przyjaciel Kuronia i kontynuator jego
politycznych wizji – Adam Michnik, urządza żałosne, medialne widowisko w obronie tego samego Wałęsy, nawołując „wszystkich obywateli o przeciwstawienie się wymierzonej przeciwko Lechowi Wałesie kampanii nienawiści i zniesławień, która niszczy polska pamięć narodową”.

Czyją „pamięć narodową” – chciałoby się zapytać?

Jeśli „intelektualiści III RP” mają na uwadze pamięć ogłupionego,
oszukiwanego od lat społeczeństwa – zgoda. Ukazanie historycznej prawdy o „przywódcy narodu” zniszczy tę „pamięć dla idiotów”, wytworzoną przez samozwańczą elitę.

Co jednak stanie się z pamięcią Adama Michnika, który przecież musi wiedzieć, co na temat Lecha Wałęsy sądził jego przyjaciel – „przywódca narodowy na miarę Piłsudskiego”? Czy tej pamięci Michnik już bronić nie zamierza? Czy broniąc dziś Wałęsy, będzie w stanie przyznać, że jego przyjaciel – Kuroń, oskarżając Wałęsę o współpracę z SB był „gwałcicielem prawdy”i „policjantem pamięci” – jak chętnie nazywa historyków IPN- u? A może był człowiekiem „inspirowanym” z zewnątrz i próbując dokonać puczu, wykonywał czyjeś dyrektywy?

Jak Adam Michnik i środowisko jego wyznawców, mogą wytłumaczyć
społeczeństwu ten swoisty dualizm, który pozwala „intelektualnym
elitom” narodu traktować prawdę jak narzędzie, a własne społeczeństwo jak przedmiot historii?

Nie mam złudzeń, że Michnik, czy ktoś z jego wyznawców, rozdzierający dziś szaty nad „krzywdą Lecha Wałęsy” zechce rozwiązać tę historyczną i etyczną zagadkę. Przodujący „intelektualiści” III RP nie zaprzątają
sobie głowy tak przyziemnymi dylematami, a okłamując przez lata innych, sami stali się ofiarami schizofrenicznej pamięci.

Zdarzenie sprzed 28 lat, stanowi jeszcze jeden dowód, że Wałęsa jest zakładnikiem własnej przeszłości i jeśli nie zdobędzie się na akt cywilnej odwagi, pozostanie w historii Polski, jako przykład postaci tragicznej i marionetkowej. Gra „Bolkiem” trwa nadal.


Źródła:

 

 

 

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010