KONIEC – CZY WCIĄŻ TYLKO POCZĄTEK DROGI?

Od realizmu do serwilizmu, od kompromisu do kompromitacji... to droga, którą obserwowaliśmy wielokrotnie w naszej najnowszej historii. Droga bohaterów AK, droga bohaterów AL, droga wybitnych profesorów, literatów, publicystów...

Adam Michnik, Niezłomny z Londynu, NOWA 1984, s. 10

Widowisko, które dane nam było oglądać w środę 19 lipca, na pewno przejdzie do historii, jeśli już nie z powodu "wyborów" pierwszego prezydenta IV Rzeczypospolitej (proszą się nie denerwować, już wkrótce PRL zmieni nazwę), to choćby dlatego, że uwiecznione zostanie w Księdze Rekordów Guinnessa: jest rzeczą niebywałą, żeby Zgromadzenie Narodowe (czy też parlament) rozstrzygał większością głosów kwestię arytmetyczną: czy liczba 269 jest większa bezwzględnie od liczby 268, czy też potrzeba dopiero liczby 270! Ala teki właśnie problem postawił przed Dostojnymi Posłami i Senatorami mecenas Jan Maria Rokita z Krakowa, tj., pardon, z Ziemi Krakowskiej, a Wysokie Zgromadzenie ten wiekopomny wniosek uchwaliło.

myć może ktoś powie, że się czepiam, że tu rozstrzygają się losy państwa i narodu, a ja zajmuję się błahostkami. Otóż nie zgadzam się. Mam prawo i obowiązek dokonywać oceny postaw i zachowań ludzi, którzy dobrowolnie wzięli na siebie odpowiedzialność za losy kraju, i mam prawo pytać czy są to ludzie mądrzy, uczciwi, czy też przeciwnie. Jeśli ci ludzie ośmieszają się publicznie to jeszcze na dodatek większością głosów, to musi nas obchodzić czy to tylko chwilowe zaćmienie umysłu, wynik upału lipcowego, i że odtąd będą już mądrzy i roztropni, czy też...? Jeśli bowiem dostojni Członkowie Zgromadzenia Narodowego nie potrafią zrozumieć relacji pomiędzy liczbami na osi liczbowej, to czego mamy się jeszcze po nich spodziewać? A przecież Adam Michnik pisze, już po wyborach, na chłodno, w 53. numerze "Gazety Wyborczej": "Generał Jaruzelski został wybrany jednym głosem... większością najbardziej minimalną z możliwych".

Otóż wszystko nieprawda: 270 głosów "za" wobec 267 głosów przeciwnych i wstrzymujących się oznacza nie jeden głos a trzy, i wbrew uchwale Zgromadzenia Narodowego twierdzę, że nawet gdyby Senator Bernatowicz z Suwałk swój głos oddał zamiast "za" – "przeciw" Jaruzelskiemu, to i tak liczba 269 byłaby większa od 268! O tym wie każde dziecko w nauczaniu początkowym. Jak wobec tego należy interpretować wypowiedź Adama Michnika? Czyżby Adam Michnik był niezdolny do zrozumienia tego od, czego należy przejście do 3 albo 4 klasy szkoły elementarnej? Nie sądzę. Uważam Adama Michnika za człowieka wybitnie inteligentnego i utalentowanego, a jego wypowiedź tłumaczę sobie jako taki "szpan" prawdziwego humanisty. Albowiem w naszyci kraju za humanistę uchodzi każdy kto poczytuje sobie za cnotę całkowitą ignorancję w dziedzinie matematyki i nauk ścisłych. Coś co dla "nie-humanisty" byłoby przedmiotem wstydu "humanista" uważa za coś czym należy się chwalić: "nigdy nie miałem głowy do cyfr"! My natomiast powinniśmy sobie postawić pytanie: czy naprawdę mamy się z czego cieszyć, że do rządzenia Polską zabierają się teraz humaniści, którym trudność sprawia odróżnienie liczby większej od mniejszej, nawet gdyby okolicznością łagodzącą był upał i podniecenie udziałem w "tworzeniu się historii"? A może to ta właśnie "humanistyczna nonszalancja" jest przyczyną, dla której opozycja nie wypracowała do tej pory żadnego programu ekonomicznego? Albowiem, – niestety, niestety Panowie Humaniści – ktoś kto chce cokolwiek rozumnego zrobić w dziedzinie gospodarki musi umieć LICZYĆ i znać się na tych właśnie, pogardzanych przez Was "cyfrach".

A może znajomość arytmetyki jest konieczna, a w każdym razie przydatna, również i w dziedzinie Wielkiej Polityki, którą tak radośnie przedkładacie nad niewdzięczną ekonomią. Przyjrzyjmy się bowiem raz jeszcze wynikom sławetnego głosowania. Siedmiu opozycyjnych członków Zgromadzenia Narodowego oddało głosy nieważne. "Gazeta Wyborcza" podaje, że byli. to wybitni członkowie tego Zgromadzenia, profesorowie Stelmachowski, Trzeciakowski, Stomma, panowie Wielowieyski, Paszyński, Kulerski i Miłkowski. Sama śmietanka opozycji! Wszyscyśmy się dziwili: jak można było oddać głos nieważny? Czy wybitny reprezentant Zgromadzenia Narodowego, autorytet moralny i polityczny, może nie zrozumieć instrukcji głosowania? Na szczęście nie. Oni zrobili to celowo, aby pomóc w wyborze Jaruzelskiego, wobec znanego im zapewne wcześniej faktu, że posłowie ZSL głosować będą przeciw. Karol Modzelewski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" mówi: "Chcę wyrazić wielki szacunek dla tych posłów i senatorów z naszego Klubu, którzy mieli odwagę cywilną oddać głosy nieważne... Ja głosowałem przeciwko. Tchórzliwie."

Otóż mam wątpliwości czy Czcigodni Profesorowie i Liderzy aż tak bardzo górują nad Karolem Modzelewskim w dziedzinie "odwagi cywilnej". W świetle tego co się stało jestem raczej skłonny przypuszczać, że była to nie tyle odwaga cywilna ile właśnie ignorancja w dziedzinie arytmetyki. Gdyby bowiem mieli większe zaufanie do liczb, to przynajmniej dwóch z tego zacnego grona mogło spokojnie głosować przeciw!

Na podstawie tego co powiedziałem może mi ktoś zrobić zarzut, że hołduję "spiskowej wizji dziejów", bo uważam, że wyniki głosowania były, nieautentyczne, że głosy były rozdane przed głosowaniem. Istotnie, tak właśnie uważam. Uważam całe to posiedzenie za wyreżyserowany teatr w którym jedynym niezaplanowanym elementem było owo wystąpienie Mecenasa Rokity i to co się po nim stało. Ta kompromitacja była z pewnością niezamierzona. Nauczka na przyszłość, żaby nie improwizować na wizji!

Albowiem dzisiaj nikt już nie może mieć wątpliwości, że Lech Wałęsa (ze "szpicą" swojej drużyny, oczywiście) zawarł był już dosyć dawno, przy, albo poza, Okrągłym Stołem, tajny układ, na mocy którego zgodził się na prezydenturę Jaruzelskiego. To są przecież te słynne "pacta sunt servanda", wg wyśmienitego określenia Profesora Geremka. Wszystko zaś co się od tej pory wokół tego faktu działo, było po prostu niegodną komedią, mającą na celu skołowanie i wprowadzenie w błąd opinii publicznej. Proszę mi nie wmawiać, iż fakt, że 19 posłów ZSL głosowało przeciw świadczy o autentyzmie wyborów! Posłów ZSL, tak jak i innych, posłów "koalicji", mianował przecież nie kto inny tylko ten sam generał Jaruzelski i za swój mandat poselski byli oni odpowiedzialni wyłącznie przed nim i przed nikim więcej! Trudno mi więc wyobrazić sobie, żeby natychmiast po wyborze mieli skrewić i zbuntować się przeciwko swemu dobroczyńcy, na dodatek takiemu, co do którego tylko głupcy mogli mieć wątpliwości czy zostanie prezydentem! Dlaczego więc głosowali przeciw? Ano dlatego, że tak właśnie było trzeba! A było trzeba dlatego, że ZSL nie od dziś szykuje się do historycznej transformacji w "partię prawdziwie ludową" czyli w Polskie Stronnictwo Ludowe i chcą się ogłosić za spadkobiercę Wincentego Witosa i Stanisława Mikołajczyka. Potrzebne jej więc jest uwiarygodnienie społeczne, potrzeba żebyśmy zechcieli uwierzyć, że mamy do czynienia z autentycznymi ludowcami. No, czy jeszcze ktoś może w to wątpić? Jeśli odważyli się głosować PRZECIW JARUZELSKISMU? Przecież to co w OKP jest czarne w ZSL jest białe. Co dla Karola Modzelewskiego jest tchórzostwem to dla nich jest właśnie najwyższym bohaterstwem! Mniemam więc, że właśnie ci nowi bohaterowie założą nam niebawem "najprawdziwszy PSL".

Ze wszystkich postaw zaprezentowanych przez członków Zgromadzenia Narodowego najbardziej umie rozrzewniła postawa owych samotnych "Rejtanów" opozycji, którzy w liczbie 11 (z wyjątkiem Andrzeja Szczepkowskiego, który autentycznie przebywał za granicą) rzeczywiście wspomogli Generała, krzycząc przy tym gromko "nie pozwalam". A rozrzewniła mnie dlatego, że słuchając ich usprawiedliwień miałem przed oczyma scenę sprzed siedmiu lat. Mianowicie w czerwcu 1982 w więzieniu nyskim zarządzona została głodówka bezterminowa, która miała zmusić WRON do podjęcia natychmiastowych rozmów z Komisją Krajową. Głodówka jak to głodówka: brali w niej udział ludzie naiwni i uczciwi, którzy rujnowali sobie zdrowie i przeżyli ciężkie rozczarowanie, byli polityczni kombinatorzy, którzy uważali, że głodują przeciwko czerwonemu, a nie przeciwko sobie i dyskretnie się dożywiali, byli wreszcie i tacy, którym się te dwie sprawy całkowicie pomieszały. Z jednym takim miałem nieprzyjemność dzielić celę. Ten wybitny lider "Solidarności RI" najspokojniej w świecie wcinał pomidory, ogórki, pił soczki witaminizowane i był głęboko przekonany, że oto jest męczennikiem świętej sprawy. Dziwił się tylko, że on już tyle dni głoduje, a wypróżnienia ma regularne!

Nie wykluczam więc, że iloraz inteligencji tego lub owego z "Rejtanów" jest bliski ilorazowi "chłopa" z mojej celi. Inni natomiast, ci którzy dobrze rozumieją jaką przysługę oddali Jaruzelskiemu, starają się nam zrobić wodę z mózgu. Mam nadzieję, że ten dylemat – "kto jest kim – już niebawem się rozstrzygnie.

Jeżeli jednak zarzut o "spiskowej wizji" miałby być zasadny, a więc trzeba by było się zgodzić, że wydarzenia 19 lipca nie były z góry ukartowaną grą, to musimy uznać, że panowie Stelmachowski, Wielowieyski i spółka wyszli naprzeciw Generałowi Jaruzelskiemu i oddali mu tę przysługę z własnej i nieprzymuszonej woli. Chwalą ich za to inni, ci "bardziej tchórzliwi" – jak Karol Modzelewski – również jak mniemam, przez nikogo nie zmuszani. Wypada więc zapytać ex-"Niezłomnego z Warszawy" – Adama Michnika – w którym miejscu drogi, o której tak błyskotliwie pisał, znajduje się dziś "opozycja konstruktywna"?

Jerzy Przystawa

Wrocław, 26 lipca 1989 r

Głos Poznańskich Liberałów 1988-1989