JAK SECURITATE WCHODZIŁA W BIZNES

Rumuński dziennik „Romania Libera” 22 stycznia 2004 r. zamieścił artykuł Mariusa Oprea nt. metod prywatyzacji nomenklaturowej, w której brali i biorą udział byli oficerowie Securitate. Autor jest znanym badaczem historii komunizmu, opublikował m.in. książkę pt. „Banalność zła” (“Banalitatea răului”, Bukareszt 2002), w której przedstawił, na podstawie wybranych dokumentów z archiwów Securitate, historię rumuńskich służb specjalnych. „Banalność zła” była jedną z najlepiej sprzedających się książek historycznych w 2003 roku. Artykuł w „Romania Libera” jest oparty o wykład, jaki Marius Oprea wygłosił 7 stycznia w New Europe College.

Na początku artykułu autor przedstawia swój podział nomenklatury na trzy główne kategorie. „Pierwsza kategoria to ci, którym udało się osiągnąć sukces jako politycy lub biznesmeni. Druga kategoria to ci, którzy kontynuowali karierę w służbach również po 1989 roku i z kapitanów, majorów czy pułkowników stawali się generałami albo nawet szefami całych struktur – funkcje te zapewniały im życie w luksusie, a także słodkie poczucie władzy. Trzecia kategoria to „frajerzy”, wycofani z jakiejkolwiek aktywności, którzy żyją z emerytury wspomaganej niekiedy przez uprawianie ogródków działkowych lub, w najlepszym przypadku, skromną, lecz lukratywną posadę typu administrator bloku, policyjny donosiciel lub nawet, w najlepszym przypadku, kadrowy w małym przedsiębiorstwie. W praktyce podział ten odpowiada, pod względem socjologicznym, podziałowi w aparacie Securitate przed 1989 rokiem.

Pierwsze dwie kategorie zajmowane są przede wszystkim przez oficerów promowanych na początku lat 70., z których wielu dostało się do Szkoły Securitate na Băneasa [dzielnica Bukaresztu – przyp. JL] na skutek polityki przyjmowania najlepszych absolwentów uczelni do służb specjalnych. Np. generał Alexandru Tănăsescu ukończył z wyróżnieniem Wydział Historii Uniwersytetu Bukareszteńskiego w 1967 roku, następnie pracował jako asystent w Instytucie Studiów Historycznych i Socjologicznych, a 3 stycznia 1973 roku został przyjęty do DIE [Direcţie Generală de Informaţii Externe – Generalna Dyrekcja Wywiadu Zagranicznego – przyp. JL].

Trzecia kategoria, o której można powiedzieć, że jest nietypowa w kontekście generalnej drogi życiowej byłych aparatczyków, jest zdominowana przez ludzi, którzy w Securitate znaleźli się z powodu rozmaitych “koniunktur”, uznawanych przez nich za kompromisy zawierane z systemem. W kategorii tej znajdują się również byli oficerowie, którzy w przeszłości wykazali się wyjątkową niekompetencją i brakiem zdolności. Bez wątpienia ludzie z tej kategorii należą już raczej do historii.

Dwie pierwsze kategorie wprowadzają jednak w życie legendarne hasło KGB: “Jedni piszą historię, my ją robimy”. Proces prywatyzacji mienia publicznego, w którym aktywnie uczestniczyła Securitate, jest kopią analogicznego procesu, który zaszedł w trakcie tzw. transformacji w Związku Sowieckim. Jedyną różnicą jest dość łagodny, pozbawiony przemocy, przebieg tego procesu w przypadku rumuńskim. Możliwym wytłumaczeniem łagodności przebiegu tego procesu może być fakt posłuszeństwa byłej Securitate względem nowych protektorów, co stało się możliwe dzięki temu, że służby bezpieczeństwa zostały uratowane i odbudowane po grudniu 1989 roku, podczas gdy większość społeczeństwa chciała rozwiązania Securitate i pociągnięcia jej współpracowników do odpowiedzialności. Łagodny charakter transformacji socjalistycznej własności państwowej we własność prywatną może być więc wytłumaczony ścisłymi związkami tych sekurystów, którzy wybrali biznes, z tymi, którzy pozostali w służbach, a także z tymi, którzy weszli do świata polityki. Relacje pomiędzy nimi nie polegają na konkurencji, tylko na współpracy mającej podstawę w ścisłych kontaktach personalnych. Kontakty te mają długą historię i wydarzenia z grudnia 1989 roku nie zmieniły ich, tylko przeniosły je w nowy wymiar.

Prywatyzacja reżimu komunistycznego 22 grudnia 1989 roku Wydział Bezpieczeństwa Państwowego [Departamentul Securităţii Statului (DSS) – taka była oficjalna nazwa Securitate; przyp. JL] liczył 15 312 osób, z czego 10 114 oficerów, 791 ekspertów wojskowych, 3 179 podoficerów i 1 228 personelu cywilnego. W jednostkach centralnych Securitate pracowało 6 602 osób, w oddziałach terenowych, łącznie z bukareszteńskim 6 059 osób, w szkołach dla kadr 225 osób, zaś w specjalnych tajnych jednostkach 2 426, z czego 1 892 oficerów. Dla wielu z nich 22 grudnia 1989 roku był kompletnym zaskoczeniem. Przykładowo: rozwój wydarzeń był tak szybki, że dwie godziny po tym, jak siedziba Securitate w Braszowie została zajęta przez tłum, jeden z ekspertów wojskowych przywiózł do pewnego kołchozu pod Braszowem wieprza na święta dla kadr, które miały zostać zorganizowane dwa dni później. Taki brak wyobraźni części sekurystów na moment przez ucieczką Ceauşescu, wynikający z przeświadczenia o przynależności do klasy „nietykalnych”, doprowadził do blokady systemu. Ani w czasie chaosu, który powstał 22 grudnia 1989 roku, ani później, władza tymczasowa nie sprecyzowała wyraźnie, w jaki sposób należy zdemontować lub objąc kuratelą struktury DSS. Podobna niejasność celów nowej władzy odnosiła się do aparatu partii komunistycznej.

Najpierw, w Odezwie Rady Frontu Ocalenia Narodowego, którą 22 grudnia wieczorem odczytał w telewizji Ion Iliescu, stwierdzono, iż “cała władza w państwie została przejęta przez Radę Frontu Ocalenia Narodowego. Radzie Frontu podporządkuje się również Najwyższa Rada Wojskowa, która koordynuje działalność armii oraz jednostek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych”. Chociaż to sformułowanie było wystarczające, aby jeszcze bardziej podsycić niepewność i ogromny zamęt, który panował w tamtych dniach, Rada FON już 24 grudnia wydała nowy komunikat, w którym stwierdzono: “Jednostki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zostaną przesunięte do Ministerstwa Obrony Narodowej, które przejmuje wyłączne kierownictwo nad wszystkimi jednostkami i środkami bojowymi w kraju”. W ciągu dwóch dni od ucieczki Ceauşescu Securitate została obłożona klątwą, ale jedynie na poziomie świadomości społecznej. W apelach nowej władzy zabrakło oficjalnego potępienia działalności byłej policji politycznej. Brak ten nie został do dzisiaj wypełniony. Nicolae Militaru, który z powodu swoich powiązań z GRU był śledzony przez rumuński kontrwywiad, gdy tylko został ministrem obrony narodowej, podpisał wraz z Ionem Iliescu nowy dekret przesądzający o losie byłego DSS. 1 artykuł 4. Dekretu Rady FON precyzuje: “W skład Ministerstwa Obrony Narodowej przechodzą DSS oraz Sztab Wojsk Securitate, wraz z organami i jednostkami, które znajdują się pod ich dowództwem. W tę strukturę wchodzą również: budżet, personel, uzbrojenie, amunicja, sprzęt oraz pasywy i aktywy w kraju i za granicą ww. instytucji”. Dzięki manipulacji opinii publicznej, której pokazywano w telewizji opuszczone centra podsłuchowe, w pierwszych miesiącach 1990 roku zrobiono wiele dla reaktywacji i przegrupowania struktur byłej Securitate, a ówcześni dygnitarze starali się przejąć kontrolę nad służbami.

Formalnie DSS już 22 grudnia przeszedł pod zwierzchnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej. 31 grudnia, natychmiast po aresztowaniu Iuliana Vlada [szef Securitate w latach 1987-89; przyp. JL], przewodniczący Rady FON, Ion Iliescu, przekazał zwierzchnictwo nad DSS Gelu Voicanowi Voiculescu, który był wówczas wicepremierem rządu tymczasowego. Pod wieczór tego dnia Voiculescu zorganizował nadzwyczajne posiedzenie w gmachu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, na które zaprosił najwyższych oficerów Securitate. Już na początku spotkania Voiculescu zagwarantował, że nowa władza nie będzie toczyć wojny przeciwko nim i zajmie się wyłącznie restrukturyzacją służb. Począwszy od 2 stycznia 1990 roku Militaru i Voiculescu koordynowali przejmowanie Securitate przez MON, a konkretnie tworzenie przyszłych struktur rumuńskich służb specjalnych. Bazę personalną i logistyczną nowych służb stanowiła Securitate, która formalnie nigdy nie została rozwiązana – na podstawie dekretu Militaru i Iliescu przeszła ona po prostu pod zwierzchnictwo MON. Dokumenty w archiwach DSS, rozległa sieć informatorów, potencjał operacyjny i firmy zarządzane przez Securitate – te rzeczy nie mogły zostać tak po prostu zmarnotrawione i nowa władza była tego świadoma. Los Securitate, która zniknęła sama z siebie, bez żadnego legalnego potwierdzenia tego faktu, podzieliła, z tych samych powodów, również partia komunistyczna.

Dekret o rozwiązaniu PCR [Partidul Comunist Român – Rumuńska Partia Komunistyczna; przyp. JL], podpisany pod presją ulicy 12 stycznia 1990 roku, został odwołany już po pięciu dniach, na podstawie decyzji Rady FON. Ewentualne rozwiązanie partii komunistycznej postawiłoby problem sukcesji po niej i uprawomocnienie sposobu podziału majątku partii. W obu przypadkach, oprócz czysto politycznych decyzji nowych władz, które nie chciały ostro zrywać z przeszłością, istniał również inny powód takich działań – prywatyzacja reżimu komunistycznego według modelu, który właśnie zachodził w ZSRS. Oficerowie byłej Securitate uczestniczyli w tym procesie na trzy różne sposoby: w strukturach państowych bądź kontrolowanych przez państwo, w akcjach indywidualnych lub grupowych, które miały protekcję instytucjonalną oraz na własną rękę, przy czym ten ostatni wariant był rzadko wybierany i nie przynosił zazwyczaj wielkich sukcesów.

Securitate przejmuje kontrolę nad agencjami rządowymi

Przed 1989 rokiem w DSS istniały dwie jednostki, które zajmowały się wyłącznie działalnością gospodarczą: Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego “Dunaj” [“Dunărea”] pod kierownictwem pułkownika Constantina Gavrila oraz Niezależna Służba Handlu Zagranicznego o numerze wewnętrznym UM 0650, która znajdowała się pod kierownictwem pułkownika Ştefana Alexandru. W PHZ „Dunaj” pracowało 115 oficerów, 10 podoficerów i 12 cywilów.

W Niezależnej Służbie Handlu Zagranicznego pracowało 41 oficerów, 2 podoficerów i 2 cywilów. Ich zadaniem była kontrola handlu zagranicznego Rumunii. Kadry byłej DIE zajmowały się również tak zwanymi „operacjami specjalnymi”, czyli przemytem, kradzieżą bądź kupnem technologii czy broni, a także sprzedażą Sasów i Żydów, na podstawie do dzisiaj nie wyjaśnionych układów z rządem RFN i Izraela. Oficerowie rumuńscy mieli nawet przygotowane odpowiednie formularze, w których oceniano wartość każdego sprzedanego człowieka na podstawie wykształcenia, wieku i stanu zdrowia. Tego typu formularze można obecnie znaleźć w archiwach DIE.

Duża liczba oficerów wywiadu pracowała na Zachodzie pod przykrywką przedstawicielstw handlowych. W wywiadzie rumuńskim w 1989 roku pracowało 715 oficerów, 36 ekspertów wojskowych, 197 podoficerów i 111 osób z personelu cywilnego. Wraz z „przejęciem” byłych jednostek DSS przez MON w styczniu 1990 roku, Gelu Voican Voiculescu i Nicolae Militaru zdecydowali o przejęciu w skład MON-u również jednej z jednostek handlu zagranicznego – PHZ „Dunaj”, która „połączyła się z firmą ROMTEHNICA”. Powód takiej decyzji mógł być tylko jeden – aktywizacja eksportu „specjalnego”, czyli sprzedaży uzbrojenia. W tych warunkach kadry byłej Securitate zatrudnione w ROMTEHNICA odniosły wielkie sukcesy w kooperacji z agentami wywiadu wojskowego – sukcesem takim była np. sprzedaż broni do Iraku. Latem 2002 roku w „New York Times” ukazał się artykuł napisany przez dwóch amerykańskich ekspertów od rozbrojenia nuklearnego, w którym ujawniono, iż „podpisanie w styczniu 1995 roku kontraktu na sprzedaż 250 części do silników rakietowych, których Irak nie mógł wyprodukować, jest złamaniem embarga nałożonego przez ONZ”. Podobny kontrakt został wcześniej podpisany z Iranem. Kontrola w archiwach operacyjnych i nieoperacyjnych PHZ “Dunaj”, która została przeprowadzona w czerwcu-sierpniu 2000 roku przez Prokuraturę Generalną wyciągnęła na światło dzienne wiele różnych wątków, m.in. czerpanie korzyści z depozytów bankowych za granicą i przelewanie tych sum na prywatne konta tych, którzy przeprowadzali operacje finansowe. Ujawniono również podejmowanie gotówki w BRCE [Bancă Română de Comerţ Exterior – Rumuński Bank Handlu Zagranicznego, na początku przekształceń własnościowych odegrał rolę podobną po polskiego FOZZ-u; przyp. JL] przez osoby fizyczne, które prawdopodobnie były oficerami Securitate wysłanymi przez PHZ „Dunaj” w tajnych misjach za granicę. Pieniądze w gotówce potrzebne były do przeprowadzania operacji, z których nie powinny pozostać żadne dokumenty. Na tym etapie przerwano dochodzenie.

Po wyborach w 2000 roku [wygrali je postkomuniści – przyp. JL] archiwa PHZ „Dunaj” zostały przeklasyfikowane, a potem znikły na dobre. Prokurator Ovidiu Buduşan, który prowadził śledztwo, został zwolniony z pracy w Prokuraturze Generalnej pod byle pretekstem, zaś na temat instytucjonalnego zaangażowania Securitate i jej operacji finansowych zapadło milczenie. Po 1989 roku “trzon” sekurystów z PHZ “Dunaj” i Niezależnej Służby Handlu Zagranicznego pozostał w “branży”. Przede wszystkim wielu oficerów zostało przejętych przez Ministerstwo Handlu Zagranicznego. W ten sposób na wiosnę 1990 roku dyrektorem Wydziału Azji i Dalekiego Wschodu został pułkownik Talpaş wspomagany przez majora Minculeţe. Podobnie stało się w Wydziale Afryki, gdzie dyrektor Grigore i jego zastępca Bălan byli kiedyś oficerami Securitate. Wydział Europy, chociaż nie był kierowany przez sekurystów, był przez nich licznie zaludniony. Podobnie było również w innych wydziałach tego ministerstwa, a także w przedsiębiorstwach państwowych przez nie kontrolowanych. Wszyscy sekuryści byli kiedyś pracownikami PHZ „Dunaj”, Niezależnej Służby Handlu Zagranicznego, DIE lub byli szpiegami pod przykrywką attache handlowych i zostali usunięci z posad po 1989 roku. „W branży” pozostali również oficerowie, którzy w 1990 odeszli z resortu. Tak było np. w przypadku byłego wiceministra Bădiţă, który miał w Securitate stopień generała. Bădiţă odszedł od „handlu zagranicznego”, w którym pracował w okresie komunizmu, aby objąć posadę doradcy ekonomicznego w Ambasadzie Rumunii w Teheranie.

Generał Bădiţă nie był wyjątkiem. Wielu oficerów byłego DSS, którzy pochodzili ze struktur zajmujących się działalnością komercyjną, zostało dobrze opłacanymi urzędnikami państwowymi pracującymi w dziedzinie, którą zajmowali się wcześniej. Wśród pracowników MSZ, Ministerstwa Handlu i Ministerstwa Turystyki w sierpniu 1993 roku było 17 oficerów Securitate na posadach za granicą (attache lub doradcy handlowi), zaś 11 innych weszło w skład personelu Ministerstwa Handlu Zagranicznego, zwiększając tym samym liczbę pracujących tam sekurystów. Również wówczas prasa ujawniła, że Petre Ciobanu, dyrektor w MSZ był oficerem DIE, a dwaj inni oficerowie Securitate również zajmowali kluczowe pozycje: Radu Herghelegiu w Wydziale Reform i Petru Rareş jako dyrektor EXIMBANK-u. W Niezależnej Służbie Handlu Zagranicznego pracowało 41 oficerów. Po restrukturyzacji Securitate Służba została rozwiązana, zaś kadrom zaoferowano możliwość przejścia do kontrwywiadu. Tylko część z oficerów zaakceptowała tę propozycję, podobnie jak tylko część pracowników PHZ „Dunaj” zmieniło mundury Securitate na mundury wojskowe. Większość z nich pragnęła nadal zajmować się biznesem, a zwłaszcza, jeśliby była taka możliwość, pod „przykrywką” państwową – poprzez banki, ministerstwa, agencje rządowe lub spółki skarbu państwa. Biorąc pod uwagę, że w PHZ „Dunaj” i w Niezależnej Służbie pracowało 156 oficerów, można powiedzieć, że im się to udało .

Prawdopodobnie dużą część „sukcesu” transformacji w Rumunii zawdzięczamy właśnie im. Nie tylko oficerowie, którzy zajmowali się handlem zagranicznym lub handlem Sasami, Żydami, stalą czy cementem, robili interesy w strukturach państwowych. Również byli oficerowie DIE, którzy przeszli do SRI [Serviciul Român de Informaţii – Rumuńska Służba Wywiadowcza, tak obecnie nazywają się służby specjalne; przyp. JL] organizowali specjalne operacje na polecenie swych zwierzchników, czy to ze służb specjalnych, czy to ze struktur władzy, którzy zapewniali odpowiednie „krycie polityczne” zarówno akcji, jak i ich uczestników. Najbardziej nagłośnionym przypadkiem takich działań był przemyt benzyny do Jugosławii objętej wówczas embargiem. W latach 1994-95 przez przejście kolejowe Jimbolia cysternami transportowano paliwo do Serbii. Działalność ta była prowadzona pod przykrywką stowarzyszenia Silvesta, zarządzanego przez Ilie Stanciu, byłego oficera Securitate. Stanciu działał w porozumieniu z pewnymi pracownikami SRI, którzy zajmowali się przygotowywaniem operacji. 23 lipca 1994 roku pułkownik Doru Spataru ze Służby Ochrony Kolei mocno zaciekawił się dokumentami i przeznaczeniem przewożonych paliw. Oto, co stwierdził w raporcie wysłanym do przełożonych: „Po południu tamtego dnia skontaktował się ze mną dyrektor SRI w województwie Timiş, podpułkownik Mataragiu Costi, który wytłumaczył mi fakt, że wagony wypełnione benzyną jadą do Jugosławii w ten sposób, że podobne transporty będą się odbywać również w przyszłości i że ta akcja ma zgodę MSW, dyrektora SRI, Ministerstwa Transportu, Głównego Urzędu Ceł i premiera”. Niedługo potem do oficera zadzwonił Minister Spraw Wewnętrznych Doru Ioan Tărăcilă, a później jego (tj. oficera) przełożony z Bukaresztu z rozkazem „niewtrącania się, gdyż chodzi o kwestie rządowe”. „Kwestie rządowe”, które później mocno przyciemniły obraz Rumunii, a także kosztowały państwo, z powodu niepłacenia ceł, 7 milionów dolarów. Akta śledztwa w tej sprawie to ponad 3000 stron – obecnie leżą one w Prokuraturze Generalnej i pokrywają się kurzem.

Po wyborach w 2000 roku śledztwo zostało wstrzymane. Warto dodać jeszcze jeden fakt: podpułkownik Mataragiu, dyrektor SRI w województwie Timiş, który koordynował operację na miejscu, w latach 1985 i 1986, gdy pracował w oddziale Securitate w Timiszoarze, wielokrotnie przesłuchiwał Andreia Bodiu, mojego kolegę z liceum, wówczas studenta. Jedyną winą Bodiu był udział w kółku poetyckim, które zostało uznane za “wywrotowe”. Dowody na to istnieją w archiwach CNSAS [Consiliul Naţional pentru Studierea Arhivelor Securităţii – Narodowa Rada ds. Badania Archiwów Securitate, instytucja podobna do polskiego IPN-u; przyp. JL], gdzie można znaleźć również przykłady owej „wywrotowej” poezji. Indyjski sznur Drugą kategorią przedsięwzięć, w jakie zaangażowały się struktury Securitate po reorganizacji w 1990 roku, są przedsięwzięcia indywidualne lub grupowe, które mają protekcję instytucjonalną lub polityczną. Przykładem takich przedsięwzięć mogą być prywatne firmy ochroniarskie. Tam działa część oficerów byłego Oddziału V Securitate [bezpieczeństwo i ochrona polityków – przyp. JL] oraz część ze Specjalnej Jednostki F, która zajmowała się śledzeniem osób – ci, którzy nie znaleźli miejsca w zreorganizowanych rumuńskich służbach specjalnych ani w policji.

Cechą wyróżniającą firmy ochroniarskie jest fakt, że prawie żadna z nich nie posiada odpowiednich i legalnych dokumentów niezbędnych do działalności w tej sferze. Chociaż większość z tych firm podejmuje akcje, które są łamaniem prawa o działalności SRI, które stanowi, że tylko ta instytucja może przeprowadzać akcje dochodzeniowe za pomocą tzw. techniki operacyjnej, a także są łamaniem konstytucji, która jasno określa prawa obywatela, na palcach jednej ręki można policzyć osoby pociągnięte za to do odpowiedzialności. Możemy podejrzewać, że niektóre firmy „ochroniarskie” oprócz działalności statutowej prowadzą również inną: śledzenie osób, podsłuchiwanie rozmów telefonicznych itp., za którą nie zostały nigdy ukarane. Przedsięwzięcia podejmowane przez byłych sekurystów pod protekcją kolegów, którzy pozostali w strukturach lub tworzą obecnie „krycie polityczne”, można przedstawić również na innym przykładzie, mniej nagłośnionym, ale za to bardziej spektakularnym. Chodzi tu o sposób, w jaki powstawały i w jaki się rozwijały holdingi, których „akcjonariuszami” były osoby typu Mariana Ureche Przed 1989 rokiem Ureche był wysokim oficerem w Wydziale I [wywiad wewnętrzny – przyp. JL], gdzie, jak dowiodły ostatnio badania prowadzone przez CNSAS, brał udział i inspirował podejmowanie akcji represyjnych, w tym prześladowanie Ioana Petru Culianu [filozof i pisarz rumuński, zamordowany prawdopodobnie przez b. Securitate w 1991 roku; przyp. JL]. Kiedy Ureche stał się „akcjonariuszem”, był wykładowcą w Narodowym Instytucie Wywiadu, szkole SRI. Miał udział w powstaniu pewnej firmy z kapitałem ok. 180 miliardów lei, co w marcu 1994 było ogromną sumą, której nie był w stanie posiadać jedynie z legalnych dochodów. Później Ureche przepisał akcje na swoją żonę. Po wyborach w 2000 roku został szefem Niezależnej Służby ds. Walki z Korupcją przy Ministerstwie Sprawiedliwości. W grudniu 2003 roku został zdymisjonowany na skutek ujawnienia faktu jego pracy w Securitate.

Innym przykładem sekurysty, któremu powiodło się zarówno w instytucjach państwowych, jak i w biznesie prywatnym, jest generał w stanie spoczynku Victor Marcu, były zastępca Virgila Măgureanu, który był wówczas dyrektorem SRI. Tak jak Marian Ureche, generał Marcu był mocno zaangażowany w represjonowanie społeczeństwa przed 1989 rokiem. W 1968 ukończył szkołę dla oficerów Securitate na Băneasa, a od marca 1975 roku pracował w DIE. W latach 1980-85 był szefem biura, a potem szefem kadr w jednostce UM 0103 DIE, która zajmowała się „węgierską irredentą”, rozpracowywaniem emigracyjnych „grup faszystowskich”, czyli prześladowaniem i zastraszaniem emigracji rumuńskiej, w tym także działaniem przeciwko Radiu Wolna Europa. Od 1985 roku przejął zwierzchnictwo nad tą jednostką. Po wyborach 2000 roku został mianowany przez ministra prywatyzacji sekretarzem generalnym Narodowej Rady ds. Prywatyzacji, która miała rangę ministerstwa. Generał Marcu wyjaśniał potrzebę powołania swojej osoby na to stanowisko w ten sposób: „przecież musi być ktoś, kto przeprowadza weryfikację podmiotów gospodarczych biorących udział w prywatyzacji”. Generał Victor Marcu był właśnie tym kimś. W sierpniu 1995 roku na skutek licznych skandali został zwolniony z pracy w służbach specjalnych i przeszedł na emeryturę. Pogłoski dochodzące z SRI potwierdzały, że Virgil Măgureanu, podówczas szef tej instytucji, pokazał swojemu podwładnemu całą teczkę zawierającą informacje na temat jego uwikłania w rozmaite nielegalne interesy. Później doniesienia prasowe potwierdziły prawdziwość tych pogłosek.

W latach 1992-1994 generał Marcu wielokrotnie interweniował w Głównym Urzędzie Ceł w sprawie pewnych biznesmenów arabskich, którzy za jego pośrednictwem uzyskiwali nadzwyczajne złagodzenia stawek celnych. Marcu angażował się jawnie w interesy nawet w roku 2000. Wyłożył 300 milionów lei na kapitał zakładowy pewnej firmy, która handlowała sprzętem AGD. W 2002 roku, w wyniku ujawnienia przez prasę jego przeszłości w Securitate, Marcu został usunięty z funkcji sekretarza generalnego Rady ds. Prywatyzacji. Zadeklarował wówczas w wywiadze nadanym przez BBC, że w świat biznesu wszedł po „całkowicie naturalnym” przejściu na emeryturę. Nie sprecyzował jednak, w jakie interesy zaangażował się w 1995 roku, ani co robił do 2000 roku, kiedy to założył firmę. W świat biznesu wszedł również niejaki Victor Veliscu. Były oficer Securitate z miasta Craiova aż do 1990 roku, jako pracownik Wydziału I zajmował się prześladowaniem opozycji antykomunistycznej. Po 1990 roku Veliscu został przesunięty do Klużu z misją reorganizacji lokalnej SRI. W randze majora przetrwał do 1991 roku, kiedy złożył dymisję i przeszedł do rezerwy. Być może motywem dymisji był fakt, że Veliscu był podejrzany o to, że używał w celach prywatnych funduszy z tajnego konta przeznaczonego na opłaty dla policyjnych informatorów. Po odejściu z SRI Victor Veliscu wyjechał wraz z małżonką na dwa lata do Turcji. Jego żona, znana siatkarka, była wówczas trenerką tureckiej ekipy siatkarzy, zaś Veliscu towarzyszył jej bez sprecyzowanych zamiarów. „Byłem tam w charakterze męża” – deklarował później. Po powrocie z Turcji poprosił o ponowny angaż w służbach i został przyjęty do jednostki UM 0215 (kontrwywiad MSW) jako pracownik wydziału gospodarczego (finanse i banki), gdzie był podwładnym nie mniej słynnego Ovidiu Grecea, który był później szefem Wydziału Kontroli przy kilku rządach, a wcześniej konsulem rumuńskim w Brazylii. Veliscu szło gorzej niż jego szefowi i w 1997 roku przeszedł na emeryturę. Jako emeryt zajmował się „chałupniczą działalnością gospodarczą”. Trwało to do 1 marca 2001 roku, kiedy został przywrócony do pracy w SRI w randze pułkownika i stał się zastępcą dyrektora generalnego tej instytucji. Kolejny przykład: w 1979 roku Ovidiu Tinca był zastępcą szefa Securitate w województwie Bihor, skąd został dyscyplinarnie przesunięty do Klużu, gdyż brał łapówki za zgodę na przyznanie paszportu. W nowym miejscu pracy nadzorował między innymi śledzenie i aresztowania osób, z którymi spotykała się słynna dysydentka Doina Cornea. W 1990 roku przeszedł na emeryturę i przeprowadził się do Oradei, gdzie, we współpracy z jednym obywatelem Austrii i dwoma obywatelami Węgier, zajął się handlem oraz wypożyczaniem automatów do gier losowych. Stopniowo jego biznes rozrastał się również w województwie Kluż, a w 1993 roku Tinca otworzył dwa kasyna: jedno w Baile Felix, a drugie w Klużu. W marcu 1995 roku został ponownie powołany do SRI i korzystnie sprzedał swoje udziały w hazardowym interesie. W międzyczasie został profesorem i dziekanem Wydziału Prawa na Uniwersytecie w Oradei. Na uczelni zachowywał się wobec studentów podobnie jak niegdyś wobec dysydentów – co być może jedynie przyspieszyło jego nominację na szefa SRI w województwie Bihor. Po tym, jak w listopadzie 1995 roku został oskarżony o molestowanie seksualne swojej młodej podwładnej, która zresztą była dziewczyną jego kolegi z byłej Securitate, awansował na dyrektora Okręgowego Centrum Operacyjnego, które koordynuje działalność SRI w Bihorze, Aradzie, Satu Mare i Maramureş.

W porównaniu z wymienionymi wyżej przykładami, niektórzy z sekurystów nie naruszają aż tak granic dobrego smaku. Chodzi tu o zdecydowaną mniejszość z nich – tych, którzy postanowili działać w świecie biznesu na własną rękę. Niektórzy po prostu nie mają głowy do interesów. W marcu 1991 roku był były podoficer Securitate, z województwa Tulcea, Mihai Alexe, został dyrektorem Stowarzyszenia Współpracy Gospodarczej w gminie Nalbant. Został wybrany na tę funkcję wskutek nacisków zwolnionych po reorganizacji pracowników, którym obiecał przywrócenie do pracy i postawienie w ten sposób całej gminy na nogi. W przeciwieństwie do większości swoich kolegów z byłej Securitate, Alexe został pokonany przez gospodarkę rynkową: o ile przed jego przybyciem fermy kurczaków w gminie Nalbant przynosiły niewielki dochód – 125 tysięcy lei, o tyle już w dwa miesiące po jego wyborze straty osiągnęły 1130 tysięcy lei, a dalsze możliwości brania kredytów przez Stowarzyszenie Współpracy Gospodarczej zostały zablokowane. Inni byli sekuryści, w większości pochodzący z kadry rezerwowej, zaczęli zakładać małe firmy, a potem próbowali, skutecznie lub nie, oszukiwać swoich partnerów w interesach lub innych ludzi.

Na przykład w 1991 roku w Konstancy czterech emerytowanych sekurystów otworzyło spółkę z oo. Corect, która była piramidą finansową. Wszystko szło dobrze dopóki były kierowca jednego z nich, podoficer Securitate, nie założył kolejnej piramidy finansowej o nazwie „Procent”, która obiecywała wyższe wygrane niż „Corect” i szybko przejęła rynek. Były pułkownik Securitate z województwa Dolj, który na własne życzenie przeszedł na emeryturę w 1990 roku, stwierdził: „Ci, którzy sądzili, że po 22 grudnia 1989 roku Securitate zostanie rozbita i pozbawiona władzy, żyli w świecie iluzji. Rumuńskie służby specjalne, podobnie jak służby specjalne z innych krajów socjalistycznych, są tak zorganizowane, że kiedy zabraknie jednego z szefów, mogą działać i bez niego. Hierarchia zbudowana jest jak indyjski sznur – kiedy jeden z szefów odchodzi, sznur robi krok do przodu i miejsca zajmowane są automatycznie. Taki sposób organizacji ma jednak pewną wadę, która doprowadziła do rozbicia jedności aparatu bezpieczeństwa: kiedy szef całego sznura kieruje się w inną stronę, niż szefowie innych sznurów, wszyscy z danego sznura za nim podążają”. Jest jednak rzecz, której emerytowany oficer nie przewidział: wejście w biznes byłej Securitate w osobliwym świecie rumuńskiej transformacji przywróciło jej dawną jedność.” Z tekstu zostały usunięte niektóre mało istotne dla polskiego czytelnika szczegóły. opr. JL

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010