6. ZSRS - Przyszłość Imperium

ZA GRANICĄ...

_____________________________________________________________

FRANCOISE THOM

ZSRS: PRZYSZŁOŚĆ IMPERIUM

W momencie, kiedy już nawet w Moskwie coraz dotkliwiej odczuwa się powszechny brak towarów, wielka debata tocząca się wśród rosyjskich parlamentarzystów jedynie na pozór dotyczy posunięć gospodarczych, jakie należy podjąć, żeby uniknąć grożącego głodu. W rzeczywistości co innego jest stawką w tej dyskusji, a mianowicie - ocalenie imperium. Co do tego klan Gorbaczowa i klan Jelcyna są ze sobą zgodne. Obydwa zajmują się wypracowaniem przyszłego układu federalnego, który miałby zapewnić jakąś nową legitymizację Związkowi po załamaniu się legitymizmu leninowskiego, zmiecionego przez rewelacje głasnosti. Różnice dotyczą sposobów osiągnięcia tego celu.

"Demokraci" z kręgu Jelcyna wyciągnęli wnioski z gaf Gorbaczowa. Zrozumieli oni, że arogancka afirmacja władzy centralnej przynosi skutek odwrotny od zamierzonego, a przede wszystkim - w przeciwieństwie do Gorbaczowa - są oni gotowi do daleko idących ustępstw w celu uratowania tego, co da się jeszcze uratować. Już teraz rząd RSFRS usiłuje naprawić szkody spowodowane przez prezydenta. Stara się on pospiesznie zawrzeć cały szereg porozumień gospodarczych z rządami poszczególnych republik (zdominowanych przez komunistów) w nadziei, że ta nowa sieć powiązań pozwoli odtworzyć tkankę federalną i zapoczątkować dynamiczny proces, który doprowadzi do nowego układu związkowego. O ile rywalizacja między Gorbaczowem a Jelcynem jest niekwestionowanym faktem, to nie ulega też wątpliwości, że kierownictwo sowieckie wiele sobie obiecuje po tej "dwubiegunowości", która z jego punktu widzenia powinna zapobiec erozji władzy i ustabilizować sytuację wewnątrz imperium. Tam, gdzie autorytarny styl sowieckiego prezydenta nie przynosi oczekiwanych rezultatów, można zawsze spróbować "demokratycznych" metod prezydenta Rosji.

Opozycja między Gorbaczowem a "reformami" w kwestii imperium wynika, być może, z różnic w postrzeganiu realiów. "Reformatorzy" w większości są zdania, że warunkiem utrzymania jakiejś politycznej całości zdominowanej przez Moskwę jest rozbicie ZSRS (to, co Afanasjew nazywa "granulacją" obszaru euroazjatyckiego). Pulweryzacja taka powinna otworzyć drogę nowej integracji, opartej tym razem na solidnych podstawach (przede wszystkim ekonomicznych; stąd entuzjazm "demokratów" dla rynku jako czynnika "integrującego" narody). Po cichu chodzi natomiast o rozbicie już istniejących w ZSRS narodów, przeciwstawienie ich sobie, sprowokowanie prawdziwej wojny między narodowościami a narodami. W Moskwie bowiem doskonale zdają sobie sprawę, że wiele istniejących dziś republik (chodzi tu zwłaszcza o kraje bałtyckie i Gruzję) nigdy nie podpisze układu federalnego, w którym widzą one nowy pod stęp Kremla. Stąd prawdziwa epidemia deklaracji suwerenności wśród republik autonomicznych w Rosji i gdzie indziej: Komi, Tataria, Abchazja, republika Kabardyjsko-Bałkarska proklamują się suwerennymi państwami. Chodzi o maksymalne pomnożenie przyszłych podmiotów układu federalnego w celu marginalizacji lub wręcz rozbicia opornych republik. W tej grze Rosja stoi na z góry wygranej pozycji, właśnie dlatego, że nie jest ona państwem narodowym, lecz konglomeratem narodowości. Kiedy narody Związku Sowieckiego zostaną zautonomizowane dzięki rozdrobnieniu władzy lokalnej, pozostanie im tylko wejść do nowej całości, dyskretnie zdominowanej przez Moskwę. Jelcyn zdaje sobie sprawę z ofiar, jakich wymaga to wielkie zamierzenie; najwyraźniej zdecydował się tolerować "niepodległościowe" ciągoty okręgów autonomicznych republiki rosyjskiej. Oryginalność "demokratów" w porównaniu ze zwolennikami Gorbaczowa polega na tym, że są oni gotowi przejść przez ten punkt zerowy imperium; to co nazywają "kontrolowanym demontażem" federacji.

Taka właśnie wizja leży u źródeł planu Szatalina który ma na celu - by użyć słów samego autora - "zachowanie odnowionej federacji" i stanowi, według Jelcyna, "rodzaj sieci umożliwiającej zachowanie Związku". Oto jak ocenia ten plan litewski deputowany Gediminas Vagnorius: "Nie stawia on sobie za najważniejszy cel poprawy sytuacji gospodarczej i stworzenia rynku; celem jego jest wykorzystanie rynku jako pretekstu do przeforsowania nowego układu federalnego." Bez względu na wynik konfliktu, rozgrywającego się dziś między przywódcami sowieckimi, można wątpić w powodzenie posunięć podejmowanych nie w imię nakazów ekonomicznych, lecz z przyczyn politycznych, z gruntu leninowskich. Ostatecznym celem jest wciąż zachowanie władzy. Jednak katastrofa gospodarcza, będąca logicznym następstwem tego uporczywego nadawania wbrew wszystkiemu prymatu polityce, katastrofa, która może się jedynie pogłębiać, udaremni najpewniej wielkie plany Kremla. Każda republika będzie myślała tylko o tym, żeby jak najprędzej opuścić tonący okręt. Pozostawiona sama sobie Rosja nauczy się być może w końcu, że powinna się zająć własnymi sprawami, chyba że reżym zdecyduje się na użycie przemocy w celu zahamowania ruchu odśrodkowego.

Tł. Anatol Arciuch

Autor publikacji
Orientacja na prawo 1986-1992