13. Pojednanie - "Prowadź Niemców i Polaków

POJEDNANIE

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

„Prowadź Niemców i Polaków”

Jeszcze przed rokiem wydawało się, że zwykli Niemcy i zwykli Polacy rozumieją się lepiej niż rządy obu krajów. Dziś sytuacja jakby się odwróciła. Obok sporów i lęków o potencjalną dominację, jedni i drudzy zda- ją się wracać do starych schematów, dawnych zadrażnień i pretensji.

RFN to dziś niekwestionowana potęga gospodarcza. Wchłonięcie siedemnastu milionów rodaków z NRD uczyni ją w przyszłości jeszcze potężniejszą. Ogromne nadwyżki eksportowe, dominacja w Europie - tego boją się niektórzy. Niemcy jednak to nie tylko przemysł. handel, podróże. To kultura, Kościół, coraz więcej małżeństw mieszanych polsko-niemieckich. I lęk samych Niemców.

Niemcy i Polacy mają swoje czarne karty w historii, ale mają też i białe. Takie właśnie, jasne w nastroju, było uroczyste nabożeństwo ekumeniczne (1 X br.) w Kościele ewangelicko-reformowanym na dawnym Lesz- nie. Nabożeństwo miało specjalną intencję: pojednanie narodu polskiego i niemieckiego. Wzięli w nim udział katolicy i ewangelicy, Polacy i Niemcy (głównie dyplomaci, pracownicy ambasady RFN w Warszawie). Modlitwom towarzyszył mały muzyczny zespół młodzieżowy, atmosfera przypominała trochę harcerskie ognisko, prostota, naturalność, przyjaźń.

Kazanie wygłosił świecki teolog, radca ambasady RFN w Polsce, Winfried Lipscher. To bardzo ważne słowa, właśnie dziś. Winfrieda Lipschera łączy z Polską wiele. Jeszcze podczas swojego pierwszego pobytu, jako dyplomaty, w naszym kraju zyskał przyjaźń Stefana kardynała Wyszyńskiego. W poniedziałkowym kazaniu mówił o pojednaniu polsko-niemieckim. "Mija akurat dwadzieścia pięć lat od posłania Kościoła Ewangelickiego w Niemczech (słynnej Ostedenkschrift der EKD) oraz listu polskich biskupów katolickich do ich niemieckich braci na Soborze Watykańskim II w roku 1965. Na ten list przyszła oczywiście odpowiedź biskupów niemieckich, która strony polskiej w pełni nie zadowoliła, a nieco później, w roku 1968 ogłoszono po stronie niemieckiej Memorandum Bensberger Kreis, koła niemieckich intelektualistów katolickich. Dokument ten według biskupów niemieckich z kolei poszedł za daleko, a arcybiskup Kominek we Wrocławiu miał o tym memorandum do nas, Bensbergowców, powiedzieć: "Wy jesteście pełną odpowiedzią na nasz list".

Winfried Lipscher zastanawiał się dalej, na ile przeciętny Polak i Niemiec czują obowiązek pojednania ze sobą. "Wniosek jest i prosty i kłopotliwy: nie zdołaliśmy przekazać naszych intencji o pojednaniu głębiej. My, a to znaczy Kościół, nie przysposobiliśmy ludzi do miłowania bliźniego. Kiedy w roku 1966 Episkopat Polski był atakowany za swój list, a prymas Wyszyński starał się swoim rodakom wytłumaczyć sens tego listu, tysiące Polaków powtarzało za Prymasem słowa: (,Przebaczamy, przebaczamy». Co z tego zostało? Czy słowa płynęły z głębi serca zanim się szło z darem do ołtarza, czy były tylko politycznym sprzeciwem wobec ówczesnych władz?

I od strony niemieckiej: czy nasze pomoce materialne były dawane Polakom zupełnie bezinteresownie? Czy nie były to tylko okruchy z bogatego stołu, by uspokoić sumienie?

Lub wcześniej: dlaczego niemieccy bis- kupi odpowiedzieli na list biskupów polskich w formie niepełnej? (...)

Pojednanie nikomu nie przychodzi łatwo. Nawet sam Prymas Wyszyński dobrze o tym wiedział. On też musiał się przezwyciężyć. Gdy przez dłuższy czas przymierzał się do swojej historycznej podróży do Niemiec i powątpiewał, czy dobrze robi, spytałem go kiedyś, czy w ogóle pojedzie. A on odrzekł: „Będziemy musieli uczynić ten krok”.

Albo: Kościół Ewangelicki w Niemczech, zwracając się swoją „Ostdenkschrift” przede wszystkim do tych Niemców, którzy stracili swoje ojczyste strony na byłym niemieckim Wschodzie, doskonale wiedział, że ściągnie na siebie sąd wszystkich tych, którzy stracili tutaj swe domostwa. Był to krok odważny i niepopularny.(...)

Granica nad Odrą i Nysą nie będzie tylko granicą między naszymi państwami. Przez te rzeki będą funkcjonować mosty, których niestety jest za mało. Granica ma być, tak ufamy, otwarta, bowiem mostów się nie buduje po to, by nikt po nich nie przechodził. (...)

Potrzeba nam dużo wyobraźni - zakończył swoje kazanie Winfried Lipscher - ale przede wszystkim ducha braterstwa, partnerstwa i przyjaźni. Wcale nie musimy podchodzić do tego z sentymentalizmem i rzucać się sobie nawzajem w objęcia. O to nie chodzi. Pojednanie może oznaczać normalność i równość, respekt i szacunek".

Dopełnieniem tych słów była modlitwa: "prowadź Niemców i Polaków, związanych wspólną, pełną cierpienia historią".

notowała AGNIESZKA MALINOWSKA

Autor publikacji
Orientacja na prawo 1986-1992