10. Polemiki: CHORZY NA HISTORIĘ (Paweł Juzwa)

POLEMIKI

___________________________________________________________________________

Paweł Juzwa

Chorzy na historię

W artykule "Polska w Europie, między geopolityką a historią", opublikowanym w 9/79 numerze „Orientacji na prawo”, Józef Szaniawski kreśli obraz Polski, która "zawsze była państwem frontowym, zawsze jakimś przedmurzem Europy, chrześcijaństwa, cywilizacji Zachodu" i która w XXI wieku nadal nim będzie, gdyż "przy wszystkich zmianach geopolitycznych, jakie następują pod koniec XX wieku w Europie Wschodniej, geografii nie uda się zmienić". Zatem nadal będziemy graniczyć, jako obrońca najwspanialszych war1ości, jakie wytworzyła cywilizacja, z wieczną barbarią, "żandarmem Europy", "kozackim imperium" i dlatego "w każdej sytuacji zagrożenie bezpieczeństwa państwa, niepodległego i suwerennego, jakim Polska być musi, będzie nadchodziło ze Wschodu". Autor w swoim artykule daje nam dwie nauki z przeszłości, z których wyłania tezę dotyczącą przyszłości. Nauki te są godne odnotowania, gdyż stanowią nie tylko wyraz tendencyjnego manipulowania historią, lecz również charakterystyczny przykład pewnego kierunku myślenia politycznego, który moim zdaniem jest bardzo niebezpieczny dla Polski.

Nauka pierwsza - o Polsce tkwiącej korzeniami w swej historii, która w dodatku "była, jest i na zawsze pozostanie najdalej wysuniętą forpocztą cywilizacji zachodniej".

Polska choruje na historię. Na poważnie w naszym kraju rozpatruje się XIX-wieczne teorie; niektóre partie w swych programach odwołują się do wydarzeń sprzed stulecia i koncepcji ówczesnych polityków. Pan Szaniawski w swym artykule, opierając się na dywagacjach dotyczących XVIII wieku, prognozuje przyszłość stosunków ze Wschodem. Argumentem dla tak pogłębionego spojrzenia ma być fakt, że "patrząc w przyszłość, dążąc do Europy, do Zachodu, musimy jednak zdawać sobie sprawę, że Polska, jak mało które państwo, tkwi głęboko korzeniami w swej historii". Sądzę, iż większość krajów z szacunkiem i dumą odnosi się do dokonań swych przodków i nie jedna Polska tkwi w historii. Natomiast to, co nas różni od innych państw, wynika z faktu, iż historia staje się dla nas przekleństwem w momencie, gdy publicyści i politycy na miarę p. Szaniawskiego próbują przez zamierzchłą przeszłość kształtować teraźniejszość i przyszłość. Świat dzisiejszych realiów politycznych, na które autor tak często zwraca uwagę, nie jest oparty na polityce Katarzyny II wobec Polski lub Stanisława Augusta wobec Rosji. Rozpatrywanie przyszłych stosunków Polski z sąsiadami w kontekście wielowiekowej historii jest chorobą. Chorobą o tyle groźną, iż świat wówczas jawi się jako coś stałego i niezmiennego, coś, co już w przeszłości zostało ukształtowane, a my nie mamy na to żadnego wpływu. Gdyby tak było, nie doszłoby do sojuszu francusko-brytyjskiego w początkach naszego stulecia i wcale niezłych stosunków pomiędzy Francją a RFN po drugiej wojnie światowej. Kto nie dostrzega zmieniającego się świata, ten nie stoi w miejscu, lecz się cofa.

P. Szaniawski prezentuje nam wizję manichejskiego podziału Europy: z jednej strony wspaniała cywilizacja zachodnia z Polską jako jej przedmurzem, z drugiej zaś Wschód, dziki i okrutny. Te zachwyty nad dziejami naszego kraju czynione w taki sposób muszą, delikatnie mówiąc, wywoływać obiekcje. Zwroty typu "to właśnie wysiłek Polski spowodował rozpad bloku komunistycznego" lub "szczególnego rodzaju przedmurzem stała się Polska w Europie pojałtańskiej", gdyż społeczeństwo stale walczyło z totalitaryzmem komunistycznym, powodują, że artykuł ten wydaje mi się znakomitym obiektem badań dla tych, którzy zajmują się problemem tzw. kompleksu polskiego. Autor, dmiąc w sztandary narodowej chwały i dostrzegając w Polsce i Polakach wyłącznie cechy przez siebie pożądane, nie zwraca uwagi na to, że w istocie przez wieki byliśmy takim samym przedmurzem jak wiele innych krajów, w których dominował Kościół rzymskokatolicki, a które sąsiadowały z państwami o innych wyznaniach. Realizowaliśmy własną politykę i dorabianie dziś ideologii do faktów z przeszłości nie tylko mija się z prawdą, lecz i niczemu nie służy. Co do przedmurza pojałtańskiego, to wypada stwierdzić, iż znaczny procent społeczeństwa polskiego po 1944 roku znakomicie przystosował się do systemu sowieckie- go. W czasach, gdy w Polsce walczono o "socjalizm z ludzką twarzą", na Węgrzech odrzucono system komunistyczny. Opór zbrojny w latach 1944-1948 trwał nie tylko u nas, lecz i na Ukrainie, i na Litwie, samizdat zaś - karabin polskiego podziemia lat 1981-1989 - narodził się w ZSRS.

Nauka druga - o Rosji, która była zła, i jej kontynuatorce - ZSRS.

Przywoływanie starych dawno zapomnianych haseł typu "Moskwa - III Rzym" czy panslawizmu jako rzekomej ideologii, która "jest nadal i długo pewnie jeszcze będzie bardzo nośnym hasłem politycznym wśród społeczeństwa rosyjskiego", świadczy o tym, że antyrosyjskość p. Szaniawskiego posunięta jest do granic absurdu, jego wiedza zaś o współczesnym społeczeństwie rosyjskim jest niedostateczna. Programy te powstały w określonym momencie historii, tylko w nim znajdując swe uzasadnienie, i dziś straszenie nas nimi pozbawione jest jakiegokolwiek sensu. Równie dobrze na przykład publicyści ukraińscy mogliby się powoływać i obawiać polskiego programu inkorporacyjnego, postulującego włączenie województwa kijowskiego w skład RP - tyle tylko, iż nikt rozsądny owych programów nie lansuje i dawno już znalazły się w lamusie historii.

Rosja była krajem policyjnym, krajem imperialnym, lecz metody i środki, jakimi się posługiwała, były charakterystyczne nie tylko dla niej. Nie była, jak twierdzi p. Szaniawski, państwem ideologicznym dążącym do panowania nad światem. Reformy zapoczątkowane przez Aleksandra II zmierzały konsekwentnie w kierunku demokratycznym, w XIX stuleciu zaś nie jedna Rosja była "żandarmem Europy". Polacy nie tylko byli zsyłani na Syberię za udział w powstaniach lub organizacjach niepodległościowych, lecz również zbijali ogromne fortuny, zajmowali stanowiska w administracji państwowej i w wojsku, o których na przykład w zaborze niemieckim mogli tylko marzyć.

Utożsamianie Rosji z ZSRS może wynikać z dwóch czynników: 1) nieznajomości historii Rosji i opierania się w swych sądach na obiegowych twierdzeniach, 2) nierozumienia istoty systemu komunistycznego.

ZSRS stanowi zaprzeczenie Rosji pod każdym względem. Aby dojść do tego wniosku, wystarczy choćby pobieżnie porównać oba te państwa pod względem ustrojowym, psychicznym, kulturowym, gospodarczym oraz celów politycznych. To, co łączy te kraje, to położenie geograficzne i język. Podobnie rzecz ma się w przypadku Polski, jednak nikt nie uważa powojennej PRL za kontynuatorkę międzywojennej RP. Komunizm został Rosji narzucony siłą w latach 1917-1920 po długiej i krwawej wojnie domowej, w trakcie której narodził się pierwszy masowy ruch antykomunistyczny. Ruch ten określany niesłusznie mianem "białego" przegrał, a wraz z nim przegrała Rosja. Spowodowało to w latach następnych unicestwienie klas będących nośnikami tradycji przedpaździernikowych i tworzenie nowego człowieka - człowieka sowieckiego. System bolszewicki narzucili Rosji ludzie różnej narodowości. połączeni wspólną ideologią, a nie kryteriami narodowymi. Potwierdza to nie tylko nader liczny kontyngent różnych nacji walczących po stronie czerwonych, lecz i wspomnienia byłych komunistów, nie-Rosjan, którzy uważali za swą ojczyznę nie Niemcy, Polskę lub Hiszpanię, lecz ZSRS - pierwsze państwo komunistyczne. Wśród tych wielu narodowości wcale nie najmniej liczebną grupę stanowili Polacy, którzy szczególnie mocno obsadzili w latach dwudziestych i trzydziestych CzK-GPU-NKWD i dokonywali masowych mordów.

System komunistyczny był tworzony na podobnych zasadach w różnych krajach, o różnych tradycjach historycznych. Sądzę, iż gdyby bolszewicy zamiast w Rosji zdobyli władzę na przykład we Francji, z łatwością można byłoby znaleźć dla nich antenatów choćby w rewolucji 1789 roku. Podobnie rzecz się ma z wieloma innymi państwami. Przykłady Chin, Kambodży, Kuby, Węgier, Albanii i Etiopii świadczą, że istota tego systemu nie polega na jego "rosyjskości", lecz na założeniach ideologicznych. W 1944 roku ZSRS narzucił Polsce komunizm, lecz przez cały okres PRL to Polacy rządzili krajem. PZPR zrzeszała ponad 2 miliony członków, bynajmniej nie Rosjan. Flirtowi inteligencji z systemem poświęcił Trznadel książkę. Dziś w Polsce, gdy prawda o systemie zbrodni komunistycznych jest powszechnie znana, znaczny procent obrońców cywilizacji zachodniej oddaje swój głos w wyborach na kontynuatorów i spadkobierców tego systemu. W tym przypadku nie stanowimy jednak w naszej cywilizacji wyjątku. W jej kolebce, we Włoszech, komuniści co rok w różnych wyborach uzyskują bądź jedną trzecią, bądź jedną czwartą głosów. I to od wielu lat. Teza dotycząca przyszłości głosi: "należy sobie zdawać sprawę, iż zarówno w bliższej, jak i w dalszej przyszłości - każdy scenariusz, jaki będzie miał miejsce na Wschodzie, będzie dla nas niekorzystny".

Zatem czy Rosja będzie komunistyczna, czy demokratyczna, to nie ma dla p. Szaniawskiego żadnego znaczenia. Podobnie jak to, czy będzie jeden kraj, czy na miejscu ZSRS powstanie wiele organizmów państwowych. Na Bugu bowiem kończy się cywilizacja zachodnia i najlepiej postawić tam wysoki mur, gdyż od ludów dzikich mających taką parszywą historię i:: możemy oczekiwać tylko wszystkiego najgorszego.

Dzisiejsza Rosja, by nie mówić o sąsiadującej z Polską Litwie, Ukrainie i Białorusi, odradza się po wielu latach narzuconego jej systemu i co ważniejsze - zarówno z historii, jak i z dnia dzisiejszego ma możność czerpania tych wartości, które są w stanie uchronić ją przed totalitaryzmem. Dorobek trzech emigracji rosyjskich w tym zakresie jest bardzo bogaty. O tym, że wydarzenia na Wschodzie będą miały kolosalne znaczenie dla Polski, nie trzeba - jak sądzę - nikogo" przekonywać. Dlatego też uważam, iż zwycięstwo demokracji rosyjskiej będzie ogromnym sukcesem również dla Polski. Takiego scenariusza nie tylko się nie obawiam, lecz uważam, że polska polityka wschodnia powinna czynić wszystko, by takiemu rozwojowi sytuacji sprzyjać.

Dziś i jutro jest szansa na to, by stosunki polsko-rosyjskie kształtować nie na bazie rywalizacji i konfliktów, lecz współ- pracy i przyjaźni - podobnie z Litwinami, Białorusinami i Ukraińcami. Pierwszym krokiem w tym kierunku powinno być odejście od jałowego i absurdalnego historyzmu, który nie zbliża, lecz oddala od problemów współczesności i przyszłości. Kładąc tak duży nacisk na wzajemne przeszłe animozje, nie dostrzegamy wspólnego nam wszystkim wroga, który tkwi w każdym z narodów i który z żadnym nie jest związany. Wrogiem tym jest komunizm, który powinniśmy wspólnymi siłami raz na zawsze pogrzebać. I dlatego uważam, że każda Rosja, nawet carska, byle nie komunistyczna, jest pozytywnym scenariuszem dla Polski, gdyż w XX stuleciu problemem naszym nie była rusyfikacja, lecz sowietyzacja.

Orientacja na prawo 1986-1992