HISTORIA Z POLSKĄ W TLE

Rok 2002 był dobry dla Wojskowych
Służb Informacyjnych. Od kilku miesięcy na czele służby stał protegowany
Kwaśniewskiego gen. Marek Dukaczewski. Choć na linii rząd (Leszek Miller)- Pałac Prezydencki czasem iskrzyło,
współpraca towarzyszy układała się przecież wzorcowo. Spokój był konieczny, by
dokończyć zyskowne interesy, rozpoczęte jeszcze za rządów Buzka. Od października
2001 roku ministrem obrony w rządzie SLD został Jerzy Szmajdziński. Mimo zmiany
rządu i szefa MON, na stanowiskach pozostali ludzie poprzedniego ministra –
Bronisława Komorowskiego, związani z przeprowadzeniem największych w polskiej
armii przetargów na zakup nowego uzbrojenia. Być może, ich zadaniem było
dopilnowanie interesów Komorowskiego. Poprzez kombinację operacyjną,
przeprowadzoną przez WSI w roku 2001, pozbyto się z rządu wiceministra obrony
Romualda Szeremietiewa, przeciwnika realizacji kontraktów. Droga do
największych w MON przetargów stała otworem. W rezultacie tych działań, komuniści
z Sojuszu rozstrzygnęli konkurs na samolot wielozadaniowy (18 mld zł), zakupili
od izraelskiej firmy Rafael pociski Spike (blisko 2 mld zł) i rozstrzygnęli
wart blisko 5 mld zł przetarg na transportery dla wojska. Zrealizowali
kontrakty, które dla polskiej armii okazały się fatalną inwestycją. Rozdział 8
Raportu z Weryfikacji WSI szczegółowo przedstawia przebieg ochrony
kontrwywiadowczej przetargów, w wykonaniu wojskowych służb i wylicza szereg
nieprawidłowości i zaniedbań w tym zakresie.

Ale rok 2002 to również rozkwit innego
ważnego dla WSI interesu – handlu paliwami. Na str. 124 Raportu czytamy: „Do roku 1990 zyski płynęły do
państwowego przedsiębiorstwa CIECH, po zmianie zaczęli korzystać przedsiębiorcy
mający kontakty z dowódcami okręgów wojskowych i garnizonów, gdzie mieściły się
bazy paliwowe wykorzystywane jako mieszalnie. Największe jednak zyski osiągali
rosyjscy pośrednicy (np. spółka J&S) oraz ci wyżsi wojskowi, którzy
nadzorowali ten handel (np. Romuald Waga, wieloletni szef logistyki MW a
następnie udziałowiec jednej ze spółek paliwowych, brat Jana Wagi prezesa
Kulczyk Holding, a następnie przewodniczącego rady nadzorczej „Orlenu”).

Z Raportu
dowiadujemy się również, że w maju 2002 roku firma X z Poznania, należąca do
obywatela Ukrainy A.W. sporządziła - dla rosyjskiej firmy Q z Moskwy, należącej
do b. szefa KGB gen. F. J. Bondarenki, noszącego pseudonim „Mały Kreml” -
analizę ekonomiczną Rafinerii Gdańskiej przed jej prywatyzacją, uwzględniającą
różne aspekty jej przejęcia przez konsorcja paliwowe wywodzące się z państw b.
ZSRR. Uzyskane dokumenty prezentowały plany Rosjan doprowadzenia do bankructwa
polskiego sektora energetycznego celem przejęcia go. Analiza zawierała
perspektywiczne i strategiczne plany działalności na terytorium Polski po jej
wstąpieniu do UE. W projektach wrogiego przejęcia sektora energetycznego A. W.
mówi o „możliwościach działania”, tzn. bezpośredniego dojścia do wielu
prominentnych polityków rządu Millera. Rozdział 9 Raportu, informujący o
działaniach WSI na rynku paliwowo- energetycznym kończy się następującą
konkluzją:

Sprawa mafii paliwowej to jedno z
poważniejszych oskarżeń pod adresem WSI. Nie dość, że służba wiedziała o
nielegalnych działaniach i tolerowała ich prowadzenie, ale jej żołnierze
współtworzyli główne ogniwa mafii, a jak wynika z losów raportu dla „Małego
Kremla”, WSI ochraniała przestępcze działania rosyjskich służb i mafii mających
na celu niszczenie i przejęcie polskiego sektora energetycznego.

Materiały dokumentujące działania WSI w
ramach kontroli nad rynkiem paliwowym do 2000 r. są w wielu przypadkach
niepełne, gdyż zostały w znaczącej części zniszczone lub ukryte. Materiały
dotyczące spraw paliwowych niszczono jeszcze 30 czerwca 2006 r., gdy już było
wiadomo, że WSI zostaną rozwiązane.”

W tej scenerii należy umieścić zdarzenia,
których negatywnym bohaterem stał się arcybiskup poznański Juliusz Paetz. „Nikt z moich informatorów - duchownych i
osób świeckich - nie zgodził się na publiczne ujawnienie swego nazwiska.
Rozmowy jednak nie odmawiali. Mówili przekonani, że publikacja prasowa pomoże w
tym, z czym sobie sami nie poradzili. I że pomoże Kościołowi. Chodzi o
seksualne molestowanie kleryków i księży przez poznańskiego arcybiskupa
Juliusza Paetz” –
napisał na wstępie Jerzy Morawski, w
artykule „Grzech w Pałacu Arcybiskupim”, zamieszczonym w „Rzeczpospolitej”23 lutego 2002r.
Pamiętamy, że to właśnie ta publikacja zapoczątkowała w mediach „aferę Paetza” i ujawniła opinii
publicznejhaniebne praktyki
arcybiskupa. Choć sprawa molestowania seksualnego kleryków była znana w
Poznaniu znacznie wcześniej, dopiero artykuł w „Rzeczpospolitej” wydobył ją na
widok publiczny. Miesiąc po ujawnieniu informacji
papież Jan Paweł II zdecydował się przyjąć rezygnację Paetza ze stanowiska
metropolity poznańskiego.

Dokładnie pięć
lat później, ksiądz Tadeusz Isakowicz Zaleski wydał książkę „Księża wobec
bezpieki”, w której zawarł informację, że „ks. Juliusz Paetz został w
1978 r. zarejestrowany jako kontakt informacyjny wywiadu PRL ( I Departament
MSW) o kryptonimie "Fermo"; wyrejestrowano go w 1983 r. po powrocie z
Rzymu do kraju. Część akt zniszczono jako "nieprzydatne operacyjnie".
Zdaniem autora książki kompletne materiały dotyczące współpracy „Fermo”
przekazano wywiadowi sowieckiemu, choć w IPN zachowały się mikrofilmy
niektórych akt sprawy. Z książki księdza Isakowicza-Zaleskiego możemy się
dowiedzieć, że arcybiskup Juliusz Paetz po raz pierwszy zetknął się z
komunistyczną bezpieką w latach 1956-1957. Chciał wówczas - bezskutecznie
zresztą - wyjechać do krewnych w USA. Departament I zainteresował się Paetzem,
gdy ten podjął pracę w Sekretariacie Stanu. W kwietniu 1968 miał zostać
"kontaktem operacyjnym". Wówczas bezpiece się nie udało, ale
sporządzono charakterystykę duchownego. Podkreślono w niej jego cechy
pozytywne, między innymi dobrego organizatora i erudyty. Po raz kolejny
próbowano w latach 70. Paetz nie chciał współpracować, ale spotykał się z
agentami. I mówił coraz więcej. Bezpieka oceniała, że 90% udzielonych przezeń
informacji okazało się przydatnych - zastanawiano się nawet, czy Paetz nie
działa z inspiracji Watykanu, by wprowadzić bezpiekę w błąd. Ksiądz Zaleski twierdzi,
że w materiale nie ma żadnej wzmianki o sprawach obyczajowych, czy innych
sytuacjach kompromitujących, które mogłyby stanowić podstawę do szantażu. Kiedy
w 1983 roku Paetz, już jako biskup łomżyński wrócił do kraju, pion wywiadu PRL
"zamknął sprawę". W notatce por. Andrzej Ożga napisał wtedy, że od
marca 1978 r. do kwietnia 1980 r. w sprawie "Fermo" "wydatkowano
łącznie 722 200 lirów". Ks. Isakowicz-Zaleski podaje, że abp Paetz na jego
list w tej sprawie nie odpowiedział. "Co więcej, zobaczywszy na kopercie
nazwisko nadawcy, nawet nie otworzył listu, tylko odesłał go w innej
kopercie" - stwierdza.

Arcybiskup Paetz zaprzeczył tym
doniesieniom, wydając oświadczenie, że nigdy nie podjął żadnej formy współpracy
ze służbą bezpieczeństwa PRL.

W kontekście informacji
ujawnionych w książce księdza Zaleskiego, pojawiły się głosy sugerujące, że na
ślady współpracy Paetza z SB natrafiono już przed pięcioma laty, w czasie
sprawy z 2002 roku.

„Mieliśmy poczucie, że
środowiska związane z dawnymi służbami komunistycznymi roztaczają opiekę nad
arcybiskupem Paetzem i próbują chronić go przed wyjaśnieniem zarzutów i oskarżeń”

- mówił Jarosław Gowin, wówczas senator PO, który był jednym z sygnatariuszy
listu o molestowaniu kleryków. Dziennikarze ustalili wówczas, że zajmujący się
próbą werbunku Juliusza Paetza funkcjonariusz poznańskiej SB został wysoko
awansowany wkrótce po otrzymaniu przez Paetza tytułu biskupa. Czy mogło to
oznaczać, że duchowny dalej współpracował z bezpieką?

Zwykle bezpieka tak łatwo
nie rezygnowała ze swoich źródeł informacji. Niczego nie można stwierdzić, póki
nie poznamy pełnej zawartości naszych archiwów. Są one cały czas badane i
katalogowane. Opracowanie zbiorów może zająć jeszcze kilka lat
– oceniał
sprawę dr hab. Jan Żaryn z IPN –u. Sygnały o związkach arcybiskupa z SB
docierały do władz Kościoła również w latach późniejszych, ze strony
zajmujących się agenturą historyków oraz dziennikarzy. Jesienią 2006 jeden z
biskupów powiadomił o nich władze watykańskie.

Kolejny raz usłyszeliśmy o Paetzu
w styczniu 2008r., gdy media doniosły, że Juliusz Paetz miał być inwigilowany
przez WSI w ramach operacji „Anioł”. Na takie dokumenty – według
„Rzeczpospolitej” - natrafiła Komisja weryfikacyjna WSI. Aneks
do Raportu z weryfikacji, ma jakoby zawierać opis operacji o kryptonimie
„Anioł” w ramach, której Paetz miał być inwigilowany.

Przed dwoma
dniami „Nasz Dziennik” ujawnił, że z materiałów zgromadzonych w założonej przez
WSI w 2002 r. Teczce Nadzoru Szczególnego Kryptonim "Anioł" wynika,
iż oficerem odpowiedzialnym za przygotowanie i pozyskanie materiałów, mających
na celu skompromitowanie abp. Paetza był Leszek Tobiasz – główny świadek
prokuratury w sprawie afery
„Marszałkowej”. Okazało się również, że nielegalną działalnością Tobiasza
zajmowała się Komisja Weryfikacyjna WSI oraz badał ją Wojciech Sumliński.

„Z meldunków, rozkazów i sprawozdań dotyczących akcji, którą prowadził
Leszek Tobiasz, zgromadzonych w Teczce Nadzoru Szczególnego Kryptonim
"Anioł", wynika, że chodziło o prowokację, której jednym z celów było
skompromitowanie i ostatecznie usunięcie ze stanowiska metropolity poznańskiego
ks. abp. Juliusza Paetza. Założono ją 28 lutego 2002 roku; w rembertowskich
zbiorach WSI nie ma jednak daty jej zakończenia
.” – czytamy w artykule
Wojciecha Wybranowskiego.

Dowiadujemy się również, że„Wojskowe
Służby Informacyjne w operacji prowadzonej przez ppłk. Leszka Tobiasza
wykorzystały dziennikarzy do zebrania, udostępnienia i wreszcie wykorzystania
materiałów, które pozwalały rzucić cień podejrzeń na ks. abp. Paetza. Jak
wynika ze zgromadzonych w teczce "Anioł" dokumentów, dziennikarzowi -
za pośrednictwem Jerzego Wójcickiego, ministra energetyki w okresie PRL, zakwalifikowanego
wcześniej przez WSI jako OZ "Rektor" - przekazano dokładne wskazówki,
gdzie szukać materiałów mogących obciążyć biskupa. Według danych z teczki
"Anioł", dziennikarza urabiano już wcześniej - prowadząc tzw. dialog
operacyjny za pośrednictwem Andrzeja Macanowicza, byłego członka zarządu PKN
Orlen, w archiwach WSI zarejestrowanego jako współpracownika o pseudonimie
"Parys". Jako jedno ze źródeł dotarcia do materiałów wskazano m.in.
Instytut Gaucka.

- Liczono na to, że dziennikarz odnajdzie i dostarczy kwity, które
pozwolą oskarżyć arcybiskupa o współpracę ze STASI. Takich dokumentów nie
znaleziono, ich po prostu nie ma. Pod tym względem operacja zakończyła się
fiaskiem - mówi nasz informator
.”

Nazwisko Andrzeja Macanowicza
pojawia się na str. 125 Raportu z Weryfikacji WSI, w cytowanym już rozdziale 9
zatytułowanym „Ingerencja WSI na rynku paliwowo-energetycznym”. Czytamy tam
m.in.:

„Szef WSI, gen. Marek Dukaczewski w piśmie z 18 marca 2005 r. zapewniał
premiera Marka Belkę, że WSI nie korzysta z pomocy osób zatrudnionych w
sektorze paliwowym. To oświadczenie było jawnie nieprawdziwe, choćby dlatego,
że od października 2002 r. do 2005 r., wiceprezesem Orlenu był Andrzej
Macenowicz, współpracownik WSI ps. „PARYS”. Dukaczewski świetnie o tym wiedział,
a i sam „PARYS” powoływał się na znajomość z nim w czasie rozmów z oficerem
prowadzącym.

W toku współpracy „PARYS” zadeklarował pełną lojalność i gotowość
współdziałania z wywiadem wojskowym, podkreślając, że ma pełen dostęp do
„wszystkich informacji będących przedmiotem posiedzeń zarządu i rady
nadzorczej”. Złożył też obszerną relację z bieżących rokowań w sprawie
przygotowywanego kontraktu z Rosją: „Niebawem podejmowane będą decyzje
dotyczące dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia Orlenu, zamiast jednego pośrednika
- firmy DGC[ chodzi o J&S. dop.mój] - będzie kilku, najprawdopodobniej
pięciu dostawców. Jest to zgodne z wytycznymi rządu RP, a także oczekiwaniami
Rosji, która wskazuje potencjalnych kandydatów, w tym Łukoil i Jukos. Decyzje w
tej sprawie będą podejmowane w ciągu najbliższych dni, jeśli więc chcielibyśmy
uzyskać możliwość wpływania na rozwój sytuacji, to konieczne byłoby podjęcie
stosownych działań w jak najkrótszym czasie. Jest to tym bardziej istotne, że
planuje się podpisanie umów na kolejne pięć lat. Wsp. zadał mi pytanie jakie są
nasze preferencje w tym względzie...” - notował wypowiedź Macenowicza Waldemar
Żak z b. Oddziału Y.

Jak widać „PARYS” nie tylko przekazywał informacje, ale gotów był
podjąć wskazane przez WSI działania dotyczące Orlenu - bez względu na swoje
zobowiązania wobec akcjonariuszy i rządu RP, który reprezentował w Zarządzie.
„PARYS” deklarował też gotowość „w razie potrzeby umieszczenia kogoś w
strukturach firmy”. Skrytykował innych współpracowników wywiadu wojskowego oraz
poinformował o umieszczeniu znacznej ilości „swoich ludzi” przez UOP: „są w
Orlenie ludzie WSI, którzy zapomnieli o celu jaki powinien im przyświecać”
(wśród nich wymienił nazwisko Praksmajer). Podczas spotkania Parys ujawnił
swoją znajomość z gen. Dukaczewskim. Podsumowując spotkanie płk Żak podkreśla
wartość „PARYSA”: „W nieodległej przyszłości można spodziewać się wzmożonego zainteresowania Orlenem ze strony Rosjan, którzy po nieudanej
próbie przejęcia Rafinerii Gdańskiej będą dążyć do wejścia na polski rynek
paliw poprzez udział w PKN Orlen”.

Niewątpliwie
miał rację płk. Żak w ostatnim zdaniu, jeśli pamiętać, że 18 lipca 2003 r.
odbyło się w Wiedniu spotkanie Jana Kulczyka z Władymirem Ałganowem, podczas
którego, jak dowiadujemy się z notatki szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa
Siemiątkowskiego – „ „Ałganow nawiązał do
prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. Wyraził pretensję, że „mieli dostać RG, co
było uzgodnione” oraz „robili wszystko, jak było ustalone”. Wg Ałganowa wejście
Rosjan do RG miało odbyć się poprzez ROTCH ENERGY i ŁUKOILA, co zostało
wcześniej uzgodnione z ministrem W.Kaczmarkiem, który otrzymał za to korzyść
finansową. […] J.Kulczyk twierdzi, iż osobą która pośredniczyła w kontaktach z
przedstawicielami ROTCH ENERGY był Gromosław Czempiński, koordynujący ponadto
kontakty między tą firmą i Łukoilem, za co był przez nie wynagradzany”.

W konkluzji rozdziału 9 Raportu z
weryfikacji WSI czytamy:

W opisanym okresie Szefem WSI był gen. bryg. Marek Dukaczewski. […]Zgodnie z ustawą z dnia 9 lipca 2003 roku o Wojskowych Służbach
Informacyjnych nadzór nad działaniem tych służb ponosił Minister Obrony
Narodowej, który wyznaczał na stanowisko służbowe i zwalniał z niego szefa WSI.
Na mocy art. 9 ust 1 tej ustawy szef WSI podlegał bezpośrednio Ministrowi
Obrony Narodowej. Ministrami ON w opisanym okresie byli: Bronisław Komorowski i
Jerzy Szmajdziński.”

Warto również zwrócić uwagę na
„trop STASI”, pojawiający się w sprawie „Anioł”. W roku 2003 Cezary Gryz, w
opublikowanym w tygodniku WPROST artykule „Czerwone cienie Papieża”, zamieszcza
w rozdziale „Kret SB w Watykanie” następującą wzmiankę:

W dokumentach dotychczas nie odnaleziono informacji potwierdzających
domysły, jakoby współpracownikiem służb specjalnych był arcybiskup Juliusz
Paetz, który służył w Watykanie trzem papieżom. Jan Paweł II mianował go
metropolitą poznańskim. Paetz odszedł w atmosferze skandalu po oskarżeniach o
molestowanie seksualne kleryków
.”

Pięć lat później we wrześniowym
programie TVP1 „Misja specjalna” poinformowano, że na podstawie zachowanych w
kilku krajach, uzupełniających się wzajemnie dokumentów wynika, że w
najbliższym otoczeniu Papieża Pawła VI działał polski agent komunistycznych
służb specjalnych. Bezpieka w PRL, Związku Radzieckim czy NRD posiadała
szczegółowe informacje na temat zdrowia Ojca Świętego, a po jego śmierci o
kardynałach mogących zasiąść na Stolicy Piotrowej. Jedynym Polakiem
pozostającym w najbliższym otoczeniu Pawła VI był wówczas Juliusz Paetz. O
konfidencie „papieskim” wypowiadał się m.in.
pastor Joachim Gauck – były Dyrektor Instytutu Gaucka w Niemczech, informując o
dokumentach STASI, potwierdzających działalność agenta. Choć nie podano wówczas
jego nazwiska, pojawiła się wyraźna sugestia, że może chodzić o TW „Ferno”.

Zestawienie powyższych zdarzeń
nie jest oczywiście przypadkowe. Wyłania się z nich porażający obraz gier
operacyjnych, prowadzonych przez WSI przy użyciu wysoko ulokowanej agentury.
Obraz, który niezwykle sugestywnie świadczy o zagrożeniu, jakim była ( i
prawdopodobnie jest nadal) działalność ludzi w mundurach wojskowych służb.
Historia działań WSI wokół osoby abp. Paetza potwierdza regułę, że brak
rzetelnej lustracji jest czynnikiem, na którym korzystają wyłącznie ludzie
służb komunistycznych, bezwzględnie wykorzystujący wiedzę o agenturze z czasów
PRL.

Można z dużym prawdopodobieństwem
postawić hipotezę, że powodem wszczęcia przez WSI operacji „Anioł”,
zmierzającej do ujawnienia materiałów kompromitujących poznańskiego hierarchę,
była odmowa arcybiskupa Paetza, w sprawie, na której służbom wojskowym
szczególnie mocno zależało. Udział w prowokacji Andrzeja Macenowicza –
wiceprezesa ORLEN- u i tajnego współpracownika WSI, ulokowanego tam przez służby
w celu pilnowania interesu z Rosjanami, może świadczyć, że zwrócono się do abp.
Paetza z „propozycją nie do odrzucenia”, mającą związek ze sprzedażą Rafinerii
Gdańskiej, lub szerzej – przejęcia polskiego sektora
paliwowego przez Rosjan.

Tak się, bowiem składa, że to
właśnie w Poznaniu spotykamy Jana Kulczyka (negocjatora transakcji z Ałganowem,
ze strony Kwaśniewskiego) oraz „firmę X, należąca do
obywatela Ukrainy A.W. która sporządziła - dla rosyjskiej firmy Q z Moskwy,
należącej do b. szefa KGB gen. F. J. Bondarenki, noszącego pseudonim „Mały
Kreml” - analizę ekonomiczną Rafinerii Gdańskiej przed jej prywatyzacją.” Tak
się również składa, że ze strony wojska nielegalny handel paliwami nadzorował Romuald
Waga, wieloletni szef logistyki Marynarki Wojennej a następnie udziałowiec
jednej ze spółek paliwowych, brat Jana Wagi prezesa Kulczyk Holding, a
następnie przewodniczącego rady nadzorczej „Orlenu”.

Dlaczego WSI
miałyby chcieć skompromitować abp. Juliusza Paetza? Choćby dlatego, że taka
zasada obowiązuje w pracy operacyjnej z agentami.

Z „Instrukcji o pracy operacyjnej Zarządu II Sztabu Generalnego WP”
.,
podpisanej przez Czesława Kiszczaka (aneks nr.2 Raportu WSI), rozdział IV –
Podstawowe zasady, formy i metody pracy operacyjnej dowiadujemy się, że :Do motywów werbunku zalicza się następujące
główne grupy czynników wykorzystywanych w procesie pozyskiwania kandydata do
współpracy wywiadowczej:

[…] materiały kompromitujące, oznaczające udokumentowane fakty lub
okoliczności, ujawnienie których mogłoby narazić kandydata na utratę wolności,
w istotny sposób zaszkodzić jego dotychczasowej opinii, stanowisku, pozycji
zawodowej czy społecznej, źródłom dochodów, bądź też innym jego interesom.

W pkt.124. czytamy: Zerwanie współpracy z agentem lub
wyeliminowanie go z sieci agenturalnej może nastąpić, gdy określona osoba:

[…] odmawia wykonania zadań;”

Żelazną regułą, wynikającą z
instrukcji pracy operacyjnej z agenturą było wykorzystanie materiałów
kompromitujących, w przypadku odmowy współpracy. Jeśli zwrócono się do abp.
Paetza z prośbą/żądaniem udzielenia pomocy, w sprawie mającej związek z
przejęciem sektora paliwowego przez Rosjan ( mogła być to np. prośba o
ułatwienie kontaktu z ważną osobistością), a arcybiskup odmówił lub zagroził
ujawnieniem nacisków, użycie materiałów kompromitujących wobec człowieka, który
nie rokował już żadnej szansy na współpracę byłoby logiczne. Świadomością tego
typu szantażu, można tłumaczyć słowa abp. Paetza z 23.02.2002r : „Media w przeciwieństwie do mnie mogą wiele
rzeczy pisać, mówić, oskarżać […] Z całej tej akcji widać, że została ona
szeroko zakrojona i systematycznie prowadzona”.

Przedstawiona powyżej hipoteza
nie wyklucza oczywiście, że sprawa o kryptonimie „Anioł”, była jedynie częścią
operacji, mającej na celu podważenie autorytetu Kościoła. Niewykluczone
również, że „przykład” Juliusza Paetza miał być swoistym sygnałem
ostrzegawczym, dla tajnych współpracowników komunistycznych służb, ulokowanych
w strukturach polskiego Kościoła, by nie próbowali odmawiać lub ujawniać
współpracy ze służbami bezpieczeństwa. Wątpliwym natomiast się wydaje, by WSI
spreparowały całość oskarżeń o molestowanie seksualne, stawianych
arcybiskupowi. Ich prawdziwość została potwierdzona, niezależnie od prowokacji
wojskowych służb, a przede wszystkim znajduje uzasadnienie w decyzji podjętej
przez Ojca Świętego Jana Pawła II.

W sąsiedztwie sprawy „Anioł” i
działań podejmowanych przez WSI, pojawia się cały szereg pytań, związanych z
udostępnianiem niektórym dziennikarzom materiałów obciążających abp. Paetza i wpływem
tych materiałów na opinię publiczną oraz udziałem Leszka Tobiasza w kombinacji
operacyjnej, skierowanej przeciwko Komisji Weryfikacyjnej WSI. Ujawnione przez
„Nasz Dziennik: informacje, pozwalają spojrzeć z nowej perspektywy na aferę
„Marszałkową” i role głównych bohaterów. Lecz to już temat na kolejne wpisy.

Źródła:

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010