Gra w JOW

Oświadczenie Ludwika Dorna, iż PiS jest gotów porozumieć się z Platformą w sprawie takiej korekty Konstytucji, żeby umożliwić wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW) w wyborach do Sejmu oznacza, że gra w JOW weszła w nową fazę. Stało się jasne, że dalsze udawanie, iż sprawy nie ma, że propozycja JOW nie istnieje, że dalsze zamilczanie tematu i nie dopuszczanie go do publicznego dyskursu już pożytku nie przynosi i trzeba się z tym tematem, nolens-volens, zmierzyć. Za trzy tygodnie odbędzie się w Rumunii narodowe referendum w tej sprawie i można z prawdopodobieństwem bliskim 1 przewidzieć, że prezydent Traian Basescu to referendum wygra, a więc że następne wybory parlamentarne w Rumunii odbędą się już w jednomandatowych okręgach wyborczych. Ponieważ taki wynik będzie oznaczał kolejną kompromitację obecnej rumuńskiej klasy politycznej i parlamentu (przypominam, że w majowym referendum Traian Basescu wygrał z parlamentem walkę o swoją prezydenturę stosunkiem głosów 3 do 1), więc nieuniknione będą przedterminowe wybory parlamentarne. Jakby się dyktatorzy i cenzorzy polskich mediów nie starali, wypadków tych ukryć się nie da, znaczenie i pozycja Rumunii w Unii Europejskiej wzrośnie, w przeciwieństwie do Polski, bez względu na nasze historyczne zasługi w powalaniu komunizmu na kolana. Taka bowiem jest natura ludzka, że tych, którzy potrafią się postawić i cenią swoją wartość inni szanują, a usłużnymi lokajami się gardzi, bez względu na to, jak bardzo są użyteczni.

Wieloletnie, systematyczne i solidarne, eliminowanie tematu JOW z dyskursu publicznego znacznie opóźniło naprawę ustroju państwa, ale sprawa się rozeszła i dotarła do świadomości wielu Polaków. Polacy dowiedzieli się już, że istnieje sensowna alternatywa dla szkodliwego i korupcjogennego systemu wyborczego, z jakim mają od 18 lat do czynienia, że jest to alternatywa prosta i zrozumiała, a na dodatek, że proponujemy im system wyborczy, który od ponad dwustu lat z powodzeniem stosują u siebie Anglicy, Amerykanie i Kanadyjczycy. Jakby się rodzimi oficerowie frontu ideologicznego nie starali, jakby nie były przykre historyczne doświadczenia przyjaźni polsko-amerykańskiej czy polsko-angielskiej – nasi Rodacy, w swojej masie, pozostali anglo i amerykofilami i trudno im wmówić, że coś, co w Anglii czy Ameryce sprawdza się i dobrze działa, to w Polsce będzie akurat odwrotnie. Na nic się też nie przydały sofistyczne wygibasy wynajętych politruków, którzy usiłowali nas przekonać, że system JOW to system jaskrawej niesprawiedliwości (bo winner takes all – zwycięzca bierze wszystko), że nie ma nic wspólnego z demokracją, że wygrają w nim same Stokłosy, że system morduje małe partie polityczne, że grozi nam horrendalne zjawisko strasznego gerrymanderizmu, że wreszcie polskie społeczeństwo jest niedojrzałe i nie potrafi wybierać, jeśli nie podpowiedzą nam kogo wybrać światłe autorytety i liderzy partii politycznych.

Wygląda więc na to, że polska klasa polityczna zdała już sobie sprawę z tego, że jednomandatowych okręgów wyborczych uniknąć się nie da, że można tylko grać na zwłokę, a także sprytnie manipulować terminem JOW, wykorzystując znikomą wiedzę, jaką Polacy mają o systemach wyborczych w innych krajach i skutkach ich działania. JOW mają bowiem nie tylko Amerykanie i Anglicy, ale i Francuzi, JOW są w Korei Północnej, były nawet w Rosji i na Ukrainie, są w Niemczech i w Australii. Wszędzie tam znaczą coś innego, jest więc w czym wybierać. Ruch Obywatelski na rzecz JOW od lat proponuje brytyjski system First-Past-The-Post, czyli zwycięzca bierze wszystko, w małych okręgach wyborczych. Inaczej jest we Francji, jeszcze inaczej w Australii, nie mówiąc już o Korei Północnej, gdzie wprawdzie są okręgi jednomandatowe, ale kandydatów na posłów ma prawo wystawiać tylko partia – jedna i jedyna partia komunistyczna. W manipulacji pojęciem JOW spore doświadczenie ma już Prawo i Sprawiedliwość, ponieważ był już w Sejmie zgłoszony projekt tej partii, z okręgami jednomandatowymi jak najbardziej, ale w efekcie była to propozycja jeszcze głębszego upartyjnienia państwa niż to ma miejsce obecnie. Można się także uczyć od Rumunów, gdzie partie polityczne próbowały różnych sposobów na wykiwanie swojego prezydenta! Ostatni projekt wysunięty w rumuńskim parlamencie (jeszcze tydzień temu!) przewidywał JOW z progiem 5%!!!

Gra w JOW potoczy się teraz w Polsce gotów dwukierunkowo: z jednej strony kontynuowana będzie dotychczasowa gra na zwłokę: opóźnić, odsunąć jak najdalej tę koszmarną perspektywę, że wyborcy mogliby rzeczywiście decydować o tym, kto wejdzie do Sejmu! Z drugiej strony będzie trwała manipulacja znaczeniem terminu jednomandatowe okręgi wyborcze, tak aby partie miały jak największe przywileje i wpływ na wynik wyborów. Walka więc toczyć się będzie nie o to, czy wprowadzić JOW w wyborach do Sejmu, tylko jakie to będą JOW? Brytyjskie, australijskie, francuskie czy jeszcze jakieś inne? Po niemiecku – w połowie, po japońsku – w dwóch trzecich, czy po włosku – w trzech czwartych?

Jakie musi być zasadnicze kryterium oceny jakości proponowanej ordynacji wyborczej?

Dla Polski konieczna jest taka ordynacja, która odbierze partiom politycznym wszelkie przywileje i zminimalizuje ich wpływ na wynik wyborów, a obywatelom stworzy największe możliwości kontrolowania władzy. I pod tym kątem powinniśmy patrzeć na wszystkie zgłaszane i wysuwane propozycje.

Kryterium to najlepiej spełnia najstarszy, najlepiej sprawdzony brytyjski system wyborczy: małe okręgi jednomandatowe, wybory w jednej turze, kandydować może każdy, kto zbierze 10 podpisów wyborców ze swojego okręgu i wpłaci niewielką kaucję, np. 2000 złotych. Wydaje się, że świetnie rozumie to Prezydent Rumunii i wkrótce da nam przykład, że wprowadzenie takiego samego jest całkowicie realne. Za taką racją stoi dwustuletnie doświadczenie Brytyjczyków i Kanadyjczyków. Te przykłady wystarczą, żeby przekonać większość Polaków. Trzeba tylko doprowadzić do tego, żeby partyjna gra w JOW zamieniła się w grę o JOW, którą najlepiej rozstrzygnie referendum narodowe.

31 października 2007

Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010