CHINY: alternatywa CZY reguła?

statnie dni i tygodnie uzmysłowiły nam jak słabo znamy Chiny. Mało kto przypuszczał, że niemrawe połowiczne próby reform gospodarczych mogą mieć, w szerszej perspektywie jakiekolwiek znaczenie dla Chińczyków, postrzeganych bardziej jako bierna masa aniżeli aktywni uczestnicy szeroko reklamowanych przemian. Byliśmy w błędzie. Aspiracje zniewolonego narodu zostały rozbudzone i okazało się, że pragnie on demokracji i nienawidzi komunizmu tak bardzo jak my, Polacy, Wypadki na placu Tienanmen w Pekinie były tego najwyrazistszym przykładem. Odpowiedź władz centralnych to wysłanie na ulice miasta czołgów i masakra bezbronnych demonstrantów. Komunizm raz jeszcze pokazał swe prawdziwe oblicze.

Jakże gorzki uśmiech ironii budzi dziś wspomnienia o zachwytach całej "postępowej" opinii publicznej i zachodnich intelektualistów nad chińskim komunizmem. Tym, którzy ośmielali się wskazywać, że jego represyjność, skryta pod maską osławionego systemu tzw. reedukacji, jest bardziej wyrafinowana i skuteczna niźli wszystko inne co dotychczas wymyślono dla zdławienia ludzkiego ducha wolności, odpowiadano, iż jest to jak najbardziej zgodne z chińską tradycją i jej azjatyckim charakterem. Tym samym budowano mit o powszechnej wśród Chińczyków akceptacji komunizmu i poparciu dla komunistycznej partii. Jeśli jeszcze ktoś w mit ten wierzył to dziś legł on w gruzach a totalitarna oblicze systemu zostało obnażone w sposób aż nadto jaskrawy. Dokonali tego sami Chińczycy.

Nie zawsze jest jednak tak, że zdemaskowanie kłamstwa toruje automatycznie drogę prawdzie. Bowiem obalenie jednego mitu posłużyło, w tym wypadku co prawda pod inną szerokością geograficzną, do budowy innego. Mówi się oto tak: wypadki w Chinach budzą zrozumiały odruch zgrozy i potępienia, stanowią też zapewne kres demokratycznych reform i zapoczątkowują przewagę sił konserwatywnych (zwanych u nas "batonem") w chińskiej partii komunistycznej; następnie jako alternatywę przedstawia się rozwój wydarzeń w Polsce (także w ZSRR). Spektakularne wybory do Sejmu i Senatu, pokojową ewolucję systemu komunistycznego do ustroju parlamentarnej demokracji, który ma być naszym udziałem, jak nas zapewniają, już za 4 lata (oby!). Ten schemat rozumowania jest nam serwowany zarówno przez mass media rządowe jak i opozycyjno-solidarnościowe. Implikuje on jeden generalny wniosek; nie należy stawiać radykalnych żądań i stosować radykalnych metod, bowiem jedne i drugie mogą sprowokować partyjny "beton" do kontrakcji (tak jak miało to miejsce w Chinach) i zagrozić procesowi reform jakie się obecnie dokonują.

Przedstawiona powyżej interpretacja zachodzących w świecie komunistycznym wydarzeń jest szalenie ułatwiona tym, że do konfrontacji między społeczeństwem a systemem doszło właśnie w Chinach. Nie są one uzależnione od ZSRR, a tym samym odium zbrodni w żaden sposób nie może spaść na ekipę Gorbaczowa. Wręcz przeciwnie, wydaje się, że morze krwi i łez na ulicach chińskich miast tę ekipę jeszcze bardziej w oczach światowej opinii publicznej umacnia, gdyż wszystkim się wydaje, że to właśnie dzięki niej nie było podobnych scen w państwach bloku sowieckiego.

Wszakże jest jednak, jak sądzę, coś co ten obraz mąci. Nikt nie może bowiem zaprzeczyć, że i w Chinach i w państwach bloku sowieckiego panuje ta sama komunistyczna ideologia. Nie wymaga chyba też obrony pogląd, iż nieprawdą jest jakoby komunizm mógł gdziekolwiek reprezentować interesy społeczeństwa nad którym panuje i które eksploatuje. Jest po prostu systemem totalitarnym, ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami. Jedną z tych konsekwencji jest również to, że system ten broni wszelkimi dostępnymi środkami swego stanu posiadania. Dotychczasowe wydarzenia zarówno w Pekinie jak i w Moskwie jak najbardziej uprawniają nas do tego by ten pogląd utrzymywać. Tymczasem koniec XX wieku przyniósł komunizmowi wyzwania, którym stawia on czoło z coraz większym trudem. Najogólniej rzecz biorąc składają się nań rosnąca między Wschodem a Zachodem przepaść potencjału ekonomicznego oraz wzrost aspiracji społecznych w państwach realnego socjalizmu. Wyzwaniom tym przeciwstawił komunizm dwie strategie. Pierwsza z nich, nazwijmy ją reformatorską, nastawiona jest głównie na zapobieżenie katastrofie gospodarczej i, pośrednio, zneutralizowanie nastrojów społecznych. Druga, którą nazwałem konfrontacyjną, jest już wyłącznie nastawiona na pacyfikację społeczeństwa, przy założeniu, że zaostrzony system jego postępującą niewydolność ekonomiczną przynajmniej zahamuje. Z tym wariantem mieliśmy do czynienia w Polsce w 1981 roku. Jednakże stan wojenny, jak się okazało, niczego nie rozwiązał toteż w innych krajach bloku sowieckiego wówczas, gdy uznano, że sytuacja dojrzała zastosowano strategię reformatorską (ZSRR, Węgry). Na drogę też po 8 latach wkroczyła również Polska.

Odwrotnie sprawy się miały w Chinach. Tam po okresie reform nadszedł moment kiedy kierownictwo partii komunistycznej zdecydowało się, zapewne pod ciśnieniem bieżących wydarzeń, nad którymi traciło kontrolę, na gwałtowny zwrot i drastyczne rozwianie nadziei społeczeństwa na demokratyczne przemiany. Na uwagę zasługuje fakt, zbyt słabo, myślę, podkreślany, że w dużej mierze odpowiedzialność za masakrę na placu Tienanmen spada na Den Xiaopinga, tego samego, który byt uważany powszechnie za architekta dotychczasowych przemian. Dlaczego tak to podkreślam? Otóż przypomnę, że również w Polsce ekipa Jaruzelskiego i Rakowskiego realizowała w latach 1981-1986 strategię represyjną by w latach następnych przejść do strategii reformatorskiej. Dalece wątpliwe jest zatem, tłumaczenie stosowania różnych metod w polityce wewnętrznej tym, że przy władzy są akurat reformatorzy, czy też beton. Bowiem, jak widać, politykę reform lub represji mogą z powodzeniem prowadzić ci sami ludzie.

Współczesny komunizm cechuje daleko posunięty pragmatyzm, niejednokrotnie powodujący nawet odstąpienie partii komunistycznej od marksistowsko-leninowskich dogmatów, Ów pragmatyzm nakierowany jest, powtórzę to raz jeszcze, na zachowanie wszelkimi środkami swego stanu posiadania. Komuniści chińscy uznali, że niezbędne jest w tym celu użycie siły i represje. Komuniści sowieccy, węgierscy i polscy zdecydowali się na przeprowadzenie reform, co niestety wcale nie przesądza tego, że nie będziemy w Moskwie, Budapeszcie, czy też w Warszawie świadkami podobnych wydarzeń co w Pekinie. Komuniści czescy, bułgarscy, wschodnioniemieccy mają jeszcze decyzję przed sobą, najprawdopodobniej pójdą w ślady sowieckiej pierestrojki lub jej polskiej czy też węgierskiej mutacji. Przykład Polski stanu wojennego, która nie zapobiegła ani kryzysowi gospodarczemu, a na dodatek utraciła zachodnie kredyty działa na te państwa, jak już wspomniałem, odstraszająco.

Przytoczona na wstępie alternatywa: albo morze krwi i kres reform tak jak w Chinach, albo ewolucyjne przemiany w porozumieniu z komunistami, tak naprawdę nie istnieje. Rzeczywiste reformy tj. takie które dałyby nam wolność i demokrację można przeprowadzić jedynie przeciw komunistom. Oni bowiem stosując na przemian strategię konfrontacyjną i strategię reformatorską, w którą wpisane są również ustępstwa, mające na celu tylko jedno: utrzymać monopol rządzenia Reformator Deng Xiaoping, gdy tylko uznał, że monopol ten może być naruszony odwołał się do przemocy. Nie miejmy złudzeń, podobnie postąpią i Jaruzelski i Gorbaczow. Taka jest bowiem reguła komunistycznego systemu.

Kuba Odtruwacz

Głos Poznańskich Liberałów 1988-1989