BODŹCE NEGATYWNE CZY POZYTYWNE?

Na łamach „Rzeczpospolitej” Jan Lityński drwi z Bronisława Wildsteina, który wskazuje na terror intelektualny „Wybiórczej” i podległego jej „Tygodnika Powszechnego” jako czynnik odpowiedzialny za szerzenie się w Polsce po 1989 roku poprawności politycznej w myśleniu, odpowiedzialnej z kolei za zafałszowanie w mediach obrazu rzeczywistych przemian w Polsce.
 
To stała metoda, jeśli środowisko Lityńskiego nie ma argumentów, a nie może przeciwnika przemilczeć, ucieka się do jego opluwania lub ośmieszania; Lityński udając, iż nie wie o co chodzi Wildsteinowi, dziwi się, iż ten postrzega ks. Bonieckiego jako terroryzującego kogokolwiek.
 
Tymczasem wiadomo, iż chodzi o tworzenie specjalnej atmosfery w mediach, w której każdy niezależnie myślący i intelektualnie odważny autor zostaje przedstawiony jako żądny krwi prymityw myślący jedynie o zemście, nietolerancyjny wróg cywilizacji europejskiej, co najmniej moralnie odpowiedzialny za niegodziwości tego świata. Nie to zagadnienie jest jednak głównym tematem mego artykułu. Ostatecznie można by powiedzieć, iż kto uważa „Wybiórczą” za źródło wartości intelektualnych lub poznawczych sam sobie jest winien.
 
Nie dziwi, iż Bronisław Wildstein przywiązuje tak dużą wagę to terroru intelektualnego i w ogóle represji, gdyż od wielu lat sam jest ich stałą ofiarą. Zaczęło się od wyrzucenia z „Kontaktu”, gdyż jako jego redaktor naczelny nie rozumiał, że Mirosław Chojecki nie może dopuścić do publikacji w podległym sobie piśmie artykułu Ireny Lasoty, w USA głównej rywalki Jana Nowaka-Jeziorańskiego, jednocześnie dostarczyciela kasiory dla tegoż Chojeckiego i jego dworu. Takie były zasady wolności słowa w dawnej opozycji i tak pozostało. Z kolei w Wołkowym „Życiu” Wildstein się nie zorientował, iż za gazetą stoi grupa byłych ubeków związana z TW „Bolkiem” i napisał co myślał pozostając wierny intelektualnej rzetelności, znalazł się więc szybko na bruku. I tak to trwa.
 
Od dawna jednak wiadomo, iż bodźce pozytywne są o wiele bardziej skuteczne niż negatywne. Dlatego więcej intelektualistów współpracowało z ubecja w zamian za wyjazd na Zachód niż szantażowanych. Ba, zgłaszali się sami i było to zjawisko ogólnoobozowe.
 
Dlatego kładłbym większy nacisk na stosowanie przez środowisko „Wybiórczej” właśnie bodźców pozytywnych. Do nich należy przede wszystkim promowanie pewnych osób, cały system nagród dla posłusznie myślących dziennikarzy, czy propagujących „właściwe” wartości pisarzy.  Każdy przecież chce należeć do elity, występować w telewizji, być zapraszanym na salony, móc drukować i zarabiać. To jest główna dźwignia zwalczania w Polsce wolnej myśli.
 
Na koniec Jan Lityński zadaje Wildsteinowi pytanie: „Co się stało z naszą klasą”. Odczytuję to tak, iż autor uważa, że z Wildsteinem był kiedyś w jednej grupie (klasie), a teraz Bronek zawiódł Lityńskiego i zdradził. W rzeczy samej, jeśli wierność intelektualnej rzetelności traktować jako ważniejszą niż wierność Adamowi Michnikowi, to Wildstein rzeczywiście zdradził.
 
Na szczęście niżej podpisany nigdy nie był w tej samej klasie co Jan Lityński. Kiedy uważałem, iż trzeba zakładać wolne związki zawodowe, Lityński odpowiedział mi: „My jednak uważamy, że trzeba najpierw podjąć próbę opanowania KSR-ów” [komunistyczny pseudosamorząd robotniczy]. Kiedy pisałem o sensowności wysuwania hasła obalenia komunizmu i walki o niepodległość oraz przygotowywania się na moment rozpadu Sowietów, Jan Lityński widział w tym dowód na mój bolszewizm. Dowodem na tolerancje i polityczną przezorność miała być wierność interesom ZSRS i gotowość do porozumienia z rodzimymi komunistami.
 
Nie przypominam tego by się chwalić, bo te zamierzchłe czasy nikogo już nie obchodzą, ale by pokazać, iż dla środowiska „Wybiórczej” słuszne są zawsze tylko te koncepcje i twierdzenia, które ono za takie uzna w danym momencie, choćby kiedyś je zwalczało. Po prostu słuszne jest to, co za takie uzna Biuro Polityczne i biada temu, kto by nie czekał na jego wyroki lecz sam podejmował decyzje jakie by one nie były.
 
Autor publikacji
Archiwum ABCNET 2002-2010