ANTYKOMUNIZM WOKÓŁ OBRAD

"Okrągły stół" już jutro, w poniedziałek. Za szybko, aby tekst poniższy mógł na czas dotrzeć do rąk czytelnika. Wyniki postawionego przed momentem pasjansu właściwiej jest więc ukryć przed czyimkolwiek wglądem. Zawsze bowiem w szerokim wachlarzu zagadnień dziejowych, politycznych, kryminalnych, a najwięcej może intymnych bardziej od najbarwniejszej nawet fikcji liczy się naga rzeczywistość.

Napięcie z każdą chwilą wzrasta. Nadchodzi przecież moment, gdy decydować się będą nasze przyszłe losy. Takie przynajmniej przekonanie przeważa. Mit "okrągłego stołu" zapanował.

Niezależnie od reprezentowanego kierunku politycznego, deklarowanych upodobań, skrywanych i obnoszonych dewiacji (jawny antykomunizm na przykład), zdecydowana większość jest zainteresowana, stawiając bardziej lub mniej świadomie na jedną bądź drugą stronę reprezentowaną w obradach. Niemal wszyscy, wliczywszy w to zdeklarowanych wrogów komunizmu, przeciwników polityki prowadzonej przez obecne kierownictwo "Solidarności", zdają się nie mieć wątpliwości, że decyzję, które podczas tych obrad zapadną będą ważyć w stopniu ogromnym na naszych przyszłych losach.

Istnieje ogromna ilość argumentów uzasadniających:
legalizacja "Solidarności" – niezależnie od formy zostaną reaktywowane niezależne struktury związkowe działające w oparciu o oficjalne przyzwolenie władzy. Zarówno z punktu widzenia komunistów jak też i nielegalnej opozycji (zakładając rzecz jasna, że będzie ona miała ochotę istnieć nadal) będzie to siła polityczna realna na tyle, aby się z nią liczyć. Dotyczy to szczególnie komunistów. Siłą rzeczy doprowadzi to do istotnej zmiany sytuacji politycznej.
wybory – problem ten przybierać zaczyna od niedawna nowy wymiar. Udział części opozycji w życiu politycznym "na powierzchni" otwiera ogromne możliwości. Powstają już nawet pierwsze koncepcje "wyborów samoograniczających się". Zainteresowanie wokół tego problemu ciągle wzrasta. Udział przedstawicieli opozycji w ciele ustawodawczym (w sejmie a nie jak należałoby się spodziewać Biurze Politycznym) winien wpłynąć na znaczące udemokratycznienie życia politycznego.
pluralizm gospodarczy – postulat wolnego rynku wciąż zyskuje nowych zwolenników. Pośród najbardziej zagorzałych neofitów na pierwszym (honorowym) miejscu wypada wymienić komunistów. Reformy są potrzebne, to wiadomo. Nie podobna ich jednak przeprowadzić bez porozumienia się choćby w najważniejszych kwestiach.

Pejzaż polityczny PRL-u w wyniku zapadłych podczas obrad decyzji, choć trudny do przewidzenia, będzie jednak z całą pewnością odmienny od dzisiejszego. Stanie się tak nawet w tym wypadku jeśli rozmowy nie przyniosą spodziewanego kompromisu. Wówczas bowiem do głosu dojdą siły destrukcyjne (szalejący antykomunizm konstruktywny), cały kraj zaleje fala strajków, kto wie zapłoną może nawet komitety. Wyjątkowo nietaktownie zapomniano (w wielu wypadkach świadomie) o podstawowej w naszym życiu politycznym sile, o międzynarodowym komunizmie.

Kompromis z władzą, legalizacja "Solidarności", wolne wybory do sejmu, pluralizm gospodarczy itd., wszystkie te hasła i postulaty oparte są na przekonaniu o możliwości zreformowania systemu, czyli po prostu na tym, że międzynarodowy, zwycięski jak dotąd, przebiegły i elastyczny komunizm dobrowolnie zdecyduje się na stopniowe przekazanie władzy.

Zagadnienie reformowalności systemu stanowi zresztą od dawna przedmiot rozległych sporów. Nie jest to problem nowy. Tym bardziej nie rozwiązuje podstawowej w tym miejscu kwestii powszechnego zainteresowania obradami.

Stronnicy działań proreformatorskich są owszem usprawiedliwieni. Z ich punktu widzenia Obecne wydarzenia stanowią kontynuacje działań, prowadzących do raz obranego celu. Na czym jednak opiera się stanowisko myślących odmiennie? Czyżby liczono na wygraną w loterii fantowej? Nie można wszak wygrać nie wziąwszy uprzednio udziału w grze.

Aby uniknąć posądzenia o brak konsekwencji wypada zdać sobie sprawę, ze otwarte propagowanie przekonanie niemożności zreformowania komunizmu, nie usprawiedliwia w żadnej mierze dyskretnego zaciskania kciuków po kieszeniach.

Przekonanie o niereformowalności komunizmu nasuwa bowiem niezręczny obowiązek stwierdzenia, że w kontekście obrad "okrągłego stołu" nie istnieją takie rozwiązania, które mogłyby przynieść jakikolwiek rzeczywisty pożytek. Zainteresowanie obradami można jednak w przekonywujący sposób uzasadnić. Nie wynika to jednak bynajmniej z zapadłych tam decyzji.

Pojedynek "Solidarność" kontra komuniści może budzić zainteresowanie jedynie w tych sprawach, które paradoksalnie jego przedmiotem nie będą. W żadnej mierze nie mogą to być działania prowadzące do rozpętania narodowej zgody, a przeciwnie działania zgodę taką negujące. Problem ten dotyczy bowiem stopnia w jakim rezultaty obrad wpłyną na kondycje polityczną sił dalekich od propagowania dążeń zmierzających do reformowania komunizmu.

H.

Głos Poznańskich Liberałów 1988-1989