ANTYKOMUNIZM KONSTRUKTYWNY

Wszystko zmierza ku lepszemu – rzekł poputczik, czytając uchwały drugiej części X plenum Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

I rzeczywiście. Powstanie w najbliższym czasie instytucji pluralistycznych wydaje się nie budzić żadnych wątpliwości. Reforma komunizmu postępuje, tym lepsza więc okazja, aby dołączyć. Najwidoczniej nad wszystkim skutecznie czuwa duch Mikołajczyka. Pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno ktoś naiwnie pytał, dlaczego społeczeństwo 40 lat temu tak łatwo dało ciała. Dziś wiadomo – stalinizm, ludzka twarz.
A pierestrojka to ogromne możliwości.

Od dawna jednym z najcenniejszych haseł politycznych części ugrupowań opozycyjnych jest hasło polaryzacji postaw, politycznego określenia się grup i organizacji. Obecnie, mimo sprzyjających okoliczności, postulat ten jest daleki od realizacji. Możliwe drogi wyjścia skutecznie blokuje mit opozycji niepodległościowej. Nie znaczy to rzecz jasna, że opozycja tego rodzaju nie istnieje. Owszem. Mit taki stwarza natomiast wizję ideowego i politycznego monolity ogromnej większości opozycji.

Błąd polega na zastosowaniu mylnego kryterium klasyfikacji. Zasadniczo bowiem zarówno "Solidarność" z konsekwentnym trójprzymiotnikowym pluralizmem-lojalizmem, KPN z nieodłączną retoryką niepodległościową, niezłymi kontaktami w Londynie czy liberałowie z zawartym w nazwie partii hasłem niepodległości oraz wiele innych organizacji społecznych czy politycznych, wszystkie one mogą zostać ujęte w jednym nurcie. O ile jednak dążenia niepodległościowe "Solidarności" są ograniczone postulatami demokratyzacji demokratycznego, barierę potrzeb wolnościowych stanowi dla KPN-u porządek prawno-ustrojowy, o tyle trwałym elementem polityki LDPN-u jest sprzeciw wobec kompromisów zawieranych z komunistycznym systemem.

Kłopot mniejszy, gdy komuniści sztywno trzymając się zasad wyznawanej przez siebie ideologii, równo i sprawiedliwie, bez żadnych skrupułów, obdarzają społeczeństwo ciężarem dziejowej konieczności.
Gorzej, gdy powodowani wymogami chwilowej koniunktury, postanawiają wzmocnić fundamenty swojej polityki, zapraszając do współudziału elementy mniej od pozostałych antysocjalistyczne, skłonne odpowiednie zaproszenie przyjąć.
Następuje wówczas niemiła dysharmonia westchnień. Mit opozycji niepodległościowej jest bowiem w istocie tylko mitem. Tymczasem sytuacja staje się coraz bardziej nieznośna, a fakt kolaboracji "Solidarności"... przemilczany.

Większość opozycyjnych przywódców stara się patrzeć na obecnie toczące się wydarzenia przez palcem i choć z dłonią przytkniętą do oczu nie bardzo jest do twarzy, z godnym lepszej sprawy uporem starają się przeoczyć istotne aspekty bieżącej sytuacji. Do przyczyn takiego stanu rzeczy wypada zaliczyć wspólny w wielu wypadkach rodowód środowiskowy i organizacyjny działaczy opozycyjnych, przywiązanie do artykułowanych przez wiele lat tych samych haseł i postulatów, rozległe znajomości i przyjaźnie itd. Wszystko to powoduje niemożliwą do przekroczenia barierę psychiczną w postaci przekonania, o nieodmiennie istniejącej jedności całej demokratycznej opozycji.

I choć istnieją ogromne rozbieżności w sferze możliwych sposobów działania nadal postulat polaryzacji postaw politycznych nie znajduje większego zrozumienia. A przecież nie wynika on bynajmniej z próżnej potrzeby wyodrębnienia własnego stanowiska. W rozumieniu. twórców ma natomiast doprowadzić do ukształtowania nowej jakości politycznej, mogącej stanowić atrakcyjną alternatywę wobec tzw. konstruktywnej opozycji.

Podstawowym problemem politycznym dzisiejszego świata jest stosunek do komunizmu. Problem ten nie powinien być również obcy rodzimej opozycji politycznej. Tymczasem zdecydowana jej większość wykazuje pod tym względem zadziwiający eklektyzm. Zgoda na obowiązujący faktycznie porządek prawno-ustrojowy jest nieomal powszechna. A z determinacją rozgłaszane hasła niepodległościowe i wolnościowe można co najwyżej zaliczyć do obszaru rzeczywistości. czysto retorycznej.

Nieszczęśliwie niebezpieczeństwo komunizmu nie maleje bynajmniej a wzrasta. Konsekwentne podtrzymywanie przekonania o możliwości zreformowania sytemu, nawet pośrednio, do pomniejszenia tego niebezpieczeństwa nie doprowadzi. Nie można również twierdzić, wyłączywszy kryptokomunistyczny punkt widzenia, aby działania tego rodzaju miały charakter konstruktywny.

Komunizm istnieje realnie. Wobec tego faktu wypada zająć równie realne stanowisko.

Wśród przedstawicieli demokratycznej opozycji szczególnie mocno ugruntowana jest niechęć do postawy antykomunistycznej. Postawę taką uznano prawie powszechnie; za nadmiernie radykalną, nierozsądną i szkodliwą. Główną przyczyną pozostaje nadal przekonanie o braku możliwych sposobów działania, mogących doprowadzić do pożądanych rezultatów. Antykomunizm to sympatyczna idea, niestety utopijna. Najwytrwalsi jej obrońcy ostatnim wysiłkiem woli, wbrew zdrowemu rozsądkowi, z uporem wciskając w rodzimy słownik polityczny ukochaną przez siebie ideę, z determinacją podtrzymują opadające ręce. Tymczasem rzeczywistość przedstawia się całkowicie odmiennie.

Antykomunizm w naszej rzeczywistości politycznej stanowi jedyną konstruktywną siłę, zdolną skutecznie walczyć z totalitarnym systemem. Walka ta nie może się jednak odbywać w sferze pobożnych życzeń i niekonsekwentnych działań. Nie można jej prowadzić bez odpowiedniego programu politycznego, programu atrakcyjnego na tyle, aby zdołał przyciągnąć przynajmniej część ugrupowań opozycyjnych.

Przynajmniej od kilku lat prowadzone są w tym zakresie śmiałe poszukiwania odpowiadające aspiracjom ich twórców. Niestety, jak do tej pory, nie wyszły one poza ramy zakreślone przez oględne zainteresowanie czytelnika. Tym bardziej nie wzbudziły pożądanego niewątpliwie zainteresowania przedstawicieli realnie działających grup opozycyjnych. Nic dziwnego skoro zdecydowana ich większość nie potrafi nawet wypracować jednoznacznego stanowiska wobec istotnych przecież bieżących wydarzeń politycznych.

Sytuacja taka z pewnością nie ulegnie zmianie natychmiast. Zbyt mocno jest bowiem ugruntowana. A zaczynać należy przecież zawsze od początku. Chwila obecna może być dobrą po temu okazją.

Wspomniane na wstępie decyzje X Plenum KC PZPR są w istocie zapowiedzą niedalekiego już upadku (oby) zwolenników ugody. Spodziewane wybory do Sejmu odegrają być może rolę w tym epizodzie kluczową. Kompromis, jaki niebawem zostanie zawarty (jeśli zostanie) wyeliminuje tych przedstawicieli opozycji, którzy zdecydują się zabrać w nim udział. Powstanie sytuacja, gdy wszystkie organizacje opozycyjne będą zmuszone przedstawić swoje stanowisko. Nie wystarczy krytyka poszczególnych przedsięwzięć przywódców "Solidarności", bądź jakiejkolwiek innej organizacji. W momencie przełomowym, obecnym momencie, opieranie wszelkich rachub politycznych o rozwój sytuacji wokół obrad "okrągłego stołu", reaktywacji "Solidarności", udziału Lecha Wałęsy w posiedzeniach Rady Państwa wreszcie, choć hipotetycznie możliwe, nie będzie przecież nadmiernie atrakcyjne.

Nowa sytuacja polityczna winna wywołać nowe potrzeby. Jeśli bowiem zabraknie związku zawodowego, "Solidarności" jako celu samego w sobie, quasi wolnych wyborów, sporów o przyszłe kształty i reformy, zabraknie równocześnie programu proreformatorskich działań, który zostanie oto bowiem w pełni zrealizowany. Trudno powiedzieć na pewno, czy do ujawnienia się takich potrzeb rzeczywiście dojdzie. Jest to jak na razie wyłącznie stan postulowany. Nie wystarczy jednak powiedzieć tylko – zobaczymy, i przytoczyć koleiny stary dowcip na temat obrad "okrągłego stołu".

Realizacja fundamentalnych postulatów szerokich kół opozycyjnych różnej maści skupionych wokół "Solidarności" oraz potencjalnych zwolenników antykomunizmu może wywołać stan politycznej pustki i dezorientacji. Sytuację braku alternatywnego wobec opcji ugodowej kierunku działania. Do tej pory bowiem cele tzw. realne były przedmiotem wysiłków obu wyszczególnionych stron. Różnica polegała głównie na stosowaniu odmiennych metod. Teraz gdy przeminie motyw walki o interesy związku zawodowego (a mnie słuszniej pracowników), do roboty pozostania już chyba tylko rozrzucanie ulotek bliżej nieokreślonej treści, bądź też organizowanie patriotyczno-rocznicowych uroczystości, manifestacji i wieców. Faktyczne uśpienie rzeczywistych działań politycznych może łatwo wyprowadzić rozgoryczonych na manowce marazmu, demoralizacji (uwaga abstynenci) oraz uczucia zazdrości wobec tych wszystkich, którzy podczas obrad nowomianowanego ciała będą mieli serca wypełnione po brzegi dumą otrzymanego właśnie poselskiego mandatu. Najbardziej nawet umiarkowani niezłomni w wyniku skomplikowanego splotu różnorakich pobudek określonej wysokości oraz sierocej choroby wywołanej stanem politycznego osamotnienia odczuć mogą nagłą i nieprzepartą chęć zdegustowania najnowszych dokonań demokratycznego komunizmu z ludzką twarzą, i odważnie wstąpią na polską drogę prowadzącą bezpośrednio do komunizmu. Od atrakcyjności pierwszego wrażenia oraz mocy ich demokratycznych przekonań zależeć będzie na ile ciało to potwierdzi swój komunistyczny charakter godnej reprezentacji narodu.

Aby takiego rozwoju wypadków uniknąć potrzebny jest dostatecznie silny bodziec, który umożliwiłby całkowite odwrócenie sytuacji. Oczywiście konsekwencji obecnych wydarzeń nie uda się odmienić radykalnie. Istnieje nazbyt wiele przeszkód do pokonania na tej drodze. Można natomiast doprowadzić do radykalnej odmiany sytuacji politycznej. Można tego dokonać, co paradoksalne, na podłożu obecnej, w pewnym sensie przełomowej sytuacji. Punktem wyjścia jest bowiem potrzeba dokonania głębokich przewartościowań. Jest ona wynikiem braku odpowiedniej perspektywy, rezultatem konieczności poszukiwania nowych, radykalnie odmiennych rozwiązań.

Jest ona doskonałą okazją dla uaktywnienia, poszukiwania nowych możliwych sposobów realizacji koncepcji programowych radykalnych ugrupowań antykomunistycznych. Istnieje szansa dla urzeczywistnienia koncepcji nowej jakości politycznej. Wypada więc sięgnąć po odpowiednie formy jej realizacji. Jednym z najbardziej interesujących pomysłów jest koncepcja utworzenia alternatywnego wobec komunistycznej władzy ciała przedstawicielskiego, pod instytucjonalną postacią reprezentacji politycznej, reprezentacji zdolnej pogodzić ideowe i polityczne potrzeby opozycji niepodległościowej. Pomysł taki, aczkolwiek bez wątpienia atrakcyjny, jest realny nadal wyłącznie na kawałku papieru. Pomimo, iż znaczna liczba niepodległościowych ugrupowań opozycyjnych coraz częściej skłania się do realizacji takiego właśnie pomysłu. Nie jest jednak możliwe bez uprzedniego wejrzenia w podstawy programowe wszystkich tych organizacji.

Zagadnienie jawności, upartego honorowania podstaw ustrojowych, często występujące jeszcze elementy proreformatorskie, czy chociażby uporczywe podtrzymywanie o jedności ideowej całej opozycji stanowią poważną przeszkodę. Stworzenie w pełni niezależnej i konstruktywnej reprezentacji politycznej będzie możliwe tylko wówczas, gdy wszystkie organizacje polityczne zainteresowane współudziałem w realizacji tej koncepcji zdecydują się oprzeć swoje wysiłki niepodległościowe ma gruncie konsekwentnego antykomunizmu.

Nie jest również możliwe bez wniknięcia w rzeczywistą istotę komunizmu. Bez zrozumienia podstawowej prawdy, że ten system, system w pełni totalitarny, nie jest związany żadnymi ograniczeniami natury prawnopaństwowej, że odwoływanie się do jakichkolwiek bądź zobowiązań podejmowanych przez jego przedstawicieli należy do przedsięwzięć z pogranicza politycznej patologii, że wreszcie jedynym atrakcyjnym argumentem w prowadzonej z nim walce jest argument gołej pięści i nagiej prawdy. Komunizm pogrążony w stanie niepewności, zagrożenia, w stanie wojny, pozbawiony ornamentyki społecznej sprawiedliwości, postępu, dziejowej konieczności jest w istocie tylko nieporadnym więźniem stworzonym przez siebie totalitarnego systemu, więźniem drżącym z obawy przed nieuchronnym pierwszym dniem po drugiej strony kraty.

Podczas niedawnej debaty telewizyjnej Miodowicz–Wałęsa ten ostatni miał jakoby powiedzieć: "Niech się władza nie boi ludu swego". Jeśli przewodniczący związku miał na myśli społeczeństwo polskie z jednej a komunistów z drugiej strony, choć to niezupełnie jasno wynika z treści tego krótkiego cytatu, należy stwierdzić, że i w tym przypadku drastycznie rozminął się z prawdą.

W rzeczywistości bowiem slogan ten winien brzmieć akurat odwrotnie. Problem polega wyłącznie na tym aby odpowiednie uczucie obficie zabezpieczyć.

H.

Głos Poznańskich Liberałów 1988-1989