9. NIEPODLEGŁOŚĆ: Jeszcze nie III Rzeczpospolita

NIEPODLEGŁOŚĆ

_________________________________________________________________

TOMASZ MORAWSKI

Jeszcze nie III Rzeczpospolita

Pamięć o II Rzeczypospolitej - okresie pełnej niepodległości i suwerenności była w peerelowskim fragmencie naszych dziejów bardzo żywa. Mimo oficjalnego stanowiska władz komunistycznych głoszących, że Polska jest krajem suwerennym, większość Polaków zdawała sobie sprawę, iż jest to jedynie totalna fikcja nie mająca żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Tęsknota za "rajem utraconym" była przyczyną działań wielu środowisk, które za swój naczelny cel uznały doprowadzenie do sytuacji, gdy Polska ponownie stanie się państwem niepodległym.

Pomimo, że praktycznie cała opozycja zgadzała się, że PRL nie jest niepodległa, to jedynie tylko jej część zdecydowała się na umieszczenie haseł niepodległościowych w swych programach. Większość uznawała suwerenność za postulat (w sytuacji lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych) mało realny a więc nie warty głośnego artykułowania. Słusznie skądinąd argumentując, że dojście do niepodległości nie może być procesem łatwym i natychmiastowym, starano się środowiska niepodległościowe przedstawiać jako nierozważnych zapaleńców, nie liczących się zupełnie z realiami. Jak się jednak dość szybko okazało niepodległość nie musi być wcale czymś tak bardzo nie realnym i odległym. Do władzy doszła antykomunistyczna opozycja, wydawać by się więc mogło, że mimo swego uprzednio często sceptycznego stosunku, w nowej jakże zmienionej sytuacji ludzie, którzy wzięli ster rządów w swoje ręce konsekwentnie dążyć będą do odzyskania przez Polskę pełnej suwerenności.

Niestety tak się nie stało. Kilkanaście miesięcy rządów obozu politycznego skupionego wokół premiera Mazowieckiego zasługuje na miano straconych. Nie zdecydowano się bowiem na prowadzenie śmiałej, w pełni suwerennej polityki tak zewnętrznej jak i wewnętrznej, która powinna być punktem wyjścia do uzyskania rzeczywistej niepodległości. Nie neguję faktu, że jej odzyskanie nie jest rzeczą łatwą. Być może nawet przy prowadzeniu wytężonych działań w tym kierunku, w obecnej chwili nadal nie zasługiwalibyśmy na miano państwa niepodległego-niewątpliwie jednak bylibyśmy na tej drodze o wiele bliżej celu i nikt poprzedniemu rządowi nie mógłby zarzucić nieudolności czy wręcz złej woli.

Braku suwerenności lub działań prowadzących do jej odzyskania nie mogły zastąpić puste gesty nie mające odbicia w rzeczywistości. Ani slogany o "naszym domu" czy "najjaśniejszej Rzeczypospolitej" ani zmiana nazwy państwa i ukoronowanie orła nie mogły zastąpić faktów. W ten sposób nawet tak ważna rzecz jak przywrócenie państwu dawnej nazwy stawała się gestem niewiele znaczącym, żeby zgoła nie powiedzieć przedwczesnym. Jeśli premier rządu RP na każdym kroku podkreśla, że jesteśmy już krajem niepodległym, to jest to już nie tylko nic nie znaczący slogan, ale świadome zafałszowanie rzeczywistości mające na celu dezinformację społeczeństwa.

Odnoszę wrażenie, że wiele środowisk, które stale zarzucały ugrupowaniom niepodległościowym (zupełnie zresztą nie wnikając z reguły w to co rzeczywiście one głoszą), że uzyskanie niepodległości nie jest jednorazowym aktem, teraz uznało (świadomie czy nie), iż wystarczy tę niepodległość zadekretować a stanie się ona faktem. Albo przynajmniej społeczeństwo w nią uwierzy.

Błędy popełnione przez rząd Mazowieckiego i popierające go siły polityczne zaciążyć muszą również na obecnej ekipie rządzącej. Teraz od niej zależy czy będzie chciała zerwać z polityką poprzedników i jeśli tak, to jak szybkie będą jej kroki zmierzające w kierunku uzyskania pełnej suwerenności.

Kampania wyborcza Lecha Wałęsy mogłaby świadczyć, że zdaje on sobie sprawę, że jest to jeden z najważniejszych problemów, którego rozwiązanie, jakie przed nim stoją, w dużej mierze leży w jego rękach. Mamy prawo liczyć, że również w praktyce obóz Wałęsy nie zapomni, że nie jesteśmy jeszcze państwem niepodległym i będzie dążył do pełnego przywrócenia suwerenności Polski. Wolne, niczym nie skrępowane wybory prezydenta są tylko jednym z kroków prowadzących do tego celu. Krokiem bardzo ważnym ale samym w sobie nie dającym jeszcze niepodległości. Dlatego też fałszywie, a może lepiej powiedzieć, niezręcznie zabrzmiały słowa nowozaprzysięganego prezydenta, ogłaszającego, że oto z tą chwilą rozpoczyna się III Rzeczpospolita. Nie sposób się zgodzić z tak kategorycznym stwierdzeniem. Jeśli większość osób popierających Wałęsę zgadzała się z tym, że Polska nie jest państwem suwerennym to musi sobie również zdawać sprawę z tego, iż nie stała się ona z dnia na dzień tylko dlatego, że ma wreszcie demokratycznie wybranego prezydenta. Żeby stać się rzeczywiście suwerennym i niepodległym, nasz kraj musi spełnić jeszcze wiele warunków. Czy więc zasługuje już na tak zaszczytne miano jak III Rzeczpospolita? Nie, jako że to pojęcie nierozerwalnie jest związane z niepodległością. Przy jej braku staje się jedynie nadużyciem symbolu przypominającym stwierdzenia premiera Mazowieckiego (choć trzeba przyznać, że słowa Wałęsy mają o wiele większe uzasadnienie).

Termin "III Rzeczpospolita" po zaprzysiężeniu prezydenta stał się bardzo modny i wszedł do powszechnego użytku. Tym większe więc niebezpieczeństwo w przedwczesnym używaniu tej nazwy. Sugeruje ona bowiem, że całkowicie wolna Polska jest już faktem, tym samym na plan dalszy spychając dążenia zmierzające do urzeczywistnienia tego celu. A duża część społeczeństwa jest gotowa łatwo uwierzyć w istnienie III Rzeczypospolitej. Wielu ludzi już w nią uwierzyło i jest to odczucie dość naturalne. Pragnienie bycia obywatelem suwerennego i niezawisłego państwa jest pragnieniem bardzo powszechnym. Prawie wszyscy czekaliśmy na tę wolną Polskę, niektórzy bardzo długo, więc kiedy pojawia się przed nami miraż kraju już wolnego, jesteśmy dość łatwo gotowi weń uwierzyć. Dlatego pewna część społeczeństwa uwierzyła i Mazowieckiemu gdy mówił on o tym, że żyjemy już w niepodległej Polsce. Tym bardziej teraz, gdy prezydent Wałęsa mówi o rozpoczęciu nowej epoki - epoki III Rzeczypospolitej a prezydent Kaczorowski przekazuje mu swą władzę, łatwo jest dać się przekonać, że oto już cel został osiągnięty. Tym większa odpowiedzialność spoczywa na politykach, którzy obecnie przejmują władzę, aby upojeni sukcesem nie popełnili błędu swych poprzedników biorących własne pragnienia za rzeczywistość.

A rzeczywistość jest niestety niezbyt budująca. Nie może być państwem niepodległym kraj, w którym stacjonują obce wojska, których nikt tu nie zapraszał i których - mam nadzieję - przytłaczająca większość społeczeństwa tu nie chce. Problem obecności w naszym kraju wojsk sowieckich jest jednym z najcięższych zarzutów jaki spoczywa na poprzednim rządzie.

Przez długi czas "nasz" rząd nie robił absolutnie nic by wojska, będące w swej istocie wojskami okupacyjnymi opuściły jak najszybciej Polskę. Przez wiele miesięcy ten problem dla rządu Mazowieckiego jakby w ogóle nie istniał. Wręcz przeciwnie, gdy na początku roku rozpętano kampanię antyniemiecką, posunięto się nawet do stwierdzenia, że obecność w Polsce armii sowieckiej gwarantuje nam nienaruszalność naszych granic zachodnich. W okresie kampanii wyborczej przypomniano sobie o tych wojskach prowadząc pewne rozmowy na temat ich wycofania, których wynikiem jest mglista obietnica ich ewakuacji do końca 1991 roku. Jednak żadnych konkretnych umów do tej pory nie podpisano, w związku z czym nie mogą dziwić słowa ministra obrony ZSRS marszałka Jazowa, który w wywiadzie dla agencji TASS mówiąc o zakończeniu w tym roku ewakuacji wojsk sowieckich z Węgier, Czechosłowacji a nawet Mongolii ani słowem nie wspomniał o chociażby rozpoczęciu ich wycofywania z Polski ("Życie Warszawy" z 3 stycznia br.). Mam nadzieję, że Wałęsa i rząd premiera Bieleckiego skłonią stronę sowiecką do jak najszybszego ewakuowania swych wojsk z naszego kraju - jednak na razie okupacyjna armia sowiecka nadal stacjonuje na terenie Polski co, jakby nie spojrzeć na ten problem, znacznie utrudnia naszą suwerenność.

Suwerenność Polski ograniczona jest przez całokształt naszych stosunków politycznych i gospodarczych z ZSRS.

Nasza polityka wobec Związku Sowieckiego mimo zapewnień strony rządowej nie była ani niezawisła ani równoprawna. Wielokrotnie na łamach "Onp" pisaliśmy o znacznym uzależnieniu polskiej polityki zagranicznej i gospodarczej od Sowietów i nadal ta teza pozostaje aktualna. Tkwimy w Układzie Warszawskim marząc jedynie o jego przekształceniu w ciało o charakterze politycznym a nie militarnym. Pozostajemy również członkiem RWPG, która jak się dowiadujemy, w marcu ma zostać przekształcona w organizację o nowej nazwie ale zapewne o nie bardzo zmienionych zadaniach. Czy pozostawanie w skompromitowanych strukturach przez długie lata służących tylko i wyłącznie uzależnieniu ich członków od ZSRS ma być dowodem pełnej polskiej suwerenności?

Suwerenna Rzeczpospolita nie może być tak niesamodzielna w swych poczynaniach w stosunku do swych wschodnich sąsiadów jak było to dotychczas. Na dobrą sprawę rząd nie prowadził wobec wyłamujących się spod sowieckiej kurateli republik własnej, niezależnej polityki sprawiając wrażenie, że bez zgody Moskwy nic nie zrobi w tym kierunku.

Żeby zasłużyć na miano niepodległego nasz kraj musi przejść jeszcze naprawdę długą drogę tak w polityce zagranicznej jak i wewnętrznej. Niepodległość bowiem to nie tylko samodzielna polityka zagraniczna, to również pełna i niczym nie zakłócona możliwość podejmowania przez społeczeństwo suwerennych decyzji wewnątrz kraju. Bez zerwania z komunistyczną przeszłością i wprowadzenia demokracji na wszystkich szczeblach władzy nigdy Polska nie będzie rzeczywiście niepodległa. Póki istnieje niedemokratycznie wybrany sejm, póki zamiast demokratycznej walki wyborczej o kształcie Parlamentu decyduje umowa elit, póki ministerstwa i inne urzędy w dużej mierze nadal opanowane są przez przedstawicieli uzależnionego od Związku Sowieckiego byłego komunistycznego aparatu władzy, nie może być mowy o niepodległości. Dopóki konstytucja jest konstytucją PRL-u, a więc państwa zniewolonego, suwerenność jest jedynie iluzją. W państwie niepodległym niemożliwym wydaje się fakt, że opinia publiczna a myślę, że i zapewne przedstawiciele władzy nie znają prawdziwej skali wpływu na polskie życie gospodarcze i polityczne sowieckich służb specjalnych. Do tej pory nie tylko nie starano się tego wpływu ujawniać ale wręcz przeciwnie, bagatelizowano go. Kuriozalnym wydaje się choćby fakt, że po ujawnieniu istnienia przy MSW jawnej agentury KGB minister Kozłowski stwierdził, że w fakcie działalności owej placówki nie widzi żadnego zagrożenia. W państwie prawdziwie suwerennym podobne poczynania nie mogłyby mieć miejsca.

Podobnych argumentów na udowodnienie, iż Polska dopiero zmierza do niepodległości można by przytoczyć wiele. Jest to niewątpliwie wynik rządów komunistycznych i braku zdecydowanych działań ze strony rządu Mazowieckiego. Zakładam, że nowa ekipa rządząca będzie dążyć do uzyskania przez nas suwerenności i III Rzeczpospolita stanie się faktem. Wprowadzenie jednak tej symbolicznej nazwy będzie ukoronowaniem polskiej drogi do niepodległości a nie jej zapoczątkowaniem. Ktoś może zauważyć, że to tylko nazwy i symbol o który nie warto kruszyć kopii. Moim zdaniem jednak, w tym kraju zbyt często nadużywano pewnych słów i symboli i czas by był wreszcie, by zaczęły one znaczyć to co rzeczywiście znaczą. Szczególnie dotyczyć to musi tak istotnego określenia jak III Rzeczpospolita - symbolu polskiej suwerenności.

Przekazanie przez prezydenta RP na uchodźstwie symbolów ciągłości polskiej władzy państwowej prezydentowi Wałęsie jest znaczącym krokiem na polskiej drodze do niepodległości - tym bardziej więc zobowiązuje do konsekwentnego zmierzania tą drogą. Kiedy osiągniemy jej cel, nikt chyba nie potrafi w tej chwili na to odpowiedzieć. Różne są wizje suwerenności, różne są też metody dochodzenia do niej. Jednak by ją osiągnąć musi być ona rzeczywista a nie zadekretowana. Najlepiej zresztą mniej mówić, że oto już jesteśmy we własnym domu, a więcej czynić, by jak najszybciej naprawdę się w nim znaleźć.

Autor publikacji
Orientacja na prawo 1986-1992