7. JESZCZE RAZ O POLEMICE BESANCON - MICHNIK

„EUROPEJCZYCY ROKU”

_______________________________________________________________________

Tomasz MIANOWICZ

Jeszcze raz o polemice Besançon–Michnik

28 marca br. w paryskim dziennIku „Liberation” ukazał się List otwarty do Alaina Besançona pióra Adama Michnika. W związku z tym 28.4.90 skierowałem do „Tygodnika Solidarność” list, bowiem wypowiedź Michnika dotyczyła wywiadu, jakiego pismu temu udzielił Besançon. Listu mego redakcja „Tygodnika Solidarność” nie opublikowała, tymczasem 5 czerwca w „Gazecie Wyborczej” ukazała się odpowiedź Besançona na List otwarty Michnika, opatrzona repliką tego ostatniego. Jednak w ogłoszonej dotychczas wymianie korespondencji brak aspektów, które starałem się zasygnalizować w swym liście do „Tygodnika Solidarność” a mianowicie celu i sposobu polemiki, jakim posłużył się Adam Michnik. Zapewne łatwiej o tym pisać osobie trzeciej. Obie wypowiedzi Michnika nie dostarczają też zbyt wielu argumentów rzeczowych, choć właśnie merytoryczna dyskusja dwóch publicystów, tak odmiennie oceniających sytuację w Polsce i Gorbaczowowską „pieriestrojkę” byłaby zajmującą lekturą. Starałem się w swoim liście uwzględnić i ten aspekt – konfliktu opinii.

Czytelnika obu tekstów zdumiewa szokująca zaiste różnica w ocenie Besançona: w podtytule wywiadu w „TS” czytamy: „francuski filozof o światowej sławie, jeden znajwybitniejszych znawców systemu sowieckiego”, zaś w liście otwartym Michnik określa wypowiedzi filozofa i znawcy jako „głupoty” i dodaje, że „od dawna nie czytał czegoś tak mało inteligentnego”.

Nie mnie wyrokować. Tak się jednak złożyło, że w zamierzchłych czasach, bo w 1980 r. w Wydawnictwie KOS (Krakowska Oficyna Studentów), o którego profilu współdecydowałem jako członek kolegium redakcyjnego, ukazał się Krótki traktat sowietologiczny – pierwsza, o ile mnie pamięć nie myli, książka Besançona opublikowana po polsku. Niech mi więc będzie wolno – tytułem współodpowiedzialności za szerzenie besançonizmu w Polsce – prosić o zamieszczenie mojej wypowiedzi.

List otwarty w „Liberation” czytałem z mieszanymi uczuciami, lektura ta bowiem może wywołać wrażenie, że autorowi nie chodzi tyle o rzeczową polemikę, co o zdyskredytowanie Alaina Besançona. „Głupoty” podpisał mianowicie „wybitny pisarz francuski, autor ceniony przez opinię publiczną”. Michnik podaje przykłady tych głupot, tyle że część cytatów odbiega od oryginału. Także mowa pozornie zależna, którą posługuje się Michnik, relacjonując wypowiedzi Besançona, przekazuje treści, których w wywiadzie dla „TS” nie ma.

Nie ma w tekście opublikowanym w „TS” twierdzenia Besançona „fałszem (nieprawdą) jest, że Polska odrzuciła komunizm i zapoczątkowała budowę demokracji politycznej i gospodarki rynkowej”. Przeciwnie, jest zdanie, że Polska słusznie uchodzi za kraj, który zapoczątkował autentyczne antykomunistyczne ruchy społeczne.

Nie ma w wywiadzie włożonego przez Michnika w usta Besançona określenia „zmiana dekoracji” (albo „zmiana aparatu”; w tekście francuskim changement d’apparat), ani jaruzelsko-gorbaczowowska maskarada” na opisanie tego, co się dzieje w Polsce. Nie ma też twierdzenia, że „komunizm pomimo wszystko jeszcze zwycięży”.

Jeśli czytelnik francuski, nie znając wywiadu, zawierzy Michnikowi, może się poważnie zaniepokoić stanem umysłu Besançona, zwłaszcza że ten – znów według autora Listu otwartego – „wzywa rządy zachodnie do zablokowania kredytów dla rządu Tadeusza Mazowieckiego”. I jeszcze jeden drobiazg, choć nie pozbawiony znaczenia, w wywiadzie Besançon mówi: „Nastąpił podział między antystalinistami i antykomunistami; antykomuniści zostali odrzuceni na margines; antystaliniści natomiast godzą się na reżim komunistyczny”.

Nie wiem, czy w Polsce ogłoszono inny list otwarty, tym razem skierowany do Adama Michnika. Mam na myśli list Aleksandra Podrabinka, zamieszczony w 10. numerze „Ekspress-Kroniki” z 6 marca br. i przedrukowany 9 marca w wydawanej w Paryżu „Russkoj Mysli”. Chodzi właśnie o owe stalinowskie cechy reżimu komunistycznego. Podrabinek powołuje się na wypowiedź Michnika na temat plenum KC KPZS, zamieszczoną 16 2 1990 w jednodniówce „Nowoje Wriemia”. Redaktor „Gazety Wyborczej” wyraża tam przekonanie, tym razem w formie retorycznego pytania, że przyczyny wszystkich dzisiejszych nieszczęść tkwią w stalinizmie. Otóż nie – tkwią one w leninizmie i aby w to nie wątpić wystarczy znajomość kilku istotnych faktów historycznych, które Podrabinek przypomina Michnikowi (wątpiących odsyłam do tekstu).

Jednak w przeciwieństwie do Podrabinka Michnik na poparcie swej krytyki Besançona nie przytacza żadnych faktów. Co więcej, List otwarty w „Liberation” powołuje się na wywiad nie znany czytelnikowi francuskiemu, choć opinie Besançona wyrażone w tym wywiadzie nie są nowe; poglądy podobne, poparte dodatkową argumentacją, głosił on poprzednio w tekście La situation politique polonaise, zamieszczonym w „Commentaire” oraz na łamach „Le Figaro” w artykule Pologne: une victoire de Gorbatchev (oba teksty opublikowane również po polsku: pierwszy w „Kulturze” pt. Widziane z oddali, drugi zaś w „Contrze” Nie pojmuję zatem, dlaczego Michnik oburza się na Besançona dopiero za wywiad dla „TS”. Dlaczego właśnie tym spóźnionym oburzeniem dzieli się z czytelnikami „Liberation”, którzy wywiadu nie znają, zmieniając ponadto cytaty i imputując autorowi Krótkiego traktatu sowietologicznego nie wypowiedziane opinie?

Domyślam się, że Adam Michnik broni swej obecnej postawy politycznej: jego święte prawo, nawet gdy sięga do czystej demagogii, sugerując, że Besançon jest gnostykiem i stalinistą (sic!).

Cóż, tak bywa, jeżeli dysydent i moralista przechodzi na pozycje polityka. Gotów jednak jestem traktować List otwarty Michnika i wypowiedzi Besançona w kategoriach konfliktu opinii. Można go sprowadzić do pytania o taktykę polskiej opozycji, która na dobrą sprawę opozycją nie jest. I ostrze krytyki Besançona zwraca się właśnie przeciwko linii politycznej „Solidarności”. Z tym zaś łączy się kwestia roli partii komunistycznej, jej władzy, ba, samego jej istnienia. Michnik podkreśla rozpad komunizmu, który wszyscy widzą (Besançon twierdzi, że żaden z krajów Europy Wschodniej nie wyszedł formalnie z komunizmu, a w sprawie Polski – dostrzegając zmiany – mówi o sojuszu solidarnościowo-komunistycznym, hamującym odrodzenie normalnego społeczeństwa obywatelskiego, które przejęłoby odpowiedzialność za losy kraju). Kto ma rację?! Wydaje mi się, że najwięcej racji ma doktor nauk ??? Maria Teresa Kiszczak. W liście opublikowanym w „Kulturze” (nr 4/511) słusznie i bez fałszywej skromności przypisuje swemu mężowi historyczną rolę w dziejach ludzkości: „okrągły stół” zaaranżowany przez szefa resortu bezpieczeństwa PRL (wówczas jeszcze), ostatecznie zamknął etap stalinowsko-breżniewowski i „otworzył wrota” dla nowego systemu. Racja, po stokroć racja. Komunizm to jeszcze, czy już postkomunizm? W którym momencie kończy się jedno a zaczyna drugie? Gdzie upatrywać zasadniczej zmiany? I czy to drugie jest już demokracją i wolnością czy też – by użyć naukowego języka p. dr Kiszczakowej – „nową formacją społeczno-ekonomiczą”?

Obecnie – nie bez podstaw – kwestionować można twierdzenie, że dopóki partia komunistyczna sprawuje władzę – komunizm się nie skończył. Bo oto partie komunistyczne zmieniają się w socjaldemokratyczne, więc – zdawałoby się komunistów już nie ma. Może: sprawa nie jest jednak taka prosta. Pozwolę sobie przypomnieć, że partia bolszewików nazywała się najpierw „socjaldemokracja”(Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza Rosji/b/) a zmianę zarządził Lenin w Tezach Kwietniowych. W wywiadzie dla „TS” Besançon podkreśla, że nie ma znaczenia, jak obecnie nazywa się partia komunistyczna. Dostrzega także w Polsce (wcale nie jak gnostyk) wolność słowa, wolność podróżowania, wolność osobistą. Chodzi mu natomiast o metody i rodzaj polityki, która determinuje naszą sytuację. Nie ma wolności (i odpowiedzialności) obywatelskiej, dopóki nie ma normalnego życia politycznego, dopóki o losach kraju decydują poufne rozmowy z szefem tajnej policji (już chyba dla nikogo nie jest tajemnicą, że scenariusz „okrągłego stołu” i ramy przyszłego porozumienia ustalono wcześniej). Tak, to mąż p. dr Kiszczak kładł fundamenty pod wewnętrzną pieriestrojkę w państwach obozu sowieckiego, na których resort bezpieczeństwa wznosi później swą subtelną konstrukcję. Bezpieczeństwo przejmuje zresztą (we wszystkich państwach obozu) z rąk partii „kierowniczą rolę”, redukując je następnie w znacznym stopniu do roli kontrolnej, a szefowie resortów czerpią bez wątpienia znacznie więcej z SunTsu, niż z Dzierżyńskiego.

System jest postkomunistyczny czy posttotalitarny – Besançon mówi o tym w wywiadzie (czego Michnik nie chce dostrzec), dopóki jednak Polacy będą mieć świadomość, że fundamentalne decyzje polityczne należą do sfery tajności – nie będą obywatelami wolnego państwa. Partnerzy układu – dodam od siebie – partia (niezależnie od nazwy) czy też MSW – Solidarność – Kościół, nie są poddani normalnej, demokratycznej kontroli obywatelskiej; w kiszczakizmie (nazwijmy tak tę „nową formację”) – nie ma na nią razie miejsca. Swoją drogą ciekaw byłbym wyniku plebiscytu na temat stacjonowania w Polsce wojsk sowieckich, albo zdelegalizowania partii komunistycznej.

Ale generał Kiszczak – mimo wszelkich zasług i osiągnięć – nie jest ojcem postkomunizmu. On tylko to dziecko adoptował, wychował i doprowadził do wieku dojrzałego. Dziecko poczęli reformatorzy z KGB – Mironow i Szelepin w 1958 r. (dowód ojcostwa w książce A. Golicyna New Lies for O/d – dziwnym trafem nadzwyczaj trudno dostępnej w zachodnich bibliotekach). Także słuch zawiódł Adama Michnika: słyszy on „popiskiwania (piaulements ????) z zagubionego końca imperium Fidela Castro, Kim II Sunga, Cunhala, Marchais... że komunizm jeszcze zwycięży” (gwoli ścisłości: Marchais przeszedł na pieriestrojkę, co oficjalnie ogłosił bezpośrednio po powrocie z Moskwy we wrześniu ubiegłego roku, ale to drobiazg). Nie słyszy jednak Michnik deklaracji składanych ex cathedra przez Gorbaczowa – o zachowaniu zdobyczy leninizmu.

Chcę jednak oddać Adamowi Michnikowi sprawiedliwość: i on ma rację, gdy pisze: „Tu as perdu, Alain”. Tak, antykomuniści przegrali, i to od 70 lat. Teraz wygrywa pieriestrojka, to pewne: wygrywa wszędzie – w Armenii, w Gruzji, w Azerbejdżanie, na Litwie... Nie jestem jednak pewien, czy zawsze wygrywa wolność.

Orientacja na prawo 1986-1992