5. Dyplomacja: POLSKA POLITYKA ZAGRANICZNA NA ROZDROŻU. SYLWETKI POLSKICH DYPLOMATÓW (CZ. 1): JANUSZ REITER, WITOLD M. GÓRALSKI

"DYPLOMACJA"

___________________________________________________________________________

POLSKA POLItykA ZAGRANICZNA NA ROZDROZU

Sylwetki "naszych" nowych dyplomatów (część I)

JANUSZ REITER - ambasador RP w RFN

WITOLD M. GÓRALSKI - polski attache kulturalny w RFN

Czy Polski nie stać na dyplomatów gwarantujących efektywność polityki zagranicznej naszego kraju oraz nie stwarzających dodatkowych komplikacji czy wręcz zagrożeń dla powstającej demokracji? Pytania tego rodzaju nasuwać się mogą od kilkunastu miesięcy, zwłaszcza zaś po swego rodzaju "aferze" o międzynarodowym charakterze związanej z mianowaniem konsula RP w Los Angeles.

Inny absurdalny niemal wymiar mają nominacje Ministerstwa Spraw Zagranicznych na placówkę dyplomatyczną RP w Niemieckiej Republice Federalnej. Jedyny, aprobowany jeszcze przez komunistów minister, Krzysztof Skubiszewski, który w ciągu ostatnich miesięcy jasno określił swe prosowieckie stanowisko (patrz wypowiedzi na temat stacjonowania wojsk sowieckich w Polsce), upoważnił do reprezentowania interesów RP w RFN pp. Janusza Reitera oraz Witolda M. Góralskiego.

Decyzja ta - jak się wydaje - znalazła poparcie nie tylko byłego premiera Mazowieckiego, lecz również nowego Prezydenta Lecha Wałęsy, który nie dokonał zmian na stanowisku ambasadora RP i attache kulturalnego w Kolonii.

Janusz Reiter w wieku zaledwie 24 lat rozpoczyna pracę w komunistycznym dzienniku „Życie Warszawy”, i to w roku 1976, tj. w chwili, gdy ekipa Gierka przeprowadza masowe represje w Radomiu i Ursusie. Po nominacji Reitera na stanowisko ambasadora RP w RFN prasa zachodnioniemiecka komentuje to delikatnie, nie chcąc urazić ekipy Mazowiecki-Skubiszewski: Reiter "wszedł do redakcji gazety „Życie Warszawy” w 1976 roku, która wtedy jeszcze wierna była oficjalnej linii politycznej" (czytaj komunistycznej)[1]. Od tej chwili ambasador Reiter zmuszony jest do szczególnej "ostrożności", zdając sobie sprawę, iż strona niemiecka zna treść artykułów, które publikował w latach 1976-1981, tj. nawet w czasach "Solidarności". Zmusza to Reitera do skrajnie ustępliwej (wręcz nieprzyzwoicie) polityki i wypowiedzi, które dowodzą, iż obawia się ujawnienia treści swych pisanych w komunistycznym stylu napastliwych i oszczerczych tekstów.

Republika Federalna Niemiec a hitleryzm

Już w jednym ze swych pierwszych artykułów pod typowym dla antyniemieckiej propagandy komunistycznej tytułem "Dyskretny urok Bundeswehry" Reiter pisze m.in.: "...spotkania byłych lotników hitlerowskiej Luftwaffe... z młodymi żołnierzami Bundeswehry"... są "zalegalizowane" przez bońskie Ministerstwo Obrony jako "jeden z elementów szkolenia ideologicznego (podkr. B. I.) w Bundeswehrze". "... Bundeswehra stała się już od początków swego istnienia prawdziwym przytułkiem dla weteranów hitlerowskiej armii". Obecny ambasador RP w RFN jest zdania, iż "Przynależność do NATO ma dla RFN niebagatelne znaczenie. Magiczne słowo "integracja» wyklucza podejrzenia o wygórowane ambicje czy dążenia mocarstwowe".[2]

Reiter dezinformuje czytelnika polskiego, sugerując podobieństwa pomiędzy prawodawstwem RFN i praktykami Niemiec hitlerowskich: "Nie ma dla nich, to znaczy dla działaczy lewicowych, miejsca również w szkołach. (...) "Radykałów» tropi się nie tylko w instytucjach państwowych; ale nie mniej gorliwie także w prywatnych firmach. (...) Już to kiedyś było, już kiedyś ktoś nawoływał Niemców do walki przeciwko marksistom i innym lewicowcom w imię wewnętrznej naprawy".[3] Natomiast Skubiszewskiego pomija oczywiście milczeniem, iż w przypadku RFN chodzi o niedopuszczanie do takich zawodów, jak np. nauczyciele, ludzi, którzy pragną obalić system demokratyczny siłą, a więc nie tylko komunistów (a nie "lewicowców"), lecz także np. faszystów, do których Reiter porównuje prawodawców RFN!

Janusz Reiter wykorzystuje swe częste wizyty w RFN do szkalowania Niemców, którzy często pokrywają koszta jego podróży i goszczą u siebie. "Na dworcu kolejowym zatrzymałem się koło stoiska z książkami. (...) tytuły: „To byli niemieccy myśliwcy”, „Rommel walczy w Afryce”, Seydlitz: „Stalingrad”, „Hitler”. Naliczyłem ich 29, z Hitlerem, Goebbelsem, Seydlitzem, niemieckimi „dzielnymi” marynarzami i pilotami w tytule". Jednocześnie Reiter przyznaje z otwartością Urbana, iż nie jest uczciwy w swym "sprawozdaniu". „Powie ktoś, że tendencyjnie dobrałem tytuły... Przyznaję się do tendencyjności, mam do niej prawo (!), ponieważ publikacje, które widziałem, są przesiąknięte nie tyle tendencyjnością, co zwykłym fałszem”.[4]

Sprytnie dobierając cytaty Reiter sugeruje polskiemu czytelnikowi, iż RFN w zasadzie nie różni się od Niemiec Hitlera: "...Jean Genet nie wahał się użyć na określenie ustroju wewnętrznego RFN przymiotnika faszystowski".[5] Zdaniem obecnego ambasadora RP w RFN: "Denazyfikacja (RFN)... pozostała tylko pustym hasłem".[6]

Używając słów innych, Reiter przedstawia na łamach „Życia Warszawy” znanych polityków zachodnioniemieckich jako nazistów: "Bremeński senator Henning Scherf widzi, jak się spełniają jego najkoszmarniejsze sny. Na czele państwa jako prezydent stoi były nazista Carstens... miesięcznik „Civis”... pisał o nim (o Straussie)... społeczeństwo zachodnioniemieckie porównuje tego człowieka z Hitlerem. O jego słowniku organizacja sędziów zachodnioniemieckich napisała... że przypomina czasy nazistowskie".[7]

Tego rodzaju "dziennikarstwo" stanowi klasyczny przykład technik dezinformacyjnych sowieckiej prasy lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.

Próby totalnej kompromitacji wszystkiego co niekomunistyczne

Janusz Reiter, pozostając wierny "najlepszym" wzorom leninowsko-stalinowskiej propagandy, maluje w czarnych kolorach kapitalistyczny system gospodarczy, wmawiając jednocześnie polskiemu czytelnikowi, iż musi on zostać obalony. Posługując się tym razem cytatami zachodnioniemieckiego związkowca, Reiter atakuje nie tylko konserwatywne partie, lecz nawet socjaldemokrację: "Gospodarka wolnorynkowa, mówił Vetter (szef DGB w tamtym czasie), nie sprawdziła się, a zatem najwyższy czas, aby ją zastąpić bardziej sprawnym systemem".[8] W innym artykule Reiter prezentuje jeszcze bardziej katastroficzną wizję gospodarki RFN: "Załamała się wiara w zbawczą moc koniunktury, w mechanizmy samoregulacji gospodarki rynkowej (w RFN)... Tym razem cudu nie będzie" - konkluduje obecny ambasador RP w RFN.[9] W kilka lat później - jak wiadomo - w RFN nastąpił drugi "cud gospodarczy".

W artykule "Dylemat RFN - Kryzys czy awaria" Reiter pisze z kolei: "W Republice Federalnej mówi się znowu o walce klas... Republika Federalna stanęła przed poważnym dylematem. Walka klasowa może przybrać formy bardziej drastyczne niż kiedykolwiek dotychczas".[10] Obraz RFN, jaki stara się przedstawić Reiter na łamach „Życia Warszawy”, dopełnić może tytuł innego artykułu "Czy w RFN zgasną światła?"[11], a także stwierdzenia typu: "...RFN ogarnęły masowe strajki..., do Republiki Federalnej wkroczyła recesja gospodarcza..., masowe bezrobocie (!)"[12]

Reiter wypowiada się także na temat terroryzmu w artykule "Terroryści giną - problemy pozostają": "Jeden z adwokatów broniących zachodnioniemieckich terrorystów tak próbował uzasadnić czyny swych klientów: Musieli się posługiwać nielegalnymi metodami, ponieważ legalne działanie jest zupełnie bezskuteczne. Kapitalizmu nie można inaczej zniszczyć". Następnie Reiter dziwi się, że w RFN "przymiotnik komunistyczny brzmi obraźliwie" i pomimo to "rodzi się w tym kraju ultralewicowy radykalizm, sięgający po prze(noc. A może właśnie dlatego?" - konkluduje propagandysta „Życia Warszawy”.[13]

Obecny przedstawiciel Polski w Niemczech wmawiał przez lata czytelnikom, iż "Polowania na komunistów są w RFN zalegalizowane ustawą i tradycją..."[14]; "Nie brak natomiast dowodów zachodnioniemieckiego poparcia dla rasistowskich reżimów RPA i Rodezji".[15]

Reiter naigrawa się z Niemców pragnących zjednoczenia swej ojczyzny pisząc o RFN jako "kraju, w którym podtrzymywanie fikcji o jedności Niemiec uchodzi za obowiązek obywatelski..."[16] Nie ma grupy politycznej (niekomunistycznej), której Reiter nie próbowałby skompromitować w oczach czytelnika polskiego. Posługując się znaną techniką powoływania się na cudze wypowiedzi, Reiter sugeruje, iż przywódca Unii Chrześcijańsko-Społecznej, Strauss, "groził, że pozabija tych, którzy będą mu przeszkadzali w dojściu do władzy, a dla dobra narodu gotów Jest się posłużyć pistoletem maszynowym".[17] "Chcąc nie chcąc - napisał ktoś - Niemcy zachodni porównują tego człowieka (Straussa) z Hitlerem" - pisze Reiter.[18] Według obecnego ambasadora RP w RFN partia liberalna FDP to "partia bez właściwości". "W ciągu jednego dnia FDP straciła wszystko... istnienie samej partii stanęło pod znakiem zapytania".[19] Jak jednak wiadomo, katastroficzna wizja Reitera nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. FDP istnieje i nadal współrządzi w RFN.

Z kolei w innym swoim artykule pod tytułem "SPD - droga przez mękę" Reiter utrzymuje, iż "Zachodnioniemieckiej SPD (socjaldemokracji) wiedzie się dziś gorzej niż kiedykolwiek w ostatnich latach".[20] Na 7 tygodni przed powstaniem "Solidarności" Reiter atakuje na łamach „Życia Warszawy” profesora Maiera, ówczesnego przewodniczącego naczelnego komitetu katolików zachodnioniemieckich.[21]

W kolejnym katastroficznym artykule" Italia - godzina prawdy" Janusz Reiter stara się zdyskredytować innego "wroga klasowego" - Ittalii, o których pisze: "Tak rozbudowane państwo stoi od dawna na skraju bankructwa... odzywa się tęsknota za porządkiem. (...) Za czasów Mussoliniego pociągi kursowały punktualnie..."[22] Następnym obiektem ataku jest Szwajcaria, do której Reiter zostaje wysłany przez swego szefa z „Życia Warszawy”.[23] Przedstawia obraz Szwajcarii jako kraju targanego konfliktami: "Petycje, demonstracje, naciski, groźby..."[24]

"Zachodni imperializm" a "pokojowa wspólnota socjalistyczna" Mianowany przez Mazowieckiego, Skubiszewskiego, Jaruzelskiego (?) ambasadorem RP w RFN Reiter stara się wmówić swym czytelnikom, iż "...proces odprężenia stał się możliwy m.in. dzięki okrzepnięciu i umocnieniu wspólnoty socjalistycznej". Oburza się przy tym: "To zatem, co w Helsinkach uchwalono jako jeden ze środków budowania zaufania pomiędzy Wschodem a Zachodem (tzw. Trzeci Koszyk) miałoby chronić infiltrację polityczną i ideologiczną kapitalizmu w krajach socjalistycznych. (...) Dla tych, którzy odprężenie zrozumieli jako środek nacisku na kraje socjalistyczne, bilans Helsinek nie jest pomyślny". "Doniesienia o zbrojeniach w Związku Radzieckim" nazywa Reiter "militarystyczną nagonką" na "kraje socjalistyczne". Powołując się na... zapewnienie Breżniewa (sic!), Reiter pisze, że "Związek Radziecki nie żywił i nie żywi agresywnych zamiarów wobec jakiegokolwiek państwa na świecie" oraz "Związek Radziecki i jego sojusznicy... jest zdecydowany kontynuować proces odprężenia... Państwa NATO odrzuciły tę ofertę. Pomimo to obóz socjalistyczny nadal ją podtrzymuje”.[25] Reiter pisze te słowa w chwili, gdy komunizm Breżniewowski przybrał najbardziej agresywną formę!

Reiter jest przekonany o wyższości komunizmu nad demokracją i systemem wolnorynkowym: "...przekonanie (twórców teorii o harmonijnym rozwoju społeczeństw zachodnich), że nowoczesny kapitalizm nie uniknie wprawdzie konfliktów, ale będzie je rozwiązywał w łagodny, bezbolesny sposób, okazało się nieuzasadnione". Prawa dżungli "przezwyciężono... w zasadzie tylko w krajach, które wybrały socjalistyczny model rozwoju... przyjęto (w nich) zasadę, że równość trzeba stworzyć i zagwarantować. Dlatego w konstytucjach wszystkich europejskich państw socjalistycznych znalazły się, obok praw politycznych i osobistych, prawa społeczne i ekonomiczne". [26](sic!)

Obecny ambasador RP w RFN widzi "w niektórych kręgach politycznych Zachodu niebezpieczną tendencję do przechylania szali na swoją stronę, co nieuchronnie prowadzi do ponownego ~ rozkręcenia wyścigu zbrojeń".[27] Natomiast "Związek Radziecki opowiada się za jak najszybszym osiągnięciem porozumienia". Powołując się na „Prawdę” Reiter stara się udowodnić, że "Stany Zjednoczone nie rezygnują z prób uzyskania przewagi nad Związkiem Radzieckim"[28] oraz że "cały wysiłek państw. NATO skierowany jest na wykorzystanie luk w rokowaniach rozbrojeniowych. Nie jest to dobra prognoza dla Europy...” - konkluduje Reiter w połowie 1978 roku![29]

Na trzy miesiące przed powstaniem "Solidamości", Rener powołując się na Gierka, Breżniewa i uchwały XXII Zjazdu KPZR, zauważa z satysfakcją: "...nie spełniły się nadzieje (Zachodu) na odepchnięcie komunizmu... Pokojowe współistnienie - mówiła na ten temat uchwała XXII Zjazdu KPZR - zakłada.. ścisłe poszanowanie suwerenności i integralności terytorialnej wszystkich krajów... To sformułowanie to kamień węgielny radzieckiej polityki zagranicznej... Leonid Breżniew oświadcza, i to w chwili, gdy na Zachodzie dochodzą do głosu najbardziej nieprzychylne odprężeniu tendencje, że Związek Radziecki stawia nadal na rokowania". Przypomnijmy, iż Reiter pisze te słowa zaledwie kilka miesięcy po napaści sowieckiej na Afganistan![30]

1 sierpnia 1980 roku z kolei Reiter wygłasza hymny pochwalne pod adresem Edwarda Gierka: "Nie przypadkiem Edward Gierek nazwał Akt końcowy (w Helsinkach «Wielką Kartą Pokoju"... Taka wykładnia została zawarta w specjalnej uchwale Biura Politycznego KC PZPR i potwierdzona na VII Zjeździe w 1976 roku. (...) Mocny impuls do kontynuowania dialogu dał VIII Zjazd PZPR. ...dają o sobie znać zakłócenia (sic!). ...Przyczyn można by wymieniać wiele, są one bardziej złożone, niż chcieliby ci, którzy na pierwszy plan wysuwają wydarzenia na Środkowym Wschodzie, a zwłaszcza w Afganistanie".[31] "Wydarzenia w Afganistanie" to określenie Reitera inwazji sowieckiej!

Na 7 miesięcy przed ogłoszeniem stanu wojennego w Polsce, 6 maja 1981 roku (!) obecny ambasador RP w RFN pisze z kolei: "Najpierw pojawiły się ostre tony polemiczne narzucone przez Zachód w związku ze sprawą Afganistanu (sic!), później nastąpił zastój w rokowaniach rozbrojeniowych, związany z nową polityką zbrojeniową NATO, w której ma swój wydatny udział Republika Federalna". Reiter nie wspomina oczywiście w tym miejscu ani słowem sowieckich SS-20, natomiast krytykuje decyzje kanclerza Schmidta, i to przytaczając organ komunistycznej partii NRD: "Organ KC NSPJ Neues Deutschland... zarzucił Schmidtowi sprzeczność pomiędzy słowami a czynami..."[32]

Zdecydowanie antykomunistyczne ruchy to według Reitera faszyści, jak np. Mun: "Ideologia, jaką Mun karmi swych poddanych, nie tylko zawiera elementy wyraźnie faszystowskie (na wzór niemieckiego hitleryzmu), ale i zmierza do przebudowania świata w ten sposób". Sam "prorok" Mun jest "jednym z agentów wywiadu południowokoreańskiego", jako że naucza, "że świat dzieli się na dwie sfery: niebiańską i szatańską. Pierwsza jest domeną tzw. demokracji zachodniej, druga jest opanowana przez komunistów".[33]

Reitera obraz USA

W trzy miesiące po agresji sowieckiej na Afganistan Janusz Reiter stwierdza, powołując się jak zwykle w takich wypadkach na źródła zachodnie (w tym przypadku zachodnioniemieckie): "...powrót Stanów Zjednoczonych do roli żandarma świata wywołuje jak najgorsze skojarzenia i reminiscencje... Rozbrojenie zostało zepchnięte na sam koniec listy tematów".[34]

Za całe zło tego świata obarcza odpowiedzialnością Reagana. "Kryzys zaufania między Waszyngtonem a Bonn zbiegł się w czasie z objęciem urzędu przez nowego prezydenta USA".[35] "...odprężenie jest tylko jednym z wariantów polityki zagranicznej USA. Jeśli pojawi się taki, który lepiej będzie służył „żywotnym interesom”, Ameryki, nikt nie uroni łzy. I rzeczywiście... kiedy na arenie międzynarodowej pojawiła się sprawa Afganistanu (sic!), Bonn przyłączyło się... do amerykańskiej kanonady słownej" - pisze Reiter już w okresie działalności "Solidarności", bo 16 lutego 1981 r. Popiera decyzję RFN pomocy przy budowie gazociągu i tym samym uzależnienia się od sowieckich dostaw, krytykuje sceptycyzm Reagana w tej sprawie, przemilcza związek stanowiska USA z inwazją sowiecką w Afganistanie.[36]

W miesiąc później, w czasie zaognionego konfliktu między "Solidarnością" a komunistycznymi władzami, Reiter obarcza USA ponownie odpowiedzialnością za zahamowanie procesu odprężenia! "Bądź co bądź już prezydent Ford chciał kiedyś wykreślić słowo detente z amerykańskiego słownika politycznego... Propozycje Leonida Breżniewa, przedstawione kilkanaście dni temu, zostały przyjęte chłodno. (...) Nawet samą ideę odprężenia próbuje się zdeprecjonować (na Zachodzie) przedstawiając ją jako coś w rodzaju komunistycznego konia trojańskiego... Tego rodzaju porównania można spotkać nie tylko w USA; ale tam mają najwięcej zwolenników". Ani razu w artykule Reitera nie pada tym razem słowo Afganistan![37] W czasie trwania strajków na Wybrzeżu w lecie 1980 roku Reiter cytując Neues Deutschland, pisze m.in.: "...działalność NATO... nie wnosi nic dobrego do sytuacji europejskiej".[38]

Z kolei w lecie 1981 roku nominat Skubiszewskiego stwierdza: "...z tzw. podwójnej decyzji Waszyngton zachował tylko jedną część, dotyczącą zbrojeń, zapominając o zobowiązaniu do rokowań". Zasłaniając się niejako pismem lewicowym „Vorwaerts”, Reiter próbuje przekonać czytelnika, iż "...USA chcą powrócić do globalnej konfrontacji".[39]

W tym czasie Reiter cieszy się pełnym zaufaniem kierownictwa „Życia Warszawy”, które jest ściśle kontrolowane przez komunistów - np. redaktor naczelny (15.10.1980-27.06.1981) Jerzy Wójcik od 1972 roku pracował w KC PZPR, a od VIII Zjazdu PZPR był kierownikiem kancelarii Sekretariatu KC PZPR i członkiem Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej.

Reitera obraz PRL i ZSRS

Osobliwy jest stosunek obecnego ambasadora RP w RFN do Polski Ludowej i jej związków z Sowietami: "W swoich dziejach Polska szukała ze zmiennym powodzeniem sojuszników" - pisze Reiter. "Skłócenie z sąsiadami ciążyło na naszym państwie... Dopiero po drugiej wojnie światowej udało się zerwać z tą fatalną tradycją. Rzekoma słabość Polski, "nieszczęśliwe położenie geopolityczne», miała się odtąd stać źródłem jej siły. Przemiany ustrojowe ułatwiły oczywiście dokonanie wyboru, lecz nie był to jedyny powód, który sprawił, że większość Polaków opowiedziała się np. za sojuszem ze Związkiem Radzieckim, (...) Decydowało przeświadczenie, że tylko w ten sposób można zapewnić odrodzonemu państwu bezpieczeństwo... Te argumenty... nie straciły (siły przekonywania) do dziś, choć na szczęście nie trzeba się nimi posługiwać na co dzień. (...) Jeśli europejski system polityczny przez ponad 30 lat zachował swą stabilność, to jest w tym zasługa nade wszystko ZSRR (...) dlaczego Polska... jest dziś (koniec 1977 roku) liczącym się i cenionym partnerem politycznym... jest to wynik aktywności polityki zagranicznej państwa, które weszło na stałe (sic!) do socjalistycznej wspólnoty narodów, jest bliskim sojusznikiem Związku Radzieckiego, z którym współdziała zgodnie w obronie pokoju światowego".[40]

O Układzie o Przyjaźni, Pomocy Wzajemnej i Współpracy Powojennej między PRL a ZSRS pisze Reiter w następujący sposób: "Tworzyło ono (zobowiązanie) nowy układ sił, chroniący zarówno Polskę, jak i Związek Radziecki przed niebezpieczeństwem ataku. (...) Nawet emigracyjny rząd londyński nie kwestionował samej idei Układu, choć zgłaszał do niego liczne zastrzeżenia. (...) Wspólnota celów, która zarysowała się już w 1945 roku... sprawia, że każdy z naszych krajów jest zainteresowany tym, aby jego partner był coraz silniejszy. (...) Jeżeli mówimy dziś, że przyjaźń ze Związkiem Radzieckim odgrywa w polskiej polityce zagranicznej szczególną rolę, to nie jest to bynajmniej grzecznościowa formułka, a sąd głęboko uzasadniony".[41] Reiter naigrawa się z przewodniczącego zachodnioniemieckiej chrześcijańskiej organizacji młodzieżowej, Junge Union, którego odwiedził w RFN, iż ten upomina się o przestrzeganie praw człowieka w Polsce: "za mało, jak na jego gust, mówi się o "prawach człowieka” w Polsce oraz o tzw. problemach humanitarnych", pisze Reiter, ujmując prawa człowieka w cudzysłów, i to w okresie poradomskim![42]

W innym z kolei artykule (z 1978 roku!) obecny ambasador RP powołuje się co chwila na słowa Gierka, by potwierdzić słuszność swych opinii, np. "jak powiedział Edward Gierek w Gdańsku", "jak powiedział I sekretarz KC PZPR Edward Gierek" itp.[43] W 1977 roku Reiter był sprawozdawcą na Zgromadzeniu Budowniczych Pokoju w Warszawie. Jak wiadomo, Sowieci posługują się zazwyczaj tego rodzaju "ruchami pokojowymi" jako tzw. organizacjami frontowymi w operacjach KGB za granicą. Reiter pisze w jednym ze swych sprawozdań: "Nasz kraj (PRL) niezmiennie od lat... głosi wespół z całą wspólnotą socjalistyczną te same zasady polityki międzynarodowej, których podstawą jest pokój i pokojowe współistnienie".[44]

Już po "nieoficjalnym" upadku Gierka (i powstaniu "Solidarności"!) Reiter twierdzi na początku września 1980 roku: w "ofercie współpracy na rzecz stabilizacji i utrwalenia pokoju europejskich krajów socjalistycznych... miała ...powszechnie doceniany udział również Polska (czytaj PRL), koordynująca swe wysiłki z całą wspólnotą socjalistyczną (...) Polska, tak jak inne kraje socjalistyczne, była zawsze tego zdania: przyszłość należy do detente".[45]

Pod koniec października 1980 roku Reiter jeszcze nie jest pewien, czy warto angażować się po stronie "Solidarności", więc pisze: "Czy odwracając się od nich (plakatów z hasłem socjalizm/komunizm) - człowiek odwracał się od socjalizmu? ...socjalizm to przecież możliwość tworzenia nowego (...) trzeba nam właśnie ideologii..."[46] Gdy komuniści przygotowywali się już do kontrofensywy, Reiter z dwoma innymi propagandystami peerelowskimi publikuje w lutym 1981 roku w „Życiu Warszawy” rozmowę na temat "rzeczywistego miejsca Polski" (m.in. z Mieczysławem Rakowskim i ówczesnym wiceministrem spraw zagranicznych Józefem Wiejaczem). Na pytanie zawierające nadzieję na przywrócenie starego komunistycznego porządku w Polsce: "...czy nie wydaje się Panom, że w polskiej odnowie kryje się szansa na... odnowienie socjalizmu? Są przecież takie nadzieje...", Rakowski odpowiada: "Wpierw powinniśmy udowodnić sobie samym, że potrafimy zaprowadzić u siebie porządek..." Jak wiadomo, zostało to zrealizowane w kilka miesięcy później. W czasie rozmowy z ludźmi nomenklatury pytający stwierdza z przekonaniem: "...podstawowych zasad polityki zagranicznej (Polski) nikt nie zamierza zmieniać..."[47] Reiter i jego koledzy redakcyjni zapomnieli w tym momencie o trzydziestu kilku milionach ludzi, którzy byli odmiennego zdania.

Młody karierowicz Reiter nie ma wątpliwości, iż partia komunistyczna powinna rządzić Polską, gdy przeprowadza kolejny wywiad, tym razem z jednym z delegatów na IX Zjazd PZPR (w lecie 1981 roku). Na pytanie Reitera, czy metody działania partii nie powinny zostać na nowo sformułowane, rozmówca odpowiada: "...kłopot polega na tym, że partia musi się zregenerować", nie przestając rządzić..."[48] Reitera ta odpowiedź całkowicie zadowala.

Na dwa miesiące przed ogłoszeniem stanu wojennego w Polsce obecny ambasador RP w RFN, Reiter, pisząc na temat zjazdu "Solidarności", stwierdza: "Rulewski mówił z największym zapałem - ku konsternacji wielu delegatów - o rewizji polityki zagranicznej, powołując się przy tym na KBWE. Szefowi bydgoskiej „S” udało się w ciągu 10 minut złamać wszystkie zasady, które ludzie o różnych przekonaniach politycznych w Polsce uważają za podstawę polityki realnej".[49] (Chodzi oczywiście o "przyjaźń z ZSRR", o której Reiter tyle pisał).

Reiter a "Solidarność"

Obecny ambasador RP w RFN, który tak chętnie reklamuje się jako człowiek "Solidarności", tak pisał w lutym 1981 roku na temat konfliktu pomiędzy "S" a komunistami: "...gdzie leży prawda?.. Czy raczej przeszła na stronę tych, którzy reprezentują legalną władzę (sic!), czują się strażnikami „prawa i porządku”? (...) Na miejscu (w Jeleniej Górze, gdzie doszło do konfliktu) wszystko wygląda nieco inaczej (niż się to „S” wydaje). Zło (komuniści) nie jest już tak bezwzględne, a dobro („S”) tak czyste, władza nie tak straszna... o co naprawdę chodzi w Jeleniej Górze? Nikt nie uwierzy, że o sanatorium MSW... Myśl, że z takiego powodu trwa strajk... musi się wydać absurdalna. (...) Związkowcy dostrzegliby może (gdyby wyszli władzy naprzeciw), że... skrzywdzili niesłusznymi podejrzeniami paru niewinnych ludzi". Reiter nie pozostawia wątpliwości, po czyjej stronie stoi.[50]

Także jesienią 1981 r. (zjazd "S") Reiter usilnie stara się na łamach komunistycznej gazety skompromitować "Solidarność". Jako zaufany człowiek Reiter wysiany zostaje do NRD, by następnie opublikować swe sprawozdanie ze zbiórki pieniędzy w NRD "dla ruchów wyzwoleńczych czarnej Afryki i powstańców w Salwadorze...". Protegowany Skubiszewskiego pisze: "NRD-owskie akcje solidarnościowe spełniły kilka celów naraz. Młodzieży dawały poczucie łączności ze światem..." Reiter udaje oczywiście, iż nie zdaje sobie sprawy, dla jakich "ruchów wyzwoleńczych" przeznaczone były enerdowskie pieniądze. Jednocześnie stwierdza: "Powtarzane (w NRD) w tym kontekście (chodzi o działalność „S”, którą Reiter określa jako „nową, budzącą tyle kontrowersji organizację”) słowa o «kontrrewolucji» ...nie są tylko propagandowym sloganem, lecz oddają prawdziwe przekonanie wielu ludzi. (...) Podatność na idee polskiej „Solidarności” okazała się nikła w społeczeństwie, które ma poczucie dumy (sic!) ze zdobytego... dobrobytu i nie zamierza go tracić. (...) Ten stereotyp Polaka wiecznie strajkującego, a więc nie bez przyczyny żyjącego w biedzie, ma oczywiście historyczne źródło",[51] Enerdowskie "poczucie dumy ze zdobytego dobrobytu" można było zaobserwować w 1989 i 1990 roku.

Reiter w bardzo sprytny (typowo komunistyczny) sposób usiłuje zdyskredytować "Solidarność" podkreślając "odpowiednio" pewne fakty dotyczące zjazdu "S": "Zjazd - jak się dowiadujemy będzie kosztował ok. 20 mln zł. ...Minister handlu wewnętrznego i usług przeznaczył... na potrzeby zjazdu 9,5 tony mięsa i 1200 kg cukru. (...) Dzień zaczął się od konfliktu Był to w rzeczywistości kolejny zamach na pozycję obecnego przewodniczącego związku... W atmosferze ogólnego zamieszania przewodnictwo obrad przejął... Nie uspokoiło to delegatów, a raczej przeciwnie, jeszcze bardziej zdezorientowało... Publicznie mówiono, iż zjazd jest manipulowany (...) przewodniczący ogłosił zamknięcie kolejnego dnia obrad. Była to jedyna decyzja możliwa do przyjęcia w tej beznadziejnej sytuacji, jaka zapanowała w hali gdańskiej "Olivii".[52] Tego rodzaju relacje publikuje Reiter regularnie we wrześniu i październiku 1981 roku, czyli na ok. dwa miesiące przed ogłoszeniem stanu wojennego!

Stosunek Reltera do "państwa budowniczych socjalizmu"

NRD Cytowane powyżej uwagi Reitera nt. NRD dają przedsmak tego, co pisał on o policyjnym państwie SED. W jednym ze swych artykułów pt. „29 lat zgodnego sąsiedztwa" Reiter twierdzi, iż NRD to "państwo rzeczywiście nowe, zrywające konsekwentnie z ciągiem złych tradycji niemieckich, a w twórczy sposób podejmujące postępowe nurty w historii Niemiec. (..) Na... miejsce (sił społecznych, które były nośnikiem tradycji antydemokratycznych i militarystycznych) weszła klasa robotnicza, reprezentowana przez swą partię - Socjalistyczną Partię Jedności Niemiec (SED). Przemiany wewnętrzne, dokonane pod kierownictwem SED, spełniły jeszcze jedną ważną funkcję: zapewniły one młodemu państwu zaufanie i sympatię w krajach socjalistycznych. (..) Towarzyszyliśmy więc Niemieckiej Republice Demokratycznej w jej rozwoju od samego początku. (Reiter nie pisze, czy ,(towarzyszył" on NRD np. w popieraniu terroryzmu). Porównanie dokumentów z VIII i IX Zjazdu SED z uchwałami VI i VII Zjazdu PZPR daje okazję do dostrzeżenia wielu analogii: ...jak wyraźne przyśpieszenie rozwoju. (..) Doświadczenia uczą, że międzynarodowe współdziałanie państw socjalistycznych jest również najskuteczniejszym sposobem spełniania celów narodowych. (..) NRD stała się nie tylko czynnikiem stabilizacji, lecz i jednym z aktywnych twórców pokojowego ładu w Europie i na świecie".[53] Np. dzięki działalności STASI, zapomina dodać Reiter.

Jako wysłannik „Życia Warszawy” do NRD, obecny ambasador RP w RFN pisze: "Na czym więc polega socjalistyczny sposób życia?

...organizacja młodzieżowa FDJ (NRD-owski odpowiednik ZMS) jest na tyle silna, że bez niej nie podejmuje się żadnej ważniejszej decyzji dotyczącej studiów" (co budzi zadowolenie Reitera)... "przynależność do organizacji nie daje żadnych przywilejów (sic!)... Z jakim zapałem broniliśmy wtedy w dyskusjach NRD, ile dumy z własnego kraju i przywiązania do niego" - przytacza Reiter słowa enerdowskich komunistów i dodaje od siebie: "Bronili wówczas nie tylko racji politycznych państwa, ale i własnego sposobu życia - przeciwstawianego temu, który obowiązuje na Zachodzie... o socjalistycznym sposobie życia decydują postawy ludzi" - konkluduje nominat Skubiszewskiego.[54]

W innym artykule pt. "Dzieło 30 lat - Odwaga niemieckich komunistów" Reiter stara się wmówić Polakom: "Nie istnieje w NRD nacjonalizm, rasizm, antysemityzm, antysowietyzm. To między innymi zasługa socjalistycznej szkoły. (..) Szantaź i bojkot, blokada gospodarcza i ingerencja polityczna - żadnej z tych metod nie oszczędzono w konfrontacji z pierwszym niemieckim państwem socjalistycznym. (..) eksperyment podjęty przez komunistów niemieckich fascynował - w NRD osiedliło się wielu wybitnych twórców... NRD zyskała mocne oparcie przeciwko atakom z Zachodu. (..) Państwo, któremu Zachód przepowiadał żywot komety, jest dziś jednym z filarów europejskiego ładu politycznego. Nikt w Europie, z wyjątkiem najbardziej reakcyjnych sił dążących do konfrontacji, nie jest zainteresowany zmianą tego status quo. (...) duma NRD z osiągnięć 30-lecia jest i naszą wspólną dumą (sic!)".[55]

Stosunek Reitera do Saddama Husajna

Nie ulega wątpliwości, iż dziennikarz, który wysyłany jest do RFN, Szwajcarii, NRD, musi cieszyć się pełnym zaufaniem swych komunistycznych chlebodawców. Dziennikarz, który oprócz tego wyjeżdża służbowo do takich krajów, jak Irak, i to w "gorącym" dla komunistów lecie 1980 roku, musi zasługiwać na szczególne zaufanie komunistycznej centrali. Tak też było w przypadku Rei- tera, który tak pisał w lipcu 1980 roku w artykule pt. "Iracki eksperyment demokratyczny": "Słowo demokracja wita przybywających do Bagdadu już w drodze z lotniska... Jedną z czołowych postaci nowej grupy polityków był Saddam Husajn, dzisiejsza postać nr 1 Iraku. Jego stała obecność była... jednym z czynników stabilizujących sytuację wewnętrzną w kraju..." (zwłaszcza egzekucje wrogów Husajna, zapomina dodać Reiter). Powołując się na samego Husajna Reiter sugeruje, iż wybory zorganizowane przez Husajna "to wielki sukces całego narodu". Starannie przygotowany "eksperyment demokratyczny" powiódł się. "Słowo demokracja - mówi się w Iraku - weszło do słownika politycznego już na stałe", pisze obecny ambasador RP.[56]

Z kolei w innym artykule z lata 1980 (z dużym portretem Husajna!) pt. "Moda na Bagdad" Reiter, stosując metodę powoływania się na osoby trzecie, podkreśla: "...Izrael nazywa się tu «syjonistycznym tworem"..." i dalej: "Nie bez znaczenia w tym procesie emancypacji politycznej (Iraku) było zbliżenie z krajami socjalistycznymi (...). Prezydent Saddam Husajn zdjął... z okazji (wyborów) swój ciemny garnitur, aby w wojskowej panterce jezdzić po wsiach i koszarach i tam wsłuchiwać się w to, co mówią ludzie" - pisze z przejęciem Reiter. "Przywódcy Iraku zarysowali ambitne cele w polityce wewnętrznej i zagranicznej".[57] (Np. mordowanie Kurdów czy wojna przeciw Iranowi i Kuwejtowi - wypadałoby dodać dzisiaj).

Reiter a prawa człowieka

Już jako pupil "naszego" rządu Tadeusza Mazowieckiego, Reiter pisze w „Gazecie Wyborczej” Adama Michnika z 14 września 1989 roku: "...wyjaśniła się sytuacja wewnętrzna w Polsce... w Warszawie rządzi premier-katolik... wybrany zgodnie z wolą narodu (sic!)". (Jak się nieco później okazało, "wola narodu" była inna). "Sprawa obywateli NRD, uciekających przez Węgry do Republiki Federalnej, daje przedsmak... dylematów. Postawa Węgrów może budzić sympatię, jako państwo nie powinniśmy ich jednak ani naśladować, ani nawet głośno chwalić. Tym bardziej że ich postawa jest podyktowana nie tylko odruchami serca, lecz przede wszystkim rachunkiem politycznym".[58]

Reiter nawołuje więc Polaków do niepomagania uciekającym z NRD ludziom, co więcej, zarzuca Węgrom oportunizm (nawiasem mówiąc, nie wiadomo skąd Reiter wie, jakimi motywami kierowali się Węgrzy pomagając uciekinierom z NRD), sam udowadniając, jak wielkim jest oportunistą.

WITOLD M. GÓRALSKI - attache kulturalny RP w RFN

Inny ciekawy przypadek polskiego dyplomaty, mianowanego przez Mazowieckiego-Skubiszewskiego i nie odwołanego przez Wałęsę, stanowi polski attache kulturalny w Kolonii. Witold M. Góralski ("docent") mianowany został na to stanowisko w marcu 1990 roku. 12 maja 1990 roku RWE przeprowadziła z nim wywiad. Za czasów komunistycznych wydział kulturalny polskiej ambasady w RFN był oskarżany przez zachodnioniemieckie MSW o prowadzenie działalności dywersyjno-szpiegowskiej. Dlatego też zmiany, jakie nastąpiły w ww. wydziale, zasługują na szczególną uwagę.

Witold Góralski mianowany został na stanowisko attache kulturalnego mimo swych poglądów wyrażonych w wielu publikacjach po ogłoszeniu stanu wojennego w Polsce. Np. w 1982 roku publikuje on w Instytucie Związków Zawodowych (komunistycznych) książkę pt. Związki Zawodowe w RFN, w której pisze m.in.: "Liderzy wolnych związków zawodowych (w Niemczech) byli konsekwentni w swoim oportunizmie... nigdy nie wykroczyli oni poza ramy reformizmu... Postęp (DGB) jest... wyraźnie klasowo ograniczony, ponieważ opiera się w dalszym ciągu na przeświadczeniu o pozytywnej, z punktu widzenia ludzi pracy, ewolucji burżuazyjnego państwa w RFN..."[59] Góralskiemu nie wystarczają reformy w RFN; marzy się mu rewolucja proletariacka.

W swej innej publikacji Związki Zawodowe w kapitalizmie (Warszawa 1982) Góralski ubolewa wprost: "...rewolucyjny ruch zawodowy (w kapitalistycznych krajach) jest wciąż jeszcze w mniejszości". "Jakie są przyczyny tego zjawiska i jego marksistowskie wyjaśnienie", pyta Góralski i odpowiada zarazem - wykorzystanie przez państwo kapitalistyczne klasowej sprzeczności między pracą i kapitałem do stabilizacji systemu. Góralski nie może się z tym pogodzić, przypominając, iż przecież "Rewolucyjna doktryna marksistowska stawiała sobie za zadanie zniesienie burżuazyjnego państwa przez klasę robotniczą pod kierownictwem jej awangardy - partii komunistycznej".[60] Być może Góralski pokusi się o "zniesienie burżuazyjnego państwa" niemieckiego jako attache kulturalny RP?

W książce Spór o związki zawodowe wydanej w Warszawie przez Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych w 1982 roku, czyli po próbie zniszczenia "S", Góralski, będący redaktorem tej zbiorowe pracy, podkreśla, iż "Część opracowań już wcześniej ujrzała światło dzienne w broszurowych wydaniach („Książki i Wiedzy”. Stanowiły one pomoc dla aktywu partyjnego w dyskusji nad przyszłością związków zawodowych w Polsce". Góralski przyznaje już na wstępie, "że publikacja naszej oficyny wydawniczej dostarcza przede wszystkim argumentów dla tych wszystkich, którzy opowiadają się za określonymi związkami zawodowymi - takimi, które będą integralną częścią socjalistycznego ustroju społecznego..."[61]

Obecny attache kulturalny RP w RFN propaguje tezę: "Spełnianie przez związki zawodowe funkcji obrony interesów ludzi pracy nie oznacza, iż są one lub mogą być jedynym reprezentantem tych interesów. Te interesy... reprezentuje co najmniej w równej mierze partia i władza państwowa..." (sic!)[62]

Góralski jako redaktor propagandowej publikacji komunistycznej nt. związków zawodowych pisze wprost: "Opracowania składające się na naszą książkę są pisane z pozycji marksistowskich... nie pominęliśmy możliwości zwrócenia uwagi opinii publicznej na te przejawy działalności NSZZ "Solidarność», które w istotny sposób przyczyniły się do zawieszenia tego związku. (...) Zamieściliśmy... zamiast wstępu na początku tomu pierwszego... (sejmowe wystąpienie Mieczysława F. Rakowskiego z dnia 21 lipca 1982 r.). Przemówienie M. F. Rakowskiego w parlamencie trafnie bowiem zakreśla ramy i główne kierunki dyskusji w sporze o związki zawodowe..."[63]

Oto próbka tej "trafności": "Związki zawodowe stanowią niezbywalny składnik socjalistycznego ustroju społecznego... Tak widział rolę i zadania związków zawodowych Włodzimierz Lenin" - mówił Rakowski w swym "trafnym" przemówieniu i jednocześnie wstępie do książki Góralskiego - "...ewolucja („Solidarności” poszła w niewłaściwym kierunku... demokracja przeradzała się w anarchię... wytworzyła się żyzna pożywka dla plenienia się tendencji antysocjalistycznych".[64]

W dalszych rozdziałach książki wydanej pod redakcją obecnego attache kulturalnego RP w RFN czytamy m.in.: "Wprowadzenie stanu wojennego w zaistniałej sytuacji stało się koniecznością. Nie był to atak, lecz obrona. Obrona pryncypiów socjalizmu. Następne dni i miesiące potwierdziły słuszność tej decyzji. (...) związek zawodowy „Solidarność” przekształci się... w opozycyjny, antysocjalistyczny ruch polityczny, skazując się tym samym na samounicestwienie".[65] W innym zaś miejscu, w tomie drugim: "W przystrojonych religijnymi symbolami lokalach („Solidarności” zawiązywano spisek przeciwko państwu".[66]

Na trzy lata przed mianowaniem na stanowisko attache kulturalnego RP w RFN Witold Góralski publikuje książkę Federalny Trybunał Konstytucyjny a stosunki zewnętrzne RFN (Warszawa, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, 1987), w której pisze m.in.: "Sądownictwo konstytucyjne, w szczegó1ności FTK, nie jest instytucją ustrojową o neutralnym charakterze, lecz odwrotnie - politycznym czynnikiem systemu władzy... (Trybunał) wkroczył w płaszczyznę polityczną usprawiedliwiając od strony polityczno-ustrojowej i konstytucyjno-prawnej proamerykańską i jednocześnie sojuszniczą politykę RFN". Orzecznictwo FTK umożliwia zdaniem Góralskiego "stworzenie podstaw bezpośredniego wpływu USA na politykę militarną RFN". Tendencje tego orzecznictwa "odzwierciedlały... klasową rolę Trybunału". W nim to "ewidentnie manifestował się polityczny charakter jego (Trybunału) działalności".[67] Góralski zarzuca państwu niemieckiemu, iż Trybunał Konstytucyjny "ma przede wszystkim chronić ustrój... przed... zmianami, które poderwałyby lub zdemontowały wiodącą pozycję klas posiadających" (sic!). FTK działa zdaniem Góralskiego "w celu zabezpieczenia klasowych interesów kapitalistycznego państwa..." [68]

Rzeczą godną odnotowania jest, iż Góralski w swych tendencyjnych dywagacjach na temat zachodnioniemieckiego państwa, w których nie brak stwierdzeń typu "Pojęcie funkcji państwa jest marksistowską kategorią prawa państwowego", powołuje się na swego późniejszego protektora ministra Skubiszewskiego (np. na artykuł nt. prawa międzynarodowego, opublikowany w Prawo międzynarodowe a prawo wewnętrzne w świetle doświadczeń państw socjalistycznych, Wrocław 1980 r. str. 16).[69]

Podopieczny Skubiszewskiego publikuje (także w 1987 roku!) inną książkę pt. Dylematy polityki wschodniej RFN 1982-85. Wydana ona zostaje również przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych w Warszawie (współautorem jest Jan Barcz). Czytamy w niej m.in.: "W rozwoju polityki wschodniej RFN w latach 1982-85 istotną rolę odgrywały:... związanie polityki wschodniej z hegemonistyczną strategią Stanów Zjednoczonych..." "Zaniepokojenie i krytykę budziła... postawa Republiki Federalnej Niemiec pod rządami koalicji chadecko-liberalnej wobec Polski w okresie kryzysu społeczno-gospodarczego w naszym kraju (czytaj stanu wojennego). Postawa ta znajdowała wyraz m.in. w forsowaniu koncepcji „porozumienia z narodem, a konfrontacji z reżimem”, podtrzymywania „sankcji” gospodarczych (...) normalizacja stosunków wewnętrznych w Polsce (okres 1981---84)... przyniosła określone skutki także na zewnątrz. Utraciły bowiem zasadność zachodnie zarzuty o nieprzestrzeganiu praw obywatelskich w Polsce (...) Dla sił prawicowych w RFN... (eskalacja globalnohegemonistycznych aspiracji Stanów Zjednoczonych) stanowiła... inspirację do... włączenia się w nurt realizacji amerykańskiej strategii konfrontacji z komunizmem... siły prawicowe (w RFN), które objęły władzę w 1982 r., uczyniły z konfrontacji zasadę swojej polityki i postawy wobec Wschodu. ...rzeczywiste osłabienie (konfrontacyjnego kursu RFN) nastąpiło... dopiero pod wpływem postawy państw socjalistycznych...", twierdzi polski attache kulturalny w RFN, Witold M. Góralski.[70]

Nasuwa się pytanie, czy mianowanie takich ludzi jak Reiter czy Góralski na odpowiedzialne stanowiska dyplomatyczne odbyło się bez sprawdzenia kandydatów przez polskie MSZ oraz Urząd Ochrony Państwa? Dlaczego nowy Prezydent RP, Lech Wałęsa, nie koryguje błędnych decyzji rządu Mazowieckiego, jak to obiecywał w czasie kampanii wyborczej? Na ile sprawowanie odpowiedzialnych funkcji przez ludzi o zdeklarowanych poglądach marksistowskich i do niedawna zwalczających "Solidarność" stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa polskiego? Dlaczego oportunista Reiter został mianowany ambasadorem RP w RFN, gdy wybitny znawca Niemiec, profesor Bartoszewski, skierowany został do Austrii? Wypada również zaznaczyć, iż Reiter i Góralski to tylko "czubek góry lodowej", której prezentacją zajmiemy się w następnych odcinkach cyklu, którego tytuł zamiast "Polska polityka zagraniczna na rozdrożu" mógłby brzmieć np.: "Wszyscy ludzie Skubiszewskiego".

Opracowanie: BODO IWCZEWSKI, czerwiec 1991

--------------------------------------------------------------------------------

[1] Stefan Dietrich: "Einer aus der Kaschubei", w: Frankfurter Allgemeine Zeitung, 13.9.1990.

[2] Życie Warszawy, 4.1.1977 (dalej: ŻW).

[3] ŻW 14.2.1977.

[4] ŻW 10.-11.12.1977.

[5] ŻW 15.8.1978.

[6] ŻW 29.8.1978.

[7] ŻW 4.9.1979.

[8] ŻW 21.1.1977.

[9] ŻW 11.2.1977.

[10] ŻW 28.3.1977.

[11] ŻW 9.9.1977.

[12] ŻW 10.4.1978.

[13] ŻW 21.10.1977.

[14] ŻW 26.10.1979.

[15] ŻW 8.8.1977.

[16] ŻW 22.3.1978.

[17] ŻW 4.9.1979.

[18] ŻW 26.10.1979.

[19] ŻW 4.7.1978.

[20] ŻW 11.5.1977.

[21] ŻW7.7.1980.

[22] ŻW 12.5.1978.

[23] ŻW 25.10.1978.

[24] ŻW 24.9. 1979.

[25] ŻW 16.2.1977.

[26] ŻW 23.6.1977.

[27] ŻW 15.9.1977.

[28] ŻW 23.5.1978.

[29] ŻW 9.8.1978.

[30] ŻW 22.5.1980.

[31] ŻW 1.8.1980.

[32] ŻW 6.5.1981.

[33] ŻW 12.5.1977.

[34] ŻW 12.3.1980.

[35] ŻW 11.7.1977.

[36] ŻW 16.2.1981.

[37] ŻW 14.-15.3.1981.

[38] ŻW 16-17.8.1980.

[39] ŻW 24.6.1981.

[40] ŻW 20.12.1977.

[41] ŻW 21.4.1.977.

[42] ŻW 2.1.1978.

[43] ŻW 12.7.1978.

[44] ŻW 14.-15.5.1977.

[45] ŻW 2.9.1980.

[46] ŻW 29.10.1980.

[47] ŻW 7.-8.2.1981.

[48] ŻW 15.6.1981.

[49] ŻW 2.10.1981.

[50] ŻW 10.2.1981.

[51] ŻW 5-6.9.1981.

[52] ŻW 9.9.1981; 11.9.1981; 6.10.1981.

[53] ŻW 7-8.10.1978.

[54] ŻW 12-13.5.1979.

[55] ŻW 2.10.1979.

[56] ŻW 3.7.1960.

[57] ŻW 8.7.1980.

[58] Gazeta Wyborcza, 14.9.1989.

[59] Witold M. Góralski: Związki Zawodowe RFN, Warszawa 1982, str. 203, 209.

[60] W. M. Góralski: Spór o związki zawodowe, Warszawa 1982, w: tom 2, str. 170, 176.

[61] Ibid., tom 1, str. 5.

[62] Ibid., tom 1, w: J. Borowiecki: NSZZ "Solidarność" wobec reformy gospodarki, spraw socjalnych i płacowych.

[63] Ibid., tom 1, str. 6.

[64] Ibid., str. 7.

[65] Ibid., str. 140, 141.

[66] Ibid., str. 146.

[67] W. M. Góralski: Federalny Trybunał Konstytucyjny a stosunki zewnętrzne RFN, Warszawa 1987, str. 62, 243, 253, 352, 347, 351.

[68] Ibid., str. 352.

[69] Ibid., str. 64.

[70] 70 - W. M. Góralski: Dylematy polityki wschodniej RFN 1982-85, Warszawa 1987 (wraz z Janem Barczem), str. 117, 8, 61, 9,12.

Orientacja na prawo 1986-1992