3. Lenin nazwał to "Pieriedyszką" (J.M. Benoist)

INNA POLITYKA

_________________________________________________________________

JEAN-MARIE BENOIST

LENIN NAZWAŁ TO PIEREDYSZKĄ . . . .

Nowa ekipa rządząca na Kremlu, a przede wszystkim sam prezydent Gorbaczow, wyszła ze szkoły Andropowa, byłego szefa KGB. Powraca więc ona do tradycji leninowskiej, ale ponadto udoskonala ją, stosując metody wojny psychologicznej, aby przekształcić niepowodzenia wojskowe czy taktyczne w zwycięstwa polityczne lub konsolidację pozycji strategicznych. Pomni nauk Sun Cy, Gorbaczow, Jakowlew i ich akolici nadal postępują zgodnie z maksymą wielkiego chińskiego polemologa: "największą sztuką wojenną jest podporządkowanie sobie nieprzyjaciela bez walki, bez unurzania swojego miecza we krwi". Odmienność ich podejścia w porównaniu z erą breżniewowskiej "stagnacji" wynika ze znajomości społeczeństw zachodnich. Jakowlew, - były stypendysta Columbia University, Dobrynin, - ambasador w Waszyngtonie, Woroncow i wielu innych, którzy dzięki pobytom za granicą dobrze poznali demokratyczne mechanizmy parlamentarne, są dziś w stanie zręcznie je imitować, aby zjednać sobie zachodnich polityków i uśpić ich czujność.

Najcenniejszym jednak doświadczeniem, jakie zebrali na Zachodzie, było uświadomienie sobie skrajnego uzależnienia społeczeństw zachodnich od wszechwładnych mass mediów. "Każdy łańcuch - pisał Lenin - wart jest tylko tyle, co jego najsłabsze ogniwo". Najsłabszym ogniwem demokracji jest łatwowierność opinii publicznej, podtrzymywana przez krótkowzroczne mass media, niezdolne do syntetycznego, globalnego dojżenia strategii zagrażającej Zachodowi. Ugrzęzły one bowiem w piece meal approach, to znaczy fragmentarycznej, cząstkowej, rozbitej na wąskie specjalności percepcji stosunków Wschód-Zachód.

Jean-Franyois Revel w "Jak kończą demokracje" i w "Niepotrzebnej wiedzy" dokonał znakomitej analizy tego zjawiska - podświadomego i niezamierzonego zniewolenia umysłowego, jakiemu uległy demokracje i wolny świat jako całość w obliczu strategii kłamstw i dezinformacji prowadzonej przez sowieckich przywódców.

Ta słabość demokracji wynika też z bezgranicznego upodobania naszych społeczeństw do bałwochwalstwa będącego nośnikiem alienacji, którą Guy Debord ujął w koncepcji "spektakularności zintegrowanej" i "spektakularności rozproszonej" (Guy Debord. Commentaire sur la societe du spectacie. Ed. Lebovici. 1989).

Tak więc nowa polityka zagraniczna Kremla od czasu dojścia do władzy Gorbaczowa opiera się przede wszystkim na dezinformacji strategicznej, a zalew obrazów, które się nam podsuwa pod pretekstem głasnosti, ma na celu obsesyjne przykucie uwagi zachodniej opinii publicznej, omamionej złudą demokratyzacji czy liberalizacji imperium sowieckiego i zaszczepienie jej idei normalizacji społeczeństwa i władzy sowieckiej. A tymczasem zupełnie przemilcza się trzy niepokojące fakty:

1. Kontynuację wysiłku militarnego, polegającego na uzupełnianiu przewagi ilościowej doskonalszą technologią.

2. Brutalne represje wobec ruchów narodowościowych w koloniach wewnętrznych ZSRS; krwawe masakry w Gruzji, Armenii i Azerbejdżanie, przy niedopuszczaniu dziennikarzy z zewnątrz.

3. Wreszcie - stopniowe zagarnianie pełni władzy przez prezydenta ZSRS Gorbaczowa, który - w ramach procesu stanowiącego odwrotność demokracji - systematycznie przekształca swe stanowisko w niczym nie ograniczoną władzę imperialną.

Zintegrowana strategia

Strategia ta, kładąca nacisk na stronę psychologiczną, polityczną a nie wojskową, nie powinna być traktowana jako substytut strategii militarnej. Przeciwnie - jesteśmy świadkami ścisłego związku między zastraszaniem militarnym, utrzymywanym wobec Europy Zachodniej, a uciekaniem się do środków pośrednich, niemilitarnych, które niesłychanie zintensyfikowano za Gorbaczowa, jak dezinformacja, likwidacja fizyczna niektórych najbardziej kłopotliwych przeciwników, znaczne rozszerzenie działalności szpiegowskiej KGB i GRU, przede wszystkim w dziedzinie zdobywania tajemnic technologicznych i wojskowych.

Cele i ambicje dziedziców Lenina pozostają niezmienione: osłabienie Zachodu, rozbicie Sojuszu Atlantyckiego i na dalszą metę zerwania więzi między Europą Zachodnią a Stanami Zjednoczonymi; ale wyrafinowanie stosowanych środków każe mówić o strategii "nieclausewitzowskiej"; podobnie jak mówi się o geometrii nieeuklidesowej czy logice niearystotelesowskiej. Podczas kiedy ojciec europejskiej polemologii analizując wojny napoleońskie sformułował twierdzenie, że "wojna jest dalszym ciągiem polityki prowadzonej innymi środkami", zasada, jaką kieruje się Gorbaczow i jego ludzie, wierni uczniowie Sun Cy i Lenina, wydaje się brzmieć: "Polityka, w tym i negocjacje, stosowanie prawa, propaganda i "obróbka" psychologiczna - to prowadzenie wojny innymi środkami".

Zakończona pełnym powodzeniem transformacja klęski armii sowieckiej w Afganistanie w polityczną konsolidację reżymu Nadżibullaha stanowi popisowy przykład skuteczności tego "nowego podejścia" Gorbaczowa. Nie należy oczywiście nie doceniać szoku wywołanego niewątpliwą klęską wojskową armii sowieckiej w starciu z partyzantami afgańskimi uzbrojonymi w stingery i wiarę w jedynego Boga, przerażenia ludności słowiańskiej i baltyckiej Związku Sowieckiego w związku z liczbą poległych, mrożących krew w żyłach opowieści weteranów wojny afgańskiej, co przyczyniło się do odmawiania przez żołnierzy i poborowych służby w celu przywrócenia porządku w muzułmańskim Azerbejdżanie, demoralizacji oficerów i szeregowych.

Krok wstecz, dwa kroki do przodu.

Jak jednak równocześnie nie dostrzegać w utrzymaniu się rządu komunistycznego w Kabulu przykładu zdolności do wyciągnięcia korzyści polityczno-dyplomatycznych z dotkliwej porażki, zgodnie z leninowską zasadą "jeden krok wstecz, dwa kroki do przodu"? Po fizycznym wyeliminowaniu prezydenta Pakistanu Zia ul-Haqa, głównego orędownika i organizatora pomocy dla afgańskiego ruchu oporu, Związek Sowiecki przez swą akcją propagandową starał się skompromitować sprawę afgańskich bojowników, roztaczając obraz dojścia do władzy szyickich fundamentalistów, a jednocześnie podsycając waśnie i podziały wśród samego ruchu oporu.

Koncentrując artylerię, rakiety i lotnictwo w pobliżu północnej granicy Afganistanu, gromadząc w tym celu znaczne środki materialne i ludzkie (tłumy sowieckich "doradców" wojskowych w otoczeniu Nadżibullaha), ZSRR narzucił de facto społeczności międzynarodowej podział Afganistanu na "marchię północną", pozostawiając w rękach komunistów główne zasoby kraju, oraz na południe, znacznie uboższe, rozdzierane waśniami i rywalizacją między poszczególnymi klanami ruchu oporu. Przy czym Kreml, za pomocą starannie zorganizowanej dezinformacji, kształtuje w oczach opinii publicznej obraz postępującej libanizacji tej części Afganistanu.

Po takim przygotowaniu gruntu dyplomacja pana Szewardnadzego, opierając się nawiasem mówiąc na przychylnej neutralności Iranu, nie będzie miała trudności z zaakcentowaniem przez Zachód "rozsądnego" rozwiązania polegającego na restauracji starego króla Zaher Szacha, co pozwoli przesłonić zasłoną oficjalnej neutralizacji kraju faktyczne rządy komunizmu w Kabulu.

Tego rodzaju kombinacja środków militarnych i wojny pośredniej została też zastosowana w Angoli. Wykorzystując łatwowierność Departamentu Stanu, którego manią jest szukanie "dobrych porozumień" (good deals), dyplomacja sowiecka, stosując szachowy gambit - wycofanie Kubańczyków z Angoli w zamian za cofnięcie przez RPA poparcia dla Savimbiego - zdołała umocnić komunistyczny rząd Dos Santosa, ustawiając go wobec Zachodu na pozycji niekwestionowanego, rozsądnego, poważnego i szanowanego partnera. A tymczasem niezliczeni sowieccy "doradcy" wojskowi, gwałcąc w oczywisty sposób zawarte porozumienia, pomagają wojskom rządowym w prowadzeniu zakrojonych na wielką skalę operacji przeciw narodowemu ruchowi oporu tego autentycznego bojownika o wolność, jakim jest Savimbi.

Celem, do jakiego dążyli i jaki osiągnęli Sowieci, jest "zdalnie kierowana" okupacja komunistyczna. Dezinformacja prowadzona przez zachodnie mass media polega na przemilczaniu gwałtownych walk, które wciąż się toczą. Skoro jednak walki te są nie do pogodzenia z propagandową kliszą "dobrego porozumienia", dziennikarze przestali wspominać o trwającym konflikcie zbrojnym.

W ten sposób Sowieci skonsolidowali swoją pozycję w tej odległej marchii imperium, a demokracje przypieczętowały to z punktu widzenia prawa międzynarodowe- go.

Uśpić Zachód

Jean-François Deniau celnie określił ten proces: "Odejść, żeby pozostać".

Jak nie dostrzegać w polityce ZSRS wobec Europy Zachodniej i NATO jeszcze jednego przykładu tej leninowskiej strategii nieclauzewitzowskiej, w której środki pośredniego oddziaływania psychologiczno-politycznego są zgrane z umiejętnie maskowanymi naciskami wojskowymi? Anatolij Golicyn, wyższy oficer KGB zbiegły na Zachód, w swej napisanej w 1982 i opublikowanej w 1984 roku w Londynie książce „New Lies for Old” z góry opisał ze zdumiewającą dokładnością scenariusz zastosowany przez Gorbaczowa wobec NATO i Europy Zachodniej; w tym - dwuznaczną rolę Sacharowa, to prześladowanego za swe poglądy, to znowu wykorzystywanego przez Gorbaczowa do odgrywania roli rzecznika pieriestrojki za granicą. Ileż to razy byliśmy świadkami rozdarcia laureata Nobla między tymi dwiema rolami i dwoma różnymi dyskursami. Gwałtowne potępienie amerykańskiej Inicjatywy Obrony Strategicznej jako "sprzyjającej wyścigowi zbrojeń", a więc poparcie oficjalnej polityki Gorbaczowa, a obok tego - opowiadanie się z godnością i niewątpliwą szczerością na rzecz rzeczywistego, a nie udawanego pluralizmu i demokracji w Związku Sowieckim. Nie wykluczone, że zawał, który spowodował jego śmierć, był skutkiem tego nieznośnego "rozdwojenia jaźni", w które wpędzała tego prawego i pełnego idealizmu człowieka szatańska wręcz manipulacja. Tak, czy inaczej, takie właśnie użycie Sacharowa było przewidziane w scenariuszu ujawnionym przez Golicyna.

Pseudoliberalizacja satelitów wschodnioeuropejskich, to drugie "proroctwo" autora. Co bardziej przenikliwi z obserwatorów na Zachodzie nie mogą nie zastanawiać się nad rzeczywistym zasięgiem dokonującej się tam "demokratyzacji", Mimo bowiem zrozumiałego wzruszenia wywołanego spektakularnymi i robiącymi wielkie wrażenie obrazami, takimi jak obalenie muru berlińskiego, gwałtowne rozruchy w Lipsku, Bukareszcie czy Sofii, nie sposób nie zadawać sobie pewnych pytań.

Czy na przykład udział Solidarności w rządzeniu Polską w ramach systemu wciąż jeszcze kontrolowanego przez komunistycznego prezydenta Jaruzelskiego, autora stanu wojennego w grudniu 1981, naprawdę oznacza wyjście z systemu marksistowsko-leninowskiego? Kiedy nastąpi rzeczywista prywatyzacja środków produkcji? Kiedy zapewni się partiom i ruchom opozycji antykomunistycznej środki do tego, aby mogły one rzeczywiści ujawnić swą prawdziwą dynamikę i konkurować z potężną i bogatą partią komunistyczną?

Podsuwa się zachwyconym obywatelom Zachodu wzruszające obrazki pokazujące "rozwiązanie" polskiej partii komunistycznej i zastąpienie jej partią socjaldemokratyczną, "zapominając" dodać, że polska partia nigdy otwarcie nie przyznawała się do miana komunistycznej, gdyż nawet przed swym chlubnym przekształceniem się w socjaldemokrację nazywała się partią "robotniczą".

A czy tzw. Front Ocalenia Narodowego w Rumunii, kierowany przez Iliescu i Romana, jest czymś innym niż gorbaczowowską partią komunistyczną, posłusznym instrumentem pieriestrojki, któremu wielki sowiecki brat zlecił skanalizowanie energii masowego buntu i pozbawienie Rumunów owoców ich spontanicznego ruchu na rzecz wolności?

Strategia przynęty

Postępując zgodnie z maksymą Henryka IV, że "Paryż wart jest mszy" i z leninowską zasadą, że "kiedy następuje konflikt teorii z praktyką, trzeba wziąć stronę praktyki przeciw teorii", gorbaczowowskie "nowe myślenie" przyznaje narodom Europy Środkowo-Wschodniej prawo do wolności i demokracji, ale nie daje im możliwości skończenia raz na zawsze z obecnością aparatu komunistycznego, który przez podstawionych ludzi, albo dzięki rozlicznym metamorfozom nadal sprawuje rzeczywistą władzę. Jedynym sposobem zburzenia tego gmachu kłamstwa i złudzeń, wznoszonego przy pomocy samego Zachodu, byłoby dopomożenie tym narodom w odtworzeniu rzeczywistych warunków istnienia społeczeństwa obywatelskiego i systematycznym niszczeniu wszystkich struktur odziedziczonych po bolszewizmie, zastępując jej instytucjami pluralistycznej demokracji i gospodarki wolnorynkowej. Wymaga to ze strony demokracji zachodnich aktywnej polityki działań, porad i ingerowania na obszarze całej Europy oraz odzyskania poczucia przynależności do wspólnoty cywilizacji chrześcijańskiej, dbałej o rządy prawa i poszanowanie jednostki ludzkiej.

W rozdziale "Final Phase" Golicyn przedstawia szczegóły operacji dezinformacji strategicznej zamierzonej przez Kreml. Niesamowita wręcz precyzja szczegółów jest tym bardziej uderzająca, że książka została napisana w 1982 roku, czyli na trzy lata przed dojściem do władzy Gorbaczowa. Ten ostatni nie jest oczywiście wymieniony z nazwiska lecz opisany jako rodzaj sowieckiego Dubczeka. Inicjująca rola przemian w Polsce; triumf demokratycznych i liberalnych idei w ZSRS nad konserwatywną linią, której uosobieniem był breżniewizm; zapowiedź odrzucenia politycznych i ekonomicznych fundamentów komunizmu w ZSRS i wprowadzenie reform; oficjalne oświadczenia dotyczące ograniczenia roli partii komunistycznej i jej monopolu władzy; przyznanie większej władzy formalnej parlamentowi sowieckiemu i większej niezależności deputowanym; amnestia dla niektórych dysydentów, w tym przede wszystkim dla Sacharowa, "który będzie mógł zostać zmobilizowany przez władze do pełnienia roli swoistego rzecznika"; liberalizacja cenzury; zezwolenie obywatelom ZSRS na wyjazdy za granicę itd. ... wszystkie te posunięcia są szczegółowo zapowiedziane na trzy lata przed dojściem Gorbaczowa do władzy, ale były dygnitarz KGB Golicyn niczym Kassandra ostrzega Zachód: cała ta liberalizacja "będzie skalkulowana i obliczona na wprowadzenie w błąd w tym sensie, że będzie wprowadzona odgórnie". Liberalizacja ta, prowadzona przez partię, jej organizacje i machinę wyborczą przy pomocy agentów KGB, od których roi się wśród intelektualistów i naukowców, miałaby umożliwić stabilizację systemu wewnątrz kraju i realizację jego ambicji na zewnątrz.

W tej ostatniej dziedzinie Golicyn wspomina o "liberalizacji" w Europie Wschodniej, "która może spowodować powrót do władzy w Czechosłowacji Dubczeka i jego towarzyszy". "Gdyby ta liberalizacja miała objąć Niemcy Wschodnie, to na porządku dziennym stanęłoby zburzenie muru berlińskiego". "Uznanie przez Zachód tej liberalizacji za autentyczną mogłoby stworzyć warunki sprzyjające realizacji strategii komunistycznej wobec Stanów Zjednoczonych, Europy Zachodniej, a być może nawet - Japonii".

Tak więc Golicyn zapowiada realizację strategii przynęty i dezinformacji obejmującej rekonstrukcję na wielką skalę "socjalizmu o ludzkim obliczu", nie naruszającego jednak najgłębszej struktury władzy komunistycznej i jej celów.

I rzeczywiście jesteśmy dziś świadkami reanimacji - pod auspicjami Willy Brandta, Rolanda Dumasa i w sposób bardziej zawoalowany ministra spraw zagranicznych RFN Genschera - starej chimery: sojuszu między zachodnimi partiami socjalistycznymi, członkami Międzynarodówki Socjalistycznej, a partiami komunistycznymi na Wschodzie, przebranymi dziś - niczym wilk za pastuszka w bajce La Fontaine'a (Jeana, a nie Oscara!) - za socjaldemokratów.

Groźba eurosocjalizmu

To, co nas czeka w wypadku powodzenia tego planu, i co rysuje się coraz wyraźniej na horyzoncie, to zamknięcie całej Europy w gumowej klatce eurosocjalizmu, mającego zastąpić żelazną klatkę komunizmu, w której dotąd była więziona jej część środkowa i wschodnia.

Wszystko zaleźć będzie od orientacji politycznej zjednoczonych Niemiec. Czy przechylą się one na stronę wolnej Europy i Sojuszu Atlantyckiego, żeby stworzyć podwaliny "wspólnego domu" europejskiego takiego, jakim pragnął go widzieć Konrad Adenauer, to znaczy wspólnego domu obejmującego Stany Zjednoczone i zbudowanego z poszanowania wolności, prawa, jednostki ludzkiej? Czy też, przeciwnie, ulegając pokusie neutralizmu, tak upragnionego przez Gorbaczowa, staną się one jądrem jakiejś powszechnej Finlan- dii, która uczyniłaby z bogatych i twórczych regionów naszego kontynentu zwykły skład towarów sterowany na odległość przez sowiecką potęgę militarną, z którego czerpałyby bez żenady pasożytnicze, zrujnowane gospodarki krajów socjalistycznych?

I w tej dziedzinie Golicyn szczegółowo przedstawia scenariusz wymyślony przez Sowiety: "Zjednoczeniu Niemiec Wschodnich i Zachodnich towarzyszyłaby ich neutralizacja i podpisanie układu przyjaźni z ZSRS". Utworzenie takiego neutralnego korytarza, kontrolowanego przez Sowiety, w formie jakiejś bezatomowej i zdemilitaryzowanej "Lotaryngii", zaczyna przybierać realny kształt w formie odmowy modernizacji pocisków jądrowych krótkiego zasięgu (co jest logicznym następstwem katastrofalnego porozumienia waszyngtońskiego z grudnia 1987 roku w sprawie likwidacji tzw. eurorakiet), stopniowej redukcji amerykańskiej obecności wojskowej w Europie na mocy decyzji Kongresu, który nie wierzy w zagrożenie sowieckie, a także rezurekcji konfederacji austriacko-węgierskiej, również neutralnej. Gdyby to się powiodło, to wówczas od Skandynawii do Jugosławii, poprzez Szwajcarię, Austrię, Węgry, Czechosłowację i wielkie zjednoczone Niemcy, w sercu Europy rozciągałby się sfinlandyzowany obszar służący jako strefa buforowa uzbrojonemu po zęby - jakościowo i ilościowo - Związkowi Sowieckiemu. Cóż znaczyłyby wówczas brytyjskie i francuskie siły odstraszania nuklearnego, przyparte do Atlantyku?

Golicyn zapowiedział też "pozorne wycofanie się jednego lub nawet kilku krajów komunistycznych z Układu Warszawskiego, aby posłużyły jako wzór neutralnych państw socjalistycznych, mogący pociągnąć za swym przykładem resztę Europy".

Nowe myślenie, nowa strategia

Tak więc mamy do czynienia ze strategią Sun Cy w połączeniu ze strategią leninowską w przestrzeni nieclauzewitzowskiej. Nowa ekipa na Kremlu zastąpiła klasyczne, clauzewitzowskie pojęcie frontu strategią "plam i zabarwień". Strategią płynną, o trudnych do uchwycenia konturach, polegającą na przesuwaniu, zacieraniu i destabilizacji dotychczasowych podziałów, aby utrudnić zrozumienie sensu wydarzeń. Jest to strategia geopolityczna, wykorzystująca wszystkie spory narodowościowe i konflikty: problem Baludżystanu między Afganistanem a Pakistanem, Azerów między ZSRS a Iranem, Kurdów między Irakiem, Iranem i Turcją, problem niemiecki między Polską a Niemcami, ale także między samymi Niemcami itd.

Przede wszystkim jednak polega ona na nieostrości w sferze komunikacji społecznej i semantyki. Zwrócił na to uwagę Jean-François Revel, kiedy postawił pytanie: "Jak to się dzieje, że Gorbaczow, szamocący się bezsilnie wśród trudności wewnętrznych, potrafi poza granicami swego kraju uchodzić za dyrygenta światowej orkiestry?”

Otóż dzieje się tak dlatego, że Gorbaczow zrozumiał znaczenie komunikacji społecznej w krajach demokratycznych. Nie wolno ani na chwilę pozostawiać mass mediów wolnego świata w spokoju; należy wykorzystywać opinię publiczną do wywierania nacisku na demokratyczne rządy.

Stąd pewne reguły stanowiące kanon polityki Gorbaczowa wtedy, gdy wydaje, że szef Kremla idzie na jakieś ustępstwa.

1. Mediatyczne korzyści w sferze public relation muszą być zawsze większe niż ofiara strategiczna. Jest to zasada gambitu: rezygnacja z SS 20 w zamian za likwidację Pershingów i Cruise; zgoda na wyłączenie z rokowań Inicjatywy Obrony Strategicznej, żeby powrócić do rokowań START itd.

2. Ofiara strategiczna musi być zawsze korzystniejsza dla ZSRS niż dla wolnego świata: pociski dalekiego zasięgu SS 24 i 25 można w razie potrzeby zmodyfikować tak, by służyły jako pociski średniego zasięgu, nadające się do użycia przeciw Europie Zachodniej, podczas gdy Europa Zachodnia pozbyła się całkowicie tej kategorii rakiet; wycofanie się Armii Czerwonej z Afganistanu rozwiązało Sowietom ręce tak, że mogli bez jakiegokolwiek sprzeciwu rozmieścić stanowiska rakiet na granicy z tym krajem i wysłać tysiące "doradców" konsolidujących reżym Nadżibullaha; pozornie armia wietnamska wycofała się z Kambodży, podczas gdy w rzeczywistości tysiące żołnierzy wietnamskich w cywilnym przebraniu pozostało w tym kraju, żeby "roztopić się" wśród zdziesiątkowanej ludności khmerskiej - typowy przykład strategii "zabarwiania" itd.

3. Cała operacja powinna działać usypiająco na opinię publiczną wolnego świata. Wierny naukom Sun Cy, Gorbaczow stara się uniemożliwić demokracjom wykorzystanie kryzysu świata komunistycznego. Te ostatnie, zafascynowane, pełne obawo los Gorbaczowa, dobrowolnie rezygnują z wszelkich aktywnych działań, które pozwoliłyby im odpowiedzieć na oczekiwania zniewolonych narodów. Drapując się w wy- godne szaty obrony stabilizacji, starają się skonsolidować komunizm w jego nowym przebraniu. To znaczy - przedłużać ucisk, którego ofiarami są narody wschodniej Europy. To przestępstwo ma swoją nazwę w prawie karnym; nazywa się to "nieudzielenie pomocy osobie będącej w niebezpieczeństwie".

Dzięki temu Gorbaczow i system, który reprezentuje, zyskuje chwilę oddechu w niesprzyjających warunkach, po to, żeby zebrać siły. Lenin nazwał to pieriedyszką - czasem niezbędnym, aby odbudować swą władzę z pomocą tych, którzy są potencjalnymi ofiarami tej strategii przetrwania.

"Oddać teren po to, żeby zyskać na czasie", oto zasada, jaką triumfator rewolucji bolszewickiej sformułował jeszcze w 1918 roku. Zasada, którą wcielił w życie wprowadzając w latach dwudziestych NEP, Nową Politykę Ekonomiczną, dzięki której zdołał przyciągnąć pomoc gospodarczą, żywnościową i finansową demokracji zachodnich, prześcigających się w subwencjonowaniu rewolucji komunistycznej, podczas kiedy ich obowiązkiem wobec historii, było - jak wykazał dalszy rozwój wydarzeń - zdławienie jej w zarodku.

tl. Anatol Arciuch

Autor publikacji
Orientacja na prawo 1986-1992