2. Inna polityka: PO CO PC ? (Waldemar Pernach)

INNA POLITYKA

___________________________________________________________________________

Waldemar Pernach

Po CO PC?

Porozumienie Centrum miało rąbać, przyspieszać, dekomunizować. Zamierzało być największą siłą polityczną. Pierwszą partią w Polsce. Zaczęło grzmieć basem, a... wyszedł dyszkant.

Przed rokiem PC wypowiadało najbardziej oczekiwane hasła. Lawinowo zbierało zwolenników. Zdawało się, że to PC stanie się tą partią, która rzucać będzie pod Wałęsową siekierę sprawy i ludzi.

Tymczasem PC zawiesiło lub wycofało się z głoszonych zamierzeń, wtórując prezydentowi, że przyspieszać nie można tak szybko. Zaniechało również, tak głośno zapowiadanej, wojny na górze.

Prawdę mówiąc, hasło to miało wszelkie cechy poprzedniego reżimu. Zobrazować to można starym powiedzeniem - "wy tam, wicie, o władzę się nie martwcie, my się nią jakoś podzielimy, a wy tam pracujcie, żeby Polska" itd. I tak to hasło było powszechnie oceniane, bo ludzie oczekiwali wojny na dole u siebie w zakładzie, w gminie i na osiedlu, gdzie do tej pory funkcjonują działacze przegranego ustroju, dzierżąc władzę i bezczelnie się bogacąc na oczach zwycięzców.

I to nieprawda, że nikt teraz nie zabrania robić na dole rewolucji, wymieniać ludzi. Do takiej operacji, jeśli ma ona być przeprowadzona pokojowo, muszą być przygotowane formy organizacyjne i prawne oraz poparcie i przykład "na górze". Nie wyjdzie żadna reforma polityczna ni gospodarcza, jeśli nie przeorze się aparatu zarządzania. Tam muszą znaleźć się ludzie nie tyle posłuszni acz bierni, co raczej aktywni, tacy, którym na reformie zależy. I właśnie to - identyfikacja z reformą w dobie zmian fundamentalnych - ma o wiele większe znaczenie niż fachowość, którą tak skutecznie bronią się stare struktury.

Przeprowadzenie takiej operacji mogło wziąć na siebie Porozumienie Centrum - mogło, gdyby było inną partią.

Czy rację mieli "mazowszanie" głosząc, że PC chodzi o stołki, czy też Porozumienie stało się partią prezydencką podlegającą wszelkim meandrom politycznym, w jakie wchodzi Lech Wałęsa? Jedno lub drugie jest wystarczającą przyczyną karłowacenia par1ii, ograniczenia jej rezonansu społecznego. Liderom Porozumienia zabrakło wyobraźni, samodzielności i odwagi. Par1ia bała się stanąć na czele społecznych żądań i pragnień, wolała się schronić pod - jeszcze bezpieczny - parasol Lecha. Jednakże przez to par1ia stała się niewiarygodna, bo niesamodzielna, straciła impet. Popularność maleje. Do wyborów musi podpierać się coraz słabszymi sojuszami. Odeszła część Komitetów Obywatelskich, odeszli rolnicy.

A miało być inaczej. Porozumienie powstawało również z udziału grup określanych w konspiracji jako niepodległościowe. One też wniosły do Porozumienia nie tylko bezkompromisowość walki z komunizmem, pogląd na wolną gospodarkę i reorientację polityki odnośnie do wschodnich i zachodnich sąsiadów, ale wniosły również własny bagaż doświadczeń dotyczących współpracy różnorodnych grup politycznych i kontaktu z otoczeniem. Partia w ich mniemaniu miała spełniać służebne funkcje polityczne, ale nie - "polityków", tzn., żeby ludzie korzystali z polityków - a nie jak dotychczas - politycy z ludzi. Chodziło tu o możliwość praktycznego wykorzystania przez niepar1yjnych każdego działacza partii, w całej jej strukturze i we wszystkich miejscach administracji, gdziekolwiek członek partii znalazł swoje miejsce. Z doświadczeń konspiracji wyniesiono również to, że ludzi mało interesowały formalne podziały polityczne, a bardziej - konkretne sprawy własnego środowiska i przez pryzmat tych spraw oceniali przydatność polityki. Par1ia wcale nie musi być liczebna, aby była silna. Musi natomiast mieć swoich zwolenników, naturalne zaplecze, po prostu elektorat wyborczy. Takim elektoratem mogą być wszelkie grupy zawodowe i lokalnie powoływane przy i poza partią, do załatwiania doraźnych interesów środowiska. Będą one wspierały par1ię, jeśli partia umożliwi im nieskrępowany dostęp do jej wpływowych działaczy i będzie konsekwentnym, a nie koniunkturalnym nośnikiem ich interesów.

Porozumienie Centrum nie korzysta z tych praktyk zdobywania elektoratu i nie przejęło ducha i treści politycznych grup niepodległościowych. Porozumienie Centrum przez swoje kunktatorstwo i koniunkturalizm przestało wyróżniać się spośród; innych par1ii posolidarnościowych. Znalazło się przez to poza głównym nurtem zainteresowania ludzi. I znowu związek "Solidarność" musi wziąć na siebie odpowiedzialność bądź częściowo wspierając PC, bądź uczestnicząc we władzy bezpośrednio.

Porozumienie Centrum zawiodło oczekiwania społeczne nie formując się jako partia-wyrazicielka potrzeb bieżących i konstruktor porządku przyszłego. Par1ia Centrum zawiodła również jako porozumienie grup i partii demokratyczno-liberalnych o rodowodzie niepodległościowym, właściwie jedynych moralnych zwycięzców komunizmu, ruch ten bowiem, konsekwentnie nie aprobowany przez liderów korowsko-solidarnościowych, od początku stawiał na niepodległość jako jedyną gwarancję demokracji oraz na gospodarkę kapitalistyczną.

W agitacji na rzecz tworzącego się Porozumienia osobiście zwalczałem zarzuty, że partii tej brak korzeni, a jest tylko tworem Kaczyńskiego. Do partii o charakterze centrowym dochodziliśmy bowiem przez transformacje w 1987 r. Klubów Myśli Robotniczej w Unię Demokratów "BAZA", przez utworzenie w maju 1989 r. Porozumienia Demokratów Polskich z udziałem takich grup jak: Ruch Wolnych Demokratów, Ruch Społeczny "Solidarność", Organizacja Wolność-Sprawiedliwość-Niepodległość, Ruch Polityczny" Wyzwolenie" oraz wspomniana UD "BAZA" reprezentowanych między innymi przez Lecha Antonowicza, Jerzego Eysymontta, Karola Głogowskiego, Jerzego Jackla, Waldemara Pernacha, Adama Pleśnara, Adama Struga, Andrzeja Szczęśniaka, Andrzeja Święcickiego. Większość tych grup i działaczy tworzyło PC. Jednakże te grupy, które pozostały w PC, pozbawione zostały podmiotowości politycznej i reprezentacji już na samym początku funkcjonowania partii. Porozumienie jest i przez to partią mdłą ideowo, bez wyraźnego kierunku działania.

Porozumienie Centrum stanęło do wyborów. Obojętnie, jaki osiągnie wynik, jest partią przegraną w obliczu zamierzeń, jakie przed sobą stawiała na starcie, oraz w obliczu nadziei publicznych z tą partią związanych. Wyścig trzech kulawych nie robi jeszcze z biegu olimpiady, bo żadna z trzech głównych sił politycznych nie zjedna przeważającej większości. Umieją oni gadać między sobą, a nie z wyborcami - to ich główna słabość. Jakoś się tam podzielą władzą, ale jest obawa, że wznowią również podział na "My" i "Oni". Szansą wyjścia ponad te podziały miało być PC i były to ostatnie szanse związane z blokiem solidarnościowym. Bardziej aktualne staje się teraz pytanie, nie po co PC, ale co po PC?

Autor publikacji
Orientacja na prawo 1986-1992