15. OSTATNI WIĘZIEŃ PRL - z JÓZEFEM SZANIAWSKIM rozmawia Witold Missala

ROZMOWY ONP

_____________________________________________________________________

OSTATNI WIĘZIEŃ PRL - z JÓZEFEM SZANIAWSKIM rozmawia Witold Missala

Mówi się o Panu "Ostatni więzień sumienia PRL”. Dlaczego akurat Pan nim został, czym zasłużył Pan na to miano?

Nawet nie przypuszczałem, że to właśnie ja zostanę ostatnim Więźniem politycznym w historii PRL. Przecież były ich przez burzliwe 45 lat Polski Ludowej tysiące. Fakt, iż to ja byłem ostatnim spośród nich to doprawdy zupełny przypadek i kaprys historii. Jako historyk i dziennikarz doceniam to szczególnie. W Pańskim pytaniu też jest ten nobilitujący zwrot - "zasłużył na to miano", albowiem istotnie w naszej historii, zresztą nie tylko naszej, być więzionym za przekonania zawsze to nobilitowało w społecznym odczuciu. A jeszcze zostać ostatnim więźniem...

Przesiedziałem prawie 5 lat za kratami Rakowieckiej i Barczewa, zostałem skazany na 10 lat przez sąd warszawskiego okręgu wojskowego za to, że przez kilkanaście lat, dokładnie od 1974 do 1985 współpracowałem z Radiem Wolna Europa. Oczywiście istotą aresztowania mnie przez SB i WSW w 1985 roku, a następnie skazania na wieloletnie więzienie było założenie obowiązujące w PRL, że Wolna Europa to filia CIA, a skoro ja tyle lat z RWE współpracowałem, to niezawodnie muszę być agentem wywiadu USA i to groźnym, bo w akcie oskarżenia i w wyroku stwierdzano, iż godziłem w sojusz PRL z ZSRR, fundamenty ustroju socjalistycznego i podstawowe interesy Polski Ludowej.

Był Pan zapewne związany z jakąś organizacją. Po amnestii 1986 r. mówiło się o wypuszczeniu na wolność wszystkich więźniów politycznych. My pamiętaliśmy o naszych kolegach z Krakowa, po kilku miesiącach więzienia jednak wyszli, a o Pana nikt się nie upomniał?

Ja wyszedłem na wolność dopiero przed samą Wigilią 1989, dokładniej 19 grudnia. To prawda, że rzeczywiście po IX. 1986 większość politycznych wyszła na wolność. Za kratkami pozostali nieliczni, ale przecież byli. W końcu pozostałem już tylko ja sam.

Nie byłem związany z żadną organizacją, zawsze chodziłem własnymi ścieżkami. Z RWE współpracowałem na długo przed Sierpniem, a nawet przed 1976, czyli zanim skrystalizowała się opozycja w Polsce. Czyniłem to oczywiście z całą świadomością ryzyka na jakie się narażam. Każdy kto w tej czy innej formie walczył z systemem totalitaryzmu komunistycznego, musiał zdawać sobie sprawę czym ryzykuje, jakie spadną na niego represje. Co do mnie to moja sprawa, mój los - dosłownie i w przenośni leżały na "najwyższych biurkach" w kraju. Będąc w więzieniu tylko domyślałem się tego, a teraz, gdy ujawnia się nie takie sprawy jak moja, wiem dokładnie, że osobiście "zajmowali się" mną tacy generałowie jak osławiony Baryła, a także Kiszczak, Poradko, Dankowski, Pudysz, wreszcie sam Jaruzelski. Pomijam już pomniejszych. Widać mocno im zaszkodziłem. Przy takiej "opiece" żadne interwencje nie pomagały, nie miałem szans. Jest taki wiersz Norwida "Siła ich", który porusza szeroki aspekt historyczny i polityczny, ale ja w więziennej celi traktowałem go bardzo osobiście, często do niego wracałem:

"Ogromne wojska, bitne generały;

Policje - tajne, widne i dwupłciowe.

Przeciwko komuż tak się pojednały?

Przeciwko kilku myślom... co nie nowe"

Współpracował Pan z Wiktorem Trościanko, postacią zapomnianą. Czy mógłby go Pan przybliżyć?

Byłem z nim intelektualnie bardzo zaprzyjaźniony, chociaż dzieliła nas różnica wieku o całe pokolenie. Trościanko odegrał nader istotną rolę w prasie podziemnej w okresie okupacji hitlerowskiej, następnie w czasie Powstania Warszawskiego. Po wojnie był jednym z bardziej znanych publicystów i pisarzy na emigracji. Był też dziennikarzem Radia Wolna Europa. W czasie rewizji w moim mieszkaniu bezpieka znalazła m.in. 1O-letnią korespondencję Trościanki do mnie, w tym w jednym z jego listów był taki zwrot: "pracujemy dla jednej Sprawy". Panowie oficerowie w śledztwie, a następnie w sądzie uznali, iż "Sprawa" to zakonspirowane działania dla wywiadu amerykańskiego.

Więźniowie polityczni czas spędzany za kratami na ogół wykorzystują na przemyślenia, rozważania. O czym Pan rozmyślał?

Byłem normalny chyba. Rozpaczliwie tęskniłem za żoną, za dzieckiem, za domem. Bardzo wnikliwie analizowałem wszystkie dostępne mi wiadomości w gazetach. Szczególnie te, które dotyczyły naszych polskich spraw, jak też problemów ZSRS, Przez 20 przeszło lat zajmowałem się profesjonalnie problemami sowieckimi, dlatego mimo ścisłej izolacji bardzo dokładnie zdawałem sobie sprawę, że w Rosji nastąpi katastrofa podobna do smuty z XVII wieku, do katastrofy pod koniec rządów Mikołaja I oraz Mikołaja II. Symptomy były widoczne od lat, bo wewnętrzne antynomie systemu narastały w ZSRS też od lat. Ale poza samymi rozmyślaniami, które przecież mają charakter pasywny, starałem się wykorzystać zamknięcie na coś pożytecznego. Napisałem dwie książki m.in. "Czarny poczet" czyli wykaz wszystkich ambasadorów Rosji i ZSRS w Warszawie od XVII wieku aż po dzień dzisiejszy. Ambasadorzy ci byli zawsze, podkreślam słowo zawsze, de facto rosyjskimi wielkorządcami w Polsce, a nie dyplomatami. Zresztą nieprzypadkowo nosili oficjalny tytuł "ambasador nadzwyczajny i pełnomocny". Polska zaś od przeszło 200 lat stale w Moskwie czy w Petersburgu uważana była za część imperium rosyjskiego. Przecież od XVIII wieku znane jest cyniczne powiedzonko z kręgów dyplomacji rosyjskiej właśnie: "Kurica nie ptica Warszawa nie zagranica. "

Wspomniał Pan o ścisłej izolacji, jak to wyglądało?

W sumie około 2 lat spędziłem w pojedynczej celi, z tego ponad pół roku w karcerze, nie warto o tym mówić.

Wspomniał Pan też o swej żonie, Nie jest tajemnicą, że jest nią Halina Frąckowiak, Jak ona przeszła Pańskie uwięzienie?

Halina jest dla mnie zawsze kimś znacznie ważniejszym niż tylko żoną, tym bardziej dzisiaj jest moją wielką miłością, przyjacielem, osobą najbliższą. Wiele się nacierpiała, przeżyła nocne rewizje, była przesłuchiwana, oficerowie odmawiali jej widzeń ze mną w więzieniu, nie wpuścili jej na tajny, kapturowy proces, gdy zostałem skazany. Wreszcie spadły na nią nikczemne, małostkowe szykany, tak jak np. przez jakiś czas był zakaz (nieformalny oczywiście) nadawania w tv i radiu jej piosenek, szantażem SB zmuszono ją do występu w Kołobrzegu na tzw. festiwalu piosenki żołnierskiej. Niedawno profesor Krawczuk poinformował mnie, jak ochraniał Halinę przed tymi właśnie szykanami ze strony oficerów SB i wojska.

Ja zaś zawdzięczam jej bardzo wiele, a nawet i to, że w celi mogłem sobie w myślach nucić Małego elfa, Serca gwiazd, Napisz proszę... Oboje przeżywaliśmy bardzo każde nasze krótkie widzenie w więzieniu, zresztą pilnował nas wtedy zawsze oficer SB - klawisz.

Po 5-letniej "przerwie "od paru miesięcy znowu obserwuje Pan życie polityczne w Polsce. Co Pan o nim sądzi, jak je Pan znajduje?

Trudno na to pytanie odpowiedzieć w kilku zdaniach. Oczywiście Polska znajduje się na kolejnym zakręcie swej historii i nie ulega dla mnie wątpliwości, iż właśnie z zakrętu wjedziemy w XXI wiek. Obawiam się, że sytuacja polityczna, nie mówiąc już o ekonomicznej jest o wiele bardziej skomplikowana niż się niektórym wydaje i będzie się nadal komplikować przez całe lata jeszcze. Korzenie obecnego kryzysu sięgają bowiem znacznie głębiej w historię naszego kraju, aniżeli tylko w ostatnie w 45 lat. W ogóle strasznie mocno tkwimy w naszej przeszłości, a tu trzeba spoglądać w przyszłość. Tak aby była naprawdę wolna Polska w wolnej Europie.

Dziękuję za rozmowę .

Autor publikacji
Orientacja na prawo 1986-1992