11. LISTY...

LISTY...

________________________________________________________________

List ten został skierowany do Redaktora Naczelnego wrocławskiego "Słowa Polskiego". Do dnia oddania niniejszego numeru "Onp" do druku nie został opublikowany. Z uwagi na ważną problematykę, nawiązującą do naszego artykułu "Rabunek państwa" z poprzedniego numeru" Onp" zdecydowaliśmy się go opublikować na naszych łamach.

(Red.)

Wrocław, 26 sierpnia 1991

Szanowny Panie Redaktorze!

Ze wzruszeniem przeczyta/e m w sobotnio-niedzielnym wydaniu „Słowa Polskiego” (24--25.08) umieszczoną na czołowym miejscu notatkę red. Marka Bielskiego zatytułowaną Po aresztowaniu b. dyrektora FOZZ: O tej aferze wiemy, że nic nie wiemy. Notatka kończy się pytaniem: "Czy sprawa FOZZ pozostanie jeszcze jedną aferą, o której opinia publiczna i wie tylko to, że nic nie wie?"

Ponieważ ja - tak się przypadkowo składa - wiem o tej "aferze" dość sporo, więc postanowiłem ulitować się nad nie poinformowanym Redaktorem Bielskim, a tym samym - jak mniemam - nad opinią publiczną i napisać ten list. Ufam, że - doceniając wagę sprawy - zechce go Pan opublikować w całości i na odpowiednio widocznym miejscu.

Najpierw kilka faktów:

1. Mniej więcej od marca br. nieżyjący już dziś, a wówczas niespełna 38-letni, inspektor NIK, Michał Tadeusz Falzmann, który nadział się na tę "górę lodową", alarmował swoich zwierzchników o wykrytym przez siebie rabunku finansów państwa na niewyobrażalną skalę wielu miliardów dolarów. Niestety, zamiast pomocy i zrozumienia spotykały go awantury i wymówki. Wówczas, głównie razem z doc. Mirosławem Dakowskim, usiłowali skłonić do działania WSZYSTKIE Czynniki Państwowe: od Kancelarii Prezydenta, poprzez posłów i senatorów, po Prymasa Polski.

2. Widząc nieskuteczność tych działań, zdecydowaliśmy się pod koniec maja, wystąpić oficjalnie do Prokuratora Generalnego RP i na biurku prof. Chrzanowskiego z/ożyliśmy ok. 300 stron dokumentacji, domagając się podjęcia właściwych działań. O sprawie tej poinformowaliśmy też, tak szeroko jak tylko byliśmy w stanie, tych, którzy są odpowiedzialni za informowanie opinii publicznej. Również we Wrocławiu, po rozmowie ze mną, ukazały się na ten temat dwa duże artykuły w „Gazecie Robotniczej”, trzykrotnie pisa/ na ten temat red. Sauc w „Kurierze Wałbrzyskim”.

3. Rezultatem naszej akcji było najpierw bezprawne, czyli nielegalne, zawieszenie w czynnościach służbowych Michała Falzmanna, a jako pretekst posłużył artykuł w GR. Jest interesujące, że tego bezprawnego aktu dokonał profesor PRAWA, prezes NIK, Walerian Pańko! Zamiast ścigania przestępców rozpoczęła się nagonka na tego, który przestępstwo wykrył i ujawnił. Szantaż, oskarżenia o zdradę (vide, Trybuna z 27.06), itp. doprowadziły do śmierci Michała Falzmanna w dniu 18 lipca. Już po tej śmierci, jeden z głównych przestępców, aresztowany w ub. piątek b. dyrektor generalny FOZZ Żemek, miał czelność publicznie oświadczyć, że on "śpi spokojnie", "sumienie niczego mu nie wyrzuca" (zob. „Tygodnik Gdański” z 11 sierpnia). Powinno być dla nas również powodem do refleksji i to, że udzielający w połowie lipca wywiadu red. Czarneckiemu z „Magazynu Dziennika Dolnośląskiego” (zob. MDD z 12 lipca), Minister-Prokurator prof. Chrzanowski, pozwala sobie na "udawanie Greka" i twierdzi, że na temat FOZZ nie ma żadnych dokumentów! Jest to ciekawe, chociażby dlatego, że obaj Czcigodni Rozmówcy są wzorowymi katolikami (kandydują z list Akcji Katolickiej), a przecież Ewangelia nigdzie nie zaleca "udawania Greka", przeciwnie, naucza: "Niech mowa wasza będzie Tak - Tak, Nie - Nie".

4. Na pogrzebie Michała Falzmanna zabrakło nawet redaktorów „Gazety Robotniczej”. Niemniej jednak sprawy nie daje się już całkiem zatuszować i zagrzebać w ziemi razem z Michałem Falzmannem. Rozwija się więc kampania DEZINFORMACJI. Polega ona na tym, że "sprawę FOZZ" usiłuje się utopić w zalewie nagle odkrywanych różnych afer. A to "alkoholowa", a to "Telegraf', a to "Art. B". Sprawia się wrażenie, że chodzi tu o jeszcze jedną, kolejną aferę. Otóż podobieństwo między tymi aferami polega na tym, że i tu, i tam chodzi o miliardy. Tyle tylko, że tam chodzi o miliardy złotych, a tu o miliardy dolarów.

Ponieważ inteligent polski nie bardzo zdaje sobie sprawę z tego, co oznacza różnica czterech rzędów wielkości (chodzi w końcu o 4 zera, a cóż to jest zero? Zero to przecież NIC, więc 4 razy NIC to też tyle co NIC), muszę rzecz zobrazować. Otóż miliard złotych można zmieścić w jednej średniej wielkości walizce. Powiedzmy, że taka walizka ma szerokość 10 cm. Wówczas miliard dolarów, zapakowany do walizek, zająłby odcinek długości 1 km! Widać więc, że do zrabowania miliarda złotych wystarczy jeden facet na rowerze. Aby zrabować miliard dolarów, konieczny byłby cały pociąg. I taka właśnie jest różnica pomi1dzy "aferą FOZZ" a np. "Art. B", czy "wódczaną". Do rabunku miliardów dolarów konieczne są zupełnie inne mechanizmy i techniki niż do kradzieży miliarda złotych.

5. Cóż więc się dzieje? Wczoraj zwolniono z posady pierwszego zastępcę Balcerowicza, wiceministra finansów Sawickiego, aresztowano dyrektora Żemka, a podobno także jego zastępcę Janinę Chim. Są to działania co najmniej o pół roku spóźnione. Jak mówi Mirosław Dakowski: "jaszczurka odgryza swój martwy ogon". Przez pół roku pozorowanych działań, "udawania Greka" przez odpowiedzialne czynniki, przestępcy mieli szansę już tak zagmatwać sprawę, że dzisiaj zapewne nie dojdziemy, czy zrabowano 10 pociągów pieniędzy, 5, a może tylko 1? Dla Panów Redaktorów to są tylko słowa, ale dla Polski to sprawa bytu jej obywateli, ich dzieci i wnuków. Zrabowany miliard dolarów to prawie cały roczny budżet na oświatę w Polsce, to 10 razy tyle, ile wynosi budżet Wrocławia! Dlatego powinien nas napawać zgrozą fakt, że mamy takich redaktorów, dla których to jest "tylko jedna z afer".

6. Na koniec: trudno się dziwić w tej sytuacji, że, jak pisze red. Bielski, "opinia publiczna wie tylko to, że nic nie wie". Nie dziwi mnie i to, że "miarodajne czynniki" działają tak, jak działają. Natomiast dziwi mnie nieco niepoinformowanie red. Bielskiego, a także innych redaktorów wrocławskiej prasy, radia i telewizji. Czyżby nie czytali nawet własnych gazet?

Z należnym szacunkiem

Jerzy Przystawa

Orientacja na prawo 1986-1992