1. RZĄD ODWAGI ? (Redakcja)

Rząd odwagi?

Bardzo trudno ustosunkować się dziś sensownie (początek stycznia) do rządu Jana Olszewskiego. Powstał on ku rozpaczy p. prezydenta i M. Wachowskiego oraz złości kręgów „Gazety Wyborczej”, a to już mówi wiele. Obecnie przeżywa dramatyczne chwile, toteż wszelkie ogólniejsze rozważania na jego temat mogą wydać się dyskursem akademickim.

W sprawie sposobu i stylu wprowadzania podwyżek rząd wykazał zdumiewającą nieporadność. Nie wiadomo, czemu premier nie zdobył się na wystąpienie telewizyjne, by w sposób radykalnie odmienny od poprzedników wytłumaczyć społeczeństwu swe racje. Politycy nadal wychodzą z fałszywego założenia, iż pewne sprawy są dla wszystkich oczywiste. Sytuacja jest o tyle paradoksalna, że oskarżany o nieczułość rząd jest w kwestiach gospodarczych nastawiony najwyraźniej lewicowo.

Proces tworzenia gabinetu ukazał, poza wołającym o pomstę do nieba zachowaniem p. prezydenta, iż Kongres Liberalny jest partią dbającą przede wszystkim o łaskę Belwederu i niemal tak kadzącą p. prezydentowi jak interesowny p. Celiński. KPN, swoją drogą nieelegancko i niepragmatycznie potraktowany, wykazał zaś płytkość swego niepodległościowego oblicza głosując np. przeciw idealnemu wręcz kandydatowi na ministra obrony. Posłów KPN można usprawiedliwić, o ile za swym przywódcą rzeczywiście sądzą, że komunizm skończył się w Magdalence (!). Także obecne zachowanie PC wskazuje, że zasada "wszystko na sprzedaż" obowiązuje niemal powszechnie. Głównym tematem końca grudnia było nie tyle utworzenie rządu, co kampania na rzecz jego "ulepszenia" - przez udział tuzów UD. Do telewizji i p. prezydenta dołączyli tu p.p. Kaczyńscy sugerując premierowi, by również podążył w tym kierunku. To, że wyklucza to całkowicie możliwość jakiejkolwiek dekomunizacji, wcale ich nie kłopocze. Nie chodzi tu przy tym o starania na rzecz rządu jedności, lecz egoistyczną grę osobisto-partyjną, w której podstawowe pryncypia liczą się bardzo mało.

Wystąpienie premiera przyjęliśmy oczywiście odwrotnie od posła Kwaśniewskiego. Piękne akcenty antykomunistyczne to jednak na razie tylko słowa. Utrzymanie ministra Skubiszewskiego jest złym sygnałem, a nie wynikło chyba z nacisków p. prezydenta. Jak przy takiej obsadzie MSZ można będzie realizować obiecaną przez Jana Olszewskiego linię "politycznej i ideowej odwagi", trudno dociec. Od miesięcy premier z godną pochwały pasją zwalczał sloganową fikcję "państwa prawa" opartego na fundamentach PRL. Tymczasem jego minister sprawiedliwości, niezależnie od swych osobistych przymiotów, prezentuje w tej kwestii poglądy zbliżone do posła Małachowskiego. Znakomite i tak długo oczekiwane posunięcie ministra Parysa zostało osłabione przez uciekającą od istoty rzeczy argumentację premiera. Pewne jest na razie tylko jedno: sojusz z UD oznacza pogrzebanie szansy na "początek końca komunizmu" w Polsce.

Jeśli potrafimy oderwać się od dzisiejszych podwyżek i strajków, to stwierdzimy, że założenia gospodarcze rządu nie prezentują się najlepiej. Wszystko ma być przede wszystkim "sprawiedliwe społecznie" i konsultowane ze związkami zawodowymi mającymi oczywiście niezmiernie krótkowzroczną perspektywę patrzenia na gospodarkę. Trudno oczekiwać, by zamknięto jakąkolwiek "wielką budowlę socjalizmu", a przy tutejszych warunkach i przyzwyczajeniach trudno marzyć o ich rzeczywistej restrukturyzacji. Minister rolnictwa chce bronić nas przed powrotem "feudalnego kapitalizmu" na wieś i woli dopłacać do PGR, niż sprzedać je "bogatym". Premier nie wspomina o promowaniu przedsiębiorczości, "węgierskim" uproszczeniu przepisów ani o potrzebie napływu zagranicznego kapitału. W jego sejmowym expose znalazła się natomiast słynna fraza wszelkiej lewicy ("bogaci bogacą się, a biedni biednieją" z sugestią nieuniknionego związku przyczynowego między jednym a drugim). Należy z przykrością zauważyć, że używanie takiej retoryki czy to przez demokratów w USA, czy socjalistów we Francji, jest nieomylnym znakiem wskazującym na to, że dany rząd gospodarki do przodu nie popchnie. Zawsze dzieje się akurat przeciwnie, a przy okazji i ze "sprawiedliwością społeczną" wychodzi średnio.

Wyrażamy nadzieję, że mimo obecnej sytuacji, konieczności walki z recesją i potrzeby zahamowania upadku gospodarki rząd nie ugrzęźnie na "trzeciej drodze". Jednakże przy tego rodzaju skłonnościach tym ważniejsze jest, aby także przełomu politycznego nie trzeba było odłożyć ad calendas graecas. Batalia w tej dziedzinie toczy się stale i jest równie istotna co kwestia budżetu. Życzymy więc też rządowi, by nie został poszerzony o p. B. Geremka. Po uporaniu się z doraźnymi kłopotami i zmasowanym atakiem radzimy mu postawić raz jeszcze na agendzie kwestię uproszczenia procedury odwoływania urzędników państwowych i próbować odblokować mechanizmy uniemożliwiające nie tylko badanie do końca rozmaitych afer, ale i przedsięwzięcie jakichkolwiek kroków na drodze wyjścia z komunizmu.

Redakcja

Orientacja na prawo 1986-1992