14. DZIKUS PODZIEMIA - ROZWIĄZANIE KWESTII RADZIECKIEJ CZ. I
I. Pisanie o przyszłym rozwiązaniu kwestii radzieckiej, tj. dezintegracji imperium sowieckiego, wiele osób uważa za czas stracony na snucie fantastycznych marzeń. Być może jest to strata papieru i owe fantasmagorie nie na wiele się przydadzą, ale na ów problem należy spojrzeć nie tyle pod kątem bliskości rozpadu, co wypracowania takiej linii politycznej, która pozostawałaby w zgodzie z długofalowym interesem Polski, bez względu na czas, kiedy uda się ją urzeczywistnić. Rosja stoi przed wyborem – wojna wewnętrzna lub wojna zewnętrzna. O jakichkolwiek reformach nawet mowy być nie może. Reformy bowiem to nic innego, jak ograniczenie władzy komunistycznej, którego musieliby dokonać sami komuniści. Wszystko co napisano na temat nieudanych reform w demoludach w jeszcze większym stopniu odnosi się do ZSRR. Możliwe są natomiast zmiany cząstkowe, ruchy pozorowane itp. Zmian w strukturze władzy, np. zastąpienie partii przez wojsko i policję, do reform nie zaliczamy, gdyż nie spowoduje to zmiany samej struktury i charakteru władzy z punktu widzenia poddanych imperium (będzie to ta sama władza komunistyczna). Aparat partyjny stracił zdolność wymuszania efektywności produkcji i nie jest już w stanie pełnić roli organizatora produkcji. Jedynymi sprawnymi organizacjami pozostały struktury policyjne i wojskowe. Będą one zatem zastępować partię. Świadczą o tym nie tylko nominacje współpracowników Andropowa na ważne stanowiska państwowe, ale również zapowiedzi „batożenia” tych działaczy partyjno-państwowych, którym pszenica nie będzie chciała dostatecznie szybko rosnąć. Pszenicy od tego oczywiście nie przybędzie ale walka z aparatem partyjnym Breżniewa, skupionym wokół Czernienki (numer 2 w Politbiurze) rozgorzeje na dobre. W tej sytuacji wojna zewnętrzna może okazać się najłatwiejszym manewrem prowadzącym do umocnienia władzy wewnątrz państwa. II. Wojna zewnętrzna – najprostszym sposobem wyjścia z komunistycznego kryzysu jest podbój nowych obszarów. Mowa tu jednak nie o zwyczajnym podboju, który jest przejawem istnienia tego ustroju (np. Afganistan), a o zagarnięciu Europy zachodniej, co ułatwiłoby Sowietom materialne przetrwanie (zboże, mięso, technologia, przemysł) i odsunięcie upadku imperium o 2 – 3 pokolenia. ZSRR realizowało dotychczas pokojową strategie opanowania Zachodu, poprzez finansowanie ruchów pokojowych, osłabianie woli walki i kwestionowanie sensu jakichkolwiek zmagań o niepodległość (działania poprzez lewicowych intelektualistów). Sprawdzianem, który dowiedzie skuteczności tej polityki lub ja przekreśli będą marcowe wybory w RFN. Wygrana CDU/CSU umożliwi powstanie osi USA – RFN i ewentualnie WB, co stanowić będzie zaporę przeciwko sowieckiej penetracji. Jeśli zatem Rosjanie zdecydowaliby się na wojnę, musieliby ją rozpocząć przed podjęciem zdecydowanych kroków obronnych przez NATO: rozmieszczenie Perschingów do końca 1983 roku, produkcja rakiet MX, sprawa Cruize-ów i bomby neutronowej, zwiększenie budżetów obronnych itd. Przegrana CDU/CSU, tzn. uzyskanie większości mandatów przez pozostałe partie, w tym „zielonych” i pacyfistów z SPD, oznaczać będzie w praktyce oddanie się Europy w objęcia „liberała” Andropowa. USA pozostawione same będą musiały ustąpić. Wojny zatem na wielką skalę nie będzie, a my wkrótce zobaczymy watahy pacyfistów pędzone nahajkami przez Kozaków na Wschód i sygnatariuszy paktu o nieagresji z ZSRR ciągniętych przez Kałmuków na arkanach w tym samym kierunku. W tej sytuacji perspektywa odzyskania przez Polaków niepodległości odsunięta zostaje na kilka pokoleń. Wybuchy wojny z Zachodem nie należy traktować ani jako niemożliwego, ani jako końca świata. Owa możliwość istnieje, dlatego też powinniśmy być koncepcyjnie i programowo przygotowani na taką ewentualność. Stoi zatem przed nami zadanie utworzenia w Wielkiej Brytanii lub USA Polskiej reprezentacji Narodowej, która do momentu krytycznego prowadziłaby propagandę na rzecz Polski Niepodległej, negując polski charakter PRL – państwowej formy sowieckiego i rosyjskiego panowania nad naszym krajem. W wypadku wybuchu konfliktu RFN stałaby się dla państw zachodnich rzeczywistą alternatywą wobec radzieckiego rządu w PRL. O działaniach wojskowych po stronie aliantów nawet myśleć nie należy, gdyż nasze straty byłyby niewspółmierne do korzyści. Musimy mieć natomiast przygotowany grunt polityczny pod działania dyplomatyczne. Nieszczęśnicy z Biura Koordynacyjnego „S” w Brukseli tego nie zrobią, jeśli będą popularyzowali program TKK uznający polski charakter PRL. III. Wojna wewnętrzna – Jeśli ZSRR nie zdecyduje się w krótkim czasie na podbój Zachodu, nie będzie później w stanie już tego dokonać (o wojnie z Chinami nie piszemy, gdyż jest ona jeszcze przez długi czas mało prawdopodobna). Nie oznacza to, że taki rozwój sytuacji będzie dla Polski korzystny. Dojdzie bowiem do całkowitego zamknięcia się imperium: a. z przyczyn politycznych – dążenie Rosji za wszelką cenę do utrzymania stanu posiadania i niechęć Zachodu do walki z Rosją, która nie będzie już mu zagrażać. b. z przyczyn gospodarczych – całkowite zerwanie wszelkich więzi handlowych z powodu elektronicznej rewolucji na Zachodzie (por. II Raport Rzymski w „N” nr 2/14). Wschód nie będzie miał nic do zaoferowania, podobnie jak Kambodża, może z wyjątkiem niektórych surowców lub sztuki ludowej. Imperium sowieckie w tej sytuacji pogrąży się w nędzy (powszechny głód), rozrywane będzie buntami i rozruchami, walkami wewnątrz klasy rządzącej – partia kontra wojsko, a później poszczególne frakcje wojskowe, rozpad na prowincje i walki między komunistycznymi generałami itd. Zawsze jednak władzy wystarczy sił, by zdusić lokalne bunty i rewolucje. Rosja straciwszy nadzieję opanowania Zachodu i pozostając poza sferą jego zainteresowań (rewolucja elektroniczna spowoduje masowe bezrobocie i Europa będzie miała dość własnych kłopotów), będzie miała całkowicie wolną rękę w swych koloniach, być może jedynie za cenę rezygnacji z NRD. W tych warunkach może pojawić się możliwość odzyskania niepodległości, ale będzie ona zależała nie od międzynarodowego układu sił, ale przede wszystkim od sytuacji w imperium. Różne pomysły obłaskawiania Rosji i pleniące się tu i ówdzie obrzydliwe rusofilstwo propagujące tezę jakoby za cenę pewnych ustępstw można było cokolwiek (na trwałe) uzyskać od ZSRR oraz niechęć do ponoszenia ofiar, mogą wówczas stanąć na przeszkodzie odzyskaniu niepodległości. Gdy zaś korzystny okres minie, znów pogrążymy się w niewoli, tylko dlatego, że na czele narodu stali miłujący pokój i ludzi słabeusze. Historia Polski pełna jest takich niewykorzystanych szans. Zacytujmy J. Łojka, który wspomina o jednej z nich: „Odbudowanie Rzeczpospolitej zależało wszelako nie od Napoleona, który mógł społeczeństwu polskiemu dać tylko szansę całkowitego zniweczenia skutków trzech kolejnych rozbiorów. Nie leżało w jego mocy narzucenie Europie odbudowy wielkiej Polski, a pomoc w podobnej odbudowie zależała od rozmiarów doraźnych korzyści militarnych i politycznych, jakie w ten sposób Francja mogłaby uzyskać. Odbudowa Rzeczpospolitej mogłaby być tylko dziełem samego społeczeństwa polskiego. Jest faktem, że z szansy samej w sobie w latach 1806 – 1812 społeczeństwo polskie skorzystało w niewielkim stopniu, opieszale i niechętnie”. (Opinia publiczna a geneza Powstania Listopadowego). O tym jak trudno ocenić jaki program ma cechy realistyczne, a jaki fantastyczne pisze autor dalej oceniając późniejsze plany spiskowe: „W roku 1829 realistyczny był na pewno program walki o stworzenie w pełni niepodległego państwa polskiego, choćby w ścieśnionych granicach. Fantastyczny i zupełnie nierealny był program zjednoczenia wszystkich ziem polskich pod berłem Romanowów” (tamże s. 183). Z historii narodowej należy czerpać doświadczenia; mimo to nurt rusofilski niczego się nie nauczył na błędach przeszłości. Jego rozumowanie oparte jest na podstawowym błędzie: nasz interes i interes każdego narodu ujarzmionego przez Rosję jest całkowicie sprzeczny z interesem tejże Rosji (por. „N” nr 3). Stąd już prosty wniosek, że narody o wspólnym interesie (przynajmniej na płaszczyźnie walki o wolność) powinny zjednoczyć swe wysiłki. Naszą tezę formułujemy zatem tak: Przed Rosją nie daje się uciec, trzeba ją pokonać, ale jest to niewykonalne dopóki Moskwa ma przeciwko sobie poszczególne narody, a nie ich polityczną koalicję (por. z tezą Bujaka TM nr 36). IV. Na odzyskanie niepodległości wpływać będą trzy czynniki: 1. Walka w Polsce i istnienie kierownictwa zdolnego i chcącego wykorzystać sprzyjająca sytuację, dojrzałość społeczeństwa do odzyskania niepodległości, tzn. do takich zachowań, które pozwolą nam w chwili krytycznej skierować całą energię na zmagania z Moskwą, a nie z naszymi sąsiadami. Ponadto wpływa pośrednio na sytuację panującą w całym imperium sowieckim i międzynarodowy układ sił skala roboty niepodległościowej w kraju i na emigracji. Państwa Zachodnie muszą wiedzieć, czy będą mogły w swojej grze politycznej z Rosją na nas liczyć, a zatem czy w ogóle ową grę rozpoczynać. 2. Wspólna walka Polaków z narodami imperium o wolność przeciwko Rosji. Nie chodzi nam o eksport polskiej rewolucji, ale o „eksport” nadziei, myśli, a wreszcie bodźca do działania. 3. Sytuacja międzynarodowa i działalność Polskiej Reprezentacji Międzynarodowej na rzecz odzyskania niepodległości, a w sprzyjających warunkach także popierającej walkę innych narodów bloku. Wniosek praktyczny na dziś jest jeden – musimy zrobić wszystko, by nawiązać regularne i bliskie kontakty z naszymi potencjalnymi sojusznikami w samym imperium i na emigracji oraz zastanowić się nad wspólnym działaniem. Polacy mają tu do odegrania ogromną rolę z racji swych doświadczeń. Powinniśmy z Polski uczynić najsłabsze ogniwo komunistycznego łańcucha, które wywoła rewolucję i innych pociągnie za sobą. Bez Polski nasi sąsiedzi nie dadzą sobie rady, ale bez nich my również nie odzyskamy naszego państwa. Dlatego też wymagania jakie przed naszą działalnością polityczną postawi historia będą z pewnością największe, my jednak również najwięcej zyskamy, gdyż najbardziej pragniemy wolności. x x x Kwituję odbiór dwóch puszek od Matki Teresy, których spożycie znacznie wzmocniło mój organizm (puszki były oczywiście z Zachodu) przed spodziewaną podróżą na matierik. Dziwny. x x x Dementuję pogłoski jakoby moje ataki na Zb. Bujaka wywołane były odbiciem mi przez niego narzeczonej. O ile bowiem wiem Prezes lubi blondynki, ja zaś brunetki. Sam zatem drogi Czytelniku zrozumiesz, że między nami nieporozumień być nie może.